duologię Thrwna. Tam Palleon mówi o tym co Thrawn by zrobił. Sądzę, że albo zniszczyłby Rebelię, albo zawarł z nimi pokój. Na pewno nie rządził by tak jak Imperator. Równouprawnienie i itd.

Thrawn nie był przesąknięty CSM stroną. Mógłby za mordę trzymać, ale na pewno niebyłby takim despotą i okrutnikiem, jak Palpi.

i na pewno nie tak nieudolny jak zbuki z New Republik to byłby nowy
Oktawian August.Darem niebios zawsze jest oświecony i mądry despota a nie jakas tam demokracy gdzie rządza blagierzy i aferzysci defraudujacy fundusze publicne jak w Lechistanie

on nie miał pociągu do władzy, jego interesowały inne rzeczy wojna, strategia, no i przede wszystkim kultura.
<Więc wziąłby tobołek na plecy, namiot i materac do ręki i ruszył w drogę poznawać neirozpoznane>
Ale poważnie nie widzę go jako polityka

Może coś w tym jest - spróbować by mógł, ale szybko straciłby złudzenia, kiedy powołane władze zaczęłyby się skłócać ze sobą.

nie byl politykiem to 100% wojskowy nie dałby sobie rady w tej zrobaczywiałej polityce gdzie karzdy karzdemu chce wbic nóz w plecy.

miał już przygotowany plan piecioletniej kampanii...a że w ciagu niespełna roku zdołał niemal podwoic ówczesny stan posiadania Imperium uważam ze po Biblringi ostatecznie do samego końca rozbił by rebeliantów...Zapewne w pierwszej kolejności opanowałby takie stocznie jak Kuat czy Fondor, nastepnie uzyskałby absolutna suprmację za pomoca podboju Thyferry. Myśle także że Coruscant by sobie zostawił na koniec...na początek rozbijając wroga pod Sluis Van czy Mon Calamari...A po rozbiciu rebelów połaczyłby Nieznane Terytoria i sztworzył by DOPIERO najwieksza potęge w dziejach Galaktyki...i YV mogli mu nadmuchać...

ciągle mówię że oszczedzał falange na YV, dlatego ich nie połączył.