Niestety nie udało mi się przyjechać wczoraj ani zostać do jutra, dlatego opiszę wrażenia po dzisiejszym dniu StarForce.
Pierwsze, co rzuciło się w oczy to znacznie mniejsza frekwencja odwiedzających. 2 lata temu trzeba było czekać ponad godzinę w kolejce, żeby zawitać do Opery, dziś wszedłem po niecałych 3 minutach. Nie wiem czym to było spowodowane. Być może goście specjalni nie byli tak znani jak Dave Prowse, być może StarForce powoli nudzi się ludziom i zostają najwytrwalsi. Być może odstraszyła też źle zapowiadająca się z rana pogoda (fakt, czasami wiało jak cholera, ale za chwilę wychodziło słońce i zdejmowałem bluzę żeby się nie zapocić ).
Brakowało przemarszu przy orkiestrze, konwent trochę przez to stracił niestety, już nie odczułem tego klimatu, jednak w moim odczuciu Bydgoszcz wciąż góruje pod tym względem nad Toruniem. Ale nie to było najważniejsze Organizacje kostiumowe w tym roku też wypadły ubogo, nie było takiej pompy, ale wciąż mi się podobało, szczególnie otwarcie zlotu poprowadzone dość luźno i z jajem, niektóre żarty do wyłapania jedynie przez największych nerdów
Po otwarciu poszedłem zakupić autografy od obu gości specjalnych. Strasznie mili goście, mają ogromny szacunek dla zwyczajnych osób i nie gwiazdorzą. Nie było mi żal wydać łącznie 100 zł na oba podpisy. Przy okazji dodam, że koleżanka, której płaciłem za autograf pana Gillarda chyba myślała, że jestem Anglikiem i podziękowała mi ładnie w języku angielskim, nieźle się zdziwiła jak odpowiedziałem jej w języku polskim
Po otwarciu zlotu i zdobyciu autografów udałem się do Opery. Jak już wcześniej wspomniałem, dostałem się tam niemal od razu. Wewnątrz jak zwykle wystawy, część powtórzona, ale znalazło się kilka perełek, na które warto było zwrócić uwagę. Porobiłem parę fotek, pozwiedzałem, pooglądałem. Udałem się na piętro, gdzie znajdowały się panele dyskusyjne, jednak miałem ograniczony czas, więc jedynie pozaglądałem do środka, wydawało się profesjonalnie przygotowane, zostawiam to do oceny komuś, kto posiedział na kilku panelach Później poszedłem na samą górę, obkupiłem się w konwentową koszulkę i brakujące komiksy. Piętro handlowe jak zwykle zachwycało różnorodnością gadżetów.
Po wyjściu z budynku z powrotem udałem się na Wyspę Młyńską, na konkurs pokazów walk. Zawiodłem się trochę, że było tak mało chętnych, ale wielki szacunek dla pierwszego miejsca, tacy mali, a tak wywijali mieczami Fajne było też to, że podczas pobytu na Wyspie trwał krótki kurs walki mieczem dla najmłodszych. Miło oglądało się takich maluchów nieporadnie machających mieczami.
Ogólnie zlot oceniam pozytywnie, pomimo tych zgrzytów, które wymieniłem. Z pewnością nie opuszczę kolejnych StarForce`ów, jeśli wciąż będą organizowane. Przydałby się jakiś powiew świeżości, żeby przyciągnąć nowych gości, bo szkoda żeby zmarnować potencjał tak świetnie zapowiadającej się imprezy. Amen.