Mojemu koledze kiedyś rękę ujebało i nie chciał iść z tym do lekarza. Myślał, że sama odrośnie. Po pewnym czasie, jak nie było widać efektów, poszedł do lekarza po poradę. Okazało się, że wdało się zakażenie i koleś zmarł. Bo myślał, że to nic poważnego.
Abstrahując od mojej bujnej wyobraźni. Jak człowiek nie wie, to gdzie indziej jak nie w przychodzi/szpitalu mają udzielić mu informacji o jego stanie zdrowia? W internecie pełno jest porad typu: masz zawroty głowy, pytasz na forum co to może być a oni od razu wieszczą ci schizofrenię, zapalenie opon mózgowych, albo ciążę. I co z tego, że nie jesteś kobietą?
Mnie samemu całkiem niedawno odpadło znamię. Sczerniało, wyschło i odpadło. Myślałem, żeby pójść z tym do lekarza, bo na znamiona trzeba uważać (takie u mnie w środowisku panuje przekonanie, nie wiem na ile ma to przełożenie faktyczne). Ale po namyśle mówię "A co ja będę czas tracił. Wezmą mnie opierniczą, że im dupę zawracam".
Bo tak jest, że lekarze generalnie w dupie mają pacjenta. Na tych wszystkich specjalistów w moim życiu spotkałem... dwie życzliwe osoby? A potem człowiek cierpi, bo lekarz nie chciał skierować kogoś na badania.
A starsze osoby traktują w perfidny sposób - stary to musi umrzeć, co się przejmujecie dziadkiem/babcią? Nawet jak wyzdrowieją to za rok i tak wyciągną kopyta. Jak nie rok, to dwa... ech, służba zdrowia to w głównej mierze ludzie obojętni na innych.
I zamiast powiedzieć "Matku, spokojnie, to nic groźnego" to dadzą do zrozumienia, że się głupek i miernota. A jak się jest chorym to byle nie iść do lekarza.