-Jak dobrze wiesz wojna nie zakończyła się w ciągu jednego dnia, a rozlew krwi był ogromny. CIS to nie była jedna planeta, a wiele układów gwiezdnych które chciały się odłączyć od Republiki. Myślenie że zwycięstwo na Geonosis mogło zakończyć tą nieuniknioną wojnę w jeden dzień to czysta ignorancja, a przecież wg kodeksu Jedi "nie ma ignorancji, jest wiedza".
W Wojnach Klonów wojna rządzi się takimi samymi prawami jak w rzeczywistości. Zabicie postaci na szczytach władzy nic nie zmienia, po śmierci Dooku wojna toczyła się dalej.
Nie zakończyła się, bo jedi kompletnie zawiedli tą bezmyślnie zorganizowaną operacją. Ale generalnie była nawet szansa, że śmierć samego Dooku mogłaby zakończyć wojnę. Jeśli dorzucimy do tego schwytanie pozostałych przywódców, to na dobrą sprawę wojna mogłaby się nie rozpocząć. W federacjach i gildiach pewnie wybrano by nowych przywódców, którzy wyparliby się dawnych przełożonych. Chociaż jak podkreślone jest w "Punkcie przełomu" jest realne, że pojmanie samego Dooku dałoby szansę zakończenia wojny.
Kiedy Kenobi podczas zdawania raportu Yodzie o postępach w poszukiwaniu Jango dodaje swoje uwagi, Yoda mówi mu "nie zakładaj niczego Obi-Wan, czysty umysł Jedi mieć musi" tymczasem jakoś nie protestował gdy członkowie Rady w gabinecie kanclerza od razu odrzucili podejrzenia Padme że to Dooku stał za zamachem na jej życie. Najwidoczniej członkowie Rady mogą więcej niż pozostali Jedi;p
Nie do końca. Przecież Yoda uciął dyskusję ogólnikiem. Ja jednak odbieram to tak, że tamto zachowanie mistrzów mu się nie podobało.
Co do tej hipokryzji i głupoty o której piszesz w ostatnim wersie. Dla mnie bycie odpowiedzialnym za zdarzenie inicjujące konfilkt jest równoznaczne z rozpoczęciem konfliktu. Zgadzasz się że to Jedi przez swoją interwencję zainicjowali Wojny Klonów jednocześnie twierdząc że to nie oni go rozpoczęli, w takim razie kto?
Zależy jak na to spojrzeć. Można opierać się tylko na suchych faktach - i wtedy faktycznie można widzieć jedi jako agresorów. Tylko że z drugiej strony, zarówno jedi jak i senatorowie wiedzieli o planach separatystów.
(...)jedi zostaną pokonani. Republika przystanie na wszelkie nasze żądania.
W praktyce sytuacja wyglądała tak, że jedi faktycznie starali się jedynie nie dopuścić do wybuchu wojny na galaktyczną skalę. To że atak był beznadziejnie przygotowany i sami wpędzili siebie w zasadzkę to inna kwestia.
Ale nie chcę też jedi bronić. Bo jeśli założyć, że pojmanie Dooku rzeczywiście mogło tę wojnę zakończyć, to wybór Yody między życiem dwóch jedi i senatora, a bezpieczeństwem galaktyki, był kompletnym pogwałceniem zasad kodeksu. Więc generalnie jedi hipokrytami byli.