Krzyk z milionów gardeł, i takie tam...
Patrzeć nie mogę na tą sofistykę, którą tu prowadzisz, bo to pseudologiczne dowodzenie jest poniżej wszelkiej krytyki. Nie dociera do ciebie rozmiar tej hipokryzji?
Nikt nie krytykuje sympatii w obrębie EU, które tak wdzięcznie określasz `szmatławym` w wybranym przez siebie arbitralnie okresie. Niezależnie od tego, czy ktoś widzi Gwiezdne Wojny przez pryzmat Force-userów, czy jara się Imperialnymi - takie jego święte prawo jako fana, i nic mu do tego, jakie priorytety mają inni `współplemieńcy`.
Kształt Expanded Universe i jego ciągły rozwój mają prawo być powodem do dumy i chluby dla fanów. Oczywiście, ze przybierały formę stosowną do czasu i panującej mody, i nie odetniemy się tutaj ani od Christmas Speciala, ani od Ewoks i Droids; tak samo to, co nastąpiło po RotJ ma olbrzymią wartość sentymentalną dla całej fanowskiej społeczności - w tym i dla mnie, choć obecnie pewnie nie byłabym w stanie przeczytać większości z tych książek. Niemniej, ówcześni bohaterowie są (mi) drożsi niż ci współcześni. Jest to jakaś spuścizna, która będzie dalej ewoluować i zmieniać swój kształt, trafiając przez to do kolejnych odbiorców, i pewnie rozczarowując starych
Daje to dosyć demokratyczną (tak, wiem, że jest ci to obca idea) perspektywę na całe EU, i w pewien zabawny sposób kojarzy mi się z samą ideą Republiki i Rebelii, gdzie ludzie i nieludzie mieli mieć równe prawa. Tylko potem pojawia się taka persona o niejasnych uprzedzeniach, z arbitralnymi opiniami, które forsuje bez żadnej FAKTYCZNEJ argumentacji. Nie licząca się z jakąkolwiek delikatnością.
Odpowiem ci - projekt SW 1313 miał szansę być pozycją wybitną, bo mógł opowiedzieć wybitną historię, bo od strony wizualnej - i tu już są na to twarde dowody - był wybitnym. To, o kim miała być ta historia, jest nieistotne, bo najważniejsze jest, co za sobą niesie. Dokonywanie segregacji na bazie samej profesji głównego bohatera jest co najmniej niskie. Mam skądinąd dziwne podejrzenie, że sama niechęć do Fetta nie wynika z jego rzeczywistych czy urojonych cech jako postaci per se, tylko z tego, że pretenduje do bycia równym Force-userom, którzy przecież łatwo mogą być interpretowani jako nadludzie, i to w nietzscheańskim rozumieniu tego słowa. Odnośnie jego roli w historii SW - na tak rozwleczonej osi historii gwiezdnowojennej ciężko wskazać na postacie jednoznacznie znaczące bądź nie; jest to niezmiennie kwestia kolorytu i budowanego klimatu.
A może jednak to jest jakaś krucjata, skoro jedna gra raptem jest dla ciebie dowodem na upadek gier SW jako takich (vide: Gry SW zostały uratowane, gdybym dzisiaj nie odwiedził tego tematu, to ciągle żyłbym w przerażeniu że jakiś finansista Disney`a wznowi projekt i marka SW w grach upadnie ostatecznie. A tak to jestem już o gry SW spokojny.)? Bo czym innym tłumaczyć te logiczne szalbierstwa - sophisma a dicto secundum quid ad dictum simpliciter - w dyspucie, gdzie nie pada żaden PRAWDZIWY powód, który by mógł dopuścić takie postawienie sprawy?
A mówienie, że kontrargumentacja twoich adwersarzy śmierdzi komuną i totalitaryzmem to jest czysta demagogia. Skończ odwracać kota ogonem, i podaj prawdziwe argumenty, albo przyjmij porażkę.