Zacznę trochę nietypowo, bo apelem. Proszę wszystkich, którzy zamierzają i tę wypowiedź rozbić na drobne części i szczegółowo przeanalizować, by sobie odpuścili. Nie wiem jaki widzicie w tym sens. Ot po prostu marnujecie swój czas pisząc jakieś erraty. Nie obchodzą mnie one. Szczerze to ostatniej litanii nawet nie przeczytałem i w cale nie proszę was usilnie o polemikę. To nie ja wysyłałem na PW ponaglenia, by wziąć udział we flame`ie. Tak więc piszcie sobie co chcecie, ja i tak nie odpowiem.
No dobrze, teraz można zająć się częścią właściwą, czyli opisem odcinka. O dziwo nie był taki zły. Oczywiście bardzo daleko było mu do dobrym, ale w porównaniu do tego do czego przyzwyczaił nas ten serial, to wypada nieźle. Nie ma gigantycznych tasiemców siejących grozę na Coruscant, nie ma Gungan ujeżdżających olbrzymie larwy, nie droidów szukających wisienki na tort dla Padme. Tak więc stworzenie przeciętnego odcinka w przypadku TCW to już spory sukces.
Niestety dziedzictwo po poprzednim epizodzie obniża notę dla finału sezonu. W pierwszych minutach Maul wciąż zachowywał się jak krzyżówka Golluma i Sheloby. Zaszył się gdzieś w ładowni szepcząc imię Kenobiego i trzęsąc mechanicznymi odnóżami. Ech... ten Sith powracał niezliczoną ilość razy, ale ten respawn był tak kiepski jak tylko mógł. Jak wyobrażaliście sobie powrót jednego z największych zabijak w SW? Bo ja na pewno nie jako bieganie po wysypisku w poszukiwaniu znerwicowanego kraba zbudowanego z odpadków. Nie dość, że powrót był słaby to jeszcze Maul był wręcz żałosny. Zmienili mu wszystko, nawet akcent. Gruboskórny i małomówny morderca stał się gadającym do siebie wariatem i kaleką. Rozumiem, że chcieli pokazać jakie piętno odcisnął na nim pojedynek na Naboo, ale żeby od razu robić z niego neurotycznego transformera!?
Wróćmy może jednak do tego odcinka. Savage jakoś wpakował swojego brata na statek i poleciał na Dathomirę. Tutaj się zatrzymam. Te podkreślanie więzów rodzinnych mnie mdli. To są Gwiezdne Wojny, a nie Ojciec Chrzestny! Niestety, Filoni ma inne zdanie i Opress odmienił słowo "brat" przez wszystkie możliwe przypadki. Trochę to śmieszne, bo w poprzednim sezonie nie był taki prorodzinny. Kiedy Matka Talzin zaaplikowała mu sterydy to zabił swojego rodzonego brata, z którym dorastał i dla, którego zgodził się poddać transformacji. A teraz co? Ugania się za rodzeństwem, które nigdy na oczy nie widział i nawet nie ma pewności, że są rzeczywiście spokrewnieni. No, bo chyba nie chcą mi mówić, że Bracia Nocy byli jedną wielką rodziną? Jeśli tak to co się stało z Ojcem Nocy? Ale zaraz, zaraz... Mamy Starą Dakę, Matkę Talzin, Siostry i Braci Nocy oraz teoretycznego Ojca. Czyli co? W następnym sezonie mam wyczekiwać ciotki, wujków i kuzynów? Widzę, że na Dathomirze będzie wielki spęd rodzinny.
Ale wróćmy do tego co jest teraz. Wiedźmy jeszcze nie zdążyły wytrzeźwieć po ostatniej imprezie. Opress szedł trochę skołowany, że nikt go nie zaprosił, ale akurat zdążył na finałowe fajerwerki. Nasza ukochana mamcia dała pokaz iluzji. Wszędzie pełno zielonego dymu i nagle ta-daa! Talzin się materializuje. A to dopiero początek jej sztuczek. Teraz mówi swoim mrocznym głosem. Cóż... przyzwyczaiłem się, że na tego typu pokazach używano helu, ale plus za inwencję. Co teraz matuchna wyczaruje? A no zielonkawe kameha, które bardzo spodobało się naszemu nakręcanemu skorpionowi. Tak bardzo, że przestał użalać się nad sobą i zaczął gonić tę dziwaczną kulę energii. Maul, uważaj... It`s a trap! Nie, nie idź tam! NOOOOO! Złapali go Biedaczysko nie wiedziało, że będzie robił za główną atrakcję dzisiejszego występu. Nie, dzisiaj nie będziemy go przecinać na pół. Jeśli chcecie jednak zobaczyć ten numer i to w 3D to zapraszamy do kin. Matka Talzin postanowiła się pobawić w salon odnowy biologicznej. Uśpiła go i położyła na kamiennym stole, teraz pokaże na co ją stać. Powyrywała mu nogi z d..., a potem z pomocą zielonej spirali i widmowych rąk powyciągała koszmary z jego umysłu. Skoro już naprawiliśmy już jego osobowość to czego jeszcze brakuje do uratowania godności Maula? A no nóg z prawdziwego zdarzenia. Dlatego też utworzyła nad nim wielkie zielone tornado i przymontowała do niego pozostałości droidów, które poległy podczas niedawnej bitwy. No i na koniec coś co wyglądało jak wielka fala magmy, która przesuwając się od stalowych lędźwi aż po metalowe szpony, zahartowała jego nowe nogi. Nie, nie piłem, mówię tylko jak to wyglądało. No i na koniec Talzin obudziła odrodzonego Maula i znikła w zielonej mgle. Tak się tylko zapytam, to jej ulubiony kolor? Wszystko co wyczaruje jest zielone i najczęściej ma konsystencję gęstej mgły. A może po prostu Dathomira słynie z mocnego burrito? Teoria dobra jak każda inna i znając logikę TCW... bardzo prawdopodobna. Tylko szkoda, że Palpatine nie zadzwonił do Matuchny kiedy składał Vadera. Wtedy wymiatałby jeszcze bardziej w stylowym kostiumie zmontowanym przez zielone opary.
Powiem wam, że nasza Wiedźma Przeorysza coraz bardziej mnie irytuje. Nie dość, że postępuje nielogicznie, bo jednocześnie jest po stronie Maula, Sióstr Nocy i Asajj to jeszcze jest wyraźnie przesadzona. Teleportuje się, wali piorunami łańcuchowymi, torturuje Sithów laleczkami voodoo, tworzy nogi ze złomu i leczy choroby psychiczne siłą woli. Przy niej Sidious i Yoda to zwyczajni dyletanci. Nie mogą popisać się jakimiś wysublimowanymi technikami Mocy. Aż dziwne, że ani Zakon Jedi, ani Sithowie nie zainteresowali się nią wcześniej. Przecież tak potężnego fusera trzeba uczynić sojusznikiem albo zabić. Kiedyś można, by to wytłumaczyć, że Dathomira to dziura zabita dechami, a teraz jest drugim Tatooine. Niby wygwizdowo, a niemal każdy tam był i ilu potężnych użytkowników Mocy stamtąd pochodzi.
Jak patrzę na powrót i wyleczenie Maula to szczerzę cieszę się, że Kapelusznik nie zdradził nam co się z nim działo po pojedynku na Naboo. Za każdym razem kiedy wydaje mi się, że scenariusz TCW osiągnął dno Filoni wkopuje się głębiej w muł i znowu mnie zaskakuje. Nie wiem czym, by się skończyło wyjaśnienie . Palpatine pewnie okazałby się Bratem Nocy wydanym przez Wiedźmy Plagueisowi na nauki, Sebulba zostałby szpiegiem Separatystów, Boss Nass opuściłby Naboo i wstąpił do Straży Śmierci, a Panaka byłby Dathomiranką w przebraniu. Może przesadzam, ale patrząc na metalowego robala ze schizofrenią to Dave byłby do tego zdolny.
No, ale mniejsza... mamy w końcu Maula z prawdziwego zdarzenia. Wprawdzie nadal ma zły akcent, ale już nie majaczy, sukces! Ale zaraz... Kapelusznik pozwolił sobie trochę pogrzebać w koncepcie tej postaci. Każdy kto oglądał TPM wie, że Maul był zwyczajnym chłopcem na posyłki, ale Dave wie lepiej. Tutaj robi z niego wielkiego wojownika, którego czekała świetlana przyszłość. Taa.... jasne.
Jako pierwszą rzecz po powrocie do żywych, którą Maul chce zrobić jest zemsta. Co jest w sumie logiczne. Dlatego też pacyfikuje całe wioski na jakiejś zapyziałej planecie, by zwrócić uwagę Zakonu. Oczywistym jest, że to jest pułapka, co zauważył Windu, ale Yoda jakoś się tym nie przejmuje. Wysyła Kenobiego na samobójczą misję. Coś Wielki Mistrz maleje w moich oczach przez ten serial. Najpierw okłamuje Anakina, a teraz to? I on reprezentuje Jasną Stronę Mocy? Jeszcze kilka takich wyskoków to zacznę myśleć, że pojedynek w senackiej rotundzie nie był walką dobra ze złem, a jedynie potyczką o strefy wpływów. Ale najlepsze jest to czemu kazał lecieć Obi-Wanowi w pojedynkę, bo miał takie przeczucie. Yoda, który przez dziewięćset lat nie zauważył, że Sithowie przeżyli, nie dostrzegł, że Maul przeżył i ukrywał się przez piętnaście lat, nie odkrył, że jego uczeń przez dwanaście lat pobierał nauki u Sithów, nie spostrzegł, że przez dziesięć lat na Kamino jest tworzona Wielka Armia Republiki może powoływać się na przeczucie? Jak widać... tak.
Na szczęście tym razem jego szósty zmysł go nie okłamał. Pomoc dla Kenobiego była już w drodze. Pytacie się kto? A no Asajj. Siedziała sobie spokojnie w kantynie kiedy nagle dostrzegła, że biesiadnicy oglądali ogłoszenia, a konkretniej dział "poszukiwani żywi lub martwi". Naprawdę zleceniodawcy pisali do hologazet? A więc to tak Boba zarabiał na życie... czytając anonse ;(
Swoją drogą kto wrzucił ogłoszenie z Opressem skoro wszyscy w tamtej wiosce nie żyli? Hmm... pewnie Matka Talzin, pasowałoby to do logiki tej postaci. Ale wróćmy może do Obi-Wana. Trafił na Redonię, gdzie spotkał Maula, któremu zebrało się na monologi. Facet w TPM wypowiedział raptem kilka zdań, a tutaj prawi przydługie kazania. To było tak zaskakujące przeżycie, że Kenobi go nie poznał. Co z tego, że widział go na Naboo i obejrzał hologram od niego. Otworzył usta, więc nie mógł być Maulem.
I co teraz? Pewnie liczycie na epicki pojedynek, a gdzie tam! Obi-Wan wpada w pułapkę, daje się rozbroić i walczy jak nowicjusz. Coś w tym sezonie coś wyjątkowo mu nic nie wychodzi. A to dostaje po gębie od handlarzy niewolników, a to obrywa w tetralogii więziennej, teraz nie potrafi utrzymać własnego miecza. No dobra, Kenobi pokonany, co teraz? Zabijamy go? Chyba tak, ale dla pewności spójrzmy do Podręcznika Filmowych Banałów. Teolodzy kina amerykańskiego każą nam znęcać się nad nim aż dotrą posiłki, no ok!
No dobrze, to mamy trochę czasu, by obić bezradnego Jedi. Trochę to śmieszne, bo Kenobi staje się Grievousem Republiki. Każdy daje mu w mordę, a on się tylko gapi bezradnie. Teraz pojedynek Obi-Wana z Generałem w RoTSie nabiera zupełnie innego znaczenia. Epicka walka dwóch gamoni ;( No dobra, Kenobi spacyfikowany to Maul może dalej prawić mu swoje kazania. Rety, ile on jeszcze będzie gadał? Niech napisze książkę, dwie albo dziesięć. Co robi z tym fantem Kenobi? A no zachowuje się jak nie Kenobi i ciągnie łacha z tego, że dwanaście lat wstecz uciął mu nogi. Się mądruje, wystarczyło celować nieco wyżej, w szyję, to nie byłoby problemu. Chociaż... znając życie wtedy Maul robiłby za skrzeczącą głowę przymocowaną do stalowego korpusu. Skoro już przy tym jesteśmy... Maul zdecydowanie za dużo warczy. Dosłownie warczy, jego chrząknięcia brzmią jak szczekanie. W ogóle to jest zbyt głośny. Prowadzi zaciekłe monologi, charczy jak pitbull... gdzie się podział ten cichy zabójca z TPM? Ale najgorsza jest ta przesadna ekspresja. Sam dał mu zbyt wiele ekspresji. Zmiksował żal, smutek, gniew, złość, nienawiść, furię oraz niechęć i dodaje tej mieszanki do każdego wypowiedzianego zdania. No i graficy też dali za dużo z siebie. Tak przesadna mimika wygląda komicznie. Maul wykręca mordę zupełnie jak Jim Carrey ;(
Ale wracając do fabuły Asajj pokazała się naszemu duetowi. Co postanawiają zrobić bracia? A no na chwilę wybiec, logiczne prawda? Kiedy Ventress ocuca Kenobiego oni wracają i zaczyna się walka. Wiem, że dwadzieścia minut to mało i muszą ratować się takimi sztuczkami, ale przecież to jest wręcz śmieszne. "Ok, to my wyjdziemy na chwilę i wrócimy jak będziecie gotowi". Filoni powinien rozplanować sezon tak, by jakoś logicznie rozdzielić czas antenowy, ale nie... tu tetralogia, tu tetralogia i potem mamy fabułę w biegu. No, ale dobrze... teraz mamy 2 vs 2, będzie epicko? A gdzie tam? Znowu Kenobi obrywa jak przedszkolak. Maul robi z nim co chce i rzuca nim po całym pomieszczeniu. I tak ma wyglądać jeden z najlepszych Jedi swoich czasów? Ben w tym odcinku nawet nie potrafi dobrze trzymać swój miecz. I to mnie boli w tym serialu. Na potrzeby fabuły Filoni nagina wszystko. Anakin obrywa po mordzie od najemników, Dooku zostaje złapany przez piratów, Kenobi dostaje wciery od handlarzy niewolników, a Grievous? On nawet z Gunganami nie potrafi wygrać ;( Ale najgorsze jest to co on robi z EU. Jednych wskrzesza, innych zabija, jednym kasuje historię, innym dodaje... wszystko robi pod siebie swój głupkowaty serial.
Asajj wprawdzie radziła sobie lepiej, ale i tak nie miała szans, więc co postanowiła z Benem? A no, że zwieją. Jak myślicie gdzie Kapelusznik umieści kapsułę? A no w kokpicie. Tak więc nasz egzotyczny duet odlatywał zostawiając Zabraków bez panelu kontrolnego, ale spokojnie... Może pojawi się Matka Talzin i skręci im drugie centrum dowodzenia z wałęsających się śrubek? I teraz powiedźcie mi jaki był sens wysyłania tam Bena samego? Ryzykowali jedynie jego życie. A co jakby dali mu grupę uderzeniową? Pokonaliby dwóch groźnych fuserów i zdobyliby ważne źródło informacji. Przecież od Maula mogliby się dowiedzieć kto jest Mrocznym Lordem, ale gdzie tam... Yoda miał przeczucia. Brawo, po raz kolejny zawiodłeś, ale nie martw się... W tym serialu są jeszcze gorsze niedojdy, więc w sumie nie wypadłeś tak źle. Co robią nasi bracia? Opress chce ścigać Asajj i Kenobiego, ale Maulowi się nie śpieszy. Może dlatego, że trudno kierować statkiem bez kokpitu! Ale nie... Maul mówi, że tyle lat czekał to może dać im jeszcze trochę czasu. To dziwne, bo jak pacyfikował Raydonię to wyglądało na to, że się śpieszył. Opressowi niezbyt sie to podobało, bo... przecież Jedi się o nich dowiedzą. Obawiam się, że już za późno. Niepotrzebnie przesyłali pogróżki do Świątyni na Coruscant. No chyba, że liczą na sklerozę Jedi, co jest dosyć prawdopodobne, bo w tym odcinku Obi-Wan został wysłany na Raydonię, by powstrzymać Maula, a kiedy już go spotkał to był zaskoczony. Czyżby Jedi mieli pamięć jak złota rybka?
No i to na tyle. Sezon się skończył. Tradycyjnie... zapowiadano fajerwerki, a skończyło się na cichym pyrknięciu. Zostaliśmy zostawieni ze setką niedomówień i tysiącem pytań. Jak Maul przeżył? Czemu Sidious się nim nie zainteresował? Co u licha planuje Matka Talzin? Co z tym fantem zrobi Sidious? Niestety będziemy musieli czekać na odpowiedzi. Maulowi się nie śpieszy, czyli znając życie wróci w kolejnym finale. Tylko zastanawia mnie co zrobi z tym wszystkim Sidious? Jakaś Wiedźma krzyżuje mu szyki... Mroczna Akolitka, która powinna nie żyć zaczyna kumplować się z Jedi... po Galaktyce grasuje jego upadły uczeń, któremu gęba nie chce się zamknąć, a jego zbyt długi język może mu poważnie zaszkodzić. Wszystko się pierdzieli, a ten sobie spokojnie siedzi na Coruscant i popija herbatkę. I tym miłym akcentem zakończę recenzję. Niech Moc będzie z Wami!
PS. Drogi GROMie doskonale wiem, że olejesz bezosobowy apel i będziesz próbował napisać swoją litanię dlatego proszę Cię byś sobie odpuścił. Mam nadzieję, że posłuchasz, a jak nie to nie martw się, nie odpiszę