Zobaczyłem, że wszyscy swoje "wypociny" wstawiają do Opowiadań, więc ja, aby być oryginalnym umieszczę tu swój rozdział własnego opowiadania.
"Pewien już nie jestem, czy warto za Wojnę tak wielką cenę płacić..."
Rok 22 BBY
Couruscant
Senat
*****************
Wejście do wielkiego pomieszczenia było otoczone wielkim, masywnym łukiem. Do owego łuku prowadził długi korytarz ozdobiony hieroglifami i malunkami. Pomieszczenie wyglądało bardzo symbolicznie, co świadczyło o zamożności Władców Miasta-Planety, Couruscant.
-Czyż nie głupstwem jest, abyśmy my, Rycerze Jedi śledzili każdy krok należący do was. Macie Armie własne, własne Wojsko. Nimi chrońcie się. Nie nami, my mamy na barkach naszych Zakon- zabrał głos na sali Mistrz Yoda.
-Lecz Mistrzu Yodo, nasze Armie są bezradne bez was- zaprzeczył Kanclerz Palpatine -Przecież to na polecenie Sifo-Dyasa Kaminoanie stworzyli klony Jango Fetta, który teraz sieje postrach w Galaktyce.
-Ale widać chyba, że mamy trudne sprawy w Zakonie. Mało młodzików, a co za tym idzie, małe szanse na wygraną w Wojnie Klonów- odezwał się Mistrz Windu.
Pośród tej grupki kłócących się, stał wysoki, szczupły chłopak, a w zasadzie już mężczyzna. Z jego wyglądu wynikało, że jest jeszcze Padawanem. Długi warkoczyk wyrastający zza lewego ucha i krótko przycięte włosy były cechą wyglądu każdego z Padawanów. Jednak już samym spojrzeniem Anakin, bo takie było jego imię, intrygował; niebieskie, oczy z głębokim spojrzeniem.
-Mistrzu, widzisz chyba, że ta gadka ma cel polityczny. Mnie to mało obchodzi. Nie jestem tu zbyt potrzebny- odezwał się do wybranego mu Mistrza, Obi-Wana Kenobiego.
-Wiesz, że jesteśmy tu z prośby Mistrza Yody, więc zostań i "pomęcz się"- odpowiedział Obi -Nie po to dano mi ciebie. Mam cię nauczyć wszystkiego, w tym polityki.
-Ciekawe, czy ty gdy byłeś młody, zachowywałeś się tak samo jak ja- wyrzucił z siebie młody Padawan. Na to pytanie Obi nie odpowiedział. Nie umiał, lub po prostu nie wiedział co ma mówić.
-Nie mów za dużo mój uczniu. Po prostu czasami zaciśnij język- odpowiedział- Wiesz, że w Zakonie czujemy stratę po moim Mistrzu Qui-Gonn Jinnowi, więc nie mów o rzeczach, które ciebie nie dotyczą.
-Ale chyba po to jest Mistrz, aby wszystko co miało już miejsce, wytłumaczyć
-Nie wszystkie rzeczy. W tych czasach z Zakonem nie było najlepiej. Nasz przyjaciel, wtedy jeszcze Mistrz, Dooku odłączył się od Zakonu.
-Chodzi o tego Dooku z Separatystów, tak?- zapytał młody Padawan
-Tak, o nim mówię. To była ogromna strata. Dla mojego Mistrza i Zakonu.
A na sali trwała sprzeczka pomiędzy Jedi a Senatem
-Coś takiego jest niemożliwe, abyśmy my zapewniali wam ochronę. To jest głupstwo- zabrał głos Plo Koon
-Jednak powinniście nam zapewnić chociaż małą ochronę- kontynuował Kanclerz.
-Tak, Kanclerz ma jednak rację. My chociaż, że mamy Armię, to bez Jedi dużo nie zdziałamy. Jednak ostateczna decyzja należy do Zakonu- odezwała się Senator Amidala.
-Spójrzmy na to z innej strony. Zakon chroni Zakon, a nie Republikę i Senatorów. Jednak damy wam ochronę,
-Jeżeli coraz więcej głosów jest za, powinniśmy jednak wysyłać ochroniaży- zaproponował Kit Fisto.
-Tak, to dobra decyzja- odezwał się Windu
-My, członkowie Rady Jedi pozwalamy na wysyłanie ochraniaży dla różnej maści senatorów- powiedział Mistrz Yoda.
Po spotkaniu wszysycy poszli do Wieży Najwyższej Rady Jedi...