wreszcie mam czas coś na skrobać o tym tomie.
niestety mimo zamówienia przedpremierowego przez allegro, "burze" udało mi się odebrać dopiero przed weekendem i wtedy to mogłem się dopiero za nie zabrać. nie skłamię jeśli powiem, że kolejne wydanie zbiorcze zrekompensowało mi długi czas oczekiwania i ogólne podniesienie ciśnienia
nie ukrywam, że komiksowe dziedzictwo przypadło mi już od początku do gustu. są yuuzhanie, mamy nietypowy charakter jak na sw głównego bohatera, masę wątków, które ładnie nakreślają tło do, że tak powiem szarpania się Cade`a z życiem i podejmowanych przez niego decyzji.. i bla bla bla. nie do końca o tym chciałem. wracając do "burz", zaczynamy od konfliktu na Dac, lekkie rysunki Omara Francia, pozwalają nam bez pośpiechu zagłębić się w ten tomik, nie rażą ale też nie zachwycają, są dobrym odetchnięciem i przygotowaniem się na coś lepszego co zaserwuje nam Duursema tutaj jeszcze dodam, że bardzo przypadły mi do gustu koncepcje zbroi seatrooperów wraz z kontrastowym skafandrem Treisa Sinde. sama walka podwodna jest dobrym urozmaiceniem dla ciągłych starć w przestrzeni i na lądzie.
dalej w Renegacie mamy już klasyczne starcie wielkich gabarytów, naprawdę ładnie ukazane, nie są to może plansze Weavera z kotor`a ale ważne, że pojawia się to co jest kanwą sw
kolejne zeszyty to już ciągnięcie głównych wątków, pomysł przekucia w zbroje jako jedynego ratunku trochę wzbudził u mnie mieszane uczucia, co jak co ale komiksowe dziedzictwo i tak już mocna bazuje na typowych schematach i koncepcjach chociażby z filmów, że można było to inaczej rozwiązać. kolejny trup też by nie zaszkodził.
najlepszym punktem komiksu okazało się dla mnie "wyskoczenie na miasto", uwielbiam takie luźne pomysły a ten świetnie wpasował się w klimat serii i w ogóle historii Cade`a.
Burze okazały się tym co lubię, czyli rozwinięciem pobocznych wątków, szerszym nakreśleniu historii i nie ruszeniu za bardzo fabuły do przodu
jak zwykle nie wystawię oceny