Przed wczoraj śnił mi się bardzo dziwny sen, a właściwie dwa. Pierwszy:
Jestem w Poznaniu ( jeszcze nie byłem) i leżę na ławce na korytarzu w jakiejś kamieniczce. Jestem przykryty kocem. Nagle budzi mnie okrzyk "Utinni!". Patrzę a to Java z dwoma długimi nożami stoi przedemną i chcę obrabować. Wstaje i szybko wyrywam mu nóż. Java zaczyna wrzeszczeć , wyrzuca drugi nóż i zaczyna uciekać w kieunku schodów. Gdy jest już prawie na dole, rzucam w niego nożem.Trafiam odrobinę nad prawym pośladkiem. póżniej idę do sklepu... I się budzę bo Jeden z moich psów zaczął szczekać.Po chwili znowu zasypiam.
Sen Drugi
Jestem w USA. Wchodzę do autobusu. jadę parę przystanków i nagle wsiada Ś.P. Sir Allec Guinness. Mówi po Polsku. Jedziemy i sobie gadamy o nim i SW. Później wsiada Aktor który Grał Qui-Gona (nie pamiętam jego imienia ) zagaduje go i się na mnie obraża. Wysiadamy na planie SW ( ??? ). Steven Spielberg i większąść aktorów już tam są. Chcę autografy. Niestety nie mam ani kartki ani nic do pisania. Idę do sklepu i mówię że chcę jedną kartkę A4. Jedna baba zaczyna na mnie wrzeszczeć. Alecc Guinness macha ręką i mówi żeby nam dała kartkę ( !!! ) idziemy na plan i się okazuje że nie mamy długopisu. Wracamy. Mówię żeby dały długopis i że zaraz oddam. W parku pod drzewem Z Alecc`iem ( tylko on mówi po Polsku ) i sobie gadamy. Idziemy na plan, zbieram autografy od wszystkich oprócz Spielberga ( Lucasa nie ma ) Steven nie chce mi dać autografu. Steven wychodzi i... Się obudziłem.
Byłem strasznie zdenerwowany że nie "przemyciłem" tej kartki z autografami. Żeby tak wynaleziono maszynę do przenoszenia przedmiotów ze snów...
Dodam jeszcze że to nie jest humorystyczny post. To zdarzyło się wczoraj w nocy.