No i dojechałem do końca kolejnego tomu, a dwa kolejne już śmieją się do mnie
Komiks z Rebelii jest słaby. Vader wraca myślami do Celeste i przy jej pomocy chce wytłuc Rebelię. Oczywiście kto pcha się w pułapkę Vadera? Luke, Leia i Han, wszak wiadomo, że w całej galaktyce, w szeregach rebeliantów nie ma innych żołnierzy i do każdej pierdoły wysyłana jest Wielka Trójka. No i w całej historii nie wydarzyło się nic ciekawego, więc to powtórka z Mrocznych czasów.
Kreska nawet ładna.
No, ale rebeliancki wektor to tylko nic nieznaczący wstęp przed II częścią będącą równocześnie kolejnym tomem Dziedzictwa. I ten komiks jest absolutnie świetny (czy w Dziedzictwie w ogóle zdarzają się inne? ).
Całe show kradnie Celeste, która jest absolutnie zwichrowana - raz normalna, raz owładnięta duchem Karnessa Muura, raz kontrolująca zło, raz mu ulegająca. Do tego dochodzi sprzeczająca się drużyna Cade`a, taktyczny i zupełnie tymczasowy sojusz, w którym nikt nikomu nie ufa i każdy próbuje iść w swoim kierunku.
Zabrakło mi jedynie zaskoczenia. Kiedy zobaczyłem wiadomość od Celeste/Muura do Krayta, miałem cichą nadzieję, że starożytny lord naprawdę zawładnął naszą stareńką Jedi i pojmał Cade`a. Ale gdy po przybyciu Sithów na Had Abbadon Celeste powiedziała, że zabiła towarzyszy Skywalkera, czar prysł Nie jest to jakaś wada, ale ogólnie dość przewidywalna sytuacja.
Wkurzyła mnie tylko jedna rzecz, że znowu ktoś niby ginie, ale jednak przeżywa (dlatego mam nadzieję, że Cade jednak nie uratuje Azlyn Rae, ale i tak bezsens, że nie umarła od razu, tak po prostu). To samo Krayt - byłem pewien, że zginął po upadku i twórcy odważnie zdecydują się na uśmiercenie głównego czarnego charakteru już w tym momencie opowieści. Ale nie, musiał przeżyć upadek. Później z kolei pozytywne zaskoczenie - Wyyrlok zdradza Imperatora. Jeśli Krayt zginął - super i brawo dla scenarzystów. Ale jeśli mimo wszystko dalej przetrwał, to słabo... Jego śmierć byłaby dobrym rozwiązaniem jeszcze z tego względu, że wątek Celeste wreszcie miałby realny wpływ na fabułę. Bo do tej pory to była tylko taka przystawka bez znaczenia w żadnej z serii w których się ukazała.
No i jeszcze jedna rzecz. Brakuje mi cały czas odpowiednio wielkiego wszechświata jako tła dla wydarzeń. W KotORach zwiedziliśmy z bohaterami pół galaktyki poznając mnóstwo bohaterów. W DT też było w miarę dobrze pod tym względem. W Dziedzictwie (to chyba jedyna wada serii) czuję się okropnie klaustrofobicznie. Mam wrażenie, że galaktyka to malutki światek, gdzie Krayt, Fel i Cade prowadzą sobie prywatną wojenkę o swoją piaskownicę. Mało postaci, mało zaludnionych światów, mało sytuacji politycznej i całego, tętniącego życiem tła.
Kurde, ale zacząłem narzekać A przecież ten tom naprawdę mi się podobał! Gdybym miał oceniać całość, dałbym 7, ale jednak skupiam się na Dziedzictwie i wektorowy komiks z tej serii zasługuje na
8/10