Proszę o komentarze i oceny. To jest dopiero wstęp, więc nie ma tu prawie żadnej akcji, pod tym względem rozdział drugi będzie lepszy, zamierzam też, jeżeli jest to opowiadanie coś warte i będę je kontynuował, każdy wątek w osobnym rozdziale, nie tak jak tu. Życzę miłej lektury jak ktoś zechce przeczytać. ;D
Wstęp:
Cisza przed burzą
Rok 383 ABY. Wewnętrzne Rubieże. Bestine IV.
Znowu ci konfederaci! Blokują kolejny system, aż dziw bierze skąd mają tyle tych statków. Czemu Republikę interesuje ta planetka? Nie ma ona żadnego znaczenia strategicznego, mieszka tu ledwie 64 miliony mieszkańców, którzy i tak wspierają Federację, tak Federację która trzyma się kilku systemów, we wewnętrznych rubieżach! Bezsensem jest atakować tą planetę, co to da Republice? Nie uzyskamy żadnych korzyści. Czy są tu stocznie? Nie tylko, multum dryfujących w powietrzu szczątków, po ostatniej bitwie z Huttami! Fabryki broni, korporacje produkujące lekarstwa? Marzenia… W tym systemie nic nie ma! Tylko osiem bezużytecznych planet…
-Admirale Zayssie Sygryphie!
-Słucham.
-Oceniliśmy liczebność wrogiej floty, proszę, wszystkie dane zebrałem na tym urządzeniu, zresztą fajny sprz…
-Cicho! Staram się wymyślić jak tu pokonać tą armię, a ty mi komentujesz, że fajny sprzęt!? Idź już, poruczniku Oniro, i już mnie nie denerwuj…
Dwadzieścia trzy krążowniki klasy Providence III, na każdym po 12 eskadr myśliwców T-115, trochę podstarzałe, jednak i tak ogromna siła ognia, oprócz tego kilka… Accamalatorów? Skąd oni je wzięli, chyba ze złomowiska. O, możliwe że z Raxus Prime, widać ulepszyli je o parę lekkich działek, jednak łatwo sobie z nimi poradzimy. Mam plan.
-Kapitanie! każ załadować pociski nuklearne! Gdzie jest dowódca myśliwców! Do wszystkich jednostek! Przygotować eskadry lekkich myśliwców A-02! Załadować pociski nuklearne! Powtarzam do wszystkich jednostek!
-Ale admirale, mamy tylko tuzin statków… Jak mamy wygrać?
-Mam plan, kapitanie, zobaczysz, wygramy tę bitwę!
-Za 30 minut będziemy gotowi! – krzyknął podoficer przez komunikator.
-W porządku… Gdzie ten dowódca!?
-Jestem, admirale! Melduje się dowódca 17. Skrzydła drugiej Floty Armii Republiki Andre Fleich!
-Co tak długo! Każ przygotować się do startu twoim ludziom! Macie ustawić się w kliny po 12 myśliwców, po dwie formacje na każdy statek, uzbrojcie się w rakiety przeciwmyśliwskie i to chyba tyle… życzę powodzenia pułkowniku.
-Dziękuje, admirale, już idę przygotować pilotów!
***
Jądro Galaktyki. Coruscant. Siedziba Szkarłatnych Rycerzy.
Kyle Squirt powoli zmierzał korytarzem ku Sali Zgromadzeń. Był to wyskoki, zamyślony człowiek z długimi falującymi włosami, dobrze zbudowany, miał około dwudziestu lat. Był on Szkarłatnym Rycerzem, wrażliwym na moc, zakładał czerwoną zbroję płytową, tak jak wszyscy rycerze z tego zakonu. Mijał on ogromne ozdobne filary, oraz dziesiątki ogródków z fontanami, szedł tą trasą już wiele razy, lecz za każdym razem podziwiał ją. W końcu dotarł do ogromnych złoconych drzwi; otworzyły się automatycznie; było to wejście do sali w której przesiadywała rada: dziesięciu ludzi oraz dwóch Twi’leków. Siedzący naprzeciwko wejścia Wielki Mistrz rozpoczął rozmowę:
-Dobrze że zechciałeś przybyć! Mamy dla ciebie niezwykle ważną misję we Wewnętrznych Rubieżach, na planecie zwanej Affa, musisz wyruszyć dzisiaj, szczegóły są na tym dysku.
-Kto wyrusza ze mną?
-Eoras Diggle, znasz go na pewno, oraz oprócz niego trzech rycerzy Jedi.
-Co!? Jeśli Słoik jedzie to ja nie, z tym idiotą nie wytrzymam…
-A co mnie to obchodzi! To rozkaz! Już prawie nikt nie słucha rady! I czym to się kończy? Masakra na Bespinie, porażka na Hoth czy ta bitwa o Aurgassan IV? To niezwykle ważna misja dla Republiki!
-Dobrze, niech tak będzie.
-Z pewnością czekają już na ciebie w wielkim holu, pośpiesz się!
Rycerz opuścił salę i powolnym krokiem ruszył ku temu pomieszczeniu, mijał posągi oraz kwiatowe ozdoby, aż dotarł do wind. Zjechał do holu. Czekał tam już Eoras Digle w pancerzu.
-Siema! Kyle, dawno cię nie widziałem! To jest taka ważna misja, cholera, ale jestem…
-Zamknij mordę!
-Morda to mój przyjaciel! Zrobił może parę wykrętów, ale co z tego, jest w porządku! Nie mieszaj do tego moich przy…
-Jesteś nie dość, że jesteś głupi to jeszcze głuchy! Genialnie, ten idiota spieprzy całą misję!
-Aaa, o to chodziło… Ale nie nazywaj mnie idiotą!
-Ach, chłopcy, przestańcie się kłócić. To takie dziecinne! – z rogu wyszła czarnowłosa, wysoka, dość młoda kobieta w srebrnym pancerzu, Rycerka Jedi.
-A ty co tu robisz! Nie wtrącaj się w nasze sprawy!
-Myślałam że wyruszam z rycerzami, a nie bachorami. Ah, chodźmy lepiej na lądowisko, czekają na nas.
-Ale ty jesteś sztywna, wyluzuj…
Kurde, ona mi się tak podoba… Rycerze Jedi nie mogą zakładać rodzin, szkoda, ale po stroju wygląda… Hm, na rewanżystkę, a oni nie przestrzegają tak kodeksu… jest nadzieja… w sumie jest ich trochę, podobno walczą na froncie tak jak my… Ale czemu wyruszamy na Affa’e? Co to za misja? Chyba popatrzę na mój notatnik: miliard mieszkańców, eksportuje roboty protokolarne i takie tym podobne. Ciekawe, mamy obserwować biznesmena Federacji na jego planecie…
-Chodź szybciej! Strasznie się wleczesz! – Kyle usłyszał jej słodki głos.
-Już was dogonię!
Przy statku stał niebiesko skóry mistrz rasy duro oraz jego padawan kalamarianin.
-Witam was! Nazywam się Cei Bakks, a to mój padawan Perit Rix.
-Ja jestem Kyle Squirt szkarłatny rycerz, a to jest Słoik.
-Nie jestem Słoik, tylko Eoras Dig…
-Ja się nazywam Edessa Winter, rycerz Jedi.
-Miło mi was poznać! Zapraszam na statek!
-Ah, zapomniałem ubrań, muszę podskoczyć do jakiegoś odzieżowego, będzie szybciej niż jak wrócę do mojego pokoju!
-Słoiku, odkręć się, bo to co wyprawiasz to dno. – Stwierdził Kyle.
-Nie przesadzaj, mamy jeszcze czas, idź Słoiku. – rzekł mistrz.
Statek był całkiem duży, kompletnie niepodobny do innych statków Republiki. Podłużny w kształcie elipsy, ucięty z tyłu w połowie długości, w kadłubie miał zamontowane lekkie działka, po dwa jonowe i platerowe. Porządny hipernapęd, ogólnie bardzo dobry model, jednak mało zwrotny. Po półgodziny, przybył Diggle z torbą pełną zakupów.
-Kupiłem, przy okazji trochę żarcia, chipsy i trochę ciastek no i dwie piękne kaczki na rożno…
-A po co nam kaczka w kosmosie? Idioto!
-No, nie pomyślałem, trudno…
-Akurat na tym statku jest grill pokładowy, a tak się składa że ja lubię kaczkę. – powiedział Durosjanin.
-Grill pokładowy, kto wymyślił taki idiotyzm?
-Wcale to nie jest idiotyzm! To ma być statek pasażerski, lekko usprawniony
-Taaa, na pewno, lecimy już lepiej!
Sami wariaci! W co ja się w pakowałem!? Czuję, że mój przyjaciel, Admirałek jest w potrzebie i zaraz zadzwoni! I za to Cię kocham Moco, czy jak się zwiesz!
***
Onirok II. Głębokie Jądro. Koszary drużyny Thesh-12.
Słońce rzucało piękną poświatę na planetą całkowicie pokrytą trawą, gdzieniegdzie znajdowały się małe stawy, a nawet jeziorka. Jednak w tej planecie było coś szczególnego. Została bowiem stworzona przez ludzi, i z suchego globu, bez atmosfery, wody roślin, zamieniła się w zielony glob. Spełniała ona funkcje ogromnego centrum szkoleniowego Armii oraz Marynarki Republiki. W dokach spoczywały tysiące niszczycieli, fregat i setki tysięcy myśliwców, cała planeta była usiana generatorami pola, schronami, budynkami wojskowymi, na planecie nie było prawie żadnych zwierząt, z wyjątkiem milionów królików i polującymi na nie strillami.
-Hej, nowy obudź się! – krzyknął Osiemnastka, dowódca drużyny Thesh-12
-Już wstaję!
-Jak ci się tu podoba, Cade Omnifirze?
-Tu się nie da oddychać! Ile tu jest procent tlenu?
-Koło osiemnastu. Wiesz to jest tak specjalnie wymyślone aby żołnierze mieli więcej krwinek, a to po to żeby szybciej dostarczać tlen do mięśni, a i tak to początek! Potem będzie jakieś chemiczne wzmacnianie kości, obniżanie temperatury ciała, szczepienia na wszystkie choroby w galaktyce, tak abyś był wytrzymalszy i przetrwał na każdym możliwym globie… Ale pośpiesz i zjedz śniadanie! A zgadnij co jest?
-Królik z chlebem, ewentualnie pasztet z królika, a może wędzony królik? Zawsze w siódmy dzień tygodnia jest królik, w szósty też no i piąty, a w czwarty co? Królik! To samo w każdy dzień! Rzygam królikiem! To jest nudne!
-Wiesz ty tu jesteś od tygodnia ,a ja i moja drużyna od roku! Nie narzekaj! Po drugie armii to wychodzi na plus, chyba nawet je eksportują! Idź zjedz, umyj się i na trening!
-Dobra, już schodzę!
Nienawidzę tej planety! Same króliki, treningi! Zobaczę co dziś mam. O, siłownia, bieganie, potem obiad, a co może być na obiad? Królik w warzywach! Mniam dawno nie jadłem królika, potem mam biegi, strzelnica i wspinaczka i kolacja! Ah, tylko co będzie na kolację?!Pewnie niespodzianka! Królik w galarecie! Dobra muszę już iść! Cade wstał i ubrał pomarańczową koszulę i spodnie w tym samym kolorze. Szybko zszedł na dół i przyłączył się do śniadania. Pomieszczenie w którym jedli posiłek było spore, a przez szklaną ścianę wpadały promienie słoneczne. Drużyna siedziała przy dużym stole, na którym leżał upieczony królik.
-Witaj drużyno!
-Cześć, nowy! - odpowiedziała mu reszta drużyny, C’Qualinia, Rither oraz Dorien.
-Kto chce dzisiejszy przysmak? - powiedział ironicznie osiemnastka – A ty ,nowy, masz dzisiaj jakieś szczepienia, miałem ci wczoraj powiedzieć ale wypadło mi to z głowy. Ej ty! Gruby, nie obżeraj się tak!
-Oczywiście sierżancie! Jednak ten królik jest wyjątkowo smaczny i nie chce aby reszta drużyny go zjadła, to by było marnotraw...
-Dorien, nie wkurzaj mnie, ja też chciałbym trochę tego pysznego jedzonka!
-Powinniśmy już iść! Siłownia czeka! I weźcie sobie napoje izotoniczne!
Nagle zadzwonił komunikator:
-Pilna wiadomość! Załóżcie pancerze i ruszcie dupy na niszczyciel numer 3492 Reszta drużyn czeka na was!
-O co chodzi!? Czemu tak nagle!? I czemu akurat my! Na całej planecie jest 40 milionów żołnierzy!
-Wyrusza cała 27. Flota i oprócz tego kilka innych. Prawie milion żołnierzy! Zamknąć się! Musimy iść! Czeka nas prawdziwa batalia!
-To ja już wolę obżerać się królikami…
-Załóżcie pancerze, mają prawdziwe problemy na Felucji, chyba Konfederacja i ten jej fruwający złom!
Omnifir poszedł do pokoju. Ubrał na siebie czerwoną czternastoczęściową zbroję, przygotował granaty; przypiął je do pasa. Z szafy wyjął długi blaster DC-40. Z prawej stroni broni świeciły się liczby: osiem, zero, zero, pokazujące ilość pocisków. Dużo, ale i tak na trybie automatycznym jeden magazynek zużywał się w kilkadziesiąt sekund. Po uzbrojeniu się wyszedł z budynku, reszta oddziału czekała na niego. Zmierzali ku dokom przez miasto, całkowicie wojskowe. Mijali spieszących w różne strony żołnierzy. Po wejściu na statek spotkali drużynę Aurek-12 stojącą przy przenośnych dziłach.
-Siema starzy! – Zaczął rozmowę sierżant Kliss Vau, dowódca Aureków-dwunastki – I ty nowy też!
-Witaj!
-Idźcie do kajut, za godzinę startujemy, z tego co wiem.
-Wiesz coś o Felucji i czemu tam ruszamy!?
-Wiem tyle co wy, pewnie nowa baza konfederatów! A, zapomniałem powiedzieć że lecimy jedną kanonierką! Będzie ciekawie.
-Z pewnością, czyli spotkamy się w piekle!
-Tak… No to pa! Spadam do kajuty.
To będzie moja druga misja… Mam nadzieję, że nic nie zepsuje. Chociaż wolę już te króliki niż to żarcie bitewne, podobno jest ohydne, pożyjemy, zobaczymy. Póki co będę musiał postarać się przeżyć na Felucji.