Zwykle nie mam w zwyczaju `interesowac` sie zgonami znanych, ale w tym przypadku, poczulem smutek.
Zrodlo:
http://www.comingsoon.net/news/movienews.php?id=71962
lub
http://www.imdb.com/news/ni5829592/
Swego rodzaju ikona TESB...
Zwykle nie mam w zwyczaju `interesowac` sie zgonami znanych, ale w tym przypadku, poczulem smutek.
Zrodlo:
http://www.comingsoon.net/news/movienews.php?id=71962
lub
http://www.imdb.com/news/ni5829592/
Swego rodzaju ikona TESB...
"Swego rodzaju" ? Reżyser najlepszego epizodu ... :<
temu z hakiem zrobilismy sobie z kumplem nerdowską nockę : pizza, piwa + święta trylogia. Rany ... Szczerze mówiąc ? Po E4 czujesz WIEEEEELKĄ różnicę gdy od razu odpalisz E5. A piski ewoków w E6, normalnie mi nie grają na nerwy, bo Ewosie sa spoko, ale jednak - E6, poza koncowymi scenami jest również średniawe, po obejrzeniu E5 ... :/ Nudziło mnie ogladanie ich partyzantki, po oglądaniu torturowanego Hana itp ...
Leslie Nielsen i Irvin Kershner. Strach pomyśleć kto następny.
nadzieję, że nie Christopher Lee. Bo niestety zaczął się ten czas, kiedy odchodzą obecne legendy kina.
A Irvin... No zasmucające niesamowicie. Człowiek stworzył arcydzieło, jeden z wspanialszych filmów wszech czasów - szkoda wielka. I błagam, dajcie sobie spokój z tymi idiotycznymi zniczami. Zostawmy to na nk.
Cóż, dzięki temu, iż Kershner postawił na swoim i ryzykując konflikt z Lucasem zrealizował TESB wedle własnej wizji, to właśnie "Imperium..." jest najlepszą, najmroczniejszą i najdojrzalszą częścią Sagi. Tym filmem Kersh wszedł do historii X Muzy. Szkoda tylko, że wiele osób kojarzy Irvina Kershnera tylko z jego największego osiągnięcia w zawodzie, czyli Ep. V, ewentualnie z (niestety) paździerza, jakim jest sequel "RoboCopa".
Kersh nie był bardzo płodnym twórcą, ale zrealizował kilka naprawdę solidnych obrazów, chociażby komedię "Przyjemne szaleństwo" (puszczają czasem na TCM), gdzie możemy podziwiać komiczną stronę Seana Connery`ego, którą pokazał u Kershnera w dobie jego bondowskiego etapu kariery. Także "nieoficjalny" Bond "Nigdy nie mów nigdy" z noszącym tupecik sir Seanem to - mimo pewnej campowatości - naprawdę udany film (Klaus Maria Brandauer jest tam szatańsko demoniczny). Warto poznać te filmy.
Tak, czy owak to naprawdę smutna wiadomość, bo odszedł twórca dzieła najkultowszego w kultowej Sadze.
Co za dołujący dzień wpierw informacja o śmierci Leslie`ego Nielsena a teraz to .
Chyba zaraz obejrzę TESB w hołdzie dla Irvina Kershner.
Mistrzu...Bez Twojego wkładu w OT, Saga nie miała by "smaku"
MTFBWY.
Nie ma sprawiedliwości, jest tylko śmierć, która ostatecznie dosięga każdego z ludzi. Niezależnie po której stronie Mocy się opowiadał, niezależnie kim był. A Irvin, przynajmniej dla mnie był wielką legendą. Twórcą Imperium kontratakuje, filmu od którego dla mnie wszystko się zaczęło. Cała historia z sagą. Niesamowitego, wielkiego filmu jakim jest Imperium. Smutne, że to właśnie w roku 30. rocznicy premiery odchodzi twórca, który wywarł na tym dziele swoje piętno.
Alę tę historię znamy wszyscy. Wielu z nas dzięki niej tu się znalazło, niektórzy nawet są tymi kim są. Moja historia w której pojawia się Irvin jest trochę bardziej bogatsza, a zaczyna się w roku 2004. Wtedy to ten słynny reżyser przyjechał do Polski ( http://www.gwiezdne-wojny.pl/news.php?nr=5707 ). Dla mnie to było coś, nie widziałem wówczas żadnego z twórców sagi na żywo, i nie sądziłem nawet, że uda mi się kiedykolwiek zobaczyć kogoś takiego kalibru. Wydawało się to proste, nawet udało mi się załatwić wejściówkę na konferencję prasową... Tylko pojawiło się małe ale, problem z pracą. Musiałem wybierać między podążaniem za marzeniami a obowiązkami. Wybrałem to drugie, dziś wiem, że to był błąd. Życie mnie tego nauczyło i to bardzo szybko. Konferencja w sumie też nie doszła do skutku, ale przynajmniej bym spróbował. Podążanie jest ważne, a realizacja tylko dodatkiem. To taki smutny epizod, który w pewnym sensie mnie dokształtował. Ostatecznie udało mi się zobaczyć Kershnera na żywo, trzy lata później w Los Angeles na Celebration IV. I tu już mówił tylko o Gwiezdnych Wojnach. Wysoki staruszek, poważny ale pozytywnie nastawiony do życia. Ciekawie opowiadał, mimo że te historie działy się prawie 30. lat temu, że stworzył też inne działa, ale doskonale wiedział czym stało się Imperium. Żałowałem, że nie było go na Celebration V, na 30. leciu Imperium, ale dziś już wiemy dlaczego. Mimo to, nie zapomniał o jednym o nagraniu przesłania dla fanów, którzy pojawili się w Orlando. Pewnie gdyby zdrowie dotarłby.
Oprócz Imperium, dla mnie drugim ważnym filmem w dorobku Kershnera jest "Nigdy nie mów nigdy". Bond spoza oficjalnego cyklu, ale dzięki innemu podejściu to jeden z moich ulubionych filmów z tamtej serii. Jednak jest jeszcze jedna rzecz o której warto pamiętać. Irvin był przede wszystkim nauczycielem George`a Lucasa. I to nauczycielem, którego George cenił tak bardzo, że stali się przyjaciółmi, że powierzył mu swoje dzieło. Lucas nie raz mówi o systemie kształcenia w którym jest mistrz i jest uczeń, tak było z nimi dwoma. Choć sam Irvin skromnie mówił, że Lucas podążał zawsze własną drogą, nie dobrą, nie złą, ale własną, a on co najwyżej miał wpływ na ich wspólną grę w tenisa. To jest coś, co mówił na Celebration. I jeszcze jednej rzeczy mnie nauczył, że dziś już nikt nie pamięta jak powstawało Imperium czy stara saga. Każdy ma swoją osobistą wersję i pewnie chce się jej trzymać. Dla mnie spotkanie z tym człowiekiem, pomimo tego że siedziałem gdzieś w olbrzymiej sali, to jedno z zrealizowanych marzeń. Nie za pierwszym razem, ale w końcu się udało. Teraz pozostało po tym tylko to:
http://www.gwiezdne-wojny.pl/tekst.php?nr=1067&s=16
No i przede wszystkim Imperium kontratakuje. Film od którego dla mnie wszystko się zaczęło, bez którego nie byłbym tym kim jestem. I pewnie nie byłbym nim bez Kersha, jak mawiali o nim przyjaciele. Niech spoczywa w pokoju.
Irvin Kershner.
Chociaż moim ulubionym epizodem jest VI (rip Richard Marquand) to Imperium zawsze należało do czołówki filmów "złych".
Tych moich ulubionych, w których to ci "gorsi" odnosili nawet chwilowe zwycięstwo.
Warto wspomnieć o `Powrocie człowieka zwanego Koniem` i fałszywym/nieoficjalnym/na motywach Bondzie `Nigdy nie mów nigdy` (ta 30letnia Kim Basinger ~~~~~)
Szkoda.
Odchodzą ludzie zasłużenie dla SW, a zostaje k`wa kapelusz Filoniego... nie wróżę dobrze tej bajce.
\*/
To okropne dziwne uczucie wiedzieć, że człowiek o którym rzadko się myślało, ale który przez swoje dzieło wywarł wpływ na mój sposób myślenia nie żyje. Osoba sama przez się jest niezastąpiona, jednak dzięki Imperium zawsze już obecna, jak Horacy.
Właściwie nie wiem czy powinienem coś powiedzieć. Chciałbym powiedzieć, że nie ma śmierci, jest Moc. Co jest prawdą, ale... Chciałbym powiedzieć, że mam żal, że naprawdę należało sobie wybrać jakiś inny dzień na zakończenie życia, bo 29.11 już kojarzy mi się zupełnie z czym innym. Co jest prawdą, ale... Chciałbym powiedzieć, że "Imperium kontratakuje" to najlepsza część Gwiezdnych Wojen, ale trochę za bardzo wiem, że bez poprzednika i następcy byłoby niczym. Co jest prawdą, ale... Powiem może tylko dwa zdania.
Kersh, byłeś wybitny. Zostaniesz zapamiętany.
PS. (Ale UWAGA! Tylko dla ludzi posiadających poczucie humoru! Ludziom wrażliwym poleca się odwracanie wzroku!)
Wzruszający Twitt Kevina Smitha: "ThatKevinSmith: A dream of IrvinKershner`s burial: as he`s lowered into the ground, we all call to him "We love you!" He nods & responds "I know...""
Dziś umarła mała cząstka mnie, tą cząstką był bliski mi człowiek Irvin Kershner reżyser najlepszego filmu na świecie TESB, filmu, który na równi mógł stawać w pierwszym szeregu z brylantem znanym, jako ANH GL, a to nie lada wyczyn, ba wyczyn nie możliwy.
Wszyscy fani SW jednym wspólnym głosem zgadzają się (co rzadko się im zdarza), że TESB jest najbardziej darksajdową częścią sagi, czyli to, co nerdy lubią najbardziej, bardziej mrocznego epizodu nie ma nie było i nie będzie, również dramaturgia w Imperium jest pełniejsza niż w pozostałych częściach.
Pamiętam doskonale jak dziś moje emocje przed i po premierze kinowej. By dostać bilety na seans musiałem stać kilka godzin w gigantycznej kolejce, której końca nie było widać, ludzi było tyle ile ma legion szturmowców, pomyślałem sobie, co cały Poznań przyszedł kupić bilety? Stałem tak i stałem z adrenaliną na sercu, to wreszcie dziś! Gdy wnet rozeszła się plotka lotem błyskawicy, że bilety się kończą. KOLEJKA SIĘ WZBURZYŁA, LUDZIE NAPARLI NA SIEBIE, CIŚNIENIE ROSŁO. Pomyślałem nie, to nie możliwe, ja, to muszę dzisiaj obejrzeć, albo moje życie legnie w gruzach, myśli się kłębiły, co teraz, co teraz, byłem tak blisko, a zarazem tak daleko, tyle stania, jeszcze jedno zawinięcie kolejki i jestem przed kasą, nie zastanawiając się zbytnio pomyślałem teraz, albo nigdy, zaryzykowałem i prześlizgnąłem się z drugiego rzędu do pierwszego, mój brat spanikował i po cichu wykrztusił wyrzucą nas z kolejki, szarpnąłem go z grymasem na twarzy zdającym się mówić, dawaj szybko i przestań pieprzyć, serce podlazło mi do gardła, tętno przyspieszyło bezlitośnie, wzrokiem niczym zaklinacz węży spoglądałem przez szklane okno na kasjerkę i kartkę sali, jak skreśla wolne miejsca, wcześniejsze seanse były już sprzedane. Zdążę czy nie, liczę ludzi ilu jest przede mną, wolne miejsca na kartce, nerwy sięgają zenitu, spoglądam na ludzi czy nas z kolejki wyrzucą i nagle stanąłem przed kasą, zdenerwowany wydusiłem, poproszę trzy bilety na 18:00. Po wyjściu od kas wykrzyczałem udało się, udało. Przez długą chwilę nie mogłem uwierzyć, że mamy „przepustkę”, na TESB, zwłaszcza, że po paru minutach bilety się skończyły na ten dzień, gdyby nie cwaniacki ruch nigdy bym sobie tego nie wybaczył, iż nie spróbowałem, a tak mam, co wspominać, brat do dzisiaj jest mi wdzięczny.
W czasie seansu miałem wrażenie, jak bym był na haju, było wspaniale, było epicko, myśli nie nadążały za filmem.
Po wyjściu z kina byłem totalnie rozbity i załamany, emocje szalały, jak ogromna trąba powietrzna, roiły się pytania bez odpowiedzi, Vader jest ojcem Luka? (Jak przecież, to nie możliwe, Vader zabił Anakina?), Han jest zamrożony w karbonicie (nieeeee), Luke ma odciętą dłoń i zgubił swój lightsaber (o mój Boże, co teraz będzie?), kogo zabił Luke w krypcie, kim jest imperator? Yoda jest Wielki. Muszę czekać aż trzy lata, by dowiedzieć się, co dalej (nieee ja tego nie wytrzymam, jeszcze trzy lata, ja chcę do mamy), a to wszystko za sprawą tego wspaniałego reżysera, który dał mi więcej niż sądził, że mi daje. TESB na zawsze pozostanie perłą w koronie, obok ANH.
Irvin Kershner mistrz i mentor GL, być może bez niego nigdy nie było by Star Wars, a już na pewno nie w takiej formie, jaką znamy. Będę pamiętał o nim do końca mojego życia RIP [*]
Ps. LS twoja opowieść, jest również wzruszająca pozdro
Nie da się ukryć, że to jedna z najważniejszych może i najważniejszych postaci związanych z tworzenie SW. Dał nam najlepszą część sagi i jeden z najlepszych filmów wszech czasów w ogóle. załuję, że apel SroQ nie został wysłuchany i, że nie uczcony na bastionie tego wydarzenia w jakiś szczególny sposób.
smutna wiadomość. Niestety twórcy SW, jak wszyscy, się starzeją i z biegiem lat będzie ich ubywać. I to będzie zawsze przykre, bo wraz z nimi będzie ubywało trochę świata Star Wars.
Tego wieczora, kiedy ujrzałam SW po raz pierwszy, obejrzałam epizod IV i przynajmniej część epizodu V, więc to i Kershner jest odpowiedzialny za oczarowanie mnie Gwiezdnymi Wojnami...