Bezpośrednia kontynuacja "Gambitu: Misja na Lanteeb" i zarazem ostatnia części tego mini-cyklu nawiązującego do serialu "Wojny Klonów".
Autorka maksymalnie rozciągała niektóre wątki, wydarzenia już w poprzednich tomach, tu jednak idzie na rekord. Jest to wybitnie nieetyczne ze strony pisarki, że mając kontrakt na dylogię tworzy historię nie mającą mocy wypełnić objętości dwóch książek.
Przeto śledzimy losy Kenobiego i Anakina, jak jedzą, leczą, naprawiają, spacerują i wędrują, przekomarzając się. Rozmawiają z mieszkańcami planety, narzekają na jajecznicę, śpią, odpoczywają, pakują, zwiedzają, pracują w kopalni. Normalnie, jakbym czytał "klasyki" w stylu "Dzieci Jedi" czy "Krzyzysu Czarnej Floty"!
Autorka ma jednak kilka ciekawych pomysłów, nawet i dobrze, przystępnie pisze, jest tu jakiś pomysł na świat przedstawiony, dobry wątek Palpatine`a w podwójnej roli i trochę takiego wojennego dramatu niewinnych cywili, którzy chcąc pozostać na uboczu konfliktu są zmuszeni opowiedzieć się po którejś ze stron.
Największym problemem jest jednak to, że to kolejna wojenna przygoda Anakina i Kenobiego, wciśnięta w dziesiątki podobnych z serialu, książek i komiksów. Napięcie, jakaś doza niepewności nie istnieje, gdyż "plot armor" czyni naszych bohaterów bezpiecznymi aż do Zemsty Sithów. Filmowe postacie grają główne role, przez co doskonale wiemy, jak to się wszystko potoczy. Ileż by ta historia zyskała, gdyby jej bohaterami byli anonimowi Jedi!
Autorka jednak zapomina o tym i serwuje nam "dramatyczne" wydarzenia w postaci śmiertelnego wirusa. Do tego ataki hakerskie na sprzęt komunikacyjny i nadawczy okręty Republiki paraliżujące działania floty na całej linii frontu ...
Oczywiście w żadnym innym źródle o Wojnach Klonów te sensacyjne zagrożenia wspomniane nie są. Autorka co rusz lubi wspominać w swojej powieści, jak to np. Anakim przeżywa najważniejsze wyzwania od czasów pojedynku z Dooku z Epizodu II ratując m.in. wioskę górników. Kompletnie ignoruje istniejący już wtedy dorobek z EU i serialu (wtedy zaledwie dwóch-trzech sezonów), gdzie podejmował o wiele większe wyzwania (Jabiim!).
I jeszcze była miłość Kenobiego! I nie, nie chodzi tu o Satine! Oczywiście w żadnym innym źródle owa panna już nie gości a twórcy serialu totalnie to zignorowali.
Lektura w niektórych momentach była niezwykle męcząca, tak nie powinno się pisać ani powieści rozrywkowych ani tym bardziej na licencji Star Wars, za grosz tu klimatu Wojen Klonów z serialu, to zupełnie inny ciężar gatunkowy.
Polecam tylko takim zagorzałym fanom, jak ma skromna osoba, chcąca przynajmniej raz przeczytać wszystkie wydane książki i komiksy z franczyzy.
4/10.