ale chyba nie od razu, bo ostatnimi czasy mam dużo innych wydatków. Ale kiedyś kupię.
A Traviss? Kiedyś to moja ulubiona autorka książek SW, ale potem zaczęła wymyślać głupoty (np. mando-geje) i pisać nudne książki.

TCWowych książek, ale dziś zobaczyłem jak dziewica białą, okładkę "Wojen klonów" i kupiłem

"Jeńców" zapewne też kupię, a że to ostatnia książka Traviss to nie żałuję, bo nie specjalnie rajcują mnie jej dzieła. Może tylko szkoda, że nie dopisała przynajmniej drugiego tomu IC.

Payback napisał(a):
Warto dodać, że jest to juz niestety (nie komentuj tego Seller) ostatnia książka Karen Traviss, która zostanie wydana w Polsce (przynajmniej z tego co ogólnie wiadomo).

________

Eee, a Revelation, w 2011 ? : P

Wczoraj byłem w empiku i patrzę, dwa tomy Wojen Klonów i jeden Poświęcenia. Aż 20 minut zastanawiałem się co wybrać. Wybrałem Poświęcenie ale przy najbliższej okazji kupuję Wojny i Żadnych Jeńców.

O ile tytuł jest bardzo fajny, to jednak znając TCW nie mogę liczyć na jakieś ciemne karty Republiki i jakieś zbrodnie wojenne w jej imieniu dokonane, a jeżeli już to Separatyści będą tymi złymi a droidy co najwyżej będą strzelać do cywili pistolecikami na wodę.

Chciałbym jednak się mylić, może książka będzie perełką

jak zwykle - przede wszystkim jestem kolekcjonerem ot co

Pojawiła się okładka:
http://www.wydawnictwoamber.pl/img/okladki/008700/008729.jpg

w Matrasie koło Opery jest zniżka 25% na wszystkie książki - stąd "Żadnych jeńców" można nabyć za bardzo fajną cenę. I nie tylko - ja w ten sposób łapnąłem "Wojny klonów", a do tego jest większość książek wydanych w ciągu ostatnich 1-2 lat

no nie mówiąc już, ile to innych książek można kupić w takiej pieknej okazji

Przeczytane.

Bardzo pozytywnymi aspektami było mało Ashoki i dużo Kenobiego oraz Baila.

Negatywnymi - wysoka cena.

tam wysoka cena.
34,80 to nie taki znowu majątek.
Skoro jest mało Ashoki w tej książce to już jest dobrze.

Widzialem te ksiazke dzis w ksiegarni po 34 zl zastanawiam sie czy sobie kupic...mam nadzieje ze jest ciekawa

niezła książka, niedawno skończyłem. Traviss wie, jak przedstawić operacje wojskowe i ogólnie wojsko. Dużo się dzieje zarówno w tej warstwie jak i z postaciami. A przy tym całkiem zabawna (sceny kłótni Ahsoki z Pellaeonem o ubranie na przykład). Świetnie przedstawiła postać Gilada właśnie, polubiłem go jeszcze bardziej. Dobry kapitan, który dba o swoją załogę a także klony, nie traktuje ich jak mięso armatnie.
Postacie Jedi mistrza Altisa i związane z nimi rozterki Ahsoki oraz Anakina też fajne. Poza tym nawiązuje do "Komandosów Imperium: 501", właśnie przez ową sektę, której kilkoro członków przewija się we wspomnianej wyżej książce. A właśnie, wbrew pozorom, Tano za dużo tu nie ma, głównie klony.
Ogólnie Traviss dała radę wg mnie

Książka tematycznie mi się podoba,ale..
No właśnie jest to ale. Książka jest zbyt krótka oraz nie podoba mi się to, iż szucznie zwiększana jest jej objętość ( chodzi mi to o ten dodatek o redaktora i to że po zakończeniu rodziału kolejny zaczyna się na drugiej stronie [ czasami jest tak, że dziłą końcyz się na dwóch linijkach na jednej stronie i zaczynaj nowy dział na następnej])

Po Karen Miller w trzecim tomie serii TCW wracamy do tej bardziej znanej Karen czyli Traviss. Czytając tę książkę cały czas byłem przekonany że to ostatnie dzieło tej pisarki jakie będę miał okazję przeczytać w naszym ukochanym uniwersum. Na szczęście czeka mnie jeszcze 8. tom Dziedzictwa Mocy więc z podsumowaniem twórczości Karen się jeszcze powstrzymam. Przejdźmy teraz do "Żadnych jeńców".

Pierwszą rzeczą jaka rzuca się w oczy jest objętość książki. Tak krótkiej pozycji już dawno nie miałem okazji czytać. Bardziej niż na książkę ta historia pasowałaby na opowiadanie. W czasie czytania miałem wrażenie jakby autorkę strasznie goniły terminy, przez to właśnie wszystko dzieje się tak szybko. Samo powstanie na JanFathal również zostało potraktowane po macoszemu, a szkoda gdyż mogło ono lepiej przedstawić zacierające się granicę między Separatystami a Republiką. Standardowo jak na panią Traviss w złym świetle przedstawieni zostają Jedi, tym razem zwłaszcza Yoda. Nie obyło się również bez miłych aspektów:
-wspomnienie Armanda Isarda
-pojawienie się Callisty i mistrza Altisa
-Gillad Pellaeon
-kontrola maszyn przez Callistę
-pogłębiona psychika klonów

Całość czyta się bez większych zgrzytów, bić brawo można właśnie za nawiązania do takich słabych dzieł jak chociażby "Dzieci Jedi", które w bardzo fajny sposób są prostowane pod wygląd dzisiejszego Eu. W pamieć zapadną mi na pewno końcowe przemyślenia Mistrza Altisa, które naprawdę pozwalają spojrzeć na zakon bardziej krytycznym okiem.

Całośc (głównie za zakończenie) dostaje 5/10.

Właśnie skończyłem czytać tą pozycję, więc słów kilka na jej temat. Na początku muszę zauważyć, że to najsłabsza książka Karen Traviss jaką do tej pory przeczytałem. Mimo małej ilości stron czytałem ją dwa tygodnie, gdyż fabuła jest... nudna. Czytając po pracy, wieczorami, musiałem sobie czytać na głos bo czytając w ciszy miałem ochotę iść spać. Zostawiając jednak negatywy trzeba przyznać, że książka miała potencjał, który został niestety zmarnowany. Najbardziej podobały mi się kwestie dotyczące odczepieńców głównej filozofii zakonu Jedi. To było bardzo fajne, a zwłaszcza ostatni rozdział i rozkminy mistrza Altisa. Należy też nadmienić, że twórcy książkowej serii Wojny klonów kolejny raz podkreślili, że akcja dzieje się w 22 BBY. W kwestiach Amberowych tym razem nie mam najmniejszych zastrzeżeń, no może oprócz tego, że powinno się pisać ciemna strona, a nie Ciemna Strona oraz rycerz/mistrz Jedi, a nie Rycerz/Mistrz Jedi. Książka wiała nudą 4/10.

Przełamałem się i przeczytałem tę książkę drugi raz, licząc, że wraz z kolejnym jej przeczytaniem, moje nastawienie do niej zmieni się na pozytywne. Niestety - bez zmian. Pierwszą połowę książki czytałem z wielką satysfakcją i dość szybko. Druga połowa już wiała strasznie nudą (jedynie końcówka trochę się rozkręciła). Gdyby nie zakon mistrza Altisa, to śmiało powiedziałbym, że ta książka nic nie wnosi do uniwersum Star Wars (nie wiem, czy gdzieś wcześniej był wspomniany ten zakon, dlatego tak piszę).

Zacznijmy więc może od minusów tej książki:
- nudne treści w drugiej połowie powieści (o czym już wspomniałem) - dotyczy to zarówno dialogów, jak i opisów różnych sytuacji
- nie spodobał mi się motyw, dla którego Skywalker wziął sobie "wolne" od galaktycznej wojny. Chciał się uwolnić od Ahsoki oraz od obowiązków jako rycerza Jedi tylko po to, by się z żoną spotkać. Skoro wstąpił do zakonu Jedi, to powinien zdawać sobie sprawę z tego, co go czeka
- nie najlepsza fabuła - gdyby chodziło o jakąś konkretną bitwę, to bym z miłą chęcią czytał. Tymczasem rewolucja na JanFathal została tak opisana, że jakoś nieszczególnie mnie zachwyciło (odniosłem wrażenie momentami, jakby to była wewnętrzna sprawa planety)
- brak jakiejś logiki w opisie niektórych sytuacji

Jeśli chodzi o plusy:
- zakon mistrza Altisa - a więc Jedi, którzy tolerują przywiązanie i uważają, że nie prowadzi to do ciemnej strony Mocy. Równie duże wrażenie wywarły na mnie umiejętności zjednoczenia się Jedi z maszynami - nikt z zakonu mistrza Yody nie opanowałby takich umiejętności, uważając je za... nienaturalne. Podobały mi się także rozmyślania mistrza Altisa pod koniec powieści
- gildia Gillarda Pallaeona - widać niezwykłe zgranie całego zespołu
- możliwość szerszego spojrzenia na klony.

Ilość stron pozycji mi nie przeszkadza. Pozycje mające 200-300 stron są dla mnie w sam raz. Jeśli dłuższe, to mam wrażenie, że nigdy nie skończę ich czytać. Nie ukrywam jednak, że pozycja mnie troszkę rozczarowała, bo oczekiwałem ciekawej fabuły i fajnych akcji. Ocena: 5/10