TWÓJ KOKPIT
0
FORUM Opowiadania

NPK - historia szybkiej ucieczki oddziału komandosów NR z yuuzhańskiej zasadzki

Nestor 2010-08-16 21:33:00

Nestor

avek

Rejestracja: 2004-10-28

Ostatnia wizyta: 2024-11-24

Skąd: Lasocice

Nigdy nie myślałem, że założę taki temat na Bastionie. No ale chyba na szczęście do tego doszło. Pod wpływem napięć seksualnych i gorączki sobotniej hot nocy, a także manipulacji osób trzecich, postanowiłem przelać swoje żale na klawiaturę. W efekcie czego wyszło mi pełne wulgaryzmów opowiadanie, wzorowane na mojej ukochanej "Rozróbie" autorstwa Mistrza Carnoxa. Opowiadanie nosi tytuł "NPK", zostaje opublikowane z wiedzą i przyzwoleniem Lorda Barta Pitta. Osobiście nie radzę wam pisać podobnych utworów, to słono kosztuje (trybut piwny dla moderacji). Trzeba też mieć znajomości i haki na niektórych.

Bez zbędnych epitetów zapraszam do lektury. "NPK" dedykowane jest wszystkim tym, którzy potrafią odnaleźć kawałek siebie w tej pokręconej historii.


To nie były sprzyjające okoliczności. Chłopaki z NPK wiedzieli, że to może być ich ostatnie zadanie. No ale co zrobić? Tak to już czasem w życiu bywa, raz na wozie, raz pod wozem. Ze śmiercią byli pogodzeni wiele razy, więc i ten przypadek jest dla nich tylko kolejnym punktem w statystyce życia.
Nie po ich myśli układało się w zasadzie wszystko, a co najgorsze, nie mogli wszystkiego wyprostować bez pomocy z zewnątrz. Wiedzieli, że najlepszym sposobem jest przegrupować się... w piekle. Jako żołnierze Nowej Republiki mieli od początku wpajane zasady, to im byli przynależni, nie rządowi. Ten zawsze może zmanipulować swoich obywateli i nasadzić na minę. W tych mrocznych czasach nikt chyba o przejmowaniu władzy nie myślał. A raczej o przeżyciu. Yuuzhan Vongowie nawiedzili Galaktykę niespodziewanie, ich brutalne ataki nie pozostawiały świadków. Rubieże płonęły a flotylla obcych przebijała się coraz bliżej Coruscant.
Los chciał, że wysłano ich na rozpoznanie na Bramen 21 – świat oddalony 3 parseki od Obroa-Skai. W obecnym stanie wojny to głębokie terytorium wroga. Zadanie to zadanie, musi zostać wykonane. Problemy zaczęły się już po wylądowaniu. Na szczęście wysłali pierwsze raporty do dowództwa, ale te mendy yuuzhańskie się na nich zasadziły i przyszpiliły w trudnym terenie. Ruiny świątyni lokalnych bogów były dobrym miejscem do obrony, ale przebić się z nich spowrotem do statku nie będzie łatwo, choć zadania nie do wykonania to specjalność NPK.
-Do diaska panowie, jesteśmy NPK, a nie jakieś miernoty z 20 batalionu. Boicie się zginąć? – rzekł kapitan Dek.
-Uwielbiam pańskie metody motywacji panie kapitanie, muzyka dla moich uszu – szybko zripostował Rotsen.
-Damy radę się przez nich przebić, wystarczy zrobić sobie dobry korytarz. – dorzucił kapitan.
Z mroku wyłonił się Flip-flop, żwawo gestykulujący zwykle piechur, najmłodszy w oddziale.
-Działka ustawione kapitanie, automaty również. Dzinks rozkłada jeszcze ładunki, wypierdolimy cały tył tego przeklętego miejsca, jak odważą się podejść. Może uda się ich oślepić.
-Jak Pubmastersi w swojej drugiej akcji w układzie CPL hehehe – Dek zaśmiał się ironicznie. –Się okaże czy ich opowieści były prawdziwe...
-Ja bym za dużo nie kombinował, nasza stała taktyka jest bezbłędna, nie na darmo nazywamy się NPK – wtrącił swoje trzy grosze Rotsen.
-Tobie zawsze brakowało finezji, to nie Nuke półgłówku, tu trzeba trochę pomyślunku – zakpił z niego Flip-flop.
-Czyli co? Lepiej biegać schylonym jak panienka niż walić ostro kaski? Jak się boisz możesz iść za mną, osłonię cię swoim pancerzem – Rotsen nie pozostał mu wdzięczny.
-Stulcie pyski, obaj, ile można słuchać te dyrdymały. Jak wróci Dzinks to zaczynamy, nie ma co tutaj ślęczeć.
Nagle zaczęli wsłuchiwać się w znajomy stukot, Dzinks wracał ze swoimi zabawkami. Wszyscy spojrzeli jak rozwijał drut łączący zapalnik z ładunkiem. Od czasu niewypału na Deck 16, gdzie ostro przycisnęli ich szturmowcy Imperium, zaczęli zwracać większą uwagę na takie szczegóły jak skuteczność. Skillem nie zawsze się da wszystko załatwić. Celność to przecież tylko 50% sukcesu. Tak przynajmniej im wmawiano na szkoleniu.
-Jak miło cię widzieć, wszystko na swoim miejscu? – wypalił Dek.
Dzinks nieco ochrypłym głosem: -W należytym porządku panie kapitanie, czekam na znak.
Okolica robiła się coraz bardziej niespokojna, Vongowie badali pobliskie tereny i za kilka chwil cała ich horda zacznie zmierzać w kierunku ruin. Dla NPK stosunek sił 10 do 1 to normalność. Ale w przypadku Vongów nie jest już tak wesoło. Te skuwinoksy są odporne na ból i nawet, kiedy dostaną dobrze wycelowaną kulkę, potrafią walczyć dalej. Tutaj nie ma zmiłuj, jedyna możliwość to same heduwery. NPK musi wzbić się na wyżyny swoich możliwości, jeżeli chcą z tej całej draki wyjść cało. Wszyscy byli tego świadomi, w końcu byli weteranami tej zasranej wojny.
Myśli kapitana krążyły wokół tego, co stanie się w ciągu najbliższej minuty. Wróg czekał w pobliżu, pierścień zaciskał się powoli wokoło ich kryjówki. Nie było na co czekać.
-Panowie, bardzo was lubię, dlatego nie chciałbym nikogo z was stracić. Więc dajcie z siebie wszystko, żebym nie miał wyrzutów sumienia. Plan jest prosty, robimy sobie osłonę smołkami, rozrzucamy flesze na zewnątrz i rura za tamto wzgórze. Dzinks wypierdala swoje ładunki jak nasza mała fortyfikacja zacznie padać.
Syki bestii yuuzhańskiej były coraz głośniejsze, pierwsze cele podchodziły coraz bliżej ich miejsca pobytu.
Kapitan kontynuował ostatni brifing: -Idziemy w formacji rombowej, ja na szpicy, Flip-flop po prawej, Rotsen po lewej, Dzinks zostaw im na szybko parę boomeranoidów (mina samoczynnie zmierzająca do celu – przypomnienie red.), niech się jebańce nadzieją. Wszystko jasne?
Chórem przyznali: -Tak jest panie kapitanie!
-To dobrze panowie, a teraz NA PEŁNEJ KURWIE przed siebie!
No i się zaczęła rzeź. Pierwsze bolty blasterowe wyleciały z bram ruiny zaledwie pół sekundy po wypowiedzeniu tej słynnej komendy. To od niej w końcu pochodzi nazwa drużyny. NPK ruszyli dziarsko, poleciały granaty, a kiedy pierwsi chętni Vongowie zaczęli wynurzać swoje krzywe pyski z zarośli, komandosi Nowej Republiki nie mieli dla nich litości. Strzał w maskę to najprostsze rozwiązanie, dla obu stron.
-Rotsen, kurwa, nie człap się, nie możesz nadążyć? – Flip-flop wyczyścił sobie przedpole i rzucił nejda w skupisko bestii. Z tymi poczwarami może być jeszcze problem, najlepiej za wczasu je zapierdolić – powiedział w myślach.
-Ty mnie tu nie pouczaj, tylko napierdalaj jak należy!
Jego kule pruły powietrze, wszędobylski zapach ozonu mógł przyprawiać o ból głowy. Vongowie nie pozostawali wdzięczni, obrzucali bohaterów Republiki swoimi insektami. Jednak co dobra zbroja, do dobra zbroja. Nie ma bata na najnowsze modele katarna.
-Czy ja was zawsze muszę uspokajać? – zbulwersował się Dek.
-Pizgaj go kapitanie, ma mało hapsu! – podpowiedział mu Rotsen, kiedy brak amunicji zmusił go do odstąpienia fraga dowódcy.
Kapitan oddał 2 celne strzały ze swojego raila i zakończył żywot yuzzańskiego skurwysyna. A tych było z chwili na chwilę coraz więcej. Na szczęście nie tracili impetu natarcia, przesuwali się kilka-kilkanaście metrów na minutę.
Automatyczne działka pruły ile sił w zębatkach, nieświadomi tej sprytnej zasadzki Vongowie, w pogoni za swoimi ofiarami ponosili kolosalne straty. Nowy system rozpoznawania celu przystosowany do warunków wojny spisywał się rewelacyjnie.
Co kilka chwil było słychać wybuch, tak tak, do Dzinks i jego świecuszka. To rakieta, to mina, do granat odłamkowy.
Te wszystkie krzyki padających były żywym dowodem na to, że Yuuzhanie też odczuwali ból. I dobrze, niech zdychają w męczarniach za to, co zrobili Galaktyce. Nigdy nie odpokutują w pełni swoich win, przynajmniej nie w oczach NPK. Więc jak można to najlepiej od razu wymierzyć im surową sprawiedliwość.
Przeciwnicy przestawali nacierać z taką zaciętością jak choćby 2 minety temu, to też grupa komandosów zwiększyła tempo. Teraz byli już dobre 300 metrów od świątyni. Małe boom nie było potrzebne, a i automaty dobrze sobie poradziły.
-Te cepy dały sobie plecy ostrzelać, nawet nie próbowali zdjąć naszych działek. A szkoda, jedno boom mniej w moim życiu... – zagaił ze smutkiem Dzinks.
-Droga do statku wygląda na wolną, nie wiemy, w jakiej częstotliwości Yuuzhanie wypuszczają swoje patrole. Przyspieszamy do 35 kroków, jak zobaczycie coś podejrzanego to meldujcie.
-Piegi ci nie poodpadały od tego trzęsienia się? – Rotsen próbował być dowcipny.
-Bardzo zabawne mięśniaku, bardzo. Jesteś prawie tak samo fenomenalny jak AJ Styles... – Flip-flop pomógł mu wyładować tą napiętą atmosferę.
-Pouczanie cię to moja specjalność, i póki co mam na nią wyłączność.
-Ach te dzieciaki... – syknął ostudzony Dek.
I w tej oto dobrej atmosferze powędrowali do swojego środka transportu, dopisując kolejny punkt na swoją korzyść w tej śmiertelnej grze zwanej wojną.

LINK

ABY DODAĆ POST MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..