-IV
Grupy myśliwców Republiki i Separatystów zbliżały się do siebie na kursie zbliżeniowym.
- Rozluźnić formacje - rzekła Secura do pilotów.
- Tak jest – odpowiedzieli.
Formacja zaczęła się poszerzać.
- Weź swoją grupę i nas osłaniajcie - powiedziała do pilota dowodzącego jedną z eskadr.
- Tak jest.
Kilkanaście Torrentów wzbiło się do góry pozostając za główną grupą. Sępy operowały grupami w przeciwieństwie do klonów, którzy potrafili działać w pojedynkę. Secura strzelała nie patrząc na przyrządy celownicze, oddawała się woli mocy co przynosiło bardzo dobre efekty, zestrzeliwała po dwa lub trzy myśliwce jedną salwą. Klony także wpisywały po kilka trafień na swoje konta. Dwa Torrenty zapaliły się trafione przez Sępy, inny został trafiony kawałkiem myśliwca i zamienił się w kulę ognia. Gdy myśliwce zaczęły wchodzić w walkę kołową, druga grupa, pełniąca funkcje osłony włączyła się do walki, zestrzeliwując bez problemu kilkanaście Sępów. Oprogramowanie Sępów było już przestarzałe i słabo nadawało się do walki z nowoczesnymi maszynami sterowanymi przez żywych pilotów. Chociaż miały zaprogramowane podstawowe manewry oraz uniki, nie potrafiły myśleć i uczyć się tak, jak klony. Brakowało im także możliwości przewidzenia tego co może zrobić przeciwnik, głównie dlatego, że wcześniej służyły do ochrony okrętów Federacji Handlowej przed piratami, którzy nie mogli wystawić do jednej walki kilkudziesięciu czy kilkuset myśliwców. Jedyną zaletą była ich ogromna ilość. Teraz gdy Sępów było tyle co myśliwców Republiki, łatwo stawały się ich łupem. Klony starały się pomagać swoim towarzyszom w niebezpieczeństwie, dzięki czemu myśliwce Konfederacji z łatwością dostawały się pod ich ogień, mimo, że piloci nie byli tego uczeni, ani też nie dostawali takich rozkazów. Prawdopodobnie były to geny Jango Fetta, który postąpił by w podobny sposób. Kilka Torrentów, za którymi ciągnęły się ciemne smugi dymu zaczęło opuszczać walkę,. Twi’lekanka zwinnie omijała inne myśliwce, unikając ognia Sępów i co chwila posyłając wrogie maszyny na ziemie. Po chwili odezwała się do jednego z klonów.
- Sponge przejmij dowództwo.
- Tak jest – szybko odpowiedział.
Jej myśliwiec szybko opuścił walczące maszyny i skierował się do miejsca, w którym miał wylądować desant. Na niebie dało się zauważyć sznur kanonierek lecących w kierunku powierzchni planety, eskortowanych przez myśliwce. Y-wingi rozpoczynały bombardowanie wrogich oddziałów, dziesiątkowali pojazdy separatystów o wiele droższe i groźniejsze od zwykłych droidów bojowych, zrzucając na nie swoje śmiercionośne ładunki. Z podziemnych hangarów wylatywały kolejne Sępy, jednak chwilę po starcie były związywane walką przez myśliwce Republiki. Czasem któremuś z nich udawało się uciec od Torrentów i zaatakować bombowce, lecz bez żadnych widocznych skutków. Y-wingi latały w dość ciasnych formacjach co pozwalało bombardować duże obszary, jak i zapewniało im lepszą osłonę z wieżyczek zamontowanych za kabinami pilotów. Przez formacje bombowców przelatywały strzały z pojazdów Separatystów, lecz z mizernym skutkiem. Nie były one przystosowane do prowadzenia ognia przeciwlotniczego, tylko OM-9 zdołały zestrzelić kilkanaście bombowców już na samym początku, lecz na nieszczęście Separatystów, stały się pierwszymi celami republikańskich maszyn. Kolejne siły Republiki kierowały się w stronę skalistego podłoża Planety. Gdy wyładowały pierwsze kanonierki, z ładowni wybiegły klony, pokrzykując na siebie i ustawiając się tak, aby zapewnić sobie lepszą osłonę. Na ich szczęście lądowali poza zasięgiem broni Separatystów, tylko od czasu do czasu w ich stronę leciały pociski z pojazdów, które nie zostały jeszcze zniszczone przez bombowce w pierwszej fazie bombardowania, które teraz miały zapewniać im bezpośrednie wsparcie z powietrza. Pierwsze AT-TE zaczęły pojawiać się na ziemi, natychmiast po osadzeniu i odczepieniu z transportowych kanonierek LAAT/c, rozpoczęły ostrzał pojazdów Separatystów. Z jednej z kanonierek wyskoczył Ki-Adi-Mundi z włączonym mieczem świetlnym, którego niebieskie ostrze wyróżniało się na tle pustynnego krajobrazu, Bacara oraz inne klony ze swoimi blasterami DC-15A, zapewniające im większy zasięg aniżeli krótka wersja tej broni. Na niebie były dziesiątki kanonierek lecące ku ich pozycji. Mundi spojrzał na Bacarę, który w tej chwili był zajęty „ustawianiem” swoich podwładnych, w młodości bowiem odbył szkolenie na komandosa ARC, po którym został dowódcą XXI Korpusu „Nova”.
- Przesuńcie do przodu te maszyny! – wrzeszczał, jakby nie używał komunikatora wbudowanego w swój hełm, a chciał mieć pewność, że wszyscy na pewno go usłyszą, wskazując wyprostowaną ręką miejsce przed sobą. - Ten teren nie nadaje się do obrony, niema żadnych osłon - skierował teraz swój głos w stronę Mundiego.
- Będą nam musiały wystarczyć te pojazdy – odpowiedział spokojnie Jedi.
- Niestety tak – odparł, przykładając lornetkę do swojego hełmu.
Rozglądał się powoli, jednak po chwili dostrzegł droidy obok których, zobaczył eksplodującego AAT.
- Niezły strzał – krzyknął w stronę klona, obsługującego główne działo AT-TE.
Był to jego pierwszy celny strzał oddany z prawdziwego sprzętu, a nie ćwiczony na symulatorach. Dało się też słyszeć strzały z innych AT-TE i krzyki klonów.
- Mogliby jakoś wymalować te droidy, widać je na kilka kilometrów – powiedział znów Bacara odwracając się w stronę Cereanina, trzymając oburącz lornetkę TT-4 na wysokości klatki piersiowej. - Nam też przydał by się kamuflaż, bo w białym wszędzie jesteśmy widoczni – kontynuował, spoglądając na swój idealnie wypolerowany pancerz.
- To nie zależy ode mnie, ja jestem tylko dowódcą – odparł Mundi z uśmiechem na twarzy – ale zobaczę co da się z tym zrobić.
Bacara przytakną głową i wezwał któregoś klona do siebie.
Niespodziewanie dla Republiki z nad przestrzeni wyszła flota Separatystów, złożona z dwudziestu Munificentów i czterech Recusantów. Z hangarów ich okrętów startowało setki myśliwców.
- Generale musicie się pośpieszyć z tym desantem, sprowadzili okręty – powiedział Pellaeon przez komunikator do Mundiego.
- Robimy co w naszej mocy Kapitanie – odpowiedział spokojnie Cereanin.
- Mam dla nich małą niespodziankę – rzekł Pellaeon z uśmiechem na twarzy i rozłączył się.
Bacara i Mundi nie wiedzieli o co mu chodzi, nie wspomniał im nic o zainstalowanych na Levelerze wyrzutniach ciężkich pocisków, które bez problemu powinny zniszczyć mniejsze okręty lub w miarę szczęścia, poważnie uszkodzić większe.
- Na razie muszą nam wystarczyć bombowce – wtrącił Bacara. - Skontaktuj się z pilotami Y-wingów i wyznacz im nowe cele - rozkazał klonowi, którego wcześniej przywołał, podając mu w tym momencie swoją lornetkę.
- Tak jest! – błyskawicznie odparł klon.
Dziesiątki Torrentów startowało z Acclamatorów, flota Separatystów powoli zbliżała się do floty Republiki. Y-wingi w dalszym ciągu bombardowały pojazdy na powierzchni planety, kolejne Sępy zbliżały się do maszyn Republiki, co powodowało kolejne starcia. Z łatwością dało się teraz zauważać coraz większą przewagę liczebną Separatystów, mimo początkowych szacunków małej liczby ich oddziałów. Kilkunastu Sępom udało się zaatakować Kanonierki, kilka z nich zostało zestrzelonych lub poważnie uszkodzonych. Piloci Torrentów mieli coraz większe problemy z duża ilością Sępów. Część bombowców republiki zawróciła, kierując się w stronę floty Separatystów. Acclamatory utworzyły formacje do ataku lecz nie kwapiły się do niego. Gdy Konfederaci powoli zbliżali się do floty Republiki, Mundi wraz z pozostałą trójką Jedi przegrupowywali się już na skalistej powierzchni planety. Kolejne transportowce ciągle lądowały, przywożąc dziesiątki żołnierzy klonów i różnego rodzaju maszyn kroczących. Rozpoczęły się walki na lądzie. Gdy Jeden z klonów stojących obok Bacary, podawał pilotom współrzędne celów, nagle wszyscy usłyszeli ogromny huk. Kilkunastu z nich spoglądało w niebo. Huk zdawał by się tak ogromny, jakby zderzyły się okręty, nie było jednak żadnych śladów na niebie poza dwiema grubymi smugami łączącymi okręty Separatystów i Republiki. Po chwili usłyszeli kolejny huk, dało się też zauważyć potężną eksplozje w okrętach Separatystów.
- Co to było? - zapytał Bacara Mundiego.
- Nie mam pojęcia Komandorze.
Usłyszeli kolejne eksplozje, tym razem dochodzące z ziemi, jak i o wiele głośniejsze odgłosy Y-wingów przelatujących nad ich głowami. Na niebie pojawiły się kolejne transportowce Republiki, które po chwili lądowały nieopodal ich pozycji. Ciężki sprzęt zapewniał im ogień zaporowy przed droidami, większość pojazdów Separatystów została zniszczona przez pierwsze naloty. Błyskawice blasterowych strzałów przelatywały nad toczącą się walką, co kilka sekund można było też dostrzec przelatujące myśliwce Separatystów, ścigane przez Torrenty. Były niewiele szybsze od maszyn Republiki, więc piloci niemieli problem z ich doścignięciem. Po chwili Mundi zauważył Deltę ostrzeliwującą z niezwykłą precyzją nawet małe grupy droidów na ziemi, klony o takiej precyzji mogły jedynie pomarzyć. Wiedział, że to Aayla, wiedział też, że będzie zwlekać z lądowaniem do ostatniej chwili. Znał dobrze Saesee Tina, który też wolał prowadzić walki powietrzne, niż dowodzić okrętami czy oddziałami lądowymi, chociaż był znakomitym taktykiem. Delta wykonywała już kolejny przelot i ostrzeliwanie droidów, ale dalej nie zapowiadało się na jej lądowanie. Tymczasem mogło by się wydawać, że liczba droidów nie ulega zmianie. Kolejne ich dziesiątki, były wysyłane do walki wprost z taśmy produkcyjnej. Nieopodal Mundiego rozległ się ogromny huk, eksplodował za nimi jeden z AT-TE. Eksplozja powaliła na ziemi kilku z pobliskich klonów, dwóch z nich z trudem podniosło się z ziemi, reszta leżała bez ruchu. Było słychać pokrzykiwania medyków i innych klonów. Niedaleko nich spadł Torrent pozostawiając za sobą ciemną chmurę dymu. Teren nie posiadał żadnych osłon, przez co piechota miała ciężkie warunki. Jedyną ich osłoną były pojazdy lub ich wraki, które nie mogły zapewnić osłony dla wszystkich żołnierzy. Mundi stał na przedzie swojego oddziału odbijając dziesiątki blasterowych błyskawic. W tym samym czasie zauważył Deltę lądującą trochę dalej, prawdopodobnie gdzieś w pobliżu Mistrzyni Ti i innych Jedi. Drugi oddział miał trudniejsze zadanie, ponieważ musiał się przebijać przez zastępy droidów, które jakby się zdawało niemiały końca. Po chwili rozległ się głos komunikatora Mundiego, który wyświetlił postać Pellaeon.
- Generale, chciałbym prosić o pozwolenie na odpalenie kilku pocisków w stronę fabryki – zapytał zadowolony Pellaeon. - Bez żadnych problemów powinny przebić się przez kilkumetrową warstwę skalną. Munificent trafiony dwoma takimi pociskami rozpadł się na kilka części.
Mundi zastanowił się chwile, prawdopodobnie myślał o dwójce Jedi, którzy znajdowali się w pobliżu fabryki.
- Komandorze Bacara – wykrzyknął Cereanin. – skontaktuj się z Barrekiem i nakaż mu opuszczenie fabryki.
- Tak Generale.
Chwile milczenia przerwał dopiero glos Pellaeona.
- Generale – odezwał się Pellaeon, spoglądając na hologram przedstawiający Mistrza Jedi.
Mundi dalej nie odpowiadał, jednak gdy otrzymał potwierdzenie od Bacary, odezwał się ze spokojem i poważną miną.
- Wyrażam zgodę Kapitanie.
- Dziękuje Generale - odparł Pellaeon wyłączając komunikator.
Przez iluminatory Levelera można było dostrzec Torrenty i Y-wingi wracające do swoich macierzystych okrętów. Kilka z nich wracało z poważnymi uszkodzeniami, dało się też zauważyć, ciągnące się za nimi kłęby dymu i braki poszycia kadłuba. Jeden z Torrentów wracał bez lewego skrzydła, tylko dzięki nowoczesnemu oprogramowaniu i komputerom utrzymywał się w powietrzu. Dzięki zmianie położenia hangarów pod okrętem, możliwy był bezpieczny start i lądowanie nawet podczas walki, gdyż całe uzbrojenie krążownika umiejscowione było na górnej lub bocznych częściach okrętu. Minęło kilkanaście sekund ciszy, wtem rozległ się głos jednego z oficerów.
- Cel został namierzony, czekamy na pański rozkaz.
- Odpalić - rozkazał z zadowoleniem Pellaeon spoglądając przez iluminatory w stronę planety.
Zauważył rakietę, zmierzającą w stronę Hypori z prędkością, której nie były wstanie osiągnąć żadne myśliwce. Po chwili krzykną ponownie.
- Odpalić drugą.
Cały czas śledząc ich lot w kierunki planety. Chwile potem pociski jeden po drugim wbiły się w powierzchnie skalne, potężne eksplozje wyrwały tony gruzu, rozsypując je we wszystkich kierunkach. Tak jak wcześniej wspomniał Bacara, bombardowanie na niewiele się zdało, jedynie tylko w niektórych miejscach fabryki zadrżały ściany.
- Co to było? – zapytał zdenerwowany Grievous stojącego obok droida.
- Generale, bombardują naszą fabrykę za pomocą nieznanej broni.
Grievous nic nie odpowiedział, przechadzając się powoli lekko przygarbiony po pomieszczeniu głównego dowodzenia armii Separatystów, znajdującego się we wnętrzu fabryki.
- Druga grupa będzie za piętnaście minut – kontynuował droid.
- Doskonale - rzekł Grievous. – Teraz czas na dwójkę naszych przyjaciół.
Szybkim krokiem udał się w stronę wyjścia. Jednak przed drzwiami odwrócił się jeszcze w stronę droida.
- Wyślijcie wszystkie bombowce do sektora jeden-trzy – rzekł.
- Tak jest – odparł szybko droid.
Po chwili udał się dalej długim korytarzem znikając w ciemnościach.
V
Sha’a Gi wypalał mieczem świetlnym otwór w kilkumetrowych stalowych wrotach, w których bez problemu zmieściłby się czołg Separatystów. Ich wielkość spowodowana była tym, że służyły do transportu surowców. Miał na sobie zwyczajne szaty Jedi, podobne do tych noszonych przez swojego Mistrza. Wyróżniały go włosy, nieco dłuższe od charakterystycznych krótko ostrzyżonych fryzur innych Padawanów. Barrek w tym czasie rozmawiał z Securą przez komunikator.
- Przed wejściem nie ma żadnych droidów. Musimy działać szybko – rozpoczął Barrek.
- Postaramy się jak najszybciej tam dotrzeć – odpowiedziała Twi’lekanka.
- Wejdziemy do fabryki i postaramy się ich tam zatrzymać.
- Skończyłem Mistrzu – wypowiedział dumnie Gi, jak gdyby dokonał czegoś wielkiego, wyłączając swój miecz świetlny.
- Zaczekamy na was w centrum kom…
Jego wypowiedź przerwały odgłosy blasterowych strzałów
- Zbliżają się droidy! – krzykną Gi zapalając swój miecz i odbijając kila strzałów.
Barrek szybko wyłączył komunikator chwytając rękojeść swojej broni, po czym skierował się w stronę wejścia. Z długiego korytarza prowadzącego w głąb fabryki nadchodziły Super Droidy Bojowe. Mimo to bez problemu przebili się kilkanaście metrów dalej, pozostawiając z droidów bezużyteczne szczątki. Z oddali dochodziły odgłosy mechanicznych kroków jakiegoś droida. W korytarzu panował mrok, który rozświetlały tylko zielone klingi ich mieczy świetlnych. Po chwili z mroku wyłoniła się postać ponad dwumetrowego cyborga. Niespodziewanie dla obu Jedi Grievous wyciągnął dwa miecze świetlne. Barrek cofnął się o kilka kroków.
- Witajcie Jedi. Cóż za niespodzianka – wypowiedział pewnie Grievous swoim zachrypłym głosem.
- Spokojnie Sha – wykrztusił z siebie Daakman, widząc cofającego się w stronę wyjścia Padawana.
Grievous nie czekając na ich ruch zaatakował Barreka. Jednak mistrz nie dawał za wygraną blokując wszystkie jego ciosy. Sha Gi włączył się do walki ale na nic się to zdało . Po chwili Grievous odepchnął Padawana, który uderzył głową w skalistą ścianę korytarza. Gi runął na ziemie wypuszczając miecz, Barrek widząc to uderzył cyborga w ramie lecz klinga miecza tylko lekko drasnęła pancerz Grievousa. Co kilka chwil Grievous skutecznie parował ciosy Mistrza Jedi wyprowadzając groźne kontry. Barrek widząc, że nic nie zdziała samym mieczem lekko się cofną, kątem oka zauważył też podnoszącego się powoli swojego Padawana, pchnął mocą części droidów w kierunku rywala. Niestety dla niego Grievous zdołał uniknąć ataku, powalając następnie Barreka na ziemię ciosem Shiim, którego nauczył go niekwestionowany mistrz Makashi - Hrabia Dooku. Leżącego Jedi dobił przeszywając mu klatkę piersiową dwoma mieczami.
- Nieee! –krzyknął Sha Gi, który chwyciwszy swój miecz, podbiegł w stronę cyborga.
Grievous nie kryjąc swojego zadowolenia zaczął z nim walczyć. Rozpaczliwe ciosy młodego Jedi nie były wstanie przebić bloku cyborga. Dla niego było to wręcz zabawą. Szybkim ruchem miecza odciął mu prawą dłoń. Gi chwycił się lewą dłonią za okaleczoną kończynę, pochylając głowę w stronę skalistego podłoża korytarza.
- Nie bądź żałosny Jedi – odezwał się tryumfalnie Grievous. - Pozwolę ci zginąć z honorem, jak przystało na prawdziwego wojownika.
W całym korytarzu unosił się ironiczny śmiech Grievousa. Kopnął leżący miecz w stronę młodego Jedi. Gi z ogromnym wyrazem bólu na twarzy, z pomocą mocy przyciągnął swój miecz lewą ręką i bez namysłu zaczął nim okładać cyborga. Ten chcący zakończyć szybko pojedynek, najpierw odciął mu lewą rękę, następnie przebijając klatkę piersiową. Okaleczone ciało Sha Gi’ego padło bezwładnie na ziemię, a Grievous nie namyślając się ani chwili podniósł miecze Barreka i jego Padawana, zabierając je ze sobą.
VI
- Kapitanie, jesteśmy w zasięgu ich turbo laserów. Dlaczego nie strzelają? - zapytał jeden z oficerów.
- Nie wiem - szybko odpowiedział Pellaeon. - Na pewno coś kombinują. Rozpocząć ostrzał.
Dziesiątki błyskawic poleciało w stronę okrętów Separatystów, tym samym odpowiedziały okręty Konfederacji. Przestrzeń pomiędzy okrętami wypełniły niebieskie i czerwone pociski z turbolaserów. Co kilka chwil pociski uderzały w okręty czy to Republiki czy Separatystów lecz wszystko pochłaniały ich tarcze.
- Nasze bombowce za chwile uderzą na ich okręty – odezwał się członek załogi.
- Dobrze, wyślijcie natychmiast wszystkie bombowce i myśliwce jakie pozostały jeszcze w hangarach – odpowiedział nerwowo Pellaeon.
- Już się robi Kapitanie.
- Skierować całą siłę ognia na najbliższego Recusanta, celować w mostek.
Okręt posyłał serie z turbo laserów w wrogi okręt, jednak bez widocznych rezultatów. Pellaeon stał chwile z założonymi rękoma, wpatrując się przez iluminatory w smugi błyskawic, zmierzające do wrogiego okrętu. Nagle usłyszał głos oficera pokładowego.
- Immersed stracił tarcze!
- Wycofajcie go! – odrzekł Pellaeon, nie odwracając się.
- Kapitanie - dało się słyszeć jakiś głos. - Pociski załadowane w dziewięćdziesięciu procentach.
- Doskonale – odpowiedział, podchodząc do wyświetlacza przedstawiającego okręty Republiki i Separatystów. - Namierzcie oba okręty - wskazując dwa z nich.
Zastanawiał się nad tym, czy uda się rozdzielić ich siły na dwie grupy. Jak na razie nie prowadził żadnych walk z Separatystami. Nie wiedział kto dowodzi ich flotą, nie wiedział też czego się dokładnie spodziewać. Jeżeli okręty traktują tak jak droidy, nie wycofają z walki nawet uszkodzonych. Z wywiadu wynikało, że znajduje się co najwyżej dziesięć okrętów. Jednak od samego początku ich informacje znacząco różniły się od tego, z czym przyszło się im zmierzyć. Mógł mieć jedynie nadzieje, że Jedi szybko uporają się z wysadzeniem fabryki.
- Bombowce są już na pozycji – powiadomił ktoś z załogi.
- Niech celują w ich silniki – rozkazał Pellaeon.
- Tak jest – odparł oficer. – Celujcie w ich silniki – powtórzył po chwili przez mikrofon.
- Kapitanie! – krzyknął jeden z oficerów. - Okręty Separatystów wyłaniają się z nadprzestrzeni, w odległości umożliwiającej im ostrzał naszych okrętów!
- Połącz mnie z Sorcerorem.
- Tak jest.
Na hologramie, zamiast okrętów na polu bitwy pojawił się oficer Sorcerora.
- Przejmij dowodzenie nad piątką okrętów, spróbujcie ich powstrzymać jak najdłużej – rozkazał Pellaeon.
- Tak jest Komandorze – odrzekł oficer, po czym się rozłączył.
- Pociski gotowe do odpalenia.
- Odpalić je równocześnie.
- Tak jest.
- Jedynka poszła, dwójka poszła - odpowiedział operator uzbrojenia.
- Zbliżają się myśliwce i bombowce Separatystów kapitanie – wykrzykną nerwowo jeden z operatorów radaru.
- Wysłać myśliwce, które eskortują Y-wingi. Ich bombowce nie mogą się przebić do naszych okrętów.
- Tak jest.
Przez iluminatory można było bez problemu dostrzec potężne eksplozje, spowodowane uderzeniami pocisków w okręty Separatystów.
- Kapitanie, kolejny z naszych okrętów znalazł się pod ciężkim ostrzałem. Meldują nam ze są poważnie uszkodzeni.
- Skontaktuj się z którymkolwiek okrętem, niech go osłania.
Pellaeon przyglądał sie teraz jak spadał jeden z Recusantów, z jego tylnej części było widać ogromne płomienie, został trafiony w silniki przez Y-wingi. Po chwili na okręcie dało się wyczuć drgania, spowodowane przez trafiające go pociski.
- Połącz mnie z generałem Mundim – powiedział szybko.
Na stole komunikacyjnym pojawił się hologram przedstawiający Cereanina.
- Generale, mamy problemy, kolejne okręty Separatystów przyłączyły się do walki, mają nad nami ponad trzykrotną przewagę. Niewinem jak długo się utrzymamy. Proszę o przysłanie posiłków.
- Zaraz skontaktuje się z Radą Komandorze.
- Dziękuje Generale – odpowiedział lekko podenerwowany, po czy szybko się rozłączył.
- Zbliżają się bombowce! - krzykną jeden z oficerów - jest ich za dużo!
Przez iluminatory dało się zobaczyć myśliwce Separatystów i Republiki walczące obok okrętów. Nagle coś wstrząsnęło okrętem.
- Dostaliśmy! - ktoś wykrzykną.
- Wszystkie systemy sprawne, tarcze sześćdziesiąt dwa procent.
Chwile potem kolejne eksplozje wstrząsnęły krążownikiem.
- Tarcze dwadzieścia osiem procent!
- Wstrzymać ogień, całą moc do tarcz! - wykrzykną Pellaeon przytrzymując się stołu komunikacyjnego żeby nie upaść.
Mundi próbował skontaktować się z Radą ale bezskutecznie.
- Prawdopodobnie Separatyści zagłuszają nasze sygnały - odrzekł Bacara.
Po kilku następnych próbach udało mu się nawiązać łączność z Mace’em Windu. Sygnał był niewyraźny ale nie to było teraz najważniejsze.
- Tak Ki-Adi - rozpoczął Windu, którego rozmazany obraz wystrzeliwał z komunikatora.
- Wpadliśmy w zasadzkę! Potrzebujemy jak najszybciej posiłków, zaraz zniszczą nam flotę!
- Zaraz skontaktuje się z Yodą – odparł lekko zaskoczony Windu takim obrotem sprawy.
- Pośpiesz się Mace, albo nie wrócimy stąd żywi – zakończył Cereanin wyłączając komunikator.
Korun natychmiast pobiegł do Yody. Zastał go w jednym z pomieszczeń służących do medytacji. Stary Mistrz siedząc na okrągłym fotelu oddawał się medytacji, mimo zamkniętych oczu wyczuł, że Mace przyniósł złe wieści.
- Niedobrze dzieje się – rozpoczął Yoda otwierając oczy.
- Flota Mundiego została zniszczona, trzeba wysłać kolejne okręty.
- Zorganizować ewakuacje musimy - odparł Yoda. - kolejnych okrętów Kanclerz wysłać nie zgodzi się.