Wojny Klonów 2x00 – ocena
Dawno tu nie zaglądałem, ale myślę że to dobry czas by wtrącić swoje kilka słów.
Jestem tego typu fanem SW, który z jednej strony jest zafascynowany wszechświatem „Gwiezdnych”, z drugiej jednak strony strony porażony żenującym sposobem przedstawienia nam wydarzeń weń się dziejących.
Dla mnie naiwność i dziecinność fabuły niektórych odcinków nie odbiega od analogicznych przypadków w starej czy też nowej trylogii. Nagromadzenie uproszczeń, naiwnych zwrotów akcji, oraz niezniszczalność wszędobylskich bohaterów, jest także przypadłością naszych kochanych filmów. Dlatego też wszelkie kontrowersje jakie obserwuję się za sprawą tego co dzieje się w kolejnych odcinkach TCW są dla mnie trochę niezrozumiałe. Dlaczego? Postaram się pokrótce wypunktować analogie TCW/Filmy:
-mrok i brutalność, nie uświadczyłem go więcej w filmach, więc dlaczego miałaby się ona pojawić w serialu animowanym??
-bohaterowie w filmie są nie mniej irytujący i oczywiście niezniszczalni; komando Padme/Leia, Rex/Solo, Anakin/Luke
-„klaustrofobiczność” scen batalistycznych - to przypadłość już znana. Atak na GŚ w IV epizodzie czy ukazanie bitwy na lodowej Hoth w V-tym
-nonsensowność rozgrywających się bitew ?? Nic chyba nie przebije bitwy pod Endorem, w ujęciu bitwy kosmicznej jak i lądowej.
Trochę by się tego pewnie jeszcze znalazło ale szkoda czasu i zachodu.
Teraz czas zmierzyć się z oceną TCW S2
Najpierw ogólnie.
Jednym z grzechów TCW jest grafika i rodzaj uproszczonej animacji. Szkoda że twórcy nie zdecydowali się na coś w rodzaju Final Fantasy the movie. Ale cóż. W sezonie drugim poprawiono co prawda samą animację, nie na tyle jednak, by mówić o ogólnej poprawie. Ja się już jednak przyzwyczaiłem do tej stylistyki i przestało mnie to nawet ostatnio irytować.
Następny z grzechów to oczywiście postać Ahsoki. Nie można rozwalać kanonu tylko dla tego że targetem docelowym mają być młodsze nastolatki. A pojawienie się jej jest czymś bez precedensu i co gorsza, będzie miało daleko idące konsekwencje od których nawet papcio dżordż nie ucieknie.
Następne czego można się doczepić, ze spraw kardynalnych to oczywiście „niszczenie” dobrze znanych i wyrazistych postaci. Jest to dla mnie niezrozumiałe. Ostatnio się tak rozczarowałem sceną „nawrócenia” Vadera podczas trwania niechlubnej bitwy z pluszakami
Ostatnie i według mnie najgorsze co mogło się zdarzyć TCW to nawiązywanie a raczej bezwstydne „zrzynanie” z klasyków kina. Nie mogę na to po prostu patrzyć. Ja naprawdę akceptowałem tę serię ale po odcinku „Legacy of Terror” opadłem z entuzjazmu. Z jednej strony można by pomyśleć że to wyraz braku pomysłowości oraz arogancja scenarzystów. Boję się jednak że prawda jest o wiele bardziej przerażająca. Otóż obecnie w większości populacja ludzka, a w szczególności społeczeństwo amerykańskie jest na tyle otępiałe że nie przyjmuje już niczego nowego, najważniejsze jest prostota i efekty wizualne (Macie przykład „Avatara” - przerost formy nad treścią, a może praktycznie jej brak, plus kilka ewidentnych zapożyczeń, nie zmieniło faktu że ludzie są zachwyceni). Co gorsza takie historyjki jak w TCW i boscy bohaterowie są całkowicie akceptowalni i pożądani. Ja niestety mam alergię na patologiczne plagiaty i nigdy nie zaakceptuje tego że z najlepszego Star Uniwerse robi się popkulturową papkę.
Ogólnie jednak poza tym co wymieniłem powyżej są światełka w tunelu. Mam tu na myśli kilka odcinków które pokazywały potencjał serii, który potem seryjnie marnowano w następnych odcinkach.
Mam tu na myśli odcinki: Holocron Heist , prawie genialny Landing At Point Rain , The Deserter, trylogia Mandaloriańska czy Senate Murders . Kompletnie natomiast zaprzepaszczono potencjał odcinków; Cargo of Doom i Children of the Force , Weapons Factory , Grievous Intrigue , Cat and Mouse czy w końcu trylogia Boby. Przecież gdyby zrobiono to do porządku, były by to odcinki kultowe.
Na koniec pozostaje mi wyrazić nadzieje, że po bardzo średniej serii pierwszej i średniej serii drugiej, doczekamy się w końcu dobrej serii trzeciej Dla mnie ten serial to tylko wyszukiwanie smaczków i detali, zwiedzanie lokacji i podziwianie ścierających się gwiezdnych flot oraz nielicznych scen batalistycznych. Dokładnie zresztą jak ma to miejsce podczas oglądania starej czy nowej trylogii. Ja jestem już do tego przyzwyczajony. Jak oglądam nasze słodkie filmowe 6 części podchodzę do większości scen z dystansem. Kiedy czytałem książki starałem się robić to samo. Niestety seria o „Łotrach” czy nawet Trylogia Thrawna rozczarowały mnie na tyle (tu też mamy oklepany schemat i przewidywalne zakończenie), że jedyne co mi pozostaje to szukać nielicznych zalet a do wad się przyzwyczaić.