Coś niesamowitego, twórcy w końcu postawili na pomysł autorski. Co się stało? Czyżby zbliżał się koniec sezonu? Oczywiście, że tak. Twórcy seriali mają taki zwyczaj, że muszą kończyć z przytupem. Wychodzi to czasem lepiej, czasem gorzej, ale spróbować trzeba. Jako, że ten sezon ma opowiadać o łowcach nagród to chyba oczywistym jest, że to właśnie oni wystąpią w finale. Dlatego też twórcy zdecydowali się na najsłynniejszych najemników w Galaktyce, czyli Bobę, Aurrę i Bosska. Tych dwóch ostatnich zagrało mocno epizdodyczną rolę, ale taki miał być odcinek. Fabuła miała opowiadać o zemście młodego Boby za śmierć jego ojca. A więc, przejdźmy do konkretów. Jak zwykle odcinek zaczyna się relacją holonetową z frontu walki. Narrator streszcza nam, że wojna staje się coraz straszniejsza i Republika musi zewrzeć szyki. Śmieszne, że twórcy mogą się jedynie dwiema bitwami pochwalić, bo reszta to były góra potyczki. Następnie przenosimy się do szkółki leśnej dla kadetów. Nie no, rozumiem, że potrzebne są kolejne oddziały klonów, ale bez przesady. Wysyłać dzieciaki na wojnę? Jakby nie mogli przyśpieszyć procesu starzenia, tylko bawić się w przedszkole. Niewiadomo jak Boba dostał się na pokład statku i wtopił się w tłum, co nie było trudne kiedy wszyscy wyglądają tak samo. No nie licząc tych momentami egzotycznych fryzur, na pierwsze miejsce wysuwają się włosy stylizowane na podstawku do kawy. Jak dla mnie twórcy dali ciała z głosami. Szczawiki jakoś szybko przeszli mutację, tak właściwie mieli już identyczne głosy do dorosłych klonów, tylko cichsze. Tylko Boba miał inny, nie oszukujmy się tragiczny, głos. Fajnie, że twórcy chcieli dać nam smaczna w postaci odtwórcy młodego Fetta z AotC, ale wyszło im to nie najlepiej. Mniejsza z tym. Kto nianczył klony? Oczywiście nasz Ani, ten człowiek zrobi wszystko, by tylko nie pójść na front, czym przypomina mi trochę Czarną Żmiję. Pomagać mu będzie Mace, co z przyczyn fabularnych także jest oczywiste. W tym odcinku uderzyła mnie głupota szturmowców. Fett biega po korytarzach, wpadając co chwilę na jakiegoś żołnierza, ale nikt go nie zaprowadzi z powrotem do mamusi Skywalker. Wystarczy powiedzieć, że się zgubiło. Klon wskaże ci drogę, a ty możesz spokojnie pobiegnąć w drugą stronę. Nikt tego nie zauważy. Czyżby Boba zanim zaczął pobierać nauki u Aurry miał staż u Cada? Może jakby droidy nosiły tabliczkę z napisem "nie jesteśmy separatystami" to wygrałyby tę wojnę? Zgoda, klony miały ograniczoną wolę i możliwość logicznego myślenia, ale bez przesady, nie róbmy z nich bandę idiotów. Znikał kilkakrotnie, wałęsał się po korytarzach, ogłuszył jednego klona, ktoś powinien to zauważyć i powiązać go z sabotażem, ale gdzie tam. Mace Windu też prawie wdepnąłby na minę, ale niczego nie wyczuł. Chyba dzisiaj wszyscy mieli gorszy dzień. Rozumiem, że twórcy chcieli zbudować napięcie tym kilkukrotnym wchodzeniem do pokoju, ale jakoś mnie to nie ruszało. Może dlatego, że wiedziałem jak się to zakończy? Dobrze, że twórcy nie wpadli na pomysł zakładania zbrój kadetom, bo to byłoby już kompletnie pozbawione sensu. Młodziki przypominali mi trochę dzieci neo, które nie mogą się doczekać kiedy "bendom mogli szczelać", tylko w przeciwieństwie do nich, oni pójdą na prawdziwy front. Był nawet krótki trening. Oczywiscie tylko Boba zestrzelił dyski, chociaż reszta klonów także odbyła szkolenie. Niedługo potem młody Fett znowu zniknął i znowu nikt tego nie zauważył. Wlazł do reaktora i wmówił strażnikowi, że się zgubił. Wy też tak mieliście, że zgubiliście się na mieście i trafiliście do elektrowni? Przypomnę jeszcze tylko, że Venator ma 1,5 km długości, więc Boba musiał zniknął na wystarczająco długo, by zauważyli to grono pedagogiczne. Swoją drogą, jak tam Boba trafił? Spytał szturmowca o drogę? Udało mu się wysadzić reaktor, nie wiem tak właściwie po co, ale się udało. Wszyscy musieli się ewakuować. Został się tylko ten dziwaczny admirał. Wreszcie zginął jakiś admirał Republiki, szkoda, że de facto popełnił samobójstwo. Z kapsuła twórcy zrobili niezły syf. Boba wysunął płaty, co wyhamowało statek. Uważasz, że jest to nonsensowne? To czytaj dalej. W związku z czym kapsuła poszybowała daleko, daleko. Tam Fetta odebrała jego mentorka ze swoim kompanem. Wolałbym gdyby Boba działał sam, a nie był niańczony przez Aurrę. Myślałem, że zdekompresują kapsułę, a oni ich tylko zostawili na pastwę losu. Młodzikom oczywiście nic się nie stało, bo zaraz ich odnaleziono.
Plusy:
+ Autorski pomysł
+ Akcja
+ Nie było nudy
+ Boba
+ Aurra
+ Bossk
Minusy:
- Jedi zamiast walczyć bawią się w przedszkole
- Admirał zostaje na statku
- Lot kapsuły
- Klony zrobiły się tępe
Ocena: 7=/10