TWÓJ KOKPIT
0
FORUM Blogowisko

Z życia fanki

Kasis 2010-02-15 21:29:00

Kasis

avek

Rejestracja: 2005-09-08

Ostatnia wizyta: 2024-11-22

Skąd: Rzeszów

Jedna książka?
http://img704.imageshack.us/img704/9895/jednaksiazka.jpg
Wy też tak macie?

----------
Chyba spróbuję poblogować, od czasu do czasu. Oczywiście nadal w tematyce życia fanów, czy raczej jednej fanki ;]

W zeszły piątek byłam na imprezie integracyjnej z ludźmi z pracy. Rok już tam pracuję, a poprzednie takie okazje omijałam (bawiąc się m.in. w tym samym czasie na konwentach). Tym razem się skusiłam, mimo że moje najbliższe koleżanki nie jechały, bo miał to być kulig i ognisko w śniegach. A ja nigdy na kuligu nie byłam. No i kulig był, tylko nie wiem czy trwał kwadrans Impreza okazała się czymś innym niż się spodziewałam. Żadne tam ognisko na świeżym powietrzu, tylko karaoke z przebojami pokroju „Żono moja”, tańce z panami 50+, którzy trochę już wypili. Ubaw po pachy Z przyjemnością uciekłam przy pierwszej nadarzającej się okazji do stajni oglądać konie, a potem na samotny nocny spacer po zaśnieżonym lesie.
Nie żałuję, że pojechałam, było to ciekawe i na dobrą sprawę bardzo pocieszne doświadczenie, a o niektórych ludziach dowiedziałam się więcej w ciągu tych kilku godzin niż przez kilka miesięcy. Ale… Miałam też czas na refleksje. Zastanawiałam czy to ja jestem taka sztywna, że nie potrafię się dopasować do takich klimatów, do imprezy tego typu. To chyba nie była kwestia wieku, skoro byli tam też moi rówieśnicy i bawili się w najlepsze (i znali te wszystkie piosenki, które ja pierwszy raz w życiu słyszałam). W którymś momencie złapałam się na myśli, że na szczęście już niedługo R-kon i będę mogła bawić się tak jak lubię: kalambury, konkursy filmowe, komiksowe, SW, prelekcje i przede wszystkim towarzystwo innych GEEKÓW. Tam nie było jak normalnie (i ciekawie) porozmawiać. Jedynie jak kilkoro z nas właściciel oprowadzał po tych stajniach i jak z jedną z dziewczyn poszłam się przejść. Ale gdybym faktycznie była aż taka sztywna, to nie wydurniałabym się tydzień wcześniej na środku rzeszowskiego Empiku w kalamburach (zupełnie trzeźwa ). Tak przynajmniej sobie wmawiam.

Może ja mam zbyt wysokie wymagania? W którymś momencie część imprezy przeniosła się na zewnątrz, do ogniska. Stoją, gadają o d*pie Maryny (to były naprawdę rozmowy gorsze niż o pogodzie, totalna masakra), nudy. Do jednej z dziewczyn zadzwonił kolega, który został w budynku i ona powiedziała:
- Przychodź do ogniska, tu jest super!
A ja sobie pomyślałam „WTF? Mówimy o tym samym ognisku, przy którym ja stoję?”
Czy obcując tyle z geekami wszelkiej maści (nie tylko SW, ale i komiksowymi, mangowcami, s-f, fantasy) straciłam umiejętności bawienia się z „normalnymi” ludźmi? Czy coś takiego jest w ogóle możliwe? (Tzn. stracenie umiejętności, a nie zabawa z ludźmi ) W końcu mam znajomych nie-geeków i jakoś potrafię spędzać z nimi fajnie czas.
Może po prostu brakowało mi tam kogoś kogo znałabym dobrze, z kim mogłabym się bawić, a kto nadawałby na tych samych falach? Bo oni stanowili już zwarte grupki, ja w końcu pracuję tam najkrócej. I nie było nikogo z mojego oddziału. A może po prostu za mało wypiłam?

To tyle rozmyślań, takich bez konkretnych wniosków.

LINK
  • Nie jesteś geekiem...

    Matek 2010-02-15 22:15:00

    Matek

    avek

    Rejestracja: 2004-10-04

    Ostatnia wizyta: 2018-06-22

    Skąd: Skierniewice

    ...tzn... jesteś
    Nie no żarcik, nie znam Cię w real więc nie wiem, ale skoro rysujesz te komixy i uczestniczysz w fandomie, to coś w tym jest.
    Ale moze tak - kim jest geek (zwany tudzież nerdem) ? Niegdyś był to gruby, rudy cień szkolny, fajtłapa bita przez sportowców w hamerykańskiej szkole i oglądająca w piwnicy Star Trek i Xenę.
    A dzisiaj ? Gdy mówisz geek to nie masz już przed oczami nerda. Może dlatego, że fantastyka, manga itp na dobre zagosciły w mainstreamie ? (Też dlatego, że pierwsze pokolenia geeków tworzą za pieniądze i wiedzą jak trafić w potrzeby wieeeelu ludzi ? Taki np Abrams od Losta, na stóóówkę był geekiem, o K. Smithu nawet nie wspominam )

    Gdy mówisz geek DZISIAJ , jest wielka różnica. Kiedyś gdy mówiłaś ROCK miałaś na mysli zespoły w stylu Guns`n`Roses , solówki gitarowe i image - panów z długimi włosami. Dziś mówiąc rock musisz sprecyzować - grunge ? Nu-metal ? Rapcore ? Industrial? Indie ? itp.
    Tak samo mówiąc geek możesz dzisiaj mieć na myśli obrazę kogoś, bądz zaliczenie do grupy "frajerów", bądź... przezaje*isty komplement ! Dzisiejszy geek może być jednocześnie cool dzieciakiem Kiedyś by to było nie do pomyślenia. Przykład ? Sam mogę być przykładem, żyję normalnie , od kiedy mam 14 lat melanżuję, latam po klubach i nie miałem problemów z akceptacją ani zdobyciem dziewczyny - a jednocześnie interesuje się szczególikami z Gwiezdnych Wojen i wielu innych uniwersów. Mam kumpla na uczelni - na pierwszy rzut techno-palant, włosy na żel, ubrany jak dresiarz, ciągle wpada w kłopoty i zyje nocnym życiem - a zna się na grach (NIE gra jak każdy 20letni chłopak, pyka w pada i ściąga nówkę, jak tylko skończy jakąś pozycję) lepiej niż ktokolwiek chyba... Zna historię każdego liczącego się studia tworzącego gry, biografię każdego jej członka, Fallouta przechodzi po 10 razy do roku - koleś jest totalnym nerdem growym, a jednocześnie nie przeszkadza mu to w byciu kolesiem który urwał się z "ju ken densa" i wyrywać panny w klubie

    ALE tak cos w tym jest - mimo iż czuje się społecznie przystosowany i łapię kontakt szybko gdy idę gdzieś do nowej roboty, to też mnie ogarnia jakas niechęć gdy gadam z ludźmi. Niby sobie pożartujemy czy coś... ale 30-letnie babki przeważnie przynudzają na maxa. Z facetami trochę lepiej, ale jednak nie zawsze. Wydaje mi się nieraz, że gadają o takich oczywistych pierdołach, które nie wymagają 2 minut dyskusji, a oni prawia o tym 2 dni...

    Więc może jednak jesteśmy nerdami ? Eee jesteśmy napewno w jakimś procencie, zapewne obydwoje także w tym pozytywnym tego słowa znaczeniu... Geek XXI wieku
    A piszę obydwoje, bo musisz być społeczną istotą, skoro smigasz na spotkania fanów...(osądzam Cię , hahah ) Ja mimo pewności siebie (aż za dużej jak mi wiele osób wmawia w real life) to nigdy się nie przemogłem by pójść na spotkania w moim mieście, a jakieś tam już istnieją.
    A komix jak zawsze bardzo trafny Bywały lepsze, ale za to ten każdy odczuł na własnej skórze

    LINK
    • O samej

      Kasis 2010-02-16 13:11:00

      Kasis

      avek

      Rejestracja: 2005-09-08

      Ostatnia wizyta: 2024-11-22

      Skąd: Rzeszów

      definicji nerda, geeka itd. Już swego czasu pamiętam dyskutowaliśmy trochę (o tu /b.php?nr=365383#367596). Prawdą jest to co napisałeś, że wydźwięk tych określeń uległ zmianie. Dla mnie przede wszystkim słowa nerd i geek bardziej się od siebie oddaliły. Teraz nerd to ten stereotypowy okularnik, nie radzący sobie w zwykłym życiu, a geek to po prostu zagorzały fan. A przynajmniej ja tak używam tych słów ;]
      Przy czym prawdą jest, że czasami nawet jeśli nie ma się problemów z nawiązywaniem kontaktów czy z rozmowami z nie-geekami, to i tak nie zawsze są one tak zajmujące jak z innymi geekami. Choć akurat nie wrzucałabym do jednego worka ludzi w tym samym wieku. Ja siedzę w pokoju z 3 babkami: lat 31, 53 i 57, a kolejne z mojego oddziału są po 40. I przyznam, że chyba lepiej trafić nie mogłam, bo są naprawdę super :] Pogadać można o wszystkim, pożartować też. Oczywiście są między nami różnice, ale koegzystencja wychodzi nam świetnie i nie zamieniłabym ich na dziewczyny w moim wieku Przy czym najlepiej dogaduję się akurat z najstarszą. Bo mamy najbardziej zbliżone poglądy i poczucie humoru :] Dlatego tak bym nie uogólniała.
      Tak sobie myślę, że nie ma co się dziwić, w końcu wszyscy najlepiej czujemy się z ludźmi, z którymi mamy dużo wspólnego. Więc automatycznie wolę się bawić z geekami niż ludźmi, którzy nawet w TV oglądają zupełnie coś innego (bo np. Losty są zbyt zakręcone ).

      PS. Bardzo mi się podoba określenie geeka XXI wieku, geeku ;]

      LINK
  • Re: Z życia fanki

    Burzol 2010-02-15 22:39:00

    Burzol

    avek

    Rejestracja: 2003-10-14

    Ostatnia wizyta: 2024-11-22

    Skąd: Poznań

    Kasis napisała:
    Wy też tak macie?

    Nie. Mnie ludzie na uczelni już po prostu przestali pytać co czytam.

    LINK
  • Re: Z życia fanki

    Halcyon 2010-02-16 12:23:00

    Halcyon

    avek

    Rejestracja: 2004-09-07

    Ostatnia wizyta: 2024-11-20

    Skąd: Police

    Odnośnie komiksu : Na szczęście mój kumpel ze studiów,a zarazem sąsiad z akademika jest fanem SW Reszta znajomych się tylko dziwnie na nas patrzy, kiedy zaczynamy z dużym przejęciem mówić o np. książkach SW

    Odnośnie refleksji :
    Ja już jakiś czas temu stwierdziłem, że najprawdopodobniej jestem nudny Przynajmniej dla 99% społeczeństwa. I nudzą mnie wszystkie większe imprezy, a już szczególnie takie gdzie prawie nikogo nie znam. Stanowczo najlepiej bawię się w wąskiej grupie znajomych czy na jakimś SW-spotkaniu czy konwencie. Moja refleksja nad tym zjawiskiem doprowadziła mnie do jednego wniosku : w otoczeniu ludzi mi znanych jestem sobą. A co za tym idzie łatwiej mi rozmawiać czy wygłupiać się, bo czuję się bardziej komfortowo. I to zjawisko nastąpiło najpierw na spotkania SW, a później wśród grupy znajomych, którą znalazłem.
    Ale jedna rzecz to znajomi ludzie, a druga rzecz to poziom rozmowy. Często odnoszę wrażenie (tzn często jak bywam wśród większych ludzkich skupisk, co często się nie zdarza ), że rozmowa, która się toczy, jest zupełnie bezsensowna/nuda czy po prostu mnie nie obchodzi. Również się zastanawiałem czy mam za duże wymagania czy po prostu jestem nudny.
    Ale po głębszej refleksji stwierdziłem, że to po prostu kwestia tego na ile dobrze się kogoś zna. Im lepsza znajomość tym więcej tematów do rozmowy i więcej drobnych żartów, które pojawią się po drodze. Porównałbym to trochę do Bastionu. Ktoś kto nie zna jego historii i użytkowników nie zrozumie bardzo wielu rzeczy dziejących się tutaj. Nie rozbawi go np. temat "Mam pytanko WEJDŹCIE", ani nie zrozumie dlaczego ludzie są zszokowani powrotem Calsanna, będzie próbował dyskutować z Gromem i pomyśli, że Dave czy Onoma to wzorowi, często piszący użytkownicy z domyślnie długą i wspaniałą historią.
    Reasumując tą moją chaotyczną wypowiedź - myślę, że to normalne, iż w obcym towarzystwie bawimy się gorzej i czujemy się nieswojo w porównaniu do zabawy w gronie znajomych

    LINK
  • :D

    Nestor 2010-02-16 21:50:00

    Nestor

    avek

    Rejestracja: 2004-10-28

    Ostatnia wizyta: 2024-11-22

    Skąd: Lasocice

    Coś widzę, że fani mają podobne przypadłości - nie pasują do reszty społeczeństwa, przynajmniej tego bawiącego się pospolitymi rozrywkami pokroju alkoholu, tańca i różańca. Oczywiście to że one są pospolite nie oznacza, że są niższego szczebla, ale bardziej popularne, powszechne. Z resztą takie mamy społeczeństwo co bardzo gustuje (z pokolenia na pokolenie mniej) w imprezach tanecznych (nie mylić z dyskotekami!). Mnie osobiście nigdy takie klimaty nie jarały, owszem lubię zaliczyć jedno wesele rocznie, jakiś sylwester albo zabawę w karnawale. Ale to głównie z uwagi na towarzystwo, jakbym miał co miesiąc lub częściej się tak gościć, to bym przeżywał niezłe katusze.

    Mi też bardziej odpowiada wąskie grono znajomych, z którym mam wspólny język, tematy i zainteresowania. Nie lubuję się w obtańcowaniu dziewczyn/żon kolegów, chociaż chciałbym na takie balety z fanami iść. To by była imprezka! : - D Liczę, że Wedge taką zorganizuje na DFach, w końcu pomysł mu się podobał.

    My fani mamy raczej inne rozrywki, większość z nas jest raczej intelektualnymi odludkami, których zainteresowań nie rozumie otoczenie przez co zostajemy spychani na margines i często wyśmiewani. Ale gro z nas poradziło sobie z tym problemem, najgorzej mają jednak młodsi fani w szkołach. Starsi sobie poradzili, przyzwyczaili otoczenie albo przyzwyczaili się do otoczenia. Uruchomiliśmy zwykły instynkt samozachowawczy, by przetrwać w "normalnym świecie" gdzie regularne czytanie książek jest co najmniej dziwne.

    Podobnie było przy tym ognisku, ludzie świetnie się odnajdowali i bawili w swoim gronie, rozumieli się. Procenty też swoje zrobiły, ale najważniejsze, że czyli klimat zabawy. My fani nie zawsze go czujemy, ale czy to oznacza, że jesteśmy gorsi? Pewnie, że nie! Nie zamykamy się w swoich głowach, jesteśmy otwarci na innych, nawet kiedy oni nie do końca nas akceptują, a w gruncie rzeczy rozumieją. Ważne też jest to co napisał Halcyon o stopniu znajomości. Zawsze łatwiej i weselej jest bawić się w grupie, która wszystko na twój temat i temat twojego otoczenia wie. No ale nie na tym polega życie, żeby schematami i wytartymi szlakami obracać.

    Geeki, nerdy czy tam inni dewianci mają swoje zabawy, których nikt nie rozumie. I takie ma w zasadzie każda grupa społeczna. Najgorzej mają ci, których nic nie interesuje poza własnym nosem. Ale po co się nimi przejmować? Sami są sobie winni. My fani tymczasem mimo tego, że dla większości jesteśmy nudni, w środku mamy więcej pogody ducha niż niejeden "normalny".

    PS. Fragment o stajni i spacerze w lesie rządzi.

    LINK
  • w sumie

    Lord Sidious 2010-02-18 21:55:00

    Lord Sidious

    avek

    Rejestracja: 2001-09-05

    Ostatnia wizyta: 2024-11-22

    Skąd: Wrocław

    to z książkami mi się nic takiego nie zdarzyło . Może się bali spytać, nie wiem. Ale całkiem niedawno ktoś w pracy się zastanawiał, przy okazji The Force Unleashed, ile można robić gier o tym samym. No i nie mógł dojść do tego, czy to jest z Zemsty czy innego filmu.
    A co do imprez firmowych, to jest jeszcze jedna kwestia. Potem się wraca do pracy i może być tak, że szef się o czymś dowie . Choć prawdę mówiąc ja podobne imprezy raczej traktuję w kategoriach zdobycia informacji, poznania ludzi, a nie zabawy. Czasem to dobra okazja by porozmawiać przełożonym, ale nie tym bezpośrednim, który nie zawsze ma czas na normalne rozmowy. A jak jeszcze łatwiej go pociągnąć za język, to np. dowiedziałem się jakie kryteria przy przyjęciu mnie do pracy okazały się najważniejsze . Zresztą pamiętam jak na jednym wyjeździe następnego dnia po imprezie, Ci którzy dotrwali do końca pytali mnie jak wrócili do hotelu i co się działo po drodze . Nikt inny nie potrafił takiej informacji. Jeszcze śmieszne jest jak ktoś idzie w firmie i wszyscy się z niego śmieją, a on nie pamięta dokładnie o co poszło . Choć prawda jest taka, że niektórzy nie umieją się obchodzić z alkoholem i czasem wychodzą nieprzyjemne sytuację, co może mieć potem wpływ na pracę.
    Ja na wyjazdach firmowych najlepiej bawiłem się na survivalu, ale to już inna sprawa, bo miast pić czy rozmawiać o bzdetach, ma się często konkretne zadania, z którymi można się mierzyć.

    LINK
  • ...

    ogór 2010-03-02 17:26:00

    ogór

    avek

    Rejestracja: 2004-02-20

    Ostatnia wizyta: 2024-11-15

    Skąd: Bielsko-Biała

    Mi się zdaję, że po prostu wolno czytasz..

    LINK
  • Geek

    Vaknell 2010-03-02 19:45:00

    Vaknell

    avek

    Rejestracja: 2008-10-31

    Ostatnia wizyta: 2020-02-28

    Skąd: Kolbuszowa

    Może nie mam jeszcze problemów typu imprezy integracyjne w pracy, ale zwróciłem uwagę na podobną rzecz gdy poszedłem do liceum. Tak się złożyło że w klasie mam zarówno paru kumpli geeków (tak, wiem, miano umowne ale chyba na nie zasługują ) i wielu innych - nie geeków. I kiedy rozmawiam z tamtymi "nie", to wydaje mi się że trudniej jest znaleźć wspólny temat, przynajmniej taki który mógłby starczyć na dłuższą rozmowę.

    Chyba po prostu jest to kwestia wspólnych zainteresowań. Nie mam problemów w kontaktach z innymi ludźmi, ale to z tymi "geekowatymi" gada się mi najfajniej. Nie uważając wcale innych znajomych za mniej inteligentnych, a rozmów z nimi za płytsze, wolę jednak pogadać ze znajomym o podobnych zainteresowaniach.

    A że nie pisałem jeszcze w tamtych tematach z komiksami to piszę tu - zarówno ten jak i wszystkie tamte świetne. Hm. Nie są śmieszne tak... nachalnie, tylko tak fajnie pogodnie

    LINK
  • ...

    MaraJadeSkywalker1 2012-06-05 22:14:00

    MaraJadeSkywalker1

    avek

    Rejestracja: 2012-04-29

    Ostatnia wizyta: 2021-08-27

    Skąd: marajadeskywalker1

    Ja tam chodzę dopiero do gimnazjum, tak, że życia jeszcze nie znam, ale mam dużo znajomych, choć wśród nich tylko 2 geeków Starwarsowych. Normalnie jest fajnie, tylko, że jak rzuce koleżance, że wygląda ja Wicket (fryzura) to ona tylko na mnie dziwnie patrzy i się śmieje. Natomiast ludzie, którzy nie są ze SW niezbyt się ze mną dogadają.

    LINK

ABY DODAĆ POST MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..