Burzol napisał:
Pomijając, że nie przyjmujesz historii nowego ciemnego miecza tylko dlatego, że wymyślił go Lucas, co nie jest specjalnie bystrym argumentem...
Skąd Ci to przyszło do głowy? Jeśli miałeś zamiar nawiązać do sytuacji, kiedy fani jadą po Lucasie za wszystkie beznadziejne (według nich) rzeczy jakie zobaczą w TCW, to jest to zła okazja.
Osobiście uważam miecz świetlny za symbol "Gwiezdnych wojen" i wszelkie duże zmiany z nim związane uważam za gwałt na owej świętości Znamy początki i historię mieczy świetlnych dzięki EU, a miecze świetlne w czasach NT są pilnowane dzięki restrykcjom Lucasfilm (w tym momencie ogromny plus dla nich) - w sensie kolory, wygląd itd.
Czarny miecz świetlny był wymysłem fanów i pojawiał się w internecie przez kilka ostatnich lat, obok innych, jeszcze większych przegięć, serwowanych przez SS albo mu podobnych.
Aż tu nagle takowy miecz pojawia się w TCW i to jeszcze wymyślony przez samego stwórcę, czego się po nim zupełnie nie spodziewałem. Przeginanie z symbolem SW tylko po to, by jakiś czarny charakter z TCW mógł sobie nim chwilę pomachać? Dla mnie to niepojęte. Ponadto uważam, że ten miecz sam w sobie wygląda niezwykle kiczowato i "efekciarsko"...
Najbardziej denerwujący był sposób wymyślenia tejże broni, dokładnie opisany na StarWars.com. Miał być wibromiecz czy coś w tym stylu, nagle NIE!, przecież miecz świetlny przebija wszystko i żadna inna broń biała nie może mu się równać, więc wymyślamy coś efekciarskiego, co też będzie mieczem świetlnym. Czyli takie szybkie, proste zignorowanie wszelkich broni białych odpornych na działanie miecza świetlnego wymyślonych przez ostatnie kilka lat + zaprzeczenie samemu sobie odnośnie broni MagnaGuardów z ROTS. I Ciebie to nie boli, bo jesteś innym typem fana niż ja, tzn. skupiasz się na innych aspektach SW jako całości (o tym jeszcze niżej).
A jeśli chodzi o dbanie o fanów? Mnie nie obchodzą jakieś spotkania z Filonim ani specjalne premiery odcinków, tylko zgodność z rzeczami, które kiedyś kupiłem, przeczytałem/obejrzałem i które zdążyłem pokochać jako część większego uniwersum. Owszem, dyskusja o tych rzeczach jest w tym momencie jednocześnie na miejscu i nie, ponieważ Straż Śmierci i Pre Vizsla to niewątpliwie piękne i dość mocne nawiązanie do "Jango Fett: Open Seasons" (i dlatego chociażby obejrzę ten właśnie odcinek, bo za cały 2 sezon jeszcze się nie zabrałem), jednak w ogólnym rozrachunku dużo więcej w TCW jest zaprzeczeń EU i kanonu aniżeli nawiązań. Nie twierdzę, że nawiązań w ogóle nie ma, bo każdy głupi je zobaczy, ale można również utworzyć całą listę bugów i errorów, które TCW wywołały.
I to właśnie poprzez ten ASPEKT i poprzez ten PUNKT WIDZENIA uważam że niektórzy twórcy TCW nie mają szacunku do fanów którzy lubią to uniwersum jako całość. Piszę "niektórzy", ponieważ nie znam tej ekipy za dobrze (i nieszczególnie chce mi się o niej czytać) więc nie wiem kto u nich (i nie mówię tu o Lelandzie) dba o zgodność z uniwersum i pilnuje tego, a kto ma wszystko gdzieś i jedynie cieszy się, że może tworzyć coś zupełnie nowego w SW. W tym przypadku (i nie tylko w tym) "bad guyem" był George Lucas, więc swojego "hate`a" skierowałem przeciwko niemu.
Warto tutaj wspomnieć Gunfana, który napisał kiedyś, że owszem, mógłby jakoś łatać różne errory związane z TCW, ale mu się nie chce. I racja, bo ta powinność teoretycznie nie powinna być zrzucana na fanów.
Na pewno czytałeś temat na Bastionie o różnych typach fanów; Ty i ja jesteśmy w zupełnie odmiennej kategorii (Ty raczej wolisz filmy kinowe plus seriale itp., mnie dużo bardziej rajcuje EU) więc nie rozumiem, skąd to zdziwienie? :>
Ponadto przeciwnikiem totalnym serialu nie jestem. Bardzo nie podoba mi się jego forma i idea, ale niektóre rzeczy były świetne - wystarczy poczytać moje komentarze odnośnie poszczególnych odcinków i TCW ogólnie. Obejrzałem cały 1 sezon i ze 2 odcinki 2 sezonu, może za jakiś czas zdołam przebrnąć cały, na razie mam wyjebane. Piszę to, żebyś mnie nie szufladkował - nie należę ani do zatwardziałych przeciwników, ani do fanów serialu, jestem gdzieś pośrodku, czyli raczej mnie ten produkt średnio interesuje, czasem mega wkurzy, czasem pozytywnie zaskoczy.
Jeśli zaś chodzi o serial aktorski, to uważam, iż zapowiada się rewelacyjnie. Różnic pomiędzy nim a TCW jest tyle, że aż ciężko wymieniać. Owszem, TCW to próba przed serialem aktorskim, w sensie: jak się tworzy taki produkt, promuje, prezentuje. Ale sam proces produkcji będzie moim zdaniem zupełnie inny z racji tego, że będzie to serial live-action. Mam też nadzieję na nieco mniej infantylną niż w TCW fabułę i świetnych bohaterów oraz wspaniałe krajobrazy i efekty specjalne. Warto też pamiętać, że serial będzie tworzony w "historycznej dziurze" gwiezdnowojennej, a więc nawet jeśli powstaną jakieś niezgodności z kanonem, to nie powinno ich być zbyt dużo - ten okres jest w miarę czysty i świeży. Idealny dla produkcji TV.