Odcinek dziesiąty, który kontynuuje wątek pościgu za Grievousem jest o niebo lepszy niż poprzednik, głównie z uwagi na ciekawą postać ex-clone troopera imieniem Cut, który po dezercji zakłada rodzinę i osiada na farmie na Seleucami. Jednak mroki przeszłości i tu go dopadają, a przyjmują postać rannego Rexa.
Były republikański żołnierz, który wziął za żonę różowoskorą Twi`lekankę i stał się ojczymem (albo i ojcem biologicznym, who knows?) dla jej dzieci toczy z rannym Rexem dyskusję o odwadze, istocie oddania, lojalności, o rodzinie (dość ironicznie zabrzmiały słowa kapitana, iż bez ich służby dla Republiki galaktyką zawładnęły by złowrogie siły). Lubię takie motywy, znacznie bardziej podkreśla indywidualność klonów możliwość posłuchania o ich stosunku do rzeczywistości, niźli nowa fryzura. Oby twórcy poszli tą drogą. Co prawda częściowo ich dyskusja ociera się o banał, lecz w ogólnym rozrachunku należy zapisać ją po stronie największych zalet tego odcinka: twórcy skonfrontowali dwie postawy wobec wojny i czasów przełomu w GFFA i wyszło im to całkiem zgrabnie. Odcinek nie nudzi, mimo iż finał był raczej oczywisty.
Widać też, że twórcy nadal nawiązują do horrorów. Farma z olbrzymim polem, obsianym czymś zbożopodobnym, uszkodzone BX-y niczym zombie, rodzina osaczona w domu, w środku nocy - nawiązana do klasyki typu filmy Romero widoczne gołym okiem i co ciekawe, wyszło to lepiej właśnie w tym odcinku, który nie silił się wprost na klimaty grozy.
Należy docenić też, iż twórcy zdecydowali się uszkodzić CC-7567 , gdyż momentami wręcz nadludzkie możliwości Rexa, które przejawiał w różnych momentach serialu, stawały mi kością gardle. Ludzie z Lucasfilm Animation sprowadzili go trochę na ziemię.
Kuleje tu głównie wątek Supreme Commandera of the Droid Armies, który wierzchem kieruje się ku punktowi ewakuacyjnemu, zaś ściga go Obi-Wan z oddziałem klonów i ciężkim sprzętem. Wiadomo, iż Griev zwieje, więc te fragmenty nie wywołują żadnych emocji (poza irytacją, której źródłem są narzekające Be-Jedynki).
Na marginesie: zastanawiam się, skąd generał wytrzasnął reeka, w dodatku od razu udomowionego i z rzędem.
Westernowego ujęcia na koniec nie skomentuję.
Z cieszących oko drobiazgów: snajperka droidów - niezły kawał żelastwa; wytatuowane na czerepie jednego z klonów Bendu Republiki - lepiej lojalności tego żołnierza twórcy podkreślić nie mogli. And last but not least: dejarik (animacja starała się imitować poklatkową, brawo!)
To sum up: odcinek ocieniam wysoko, ale głównie z uwagi na dyskusje, które prowadzili między sobą Cut i Rex oraz fakt, iż w porównaniu do dziewiątego istotnie wybija się na plus.
Ocena odcinka: ósemeczka
Średnia sezonu so far: 71:10 = 7/10