Właśnie skończyłem I rozdział mojego opowiadanie II pojawi się trochę puźniej ponieważ nie mam weny na twożenie. Czytajcie i oceniajcie.
Nowy Jedi.
Na Odległej Planecie Yavin Cztery, przez gałęzie potężnych drzew zaczęły przelatywać pierwsze promyki słońca, na wielkim kamiennym bloku Luke Skywalker wsłuchiwał się w odgłosy budzącej się natury, po chwili zdecydował, że poćwiczy więc wstał rozprostował zdrętwiałe ręce, nogi i skoczył z dachu kamiennego budynku w głąb dżungli, skakał po grubych gałęziach w górę aż na sam wierzchołek drzewa. Tymczasem w Prakseum Jedi młodzi padawani trenowali na sali ćwiczeń, z pośród nich mistrz Luke miał dzisiaj wybrać jednego na padawana, wszyscy dawali z siebie wszystko, niektórzy z nich ćwiczyli moc niektórzy opanowanie i skupienie a kolejni ćwiczyli walkę wręcz i tak bez przerwy, dzisiaj jest wyjątkowy dzień dla każdego. W tym samym czasie Luke wracał z dżungli po drodze napotkał kryształowego węża, odwrócił jego uwagę używając mocy i pobiegł dalej. Luke dobiegał już do końca, zaczął dojrzewać promyki słońca, nagle staną popatrzył przed siebie i nie widział nic oprócz jednego domu zrobionego z słomy i gałęzi na środku polany otoczonej zewsząd drzewami, pomyślał że zboczył trochę z drogi którą zawsze biegnie z powrotem, i już miał zawrócić kiedy wyczuł że ktoś go obserwuję zaczął się rozglądać ale nikogo nie widział obrócił się żeby jeszcze raz spojrzeć na dom kiedy naglę na jego plecy naskoczył lub naskoczyło coś dziwnego coś co trzymało go bardzo silnie dzidą próbując obezwładnić ale Luke wyciągnął swój miecz i włączył z emiteru wyłoniła się zielona klinga przeciął dzidę i pchną mocą tego „kogoś” w głąb lasu, zrobił to tak szybko że nie zdążył zobaczyć twarzy napastnika, po chwili Luke wyłączył miecz zaczepił o pas, jeszcze chwile zwlekał przed ruszeniem w dalszą podróż ale po kilku minutach czekania na atak zrezygnował i ruszył w stronę Prakseum Jedi myśląc o tym co go spotkało i co to… a raczej kto to. Prakseum Jedi, pół godziny po treningu, na salę wleciał mały droid z listą tych z których mistrz jedi wybierze sobie padawana.
- Dash z Tatooine - zaczął droid – Anakin z Coruscant i Kaila Sek z Manaan.
Po kilku chwilach przedzierania się przez wszystkich którzy stali im na drodze Kaila, Dash i Anakin zdołali wyjść z tłumu i podejść do droida, nagle do sali wszedł mistrz Luke dzieci przywitały się a Jedi uśmiechnął się lekko i podszedł do droida za którym stali padawani którzy zostali wybrani. Luke dał znak a droid podleciał do niego i szeptał mu coś do ucha potem pokazał listę, wytłumaczył o co chodzi potem odleciał na dwa metry od Jedi a on podszedł do jednego z uczniów.
Anakin - zaczął Mistrz Jedi - biorę cię na mojego ucznia. Po wypowiedzeniu tych słów Mistrz dał znak droidowi a ten dał znak uczniom którzy po chwili zaczęli ćwiczyć. Tym czasem w nadprzestrzeni duży transportowiec leciał na Yavin Cztery. Na dworze przed Prakseum Jedi.
- pokaż mi - powiedział Luke do Anakina – jak posługujesz się mocą i podnieś te kamienie. Wskazał palcem na zburzony budynek.
- postaram się Mistrzu - odpowiedział młody padawan i zaczął podnosić po kilka małych kamieni z trudem. Podnosił kamienie mocą z wielkim wysiłkiem kiedy w atmosferę wleciał duży transportowiec który rozproszył padawana a ten upuścił wszystko co trzymał odskoczył i włączył swój miecz, Luke wyczuł że coś jest nie tak, lecz nie włączył swojego miecza tylko komunikator i zawiadomił rebeliantów żeby byli w gotowości do ataku, czuł że ten transportowiec nie przyniesie ze sobą nic dobrego. Po kilku chwilach kiedy transportowiec był już nisko nad domami, dolna klapa statku otworzyła się i wypadło coś na kształt owalu.
- mam złe przeczucia - szepnął Luke sam do siebie. Po kilku sekundach to coś spadło na ziemię i wybuchło a z tego wybuchu wyszło wiele gazu i zasłoniło lądowanie statku, Jedi zapalił swój miecz i z trudem dostrzegł przez dym czerwone światełko, na początku wydawało mu się że to tylko przewidzenia, ale potem uświadomi sobie że to wcale nie są przewidzenia i szybko mocą rozwiał dym w obie strony, zobaczył w końcu to co chciał zobaczyć ale jak tylko to zobaczył to żałował że rozproszył dym. Luke bez wahania sięgnął po komunikator i zawiadomił rebeliantów żeby atakowali, nagle zaczął się silny ostrzał ale Luke dostrzegł coś bardzo niepokojącego , znów sięgnął po komunikator i zawiadomił wszystkich adeptów że są potrzebni na placu przed Prakseum, po kilku sekundach wybiegło kilku z Prakseum i jak tylko zobaczyli co się dzieję stanęli i z wielkim strachem sięgnęli po broń. Luke pierwszy pobiegł na Sitha, przynajmniej tak myślał, i zadał cios poziomo a Sith go odepchną i wspomagany mocą wskoczył na najwyższy budynek w okolicy. Luke podniósł się z ziemi i dwoma ciosami zabił dwóch młodych adeptów ciemnej strony, tak myślał, niestety nie mógł okazać litości ponieważ odkąd ten transportowiec się zjawił wyczuł zakłócenia mocy czego nie czuł od dawna i nie mógł pozwolić na to żeby Sithowie powrócili, potem skoczył na ten sam dach na którym był Sith. Kiedy tam doskoczył Sith spojrzał na niego i zaśmiał się.
- kim jesteś - zapytał spokojnie Luke.
- ja, ja jestem tylko jednym z Lordów Sithów – powiedział i zaczął się śmiać. Jego śmianie zdenerwowało Luke ale Jedi opamiętał się i uspokoił.
- mówią na mnie Darth Grave, jeden z najlepszych – powiedział to i puścił błyskawice mocy z ręki. Mistrz Jedi obronił się przed tym ale Darth Grave coraz mocniej nacierał aż w końcu zmęczony Luke musiał pchnąć go mocą z budynku. Kiedy Grave spadał Luke podszedł i zobaczył jak Sith przeciął jednego z adeptów na pół a potem zobaczył zabitych padawanów, smutny, podenerwowany Luke skoczył w tłum młodych adeptów ciemnej strony, z każdą chwilą było ich mniej aż został tylko jeden, Mistrz bez opamiętania wykończył wszystkich a ostatniego zabił przebijając mu brzuch. Nagle uświadomił sobie co zrobił, jego twarz zbledła a w oku pojawiła się łza…