Sezon ogórkowy w pełni i widać to też po zawartości najnowszego numeru Star Wars Komiks (który to przeczytałem dopiero teraz, wróciwszy z wywczasu). Zawartość niezła, ale bez rewelacji (lub jak kto woli: ohne głośne tytuły). Niemniej jednak Egmont udowodnił, że nawet bez hitowych pozycji SWK ma rację bytu i daje radę. Ja traktuje wydanie sierpniowe jako preludium przed wrześniem, czyli "Into the Unknown" i "The Saga of Biggs Darklighter" w wydaniu specjalnym.
Brothers in Arms "Danie główne" wydania (jedyny komiks w numerze, z którym stykam się pierwszy raz) - nie smakowało mi zbyt dobrze.Zjadliwe, ale nic poza tym. Fabuła jest w zasadzie tylko pretekstem do ukazania jakiego rodzaju więź przyjaźni łączyła Anakina i Obiego. To (oraz dywagacje na temat "Jak to będzie po wojnie", że pozwolę sobie zacytować Andrzeja Zauchę) stanowi największą wartość tego komiksu. Ciekawe doświadczenie to także możliwość zobaczenia Obi-Wana wytrąconego z równowagi - kolejne ziarenko ubogacające postać. Reszta to już typowe stany średnie: rysunki poprawne i dynamiczne (acz bez rewelacji) i nieco naciągane motywy (zero straży wokół twierdzy Dooku, nie to na pewno nie jest pułapka...no comments). Komiks nieźle wpasowuje się w ciąg wydarzeń "okołozemstosithowych" i za to też plusik. Gdyby nie skupienie na przyjaźni i więzach braterskich bohaterów nie byłby warty uwagi. 5,5/10
Lady Luck W moim odczuciu najlepszy komiks numeru. Historia pewnej bardzo dla Galaktyki istotnej partyjki Sabacca (oraz o tym, komu swą nazwę zawdzięcza pewien SoroSuub 3000)opowiedziana jest z werwą i humorem (chociaż cześć dialogów, zwłaszcza "podryw" w wykonaniu Landa, woła o pomstę do Nieba). Minusem są jedynie rysunki Brunnera ("Rączki, rączki Hans!), które sprawiają wrażenie nieco niedbałych (chociaż pewnie takie było założenie; no i wzorowanie fizjonomii postaci tytułowej Ślicznotki na Marylin Monroe - toż nie ma innych hollywoodzkich Blond-Bombshells z lat 50?). Przyznaję, że dzięki temu komiksowi nieco cieplej patrzę na postać Carlissiana, za którym raczej nie przepadam (jak sobie przypomnę jego występ w "Jedi Search"...brrr). Jednakże całe show kradnie tu Lobot. Dobrze,że wydarzenia z "Lady Luck" zostały uznane za część kanonu, bo to naprawdę świetna opowiastka. I tylko szkoda, że w polskich tłumaczeniach przyjęła się już "Ślicznotka", bo "Fortuna" to - IMHO - wiele adekwatniejsze określenie. 7,5/10
Stones Powrót do nowej, świeckiej tradycji miesięcznika, czyli ostatni komiks znów najsłabszy. Rysunki autorstwa Michela Zuklli naprawdę przypadły mi do gustu, mimo iż zwykle nie przepadam za taką "szkicową" stylistyką. Stanowią one największy (jedyny?) plus "Kamieni" (niemniej projekt Hurikaneanów to jakaś masakra). Windu lubię średnio i ta pozycja moich odczuć względem tej postaci nie zmieniła. Fabułka jest prosta i znów przemyca "kilka prostych prawd" ważnych dla każdego Jedi, ale bez większej finezji. Całość - jak mawia mój znajomy - mocno taka se. 3/10
Ogółem: 5,3/10, czyli po zaokrągleniu 5,5/10. Nieźle, ale zawsze może być lepiej. Niemniej numer na okres wakacji jak znalazł. Czekam na 16 i 23 września.