Myślę, że temat na czasie, przy czym chodzi mi o fandom poza internetem, wszelkie spotkania i imprezy. W tematach na forum też się ostatnio przewijał tu i tam.
Nie da się ukryć, że "The Clone Wars" i związane z tym tytułem "zwiększenie stężenia" Gwiezdnych Wojen w Polsce, zaowocowało wysypem nowych, młodych fanów. I tak się zastanawiam, jakie jest ich miejsce w naszym polskim fandomie? Czy mają gdzie przycupnąć? Oczywiście, część z tych dzieciaków przechodzi jedynie przez "fazę Star Wars", ale niektóre na pewno mogą zostać geekami do grobowej deski. Pojawia się pytanie: jak powinniśmy się zachować my, starsi fani? I czy w ogóle musimy coś robić?
Swego czasu Taraissu słusznie zauważyła, że dla tych najmłodszych w chwili obecnej istnieją głównie eventy organizowane przez 501szy, EO czy SWAT. A co z resztą fandomu? Czy nie moglibyśmy i my wyjść im naprzeciw?
Na pewno nie jest łatwo pogodzić interesy starych wyjadaczy z młodym narybkiem. Zresztą czy przygotowując spotkania myślimy o dziesięciolatkach? Raczej nie. Jako przykład podam nasze ostatnie rzeszowskie spotkanie. Przyszła na nie grupka młodszych fanów: troje czy czworo takich ok. 6-7 lat i jeszcze dwoje troszkę starszych. Najmłodsze maluchy wymiękły jeszcze przed połową programu. Nie dziwię się: nowinki o książkach, komiksach i grach, o których nie mają pojęcia; filmiki o TORze po angielsku; prelekcja o powstawaniu "Mrocznego Widma". A one pewnie liczyły na Wojny klonów, których tym razem nie było. Natomiast ci troszkę starsi zostali na całości, która obejmowała jeszcze m.in. komiks i konkurs. I najwyraźniej dobrze się bawili.
Zastanawiam się czy możliwe jest, na dłuższą metę łączenie atrakcji dla starszych i młodszych? Taki konkurs, czy obejrzenie filmu nie sprawia kłopotów, ale co z resztą? Jak sprawić, żeby starzy fani nie umarli z nudów, a młodzi rozumieli co się w ogóle dzieje?
Kiedy puszczaliśmy trailer do TOR i na ekranie ukazał się komunikat, że zawiera materiały nieodpowiednie dla dzieci, starsi wymieniali spojrzenia. W ramach przeglądu prac fanów związanych z Qui-Gonem miałam oczywiście też takie przedstawiające go w różnych dziwnych związkach. Całe szczęście, że coś mnie tknęło przed spotkaniem i wrzuciłam je do osobnego katalogu. A na spotkaniu po prostu ich nie pokazałam, bo na sali siedzieli nadal młodsi fani (nie wspominając o ich rodzicach).
Natomiast na ostatnich Podkarpackich Spotkaniach z Komiksem, nie mieliśmy dużo czasu na SW. Od dawna planowaliśmy komiks, konkurs i "Fanboysów". Biorąc pod uwagę możliwość, że znów pojawią się młodsi, próbowaliśmy jakoś ten program dostosować. I tak film wylądował na końcu, bo stwierdziliśmy, że po konkursie dzieciaki najprędzej wyjdą. Ale byliśmy przygotowani na wypraszanie sześciolatków
Natomiast konkurs został podzielony na dwie kategorie wiekowe. Dla młodszych fanów były łatwiejsze pytania dotyczące tylko filmów i TCW. I muszę przyznać, że to było dobre posunięcie. Czwórka młodszych fanów walczyła między sobą, a nie z fanami z większym stażem, z którymi nie mieliby szans. Równocześnie konkurs był jeden przez co starsi i młodsi uczestniczyli w tej samej rozrywce. Nagrody były podzielone na dwie pule i dzieci wyszły bardzo zadowolone.
Kłopotem może być lokal. Przy takim układzie jaki mamy zwykle w Rzeszowie (1 część w WDKu, 2 część w knajpie), nie ma wielkiego problemu. Dzieci bawią się na 1 części, a potem normalnie idą do domu, a starsi mogą spokojnie iść do jakiejś knajpy. A co jeśli całość odbywa się w knajpie i pojawia się alkohol? Zdaje się, że wrocławskich fanów wywalono kiedyś za połączenie przy jednym stoliku nieletnich z procentami, dobrze kojarzę? Ten problem można teoretycznie rozwiązać szukając lokalu nie będącego zadymioną spelunką tylko np. pizzerią.
My zaczęliśmy się zastanawiać czy na następnych Podkarpackich nie zrobić części programu dwutorowo, wykorzystując boczne salki obok sali, w której odbywa się główny program. Wtedy obok punktów dla wszystkich można by zorganizować osobne atrakcje dla starszych i młodszych. Myślę, że jest to dobre rozwiązanie, ale niestety nie bardzo widzę coś takiego na zwykłym comiesięcznym spotkaniu, tylko na większych imprezach.
Ale może w końcu dojdę do sedna sprawy, po co w ogóle ten temat. Myślę, że niektórzy z nas mają złe podejście, bo uważają, że fani wychowani na TCW nie mogą być wartościowi, że to tylko banda dzieciaków, które zachłysnęły się wyszkolonymi na maxa Anakinem i jego padawanką. Uważam, że powinniśmy się postarać, żeby odpowiednio poprowadzić tych młodych fanów, żeby zobaczyli jak wiele jest jeszcze wspaniałych rzeczy poza TCW w świecie Gwiezdnych Wojen. Zamiast narzekać, że jakiś dzieciak zachwyca się Ahsoką, można mu opowiedzieć o innej potężniejszej Jedi tej samej rasy, o tym, że dla nas jej pojawienie się było zaskoczeniem i że Anakin/Vader szkolił później jeszcze jednego ucznia - Starkillera. Jednym słowem musimy zadbać o ich edukację gwiezdnowojenną i szykować sobie godnych następców. Zresztą nie da się ukryć, że od napływu nowych fanów zależy w dużym stopniu rozwój SW. I nie zapominajmy, że wielu z nas też zaczynało wcześnie.
Na koniec mam szereg pytań do lokalnych fandomów: czy przychodzą na wasze spotkania młodsi fani? A jeśli tak, to jak wielu i w jakim wieku? Jak wygląda integracja ze starszymi pokoleniami? Jakie atrakcje się wtedy sprawdzają? Czy dzieciaki powracają po jednym razie? Co z towarzyszącymi im rodzicami? Może sami młodzi się wypowiedzą? A może nie mam racji i powinniśmy czekać, aż młodzi fani podrosną i sami do nas trafią?
Sporo tych pytań, ale myślałam o tym ostatnio i jestem ciekawa waszych odpowiedzi.