TWÓJ KOKPIT
0
FORUM Opowiadania

Pogrom nad Cypharem

Foleb 2009-04-21 18:08:00

Foleb

avek

Rejestracja: 2007-12-13

Ostatnia wizyta: 2022-04-09

Skąd:


Sektor Główny Układu Cyphar,
Zewnętrzne Rubieże


- Kapitanie A’Sharf, melduję że z nadprzestrzeni wyskoczyła nasza eskadra
X-skrzydłowców – zameldował porucznik Partlis. Na mostku „Obrońcy” już od paru minut panowało zdenerwowanie. Dowódcy z niecierpliwością wyczekiwali powrotu eskadry zwiadowczej.
- Doskonale – rzekł kapitan A’Sharf podchodząc do iluminatora. – Jak tylko znajdą się na pokładzie, niech dowódca stawi się u mnie.
Po chwili z interkomu na pulpicie odezwał się głos młodego mężczyzny, zniekształcony przez zakłócenia:
- „Obrońca”, tu eskadra Euston. Melduję że dwie maszyny są uszkodzone i konieczna będzie wiązka ściągająca.
Porucznik natychmiast wydał rozkaz kontrolerom promienia ściągającego. Obrócił wzrok na główny iluminator. Nie tego się spodziewał. Zbliżały się tylko cztery myśliwce z siedmiu wysłanych.
- Euston 3, po wylądowaniu czekaj na lądowisku – powiedział Partlis.
- Zrozumiałem, dowódco – odpowiedział zmęczony głos pilota.
Partlis okrążył rampę mostka i zwrócił się w stronę jednego z oficerów.
- Proszę kontynuować awaryjną procedurę lądowania, jeżeli będę potrzebny, czekam w hangarze.

Trzy X-skrzydłowce łagodnie skręciły, w kierunku hangaru „Obrońcy”. Krążownik typu MC-80 stacjonował już na orbicie planety Cyphar od miesiąca, odkąd siły imperium wycofały się z tej części systemu. Mimo to, działania bojowe ograniczały się tylko do lotów zwiadowczych pojedynczych eskadr. Cyphar była planetą w środkowych rubieżach, jednak nie była zamieszkana. Promienie Słońca padały na wschodnią część „Obrońcy” nadając mu blasku. Okręt nie stoczył jeszcze żadnej bitwy od czasu swego powstania.
Front galaktycznej wojny przesuwał się na korzyść Sojuszu, odkąd powiodło się zniszczenie Gwiazdy Śmierci. Imperium straciło swój fundament i zaczęło się rozpadać. Sojusz Rebeliantów zaciskało pięść na niedobitkach Imperium.
- Eskadra, rozwinąć szyk. Procedura awaryjna – rzekł jak gdyby automatycznie Rodney Core.
- Euston 3, mam uszkodzony stabilizator – odezwał się głos w komunikatorze Core’a.
- Spokojnie Zac, wyłącz silniki i przygotuj się do przechwycenia.
Rodney właśnie od tej chwili pełnił rolę dowódcy. Być może chwilowo, ponieważ jedynka w każdej chwili mogła wyjść z nadprzestrzeni. A miał to być tylko zwiad. Młody dowódca coraz bardziej odczuwał konsekwencje wstąpienia w szeregi rebelii.

Euston 3, poderwał maszynę okrążając kadłub „Obrońcy”. Musiało minąć trochę czasu nim, bezpiecznie zadokowano uszkodzone myśliwce.
- Euston 3, masz pozwolenie na lądowanie – odezwał się operator hangaru.
Rodney przyspieszył pracę silników, by jak najszybciej znaleźć się na miejscu. Wprowadził maszynę w ostry skręt i momentalnie wyłączył silniki. Repulsory sprawiły że myśliwiec delikatnie osiadł na płytach hangaru. Dłoń Core’a powędrowała ku otwarciu kabiny. Jasne oświetlenie pomieszczenie sprawiło że pilot poczuł zamęt w głowie. W głębi hangaru otworzyły się drzwi torbowindy.
Zdyszany Partlis biegł w stronę myśliwca. Rodney cisnął rękawice o pulpit i wyskoczył z kabiny. Odczuł ulgę gdy, zrobił pierwsze kroki po twardej powierzchni.
- Core, gdzie dowódca !? – ryknął porucznik, ciężko dysząc.
- Melduję się, panie poruczniku – odrzekł powolnie Rodney, zmuszając swoje usta do sztucznego uśmiechu. – Euston 1 pozostał w strefie zwiadu, jednak prawdopodobnie został zestrzelony przez myśliwce wroga.
Partlis zauważył że twarz pilota, wydaje się coraz bardziej bledsza.
- Core, odpocznij najpierw, później zdasz mi cały raport, powiedz tylko co tam było – zapytał porucznik. To wszystko wydawał mu się co najmniej dziwne. Chciał znać tą odpowiedź.
Rodney westchnął.
- Poruczniku, mieliśmy cholerne szczęście. To nie była jedna eskadra Tie. Zbliża się większa flota.

A’Sharf wbiegł na mostek równie szybko po tym jak ogłoszono stan gotowości całej załogi. Informacja o flocie Imperium w drugim sektorze, szybko przygotowała go do gotowości dowodzenia. Partlis czekał już wśród wyższych rangą oficerów, nerwowo obserwując ekran czujników.
- Kapitanie, posiłki z Sullust przybędą najbliżej za sześć godzin – zameldował porucznik. Zauważył że zblakłe, niebieskie oczy A’Sharfa wpatrywały się w iluminator.
- Mało czasu, mało – szeptał sam do siebie. – Poruczniku Partlis, proszę iść ze mną – dodał idąc w stronę holoprojektora.
- Proszę zauważyć – rzekł kapitan wskazując drżącą ręką na hologram planety. – Cyphar jest niewielką planetą, dlatego też jest szansa obliczenia skoku.
Partlis natychmiast zareagował.
- Skok w nadprzestrzeń? Panie kapitanie, nie możemy opuścić tego układu. Korytarz Sanktuarium, jest bardzo ważny dla…
- Poruczniku. Mamy jeden, krążownik, z niepełną załogą. Nie mamy szans, przeciwko tej flocie. – pierwszy raz, A’Sharf stał się wiarygodny. W sensie miał racje. Posiłki mogły nie zdążyć na czas.
- Nie mogę na to pozwolić, kapitanie. Proszę mi pozwolić na opracowanie taktyki. Do czasu przybycia nowych okrętów, możemy utrzymać ich na dystans.
Wychudła twarz A’Sharfa obróciła się w stronę pulpitu.
- Koordynaty 39’31’529 – powiedział pewnie A’Sharf. Skoncentrować moc generatora na silnikach, baterie turbolaserów w gotowości.
Partlis przeszedł koło kapitana.
- Wytrwamy.



Rodney Core, służył we flocie rebelii już dwa lata. Na nic zdały mu się umiejętności medyczne, gdyż w sektorze poboru szukali głównie pilotów. Nie wiedział dokładnie czemu to wszystko robi. Pieniądze nie były dobrym argumentem. Być może chciał się odegrać na Imperium, za zniszczenie swojego dawnego życia. A jednak, po służbie dwóch lat, doczekał się stopnia podporucznika. Mówili na niego szczęściarz. Core, już trzy razy zmieniał eskadrę, ze względu na swoje cholerne szczęście. Zwykle on wracał z ryzykownych misji zwiadowczych, i dostawał nowy przydział. Może jego kariera pilota odniosłaby wielki sukces, ale Rodney postanowił odjeść. Jako ochotnik zgłosił się do eskadry Euston, by móc nareszcie wrócić na rodzinną planetę. Mógł tego dnia zginąć. A jednak był szczęściarzem. Nadal żył.
Cyphar wywoływał u niego złe przeczucia. Już pierwszego dnia gdy trafił tu na pokładzie „Obrońcy” czuł niepokój. Cień rzucany przez planetę, sprawiał że słońce planety tylko częściowo oświetlało sektor gdzie stacjonował okręt.
Rodney leżał w swojej kajucie wpatrując się w sufit. Czekał tylko na alarm, gdy będzie musiał znów wystartować. Flota się zbliżała, a Partlis widocznie nie wiedział, że ich taktyka była czymś całkiem innym. Wyprzedzali każdy ich ruch. Tak jakby na nich czekali. Możliwe że ta flota to jedna z tych która, nie zostały zniszczone nad Endorem. Rodney dopiero teraz zdawał sobie sprawę z dokładności rozmieszczenia ich krążowników. Prawie niemożliwym, było wyjście z nadprzestrzeni w tym ustawieniu. Oni tego dokonali.
Świadomość uderzyła do głowy mężczyzny. Szczęście będzie mu potrzebne, inaczej zginie jak inni. Coś od początku przygotowało go na tę chwilę. Zbliżał się pogrom Cyphara. Planety gdzie nie dochodziły promienie słońca.

Minęło pół godziny odpoczynku, gdy pozostali piloci eskadry Euston, zostali wezwani na salę taktyczną. Wśród zebranych, byli także oficerowie danych sekcji. Po środku koło holoprojektora stał Partlis obserwując zgromadzonych.
- Flota Imperium zbliża się, jednak kapitan postanowił pozostać na orbicie – powiedział świadomie Partlis, wiedząc o swoim kłamstwie.
Na sali rozległ się gwar. Ludzie zaczęli szeptać między sobą.
- Poruczniku, pragnąłbym wspomnieć że mamy tu do czynienia z potężną formacją. Nie chce burzyć morali naszych ludzi – rzekł z ironią Core – ale na orbicie stacjonuje tylko jeden krążownik.
Partlis zamarł patrząc na ludzi kiwających głową na młodego pilota. On sam się z tym zgadzał. Czas uciekał. Partlis też miał ochotę od tego wszystkiego uciec. Jednak coś nadal trzymało go przy swojej decyzji. Przymknął oczy. Znów widział swoją żonę i dziecko wśród łąk Dantooine. Poczuł świerzy powiew ciepłego wiatru. Jednak to było jego słabością, która leżała głęboko, raniąc te wspomnienia. Imperium. Tak bardzo pragnął się przyłączyć do jego zniszczenia. Zemsta nadal paliła się w jego sercu. Znów zobaczył. Imperialnych żołnierzy, odbierających mu to co kochał najbardziej. Partlis poczuł uścisk w gardle.
- Cisza – rzekł twardym i stanowczym głosem – zapewniam was że obca flota nie spodziewa się nas. A teraz proszę o uwagę.
Teraz porucznik wskazał na hologram tłumacząc taktykę.
Rodney siedział wpatrzony w hologram, nie wierząc w słowa Partlisa. Te słowa brzmiały jak wyrok. Nie mógł zrozumieć celu jego postępowania.
Core wstał i wyszedł z sali. Partlis go nie zatrzymywał.

„Obrońca” leciał całą mocą wokół planety. Gdyby nie światła nawigacyjne, byłby praktycznie niewidoczny, gdyż znajdował się w cieniu Cyphara. Za godzinę, znajdzie się ponownie w świetle. Wtedy rozpocznie się bitwa.
Piloci eskadr myśliwców, nie czekają w gotowości. Postanowiono nie rzucać do walki myśliwców.
Na mostku, A’Sharf odczuwał wibracje od silników. Oparty o pulpit, rozglądał się w głąb kosmosu. On już stracił panowanie nad tym statkiem. Nigdy go nie miał. Personel krążownika, szanował go chyba tylko ze względu na stopień. A przecież nigdy nie powinien dowodzić. Chciał wyrwać się, uciec. Czuł strach, przed decyzją Partlisa, która na pewno doczeka się katastrofalnych konsekwencji. W pomieszczeniu panowała zupełna cisza. Każda istota, zdawała sobie znaczenie z zagrożenia.

Rodney biegł korytarzem w stronę hangaru. Musiał jak najprędzej znaleźć nowego astromecha do myśliwca. Włożył kartę przepustową do zabezpieczenia. Magnetyczne drzwi otworzyły się, ukazując przed sobą rzędy, różnorodnych automatów. Były w różnym stanie technicznym. Core podszedł do rzędu Typu R2. Rozejrzał się wodząc wzrokiem po robotach. W ostatnim rzędzie stał lekko porysowany, zielony. Pilot podszedł bliżej sprawdzając numer automatu. Na blankiecie widniał napis: R4- H6. Rodney poklepał zakurzoną kopułkę, astromecha.
- Jesteś mój – powiedział z uśmiechem, dezaktywując ogranicznik. Robot ożył, wydając z siebie serię wesołych pisków.
Nagle do pomieszczenia weszła jakaś osoba. Astromech wydał kolejny pisk i oświetlił wejście. W drzwiach stał Partlis.
- Core, nie powinieneś tu być. Czyżbyś planował opuścić statek? – powiedział dziwacznym głosem.
- Miło że mi towarzysz poruczniku. Rozwieję pańskie możliwości. Za godzinę „Obrońca” będzie dryfującą chmarą śmieci kosmicznych, a ja nie zamierzam być wśród nich.
- Nie wierzysz w zwycięstwo – rzekł już ciszej Partlis.
- Zwycięstwo? O czym w ogóle mówisz – warknął Core, nie zwracając uwagi na stopień przełożonego. – sam o tym wiesz. Widziałeś obraz z potyczki! Nawet gdybyś miał całą flotę statków, nie obroniłbyś planety! Jeżeli masz prywatne porachunki załatw je sam! Niektórzy pragną nadal żyć!
Partlis cofnął się o krok, wyjmując blaster.
- Core, wyjdź z pomieszczenia – jęknął cicho. Jednak po chwili blaster upadł na ziemię. Oparł się o ścianę i wydał z siebie odgłos płaczu.
- Wiedz, że wykończę ich! Możecie wszyscy opuścić statek! Ja już nie daję rady.
Rodney podszedł w stronę porucznika. Nigdy nie widział go w tym stanie. Partlis ukrył twarz w dłoniach ciężko dysząc.
- Wiem, że nie powianiem tutaj dowodzić. Ale zrozum Core. Tobie, Imperium nie odebrało wszystkiego. Sprawili zbyt dużo zła.
Core westchnął. Wiedział o co chodzi. Ferstin, jego znajomy z eskadry opowiadał kiedyś o dramacie Partlisa.
- Działaj, poruczniku. Już za późno byś mógł odwołać swoją decyzję – na te słowa wyszedł z magazynu, pozostawiając Partlisa samemu sobie.
Rozejrzał się w poszukiwaniu zielonego R4. Wybiegł na hangar. Astromech siedział już w gnieździe X-skrzydłowca, piszcząc na widok pilota.

- Kapitanie, sekcja Turbolaserów dziobowych jest gotowa – zameldował oficer pokładowy. Minuty dzieliły ich od bitwy. Imperialni czekali na moment w którym, „Obrońca” znajdzie się w polu zasięgu ostrzału.
- Przekazać, moc do głównych tarcz – rozkazał Partlis. – Teraz – mruknął pod nosem porucznik.
Niecałe dwieście kilometrów od „Obrońcy”, wyskoczyło z nadprzestrzeni ponad dwadzieścia okrętów Imperium. A’Sharf poczuł jak coś ściska mu gardło. Nie mógł wyjąkać żadnego słowa.
Partlis wstrzymał powietrze. Rozejrzał się po mostku, na biegających ludzi personelu. Nie chciał ich śmierci. Core, miał rację. Nie powinien ich w to mieszać.

Wroga flota zbliżała się bardzo szybko. Obrońca, mógł rozpocząć już ostrzał, ale Partlis nie wydał rozkazu. Nagle komunikator, Partlisa zadźwięczał.
- O co chodzi?
- Euston 3, opuścił statek! Powtarzam. Myśliwiec opuścił hangar!
Partlis, wyłączył komunikator. Tylko Core, wyszedł jakoś cało. Tylko on, widział tą flotę.
Na mostku rozległ się alarm. „Obrońca” znalazł się w polu rażenia. Jednak statki imperium otoczyły tylko krążownik osaczając go z każdej strony.
- Próbują nawiązać kontakt – powiedział oficer łączności. Partlis odwrócił się i bez namysłu odrzekł:
- Anulować. Nie mam zamiaru poddawać statku.
A’Sharf wyszedł z mostku. Partlis stał nowym dowódcą.



- Standardowa moc, celować w mostek i generatory tarcz! – krzyknął dowódca sekcji skrzydłowych turbolaserów.
- Działa gotowe.
- Wszystkie baterie ognia! Ognia!

Turbolasery „Obrońcy” zaatakowały równocześnie. Jednak, tylko jeden krążownik typu Victory odniósł lekkie obrażenia.
W tej samej chwili, większość okrętów, odpowiedziała ogniem, miażdżąc osłony statku.
Na całym pokładzie rozległ się alarm. Na mostku rozległ się komunikat o dehermetyzacji sekcji dziobowych. Jeden z okrętów typu Imperial oddał celny strzał w miejsce generatora mocy. Potężna eksplozja zwaliła porucznika z nóg. Kolejna salwa, okrętu Imperium trafiła w mostek.
- Opuścić statek – rozległ się automatyczny komunikat. Na mostku było zupełnie ciemno. Potężna siła, zaczęła wysysać wszystko z pomieszczenia. Partlis, uderzył głowa o stalową kolumnę, zanim ponownie włączono osłony. Ostatnimi siłami, rozejrzał się wokół. Był już sam. Wiedział że zabił. Wszystkich. Był mordercą, a winą za to był śmierć jego rodziny. Partlis wiedział że jego decyzja okaże się katastrofalna.
Mężczyzna wyjął blaster i przyłożył go sobie do skroni. Partlis był mordercą.

Statki Imperium przerwały ostrzał. Krążownik Kalamariański, dryfował w dół. Jego zniszczenia były ogromne. Okręt, przechwyciła siła przyciągania planety.
Wrak „Obrońcy” rozpadł się na tysiące kawałków, spalających się w atmosferze planety. Cyphar upadł.

Rodney, skończył procedurę myśliwca i rozpoczął wczytywanie koordynatów, kiedy w komunikatorze rozległ się zakłócony głos:
„Tu Admirał Thrawn, z Imperialnej Floty Zewnętrznej. Daję wam szansę opuszczenia systemu. Macie godzinę.”
Komunikat powtórzył się jeszcze parę razy, aż ucichł całkiem. X- Skrzydłowiec skoczył w nadprzesteń. Rodney Core, pilot eskadry Euston, zerwał z Rebelią na zawsze.

LINK
  • ...

    Vaknell 2009-04-21 18:48:00

    Vaknell

    avek

    Rejestracja: 2008-10-31

    Ostatnia wizyta: 2020-02-28

    Skąd: Kolbuszowa

    Powiem krótko: według mnie bardzo dobre. Może można by trochę bardziej rozwinąć postać tego A`Sharfa, czy oddać emocje innych członków załogi poza Corem i Partlisem. Ale ogólnie fajnie
    Tylko pisz X-wingi, nie X-skrzydłowce

    LINK
  • :)

    Foleb 2009-04-21 19:05:00

    Foleb

    avek

    Rejestracja: 2007-12-13

    Ostatnia wizyta: 2022-04-09

    Skąd:

    ciesze że się podoba. Wogóle Rodney Core, występuję w całym cyklu moich opowiadań.
    Jesli chodzi o x wingi to starałem się spolszczyć wszystkie wyrazy

    LINK
  • super...

    kefir 2009-04-23 21:22:00

    kefir

    avek

    Rejestracja: 2007-12-21

    Ostatnia wizyta: 2009-04-23

    Skąd:

    po prostu super.... nie wiedziałem, że piszesz opowiadania czekam na więcej

    LINK
  • agw

    polo21 2009-04-23 21:24:00

    polo21

    avek

    Rejestracja: 2008-11-08

    Ostatnia wizyta: 2013-01-30

    Skąd:

    Masz do tego talent

    LINK
  • zapowiada sie

    Aved Lord 2009-04-23 22:13:00

    Aved Lord

    avek

    Rejestracja: 2007-04-08

    Ostatnia wizyta: 2009-12-25

    Skąd: Warszawa

    miodna seria opowiadan! Wrzuć jak najszybciej ciąg dalszy.
    Btw. Ty celowo piszesz "rebelia" i "imperium" z małej litery??

    LINK
  • ...

    Foleb 2009-04-24 12:02:00

    Foleb

    avek

    Rejestracja: 2007-12-13

    Ostatnia wizyta: 2022-04-09

    Skąd:

    Mogę powiedzieć że Rodney Core, to fikcyjna, niekanoniczna oczywiśćie postać, która pojawi się we wszystkich opowiadaniach. W najbnliższym czasie przedstawię jego całą historię.

    Rodney Core, moze być znany wam z Bastion PBF. Ale od razu mówię że jest to postać całkiem inna, stworzona na potrzeby RPG. Tak samo się nazywa, jednak jest to uzdrowiciel Jedi z okresu 1 BBY.

    Biorąc to na poważnie, Rodney jest zwiadowcą pracującym dla starej Republiki, żyjącym w latach 17 BBY - 50 ABY.
    "Pogrom na Cypharem" jest pierwszym opowiadaniem, o jego postaci. Kolejne będą się toczyć na przestrzeni, takich wydarzeń jak:
    - Czasy Nowej Republiki, wojna z ostatnimi niedobitkami Imperium
    - Zagrożenie ze strony kultu Ragnosa
    - Wojna z Yuuhzan Vongami
    - Insurekcje Koreliańskie

    LINK

ABY DODAĆ POST MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..