Zanim zacznę, chcę zaznaczyć, ze całość mojej poniższej wypowiedzi opiera się głównie na książkach (wydanych zarówno u nas, jak i w USA) oraz z lektury Wookieepedii.
Nowy temat mojego autorstwa nasunął mi się po lekturze serii LotF (nie całej, ale już dużej części).
Od pewnego okresu w Galaktyce na piedestał wychodzi kilka grup i ras, które zdecydowanie dominują. Jasne i oczywiste jest dla mnie, że nie każda rasa jest stworzona po to aby dominować, czy nawet pojawiać się na kartach książek. Jednak ostatnia tendencja bardzo mi się nie podoba.
Otóż. Nagle Galaktyka wielu ras (wymienię chyba te najważniejsze, bo najbardziej załużone lub popularne: ludzi, Kalamarian, Wookieech, Bothan, Sullustan) zmienia się w Galaktykę ludzko - bothańską. Wiele ras nagle jest marginalizowanych, zaś TYLKO te dwie rasy decydują o losach galaktyki. Poniżej dowody na zanik innych ras ze świata SW.
Od czasu NEJ zauważamy wzrost liczby Bothan w strukturach armii Nowej Republiki, a później Sojuszu Galaktycznego. Kiedy zabrałem się za LotF, to już kompletna załamka. Bothanie są właściwie jedyną rasą dominującą w siłach zbrojnych Sojuszu. To mnie bardzo szokuje. Przecież kręgosłupem armii byli Kalamarianie, to spodziewałbym się większej ilości przedstawicieli tej rasy wśród admiralicji Sojuszu. A z tym jest problem.
Podobnie jest z ludźmi. Nagle na piedestale stoją Imperialcy i Hapanie (przeciwko tym ostatnim nie mam nic) i żadne inne planet ludzkie. Gdzie są Kalamarianie ??!!
W "Piekle" (LotF 6) początek spoilera zawiązuje się Koalicja Jedi przeciwko Jacenowi, etc. Przystąpili do niej Wookiee i Hapanie koniec spoilera. Dwie książki dalej (w "Revelation") początek spoilera dołączają do nich: Cha Niathal z wiernymi sobie siłami, Daala ze swoją flotą, Mandalorianie oraz część Imperialców koniec spoilera. W tym wypadku rozumiem pewien wzrost znaczenia Imperium i Hapan, ale dlaczego nagle Kalamarianie znikają, a zamiast nich wszędzie są Bothanie.
Kolejna kwestia. Rządzący Sojuszem ok 130 ABY Triumwirat składał się z przedstawicieli ludzi, Kalamarian i Ithorian. Na Boga !! Skąd tu Ci Ithorianie ??!! Kolejny problem. Jak rasa, której trzeba było przystosować nową planetę w ciągu niecałych 90 lat (tyle dzieli LotF książkowe od komiksów) zająć tak wysoką pozycję, skoro startowali od zera (właściwie to nie było żadnego Ithorianina w żądnym rządzie Nowej Republiki, Sojuszu, itp.) ??
Podobna kwestia jeśli chodzi o Durosów. Znany z komiksów adm. Gar Stazi jest Durosem, zaś przedstawicieli tych ras jest jak na lekarstwo w książkach z okresu od NEJa (bo już nie muszą być specjalnie wcześniej).
A co z Wookieemi ?? Zginął Chewbacca i... Nagle rasa została zmarginalizowana i zapomniana. Był jakiś czas radny Triebakk w rządzie Cala Omasa, ale później nie istnieje. Wookiee razem z nim zniknęli. A Sullustanie ??!! Po śmierci adm. Sovva prawie nie występują, a przecież byli tak ważną rasą.
I na koniec jeszcze jedna sprawa. Chissowie. Zdaję sobie sprawę, że nie przystąpili oni do Sojuszu, ale mimo wszystko byli ważną częścią Galaktyki, a tu nagle o nich zapomniano...
Podsumowując. Uważam, że tendencja powierzenie Galaktyki ludziom i Bothanom jest bezsensowna i strasznie spłyca wygląd Galaktyki SW. Zdecydowanie odczuwam brak tak kluczowych ras jak: Kalamarianie (bo sama Cha Niathal nie wystarczy), Wookiee, Sullustanie, czy wazni dla późniejszych losów SW Ithorianie, czy Durosi.
Zupełnie na koniec - zdaję sobie sprawę, że cała moja wypowiedź jest ciut chaotyczna. Pewne fakty mogłem uprościć, ale głównie chodzi mi o oddanie idei przedstawionej w powyższym wywodzie. Zdaję sobie sprawę, że pewne niezwykle ważne rasy mogłem pominąć (chociaż żadna nie przychodzi mi teraz do łba), jednak te powyżej wymienione, to te, których mi najbardziej brakuje.
A teraz zapraszam do dyskusji. Co Wy o tym sądzicie ?? Jestem ciekaw Waszego zdania na ten temat.