Komandor Eire napisał(a):
żeś wymordował niewinne dzieciątka i zamierzasz utopić galaktykę we krwi. Chodźmy wybrać śpioszki dla naszej pociechy.
________
Zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś w tym pobocznym wątku, który wypłynął przy okazji miłości Sithów. Brawo!
Moje, słuszne myślę, trzy grosze. Padme była kobietą silną, niezależną, wpływową, ale też jak każda kobieta rozpaczliwie poszukiwała miłości i równie desperacko chciała w nią wierzyć. Źle ulokowała swoje uczucia, od samego początku, co do tego nie można mieć wątpliwości. Anakin przeginał wiele razy, a ona mu wybaczała. Początkowo właśnie ze względu na tą aracjonalną wiarę w uczucie, które wszystko zwycięża (niestety, jedynie w książkach i naszych marzeniach), potem już ze względu na dzieci - nie chciała by przez jej błędy, jak mogła to widzieć, zostały pozbawione ojca.
Padme była mądra, ta mądrość w pewnym momencie nie pozwoliła jej odejść od Skywalkera. Ale w końcu przelała się czara goryczy. Nathaniel, piąty archanioł w mojej koncepcji nieba, powiedział kiedyś: "Kochasz, a to zawsze jest trudne." Nic bardziej esencjonalnego! Ale każda miłość ma swoje granice, najszlachetniej, gdy jest to śmierć. Zatem dowodem na prawdziwą miłość z jej strony była:
a) troska o dobro ich wspólnych, nienarodzonych dzieci
b) fakt, że umarła, straciwszy sens życia.
To postać tragiczna, jak w sztuce greckiej, a jednocześnie boleśnie współczesna. W końcu mężczyzn ogólnie rzecz biorąc nieprzystosowanych nie trzeba dziś szukać ze świecą. Zresztą to określenie nie ma sensu ani w dzisiejszych, ani tymbardziej gwiezdnowojennych realiach. Prawdziwych mężczyzn nie ma. Anakin był niedojrzały i nieodpowiedzialny, dawał sobą manipulować, sam nie był w stanie podjąć żadnej decyzji, a co dopiero mówić o założeniu rodziny. Najłatwiej było uciec od prawdziwej, czystej miłości, która mogła mu tylko pomóc, zamiast zaszkodzić (co oczywiste pomijam tu inne czynniki "przejścia"). Jako psycholog z zamiłowania śmiem twierdzić, że nie zwierzył się nigdy Padme ze swoich planów, na tyle, by sama mogła poskładać całość. Pewnie się bał, że odwiedzie go od Imperatora. Była taka opcja, w końcu był zaledwie gałązką na wietrze (niekoniecznie wietrze Mocy), a jego żona wytrawnym politykiem.
No pewnie, w końcu się zorientował, jakiego gnoju narobił, ale - jak zwykle - było już za późno.
Padme wydaje się być martyrologiczną postacią o tyle, że tak naprawdę wycierpiała się dla dobra Galaktyki. Luke i Leia nie mieli matki, dlatego zostali wychowani tak a nie inaczej, ostatecznie rozpierdalając w drobny mak całe zasrane to zło. Jedyne, choć marne trzeba przyznać, pocieszenie.
Lady Sidionia, martwi mnie Twoje podejście do sprawy. Proszę Cię, co miała mu wybaczyć?! Że zabijał, że cele Imperatora przesłonily mu racjonalne myślenie, a przede wszystkim odsunęły na dalszy plan ją samą? Nie mogła mieć gwarancji, że nie zabiłby własnych dzieci, w końcu do mordu na niewinnych nieletnich był zdolny. Pozostawała poza tym poza kręgiem związanych z Mocą, nie zrozumiałaby nigdy sensu przejścia na Ciemną Stronę.
A miłość opiera się na ZROZUMIENIU i AKCEPTACJI.
W przypadku Anakina było to nie do przeskoczenia.
Amen
p.s. mój najdłuższy post w historii tego forum, ale to dlatego, że temat jest mi bliski. mam nadzieję, że chociaż ktoś przeczyta go w całości i pochyli się nad tym, zazwyczaj spychanym na drugi tor w debacie publicznej fanów, problemem.