Przykładem jest dymisja Ćwiąkalskiego.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,6179411,Cwiakalski_rezygnuje.html
Wywołana jak wiadomo "samobójem".
http://wyborcza.pl/1,75478,6178670,Trzecia_smierc_w_celi.html
Sprawa Olewnika to inna parafia, ale chciałem poruszyć temat odpowiedzialności urzędników państwowych. Różnego szczebla - od ministra właśnie skończywszy na samym dole (choć nie bardzo orientuję się kto ta jest).
Czy minister sprawiedliwości ma odpowiadać głową za to co wydarzy się w najmniejszym z jego ZK? Czy w ogóle ma możliwość podejmowania decyzji w takich sprawach, przeciwdziałania?
Przecież skazuje się (w teorii przynajmniej), zwalnia itp. za czyny bądź zamiary, a nie za coś co jest poza naszym zasięgiem.
Dodatkowo dochodzi tu wypowiedź Niesiołowskiego, ze kiedy Niemczyk uciekł z więzienia w Wadowicach to Lech Kaczyński nie podał się do dymisji.
Czy powinien? Pomijając aspekty politycznych rozgrywek? Bo wydaje mi się to bez sensu.
Drugą sprawą jest ogólna odpowiedzialność urzędników za podejmowane decyzji. Jak wiemy prawnie coś takiego nie istnieje, a powinno. Tylko w jaki sposób? Finansowy? Odsiadkowy?