The Gungan General czyli „Generalski gunganin”, albo ewentualnie "Gunganin - dowódca".
Beznadzieja. Ja osobiście jestem zdruzgotany. Ten odcinek nie tylko był kontynuacją braku fabuły, oraz słabych dialogów z poprzedniego odcinka, ale miał też kilka żenujących błędów logicznych.
A zaczęło się od pierwszego ujęcia: jak można zaczynać odcinek tak znikąd? Skoro w poprzednim odcinku Jedi zamienili kubki na pozbawione trucizny, to w nowym powinni być cali i zdrowi, ewentualnie można było zaprezentować nam dwie krótkie sceny, które ujrzeliśmy w komiksie, ale te internetowe komiksy mają być tylko uzupełnieniem, ciekawostką dla internautów przeglądających oficjalną, a nie materiałem niezbędnym do rozumienia odcinka.
A w międzyczasie jest dużo biegania, mało humoru (który w dodatku nie śmieszy), jedna nagła śmierć nieklonowego bohatera, która w sumie zepsuła cały wesoły nastrój odcinka, zupełnie nieswój Jar Jar (był tutaj grany nie przez Ahmeda Besta, a przez BJ Hughesa i to było niestety słychać), świetna postać Hondo Oznaka, niestety poważnie ograniczana bieganiem trójki bohaterów, którzy zupełnie nie przypominali tych filmowych :/.
Na koniec jeszcze jedna poważna dziura – skąd Obi-Wan wziął swój miecz? Anakin jeszcze mógł swój zabrać Ohnace, gdy uwolnił się z elektrycznych więzów, ale Kenobi? Przecież tego miecza w ogóle nie miał na tej planecie!
Pewnie można opowiadać lekkie dziecinne historie, z duża ilością humoru i piratami . Mi to nie przeszkadza. Problemy się zaczynają gdy do oglądania trzeba wyłączać logikę, oraz jako takie pojęcie o głównych bohaterach serii. Szczerze powiem, że te dwa ostatnie odcinki TCW są dla mnie jak zły sen. Choć trzeba, przyznać, że ładnie zanimowany. Ale i tak chcę się już obudzić.
2/10, przy czym ten drugi punkt tylko za piratów.