Niesamowite! - zawołałem idąc z żoną i dziećmi po białych kafelkach w atrium Galaktycznego Muzeum. Po lewej już się uśmiecha Lacta Keen uprzejma kobieta, zajmująca się sprzedarzą biletów. Kupuję dwa całe i jeden ulgowy. Razem 10 kredytów. Ceny trochę podrożały, ale co to za problem wydać 5 kredytów na zwiedzenie w końcu całego Muzeum. Niektórzy mówią że nie da się całego obejrzeć przed końcem życia. No... chyba że jesteś Huttem.
- Tatusiu! Zobacz jaki dziwny robal! - mówi Anna, moja córka, wskazując hologram.
- Tak, to rzeczywiście robal, a nazywał się Killik. Wyginęły parę tysięcy lat temu na Alderaanie. - odpowiedziałem jej. Tata, rodowity Alderaańczyk często opowiadał mi ta historię. Jak potężne robale chciały zawładnąć Galaktyką. Nie mogłem przez to spać.
- Chodźmy tato dalej. Obiecałeś że zobaczymy salę wojenną. - powiedział Nor, mój pierworodny.
- Jasne, chodźmy, to tylko parędziesiąt metrów pod poziomem lądu. - powiedziałem, biorąc od Lacty parę ulotek informacyjnych.
Mijane sale są przepiękne, ale ja każdy z eksponatów widziałem już nie raz. W atrium stoi szkielet jednego z pierwszych myśliwców wyprodukowanych przez Corellian. Pamiętam jak stał tutaj inny model, Durosiański, lecz Imperium uznało że to Corellia była pierwsza. Ostatni kustosz Asran Headows został rozstrzelany, razem z antykiem.
Zmierzamy dalej. Windy znajdują się po drugiej stronie parterowego poziomu. Idziemy teraz środkiem sali mijając poszczególne okazy.
- Szkielet Tchuukthai
- Autentyczny Myśliwiec Aurek, model z przed 4000 lat.
- Zdezelowany Robot-Bojowy Xima Despoty
- Mapę planet istniejących przed tysiącami lat
- Podzieloną na sześćdziesiąt części tablicę o wymiarach 10 x 2 metry ukazującą historię Galaktyki.
W końcu dochodzimy do windy. Mimo wczesnej pory i małej ilości zwiedzających, jak zawsze po tym poziomie kręcą się przewodnik Nium Herct, konserwator, doglądający eksponatów, Yiden Uzin i para sprzątaczek Sache i Garil. Ze wszystkimi się witam. W końcu znam większość od dziecka. W końcu wsiadamy do dużej windy mogącej pomieścić nawet dwadzieścia osób. Wystukuję na klawiaturze polecenie zejścia na poziom -4. Krótki skan biletu i już jedziemy w dół. Jest to turbowinda, więc po sekundzie już jesteśmy na odpowiednim poziomie.
Nad głowami wisi wielki napis "SALA WOJENNA". Dzieci uradowano wbiegają do środka i zaczynają oglądać eksponaty. A jest ich naprawdę dużo.
Replika pomieszczeń Leviathana wita nas otwartymi śluzami. Antyczne wykonanie statku przy dzisiejszych niszczycielach klasy Imperial i Victory nie robi takiego wrażenia jak kiedyś, chociaż musiał to być wielki przełom podczas Wojen Mandaloriańskich. Po godzinie kończymy oglądanie wnętrza statku i słuchania elektronicznego przewodnika.
Przy wyjściu stoi replika 1:1.000 okretu wojennego Imperium Kumauri. Statek wojenny klasy Cal spędzał sen z powiek Republice przed 10.000 lat.
Obok statku wojennego klasy Cal stoi inne wojenne dzieło. Pełna jego nazwa to Statek Wojenny Republiki. Służył on Staremu Porządkowi podczas Wielkiej Wojny Sith.
W kącie ogromnej sali stoi pełno wymiarowy i o dziwo działający antyczny myśliwiec ze stoczni Foerost.
Wzdłuż ściany stoją miniaturowe modele starych okrętów Republiki. Gablota jest nimi zapełniona. Są to między innymi modele z czasów Wojen Mandaloriańskich.
Krążownik wojenny Centurion, myśliwce klasy Hammerhead, myśliwiec Khai, krążownik Hammerhead, wahadłowiec typu G, i wiele innych. Nie chce mi się jednak ich oglądać. Razem z dziećmi i żoną wchodzimy do drugiej sali, gdzie jest już konkretny tłum.
Nad wejściem stoi holograficzny napis "WOJNY KLONÓW". Dzieci z radością wbiegają do sali. Widziały mnóstwo holofilmów, o tym jak bohaterskie klony walczyły o utrzymanie porządku w Galaktyce, a Imperator próbował pogodzić skłócone światy, chcąc nie dopuścić do wojny. W tych filmach jednak kryło się zło. Rycerze Jedi, którzy doprowadzili do wojny, by dokonać przewrotu. Wiedziałem jednak że to wszystko to propaganda. Znałem kilku Jedi. Wiedziałem że nie mogli do tego dopuścić. Co do reszty informacji nie jestem pewien, gdyż jako nastolatek nie interesowały mnie kulisy wybuchu wojny.
W każdym razie, w tej osobnej sali znajduje się chyba największa kolekcja działających maszyn wojennych, jaką w życiu widziałem. Oryginalny Delta-7, jest rzadkim widokiem w tych czasach i ogromne sie cieszę widząc go na żywo.
Na ogromnym 70 calowym monitorze na ścianie sali widnieją schematy Niszczyciela Gwiezdnego. Można nawet odbyć się w wirtualną podróż po korytarzach krążownika, co właśnie robi Anna.
Można też obejrzeć symulację pojedynku niszczyciela klasy Venator z niszczycielem klasy Tector. Ten drugi wygrywa, dzięki dużej sile ognia i wzmocnionym opancerzeniu.
W rogu sali stoją wielkości Delty-7 modele niszczyciela klasy
Victory, dwóch Venatorów i czterech Drednotów.
Dopiero teraz zauważam że tutaj sufikt ma wysokość prawie czterdziestu metrów, a nad nim wiszą dwa myśliwce. V-Wing, goniący za Y-Wingiem. Oprócz tego na suficie namalowane zostało rozgwieżdżone niebo z V-19 Torrentem goniącym Droidy Separatystów.
Od sufitu odwraca moją uwagę głosny brzdęk metalu. Spoglądam co się stało. To mój syn przewrócił się na rampie do wahadłowca klasy Theta. Pomagam mu wstać. Ma rozbite kolano. Mam nadzieję że nie zostawi dużo krwi. W końcu nie chcę zostawić ani śladu brudu na tych przepięknych eksponatach.
- Może już pójdziemy? Jutro spróbuję załatwić u kustosza wejście na tereny zakazane - skłamałem. Chciałem jak najszybciej już skończyć tą wycieczkę.
- Jeszcze chwilę tato!- woła Nor, wbiegając po rampie na statek.
"Ah te dzieci" - myślę sobie zastanawiając się który z eksponatów jest najcenniejszy...