1) Po pierwsze rozwój medycyny. Czasem 20 lat to nawet za dużo, by totalnie zrewolucjonizować jakąś dziedzinę nauki. Wiele wynalazków z czasów Epizodów 1-3 jest mniej zaawansowanych niż te z okresu 4-6. Dla porównania zobacz, jak wyglądała technika na ziemi w roku 1939, a jak w 1945 (broń atomowa, komputery, radary, etc.). A co się zmieniło? Starczyło sześć lat wojny. Tu masz aż 20 lat wojny... Więc jak najbardziej mogły powstać nowocześniejsze protezy. Ale być może powód jest inny - może Anakin chciał mieć "obcą" kończynę, by mu na zawsze przypominała o krzywdzie jaką poniósł? Albo z dumą obnosił swoje rany, nie chcąc ich jak Luke ukrywać przed osobami trzecimi? Powody mogą być rozmaite, ale problem protez w żaden sposób nie jest ze sobą sprzeczny.
2) W galaktyce istniały miliardy droidów. Może więcej. Jednostek takich jak C-3PO, złotych robotów protokolarnych były setki tysięcy. Podobnie jednostek klasy R2 (zauważ, nawet w Epizodzie I na statku Amidali masz identycznie wyglądającego R2). Obi-Wan po wielu latach mógł po prostu nie pamiętać droidów, zresztą po co miałby? Spytaj swojej mamy, czy pamięta jak dokładnie wyglądało jej żelazko sprzed 20 lat. A nawet nie jej żelazko, tylko żelazko jej sąsiadki - bo przecież te roboty nigdy nie należały do Obi-Wana, tylko do Anakina i Padme. No i jest druga sprawa - nawet jeśli Obi-Wan się domyślił, że R2 jest TYM R2, nie dziwię się że ukrywał to przed Lukiem, który miał fioła na punkcie informacji o własnym ojcu i wszystkim co z nim związane. A jak pokazała historia, im mniej Luke wiedział, tym lepiej było dla niego.
3) Mówi się "dożylnie" Nie, nie można, ale są inne sposoby. Wspomniany R5-D2 to jedynie żart. Ta historia nie wydarzyła się naprawdę, ten robot w takiej postaci nie istniał. To niekanoniczna historia, z rodzaju tych, jakby Darth Vader stoczył pojedynek z Myszką Miki. Więc o jakichkolwiek farbach czy smarach z midichlorianami możesz zapomnieć. Ale owszem, bywały sposoby, by "nasączyć" Mocą osoby, nie mające żadnego talentu. Bo widzisz, midichloriany były w każdym żywym organiźmie. Te istoty, które miały ich więcej niż inne, mogły zostać Jedi czy tam Sithami. Ale bywało i tak, że dzięki midichlorianom mieli inne zdolności czy umiejętności, które nie miały nic wspólnego z Mocą rozumianą na sposób Jedi (np. mieli niesamowite szczęście, zręczność, albo talent polityczny - patrz Han Solo albo Padme). Czy wobec tego takie osoby były "wrażliwe na Moc"? Nie. Ale czuły ją na swój sposób. Dla przykładu taka np. Darth Zannah, uczennica Dartha Bane`a, jako dziecko nie wykazywała żadnego talentu. Ale wystarczyło tragiczne wydarzenie - mianowicie pożar i śmierć przyjaciela - by rozbudziło to w niej potencjał, przed którym na kolana padali najpotężniejsi Jedi. Więc jak widzisz, z Mocą nigdy nie wiadomo i niekoniecznie to, co otrzymujemy przy narodzinach, utrzyma się z nami aż do śmierci.
Ale do meritum. Pewna grupa Mrocznych Jedi działająca w okresie kilkunastu lat po Bitwie o Yavin, gdy Luke Skywalker był już potężnym Mistrzem Jedi, znalazła sposób by "nasączać" Mocą swoich sługusów - zwykłych żołnierzy, nie mających przedtem żadnych nadprzyrodzonych umiejętności. Dzięki specjalnemu urządzeniu "wysysali" Moc z różnych obiektów czy miejsc i "przelewali" ją w ciało takiego przysłowiowego Kowalskiego. Oczywiście potencjałem nijak miał się on chociażby do takiego Skywalkera, ale starczało mu tej Mocy na tyle, by np. walczyć mieczem świetlnym czy używać prostych technik. Także Imperator potrafił "otwierać na Moc" swoich najwierniejszych żołnierzy (konkretnie chodziło o pilotów), by lepiej wykonywali jego rozkazy. Jak to wyjaśnić? Prawdopodobnie chodziło o rodzaj "pobudzenia" midichlorianów, tak jak to miało miejsce w przypadku Darth Zannah (chociaż ona zrobiła to sama, instynktownie się broniąc i mszcząc przyjaciela). Więc odpowiedź brzmi: tak, otrzymanie daru Mocy od kogoś innego było możliwe.
Mam nadzieję, że wyjaśniłem Twoje wątpliwości