...miałeś rację, niektórzy mają zaprawdę wielki problem podejść do sprawy logicznie i sensownie... -.-
Po pierwsze to nie mam pojęcia dlaczego wszyscy oburzają się że Grievous nie jest podobny do tego z Clone Wars. Przecież serial Tartakovskiego, czy tego chcecie czy nie, stoi niżej w hierarchii KANONU. Świadczy o tym fakt, że 3 sezon kłóci się z innymi źródłami, a wydarzenia z sezonu 1 i 2 są w większości pokazane na zasadzie licentia poetica. Mógłbym argumentować jeszcze długo, ale nie widzę sensu udowadniania oczywistych faktów.
Oczywiście również zastanawiam się dlaczego GG nie jest taki twardy i hardy, ale jeśli miałbym się pokusić o porównanie, to do ROTS. Oto co rzecze adaptacja książkowa:
General Grievous, though—Grievous is a monster.
The Separatist Supreme Commander is an abomination of nature, a fusion of flesh and droid—and his droid parts have more compassion than what remains of his alien flesh. This half-living creature is a slaughterer of billions. Whole planets have burned at his command. He is the evil genius of the Confederacy. The architect of their victories.
The author of their atrocities.
Sorry, polskiego e-booka nie mam, a przepisywać z papierowej wersji mi się nie chce. W każdym razie: GG pokazany w TCW jest zupełnie różny od tego co usiłuje przedstawić nam Stover. Potwór? Zabił miliardy istot? Całe planety spłonęły przez niego? "Sprawca okrucieństw Konfederacji"?
Pfff.
Trochę racji jest w tym, że TCW jest adresowane... do widzów trochę młodszych. Głównie, a więc nie tylko, ale jednak No więc pojawia się ten klasyczny schemat dobrzy - źli, tutaj w roli Złego występuje Grievous. Dooku ani Ventress w serialu niemal nie występują (pomijam "Ambush", ale tam nie były to jakieś wielkie role). No więc to Grievous przyjął na swoje barki stanowisko chłopca do bicia, który co prawda narządzi trochę szkód, ale jednak zawsze przegrywa i musi salwować się ucieczką.
Słowa Windu z ROTS o tchórzliwości GG wcale sytuacji nie ratują. Bo jeśli tak ma wyglądać X następnych odcinków to Rada Jedi w ogóle nie powinna traktować GG poważnie, tylko zwijać się ze śmiechu na podłodze ich bosskiej komnaty.
No cóż, takie są wymagania serialu. Trzeba się z tym jakoś pogodzić. Szkoda, że twórcy nie pomyśleli, że armady Separatystów nie da rady ogarnąć jedna istota... Że na pewno obok Grievousa było wielu wysokich rangą dowódców, którzy - jeśli twórcy odpowiednio by się postarali - spokojnie mogliby pełnić rolę bad guyów ZAMIAST generała... Natomiast on sam powinien być... hmmm, takim bossem, którego spotyka się na końcu każdego levelu Wtedy przynajmniej ja nie czułbym powoli przesytu tą postacią, a i nie wyszedłby na takiego debila, co najwyżej jego poddani, których działania on mógłby potem prostować... I rzeczywiście wychodzić na TEGO GENIALNEGO I ZŁEGO ZARAZEM.
No cóż, shit happens.