"Deeper in downfall"
Wow, pierwsze spotkanie odcinka 6 za mną.
Odczucia jak najbardziej na NIE!!!
Ale teraz do rzeczy, czas dokładniej zanalizować go.
Zacznę od muzyki – dobra, szybka, zwinna, skoczna i...nie do SW. Rozumiem, że nie tworzy jej Williams, ale to już była przesada. Inny gatunek, inny styl, inne wszystko. Co za baran wpadł na tak głupi pomysł, żeby może i nie najlepszą muzykę z pilota i odcinków 1-5 zastąpić kakofonią czegoś bliżej mi nieokreślonego? Pijany był, czy po Helloween?
Teraz on sam, odcinek i jego treść.
Zapowiedź nie zachęcała. Naprawdę, proszę mi uwierzyć, banał: poszukiwanie robota.
Ale dobra, dałem szansę.
Odsłona pierwsza – prolog. O rzesz w mordkę jeża!!! Co za głupota? O czym oni mówią? O zwycięstwie Separatystów? Cofnąłem się do epizodów 1-5 i tam jak byk, jak wół „Separatki” dostają ciągle w kość. Republika rządzi. Owszem, przeciwnicy mają swoje chwile, od czasu do czasu coś „ugrywają”, ale każdy odcinek kończy się ich klęską. No to chyba nie o te zwycięstwa chodzi narratorowi. To o jakie? Ja ich nie widziałem. A może są odcinki „połówki” i w nich to widzimy Republikę u stóp Separatystów...Nie, chyba coś się komuś pomyliło.
Dobra, przechodzimy do sedna.
Ukazany GG i jego myślenie. Acha, pomyślałem, nareszcie zobaczę jaki to wspaniały strateg. Nareszcie przestanie obrywać, a pokaże nam swoją siłę i potęgę. Na razie niech będzie to potęga jego umysłu, bo na walki na miecze mogę poczekać. Masz ci babo placek-zakalec i inne reszki ze stołu pańskiego! Pomysł jest, ...błąd jest i... Republika jak zwykle wychodzi zwycięsko.
Aaa, mały problem, zaginął robocik. Co prawda takich modeli jest od groma i trochę, ale ten miał wyjątkowego pecha: nie skasowano mu pamięci z tajnymi informacjami. I nie zrobił odpowiedzialny za to generał Jedi. I jeszcze jest generałem? Jakim cudem? Degradacja od razu!
Ale nie, nie w tym odcinku.
No dobra, dowiaduje się o tym Obi i cóż robi? Coś w stylu „no to poszukaj robocika, bo jest dla nas ważny...”. Żałosne, i tyle! Jedi ma szukać robota?! Generał?! A ekip to nie mieli do poszukiwań?!
Mało to Jedi już zginęło, a nasz Anakin nie ma niczego innego do roboty tylko szukać R2.
Napiszę tak: Stuk! Puk! W te wasze durne łby!!!
I leci se nasze biedne generalisko ze swoją uczennicą i nowym super robotem. Robot zawodzi na całej linii, a pannica stwierdza, że zaginionego robota w napotkanym statku nie ma. No to ja przepraszam, ale czy to nie dziwne, że wśród szczątków rozwalonych statków kosmicznych jest pojazd zbierający nadające się jeszcze do czegoś podzespoły? I niczego nie znalazł?
Jedi nie przeszukali całego statku-śmieciarki, a dają sobie spokój.
A gdzie MOC? Można chyba było wyczuć złe intencje „śmierdzącej jaszczurki”.
Mało tego, muszę trochę się cofnąć, Rex uratował Anakina, ale to znaczy, że R2 juz nie było.
Nie wiem, myślenie logiczne nie występuje u twórców? Przecież Anakin długo w kosmosie nie mógł być, zaraz po wypadku go znaleziono!
Ok, ok. Poszukiwania przerwano, aby zająć się tajną bazą. No i co? Ano, kompletnie niekompetentnego robota wypuszczają na nowa misję. Jak nie rozumiał poleceń, to trzeba było go zaprogramować od nowa. Ale nie, nie w tym serialu. Wadliwy robot bierze udział w nowej misji, do tego bardzo ważnej. A co im tam, jak zabawa to zabawa. I znowu daje ciała.
Misja po części okazuje się pułapką zastawioną przez samego GG na Skywalkera.
Ktoś policzył pojazdy atakujące Anakina? To są wszystkie siły Saparatystów? Wolne żarty!!!
Dwa potężne statki, uzbrojone po zęby plus myśliwce i...Anakin wychodzi cało, pomimo oczywiście że wadliwego (jak zwykle) działania swojego nowego robocika.
Oj, pomogła mu Ahsoka. Przemilczmy to.