TWÓJ KOKPIT
0
FORUM Opowiadania

moje opowiadanie

Obi-Jan 2008-10-29 16:50:00

Obi-Jan

avek

Rejestracja: 2008-04-01

Ostatnia wizyta: 2021-01-22

Skąd: Katowice

Przed wami pierwszy rozdział mego opowiadania (które na pewno wam się nie spodoba, bo nie mam talentu do pisania starwarsowych FF.

1
Theed, stolicę Naboo, niewielkiej planety leżącej w środkowych rubieżach. W około chaos i zniszczenie. Setki postaci w białych pancerzach ogarnęło miasto, strzelając do wszystkiego co się rusza. Właśnie tak Imperium wymierza sprawiedliwość.

W ogniu walki, można by nie zauważyć czterech postaci skradających się wąskimi uliczkami miasta.
Byli to piloci królewscy z osławionej eskadry Bravo, którzy podczas przybycia imperium przebywali poza granicami miasta: Ric Olié, Gavyn Sykes, Porro Dolphe i Arven Wendik.
-Jak sądzicie jak długo wytrzyma nasze wojsko? –spytał Gavyn Sykes.
-Oni już się poddali Gavyn! Tylko że atakuje nas 501 legion, znany ze szczególnego okrucieństwa, nawet jak na Imperium. Bendą mordować wszystkich do znudzenia! – Ric Olie, ich dowódca, mówił z wyraźną trudnością, pacząc jak płonie jego rodzinna dzielnica – Dlatego musimy jak najszybciej skontaktować się z kimś kto mógłby nam pomóc.
Przeszli jeszcze kilka przecznic. Wystrzały przycichły, a potem całkowicie umilkły. Szturmowcy zajęli już całe miasto. Imperium przybyło tu z rozkazu Lorda Vadera, który dowiedział się o kilku Jedi ukrywanych przez królową.
Olie odpiął od pasa elektrolornetkę i spojrzał w stronę pałacu.
-Pałac jest dobrze strzeżony. Szturmowcy strzegą wszystkich wejść – stwierdził – Będziemy musieli dostać się do środka podstępem.
-Na imperium podstępy nie działają!- Porro ledwo powstrzymał się od krzyku – co wam da dostanie się do pałacu? Nie wiecie, to ja wam powiem: śmierć!
- Uspokój się! -Arven Wendik , ciemnoskóry mężczyzna który zachowywał spokój w każdej sytuacji, teraz choć nie dawał tego po sobie poznać, walczył ze swoim strachem – musimy pomóc królowej!
-Jeśli ona w ogóle żyje! – odezwał Gavyn. – Ale myślę że warto spróbować się tam dostać i chyba mam już jakiś pomysł…

Na Naboo, nawet kanały były ładne. Schludnie zrobione korytarze wiły się we wszystkich kierunkach, ale Torn Gelvan wiedział dokładnie w który skręcić. Na Naboo nie praktykowano bezgranicznego zaufania droidom i nawet w kanałach ludzie nadzorowali ich pracę. Jednym z nich był właśnie Gelvan, najlepszy przyjaciel Sykesa. Po połowie standardowej godzinie piloci skradali się już pałacowymi korytarzami w stronę apartamentów Królowej.
-Jesteśmy niedaleko sali tronowej, tam sprawdzimy najpierw – Ric odbezpieczył miotacz i zdecydowanym krokiem ruszył w stronę Sali tronowej.
-Stać! – W obszernym korytarzu głos zza hełmu szturmowca zabrzmiał bardziej złowrogo niż zazwyczaj – rzućcie broń i ręce na głowę!
-Nie sądziłem że nasza akcja potrwa tak krótko – Wendik ze spokojnie odrzucił broń i podniósł ręce nad głowę, tak samo uczynili Ric i Gavyn, tylko Porro Dolphe stał z uniesionym miotaczem.
-Rzucić Broń!- szturmowiec powtórzył celując Dolphe’owi między oczy.
Wtedy Porro zrobił coś, co nawet jego samego zdziwiło. Rzucił miotacz z całym impetem prosto w twarz szturmowca. Mimo hełmu żołnierz został ogłuszony i przewrócił się, w tedy Porro zastrzelił go jego własnym miotaczem.
- W nogi!- wrzasnął i zaczął ile sił w nogach biec w stronę hangaru.
Pozostali instynktownie pobiegli za nim.
Rozległy się wystrzały. Kilkunastu szturmowców rozpoczęło pościg za pilotami, którzy posyłali wiązki laserowe w kierunku szturmowców, ciągle biegnąc przed siebie. Wiązki szczęśliwie dla pilotów dosięgły większość szturmowców, ale sytuacja pogorszyła się gdy byli tuż pod hangarem, z którego wybiegli szturmowcy, liczniejsi niż poprzedni. Pilotom na pomoc przyszło kilku przetrzymywanych w hangarze Królewskich strażników, którzy skorzystali z zamieszania.
Walka była bezsensu, ponieważ szturmowcy nie dość że silniejsi to jeszcze lepiej uzbrojeni.
Zginęła większość strażników królowej, wtedy Gavyn wyjął z kieszeni termo detonator, który wziął od martwego szturmowca na jednej z ulic okupowanego miasta. Krzyknął „padnij” i rzucił detonator w gromadę szturmowców. Nabooańczycy w ostatniej chwili rzucili się na ziemię i uniknęli śmierci. Tylko jeden ze strażników stał w zasięgu bomby i został odrzucony pod nogi jednego z nielicznych żywych szturmowców i natychmiast zginał od strzału w tył głowy. Pozostali zajęli miejsca w myśliwcach. Wszyscy oprócz Rica, który pobiegł otworzyć właz wylotowy. Olie sprawnie uniknął skierowanych w niego wiązek lasera i otworzył właz, po czym wskoczył do myśliwca, i razem z innymi opuścił hangar. Nie był to jednak koniec. Po chwili zjawiło się kilka myśliwców Alpha-3 typu V. Imperialni piloci utworzyli charakterystyczny dla imperium szyk i otworzyli ogień.
-Eskadra Bravo! Manewr wymijający! – Ric Olie krzykną w mikrofon komunikatora.
Zawodowi piloci bez trudu wykonali ten manewr, co nie przyszło tak łatwo strażnikowi, który ledwo potrafił utrzymać maszynę w powietrzu. Po ekranach komputerów pokładowych pozostałych N-1, mignął ostatni zapis danych droida nawigacyjnego z zestrzelonego myśliwca.
-Tu Bravo lider! Pokażcie imperialnym na co was stać!
-Bravo 2, zrozumiałem!
-Bravo 3, zrozumiałem!
-Bravo 4, zrozumiałem!
Myśliwce Naboo przekoziołkowały nad V skrzydłowcami i otworzyli ogień. Imperialni zaczęli robić zwrot, ale ogień eskadry Bravo był tak na nich skoncentrowany że stracili większość myśliwców. Wtedy Bravo lider rozkazał przyśpieszyć.
Po chwili N-1 sunęły w przestrzeni kosmicznej.
-Dokąd lecimy szefie? – spytał Gavyn przez kom link.
-Skoordynujcie swoje R2 z moim. Wprowadzam współrzędne…

LINK
  • rozumiem,

    Gajowy 2008-10-29 17:16:00

    Gajowy

    avek

    Rejestracja: 2004-04-07

    Ostatnia wizyta: 2017-05-25

    Skąd: Piotrków Trybunalski

    Rozumiem skromność, sztuczną czy prawdziwą, strach przed odbiorem Twojego utworu ale słowa:

    rozdział mego opowiadania które na pewno wam się nie spodoba

    są zupełnie głupie i nie na miejscu. Jeśli masz w sobie tyle odwagi by ujawnić swój twór, to daj znać że... hmmm... Że na przykład wystawiasz go na ostrą krytykę, że zaczynasz i jesteś ciekaw reakcji, że boisz się odbioru bo nigdy nie pisałeś i nie jesteś pewny jak Ci wychodzi. Powiedz, czemu mam czytać opowiadanie które mi się na pewno nie spodoba?
    Dlatego nie czytam

    LINK
  • Ok.

    Obi-Jan 2008-10-29 17:22:00

    Obi-Jan

    avek

    Rejestracja: 2008-04-01

    Ostatnia wizyta: 2021-01-22

    Skąd: Katowice

    No dobra, przekonałeś mnie Gajowy:
    Proszę, przeczytajcie moje opowiadanie, jestem ciekaw co o nim powiecie.
    Tak może być?

    LINK
  • Re: moje opowiadanie

    Elendil 2008-10-29 17:37:00

    Elendil

    avek

    Rejestracja: 2008-04-26

    Ostatnia wizyta: 2024-11-18

    Skąd: Kraków / Zakopane / Kraków

    Obi-Jan napisał(a):
    [cytat
    1
    Theed, stolicę Naboo, niewielkiej planety leżącej w środkowych rubieżach.


    [/cytat
    ____
    Przepraszam ale co stolicę? Najechali czy jak?? Nie napisałeś tego.

    LINK
  • ...

    Obi-Jan 2008-10-29 17:42:00

    Obi-Jan

    avek

    Rejestracja: 2008-04-01

    Ostatnia wizyta: 2021-01-22

    Skąd: Katowice

    tam ma być stolica[b], pomyliłem się, sory.

    LINK
  • Nawet niezłe

    Prezi 2008-10-29 19:17:00

    Prezi

    avek

    Rejestracja: 2006-06-24

    Ostatnia wizyta: 2022-02-18

    Skąd: Ułan Bator

    Muszę przyznać że nawet niezłe opowiadanie. Czytająć o okrucieństwie legionu 501 przypomina mi się złowrogi legion SS Viking który również słynął z okrucieństwa.

    501-ka jest u ciebie skuteczna i za to plus.

    Życzę powodzenia w pisaniu

    LINK
  • Drugi rozdział

    Obi-Jan 2008-10-30 17:12:00

    Obi-Jan

    avek

    Rejestracja: 2008-04-01

    Ostatnia wizyta: 2021-01-22

    Skąd: Katowice

    Przed Wami drugi rozdział mojego opowiadania.

    2
    Wschód słońca oglądany z pałacu królewskiego w Alderze był przepiękny. Zamglone góry rozświecały się czerwonym blaskiem. Bail Organa jak co dzień z rozkoszą podziwiał ten widok, by choć na chwilę zapomnieć o zmartwieniach.
    -Wasza wysokość!- do gabinetu wszedł sekretarz Organy – Cztery myśliwce weszły w naszą atmosferę. Chcą się skontaktować.
    -Dobrze, połącz mnie z nimi.
    Sekretarz podszedł po stylowego panelu komunikacyjnego i ustawił kom link na częstotliwość myśliwców.
    -Eskadra Bravo do Wicekróla Alderaanu – w głośniku rozległ się męski głos.
    -Słucham? Z kim mam przyjemność?
    -Tu Ric Olie z Królewskiej straży myśliwskiej Naboo. Proszę o pozwolenie na lądowanie i o rozmowę z panem.
    -Zaraz zostaniecie poinformowani o doku w którym macie wylądować i zaprowadzeni do mnie.
    -Przyjąłem.
    Połączenie się urwało, a Organa skiną na swojego Sekretarza. Ten posłusznie oddalił się, by przyprowadzić gości.

    Ric Olie bardzo lubił Alderaan, był tu już wielokrotnie i zawsze zachwycał się widokiem gór, które były tu zupełnie inne niż na Naboo. Teraz wraz z trzema swymi towarzyszami i sekretarzem pałacowym znajdował się w windzie wiozącej ich do gabinetu Baila Organy.
    Sekretaż wprowadził ich do dużego, silnie nasłonecznionego pomieszczenia. Organa z wyraźną ciekawością wskazał gościom wygodne fotele.
    -Witam na Alderaan panie Olie, co sprowadza was do Aldery?
    -Niestety nic miłego. Imperium opanowało Naboo. Próbowaliśmy dostać się do królowej, ale nie udało nam się to. Ledwo uszliśmy z życiem.
    -Bardzo martwi mnie to pan mówi…jednak Alderaan nie da rady wam pomóc, chociażby ze względu na to że imperium ma nas na muszce.
    -Jest pan jednym z założycieli Rebelii przeciw imperium, może moglibyśmy się do was przyłączyć?
    -Oczywiście!- Organa wyraźnie się ucieszył- Każda pomoc jest przez nas mile widziana.
    Do gabinetu wszedł dumnie wyglądający wysoki mężczyzna ubrany na niebiesko.
    -Bail – zwrócił się do wicekróla –Imperator Palpatine na kanale głównym w Sali audiencyjnej.
    -Znowu? – Organa posmutniał- Już idę Raymusie. Poznaj pilotów Nabooańskiej eskadry Bravo.

    Gdy tylko Organa przekroczył próg Sali audiencyjnej, migocząca na hologramie postać odwróciła się w jego stronę.
    -Witam Senatorze Organa! – Palpatine uśmiechnął się ironicznie. Uśmiech ten zawsze powodował zimny dreszcz biegnący po plecach Organy – Z przykrością muszę stwierdzić że grupa twoich poddanych została schwytana podczas działań propagandowych na dolnych poziomach Coruscant. Zaatakowali szturmowców, króży zabili ich w obronie własnej. Mam nadzieje że coś takiego więcej się nie powtórzy. Na przyszłość lepiej pilnuj swoich ludzi i rozsądniej wydawaj rozkazy. Ja prowokój mnie bym zrobił coś czego nie chcę zrobić.
    -Postaram się Panie. – ostatnie słowo przeszło organie przez gardło najgorzej.
    -Doszły mnie też słuchy że udzielasz schronienia wrogom imperium i przestępcom.
    -Alderaan, nigdy nie był i nie będzie schronieniem dla przestępców!
    -Spokojnie senatorze. Chyba nie ma sensu dalej ciągnąć tej rozmowy.
    -Jeszcze tylko jedno panie…
    -Słucham?
    - Doszły do mnie pogłoski o jakiś zamieszkach na Naboo, czy to prawda?
    -Tak, ale to nic poważnego grupa zbuntowanych klonów zaatakowała Theed. Byłem zmuszony wysłać szturmowców by bronili Królowej Apailany, niestety było już za późno. Nową królową została Kylantha. A teraz żegnam, wzywają mnie ważne sprawy. Acha! I niech pan uważa…

    Obraz Imperatora rozmył się w powietrzu z cichym sygnałem oznaczającym koniec połączenia. Organa stał przed holoprojektorem jeszcze przez chwilę, po czym odwrócił się i ruszył do swego gabinetu. Gdy tylko wszedł do pomieszczenia, odezwał się Olie:
    -Książę Antilles opowiedział nam o planach ataku na imperialną stację zaopatrzeniową w systemie Christophsis. Bardzo odważny plan…
    -Może i odważny, ale nie do zrealizowania. Na pewno nie teraz i nie z inicjatywy Alderaanu. Nasi sprzymierzeńcy nie zebrali jeszcze wystarczających sił. Pierwszą żeczą jaką zrobię to ukrycie waszych myśliwców w wiosce w górach.
    -Eskadra Bravo pomoże! – Odezwał się Wendik.
    -Tylko musimy wykraść z Naboo myśliwce – wszedł mu w słowo Dolphe.
    -A i to nie będzie proste. – Organa opowiedział wszystko co powiedział mu Palpatine
    -Bzdury! Jak zwykle!- Antilles poderwał się z fotela – To co mówi Palpatine, jest obrzydliwe. Bawi się naszym kosztem!
    -Wszystko przez kilku Jedi którym Królowa udzieliła schronienia. I za to ją zamordowali…-Ric był wstrząśnięty tym co usłyszał. Apailana była jedną z najbardziej lubianych i cenionych Królowych w historii planety – Proszę nam choć trochę pomóc, a my zdobędziemy myśliwce i pilotów.
    -Przekonał mnie pan, Olie. Spróbuję coś wymyślić.
    -Chyba nie będzie takiej potrzeby Bail.
    -Co masz na myśli Raymusie?

    Moillbang posiadało status miasta Alderaańskiego, ale w rzeczywistości było po prostu nadmorskim kompleksem więziennym. Raymus Antilles w otoczeniu dwóch strażników wkroczył do jasnej celi w której na pryczy siedział grubas rasy Besalisk, podparty wszystkimi czterema rękami. Zanim został osadzony w Moillbang, był cenionym w swych kręgach vigiem Czarnego Słońca, zwany Mózgiem.
    -Mózg! -odezwał się Antilles- chciałbyś wrócić na wolność, do swoich?
    -Co się pan tak głupio pytasz, chłopie!
    -Zwrócimy ci wolność, jeśli coś dla nas zrobisz.
    -Słucham, chłopie. Mów!
    -Porozmawiamy w gabinecie Wicekróla…

    LINK
  • Rozdział trzeci

    Obi-Jan 2008-11-17 22:08:00

    Obi-Jan

    avek

    Rejestracja: 2008-04-01

    Ostatnia wizyta: 2021-01-22

    Skąd: Katowice

    Przed wami trzeci roździał przygód Nabooańskiej eskadry Bravo w czasach Imperium.

    3
    Mózg łapczywie rozglądał się po gabinecie Organy. Po długotrwałej odsiadce w Moilbang, gdzie oglądał tylko wnętrze swojej celi i ewentualnie kilku innych miejsc, luksusowy gabinet wicekróla był dla niego atrakcją.
    -Wie pan po co tu jest? – zapytał organa.
    -Skąd to mam wiedzieć, chłopie, znaczy wasza wysokość.
    -Trochę grzeczniej proszę – upomniał go Sekretarz.
    -Otóż proponujemy panu wolność w zamian za pomoc w napadzie na pałac Królewski na Naboo.
    -Napad?
    -Musimy wykraść dziewięć myśliwców i zabrać kilku ludzi. Największym problemem jest stacjonujące tam Imperium.
    -Imperium? Oszalałeś Chło…Wasza wysokość? To wyrok śmierci!
    -Oczywiście nie musisz nam pomagać Mózg – wtrącił Antilles – Twoja cela w Moillbang nadal jest wolna i długo będzie, więc w razie czego bez numerów!
    -No dobra zgadzam się, Chłopie, ale muszę najpierw uprzedzić moich ludzi o moim przybyciu do nich, na Nar Shaddaa no i potrzebny mi będzie transport żeby się tam dostać.
    -Oto się nie martw, mój statek czeka – Antilles uśmiechnął się – Leci pan z Nami, Olie?

    Na obszernym pałacowym lądowisku stała zasłużona korweta Corelliańska typu CR90.
    Antilles wpuścił przodem załogę, Olie’go, Dolphe’go i Mózga, a potem sam wszedł. Gdy zamknął się za nimi właz, powiedział:
    -Witajcie na pokładzie Tantive IV!
    Po chwili statek ruszył. Przeleciał nad pasmem gór i skierował się ku górze, w przestrzeń kosmiczną. Statek powoli rozpędzał się, żeby w końcu skoczyć w nadprzestrzeń.

    Wyraźnie zdenerwowany Sekretarz Organy przemierzał pałacowe korytarze, aż w końcu znalazł Wicekróla w jego apartamentach, rozmawiający z kimś przez podręczny kom link.
    -Przepraszam że przeszkadzam Wicekrólu, ale to ważne. Bardzo!
    -Przepraszam, ale muszę kończyć – Organa orzekł do mikrofonu komunikatora i wyłączył go - O co chodzi?
    -Inspekcja z Imperialnego Biura Bezpieczeństwa! – sekretarz był wyraźnie przerażony.
    -Tak. Wiedziałem że kogoś przyślą. Można powiedzieć że oczekiwałem ich – Organa uśmiechnął się lekko – Dobrze że kazałem ukryć myśliwce N-1 w górach. Niech pan się uspokoi i poinformuje panów Sykesa i Wendika, by nie opuszczali swych pokoi. Ja wyjdę naprzeciw inspekcji.

    Organa wkroczył na lądowisko pewnym krokiem w towarzystwie Droida protokolarnego i dwóch podwładnych.
    Z rampy Szturmowego Wahadłowca klasy Nu, schodził wysoki, ubrany w biały mundur, Imperialny Oficer.
    -Witam – zaczął Organa – Co sprowadza pana do Aldery?
    -Rozkazy, wasza wysokość – Półkownik Yularen. Chciałbym zobaczyć wasze lądowiska, systemy bezpieczeństwa i ewentualnie stanowiska ogniowe…
    -Zapewniam że Alderaan nie posiada dział, ani żadnej innej broni.
    -Zobaczymy wicekrólu…

    Nar Shaddaa, księżyc głównej planety układu Y`Toub, znajdującego się w przestrzeni Huttów.
    Zwany czasami małym Coruscant (ze względu na miasto zajmujące większość powierzchni), albo księżycem szmuglerów. Księżyc ten był rajem dla różnego rodzaju bandytów i rzezimieszków, albo po prostu ludzi którzy woleli nie rzucać się w oczy Imperium.
    Tantive IV wylądował na niewielkim lądowisku otoczonym knajpami i kasynami. Na spotkanie z Mózgiem wyszło z jednego z pubów człowiek, dwóch Nikto i Wookie. Pare kroków przed nimi człapał Dug.
    Mózg powitał ich w jakimś niezrozumiałym dla Nabooańczyków i Antillesa, prawdopodobnie jakimś Huttyjskim dialektem. Dug najwyraźniej nie był zachwycony powrotem szefa. Zaczął wrzeszczeć i wymachiwać kończynami. Mózg skiną na jednego z przedstawicieli rasy Nikto, a ten wyciągną blaster i zastrzelił duga.
    -Przepraszam za zamieszanie – odezwał się Mózg stronę Antillesa – Danag zastęopował mnie podczas mojego pobytu w Moillbang, no i sami wiecia jak to jest władza odbija…hehe!
    Mózg i jego podwładni zaprowadzili gości do klubu „kopiec dźwięków”. Mózg obojętnie przeszedł miedzy stolikami, mimo mnóstwa zwróconych ku niemu oczu i wszedł po schodach na piętro. Wprowadził ich do luksusowego pomieszczenia, gdzie przy podłużnym stole siedziało kilkunastu przedstawicieli świata przestępczego. Na widok Mózga wstali.
    -Witajcie przyjaciele! – odezwał się Vigo – Władze Alderaanu zwrócą mi wolność, w zamian za kradzież kilku myśliwców z Naboo.
    -To nie powinno być trudne – odezwał się tęgi mężczyzna siedzący przy stole.
    -Problem tkwi w tym, że stacjonuje tam imperialny garnizon, prawdopodobnie legion 501.
    -To rzeczywiście komplikuje sprawę, ale dla czarnego słońca nie ma rzeczy niemożliwych. Zrobi się!- odezwał się inny członek posiedzenia.
    -Teraz musimy się naradzić – Mózg usiadł przy stole i sięgnął po kawałek pieczeni – Nie martw się Książę Antillesie, jutro koło standardowego południa powinniśmy być gotowi.

    Yularen wszedł po rampie na swój statek. W ostatniej chwili odwrócił się:
    -Proszę się spodziewać częstych wizytacji Wicekrólu, Imperator umieścił pana na swej czarnej liście podczas ostatniego wybryku pańskich ludzi na Coruscant.
    -Czyżby dopiero wtedy? – Na ustach Organy zagościł uśmiech. Mimo lojalności Yularena do Palpatinea, Bail dażył sympatią tego oficera ze względu na wspólną misję podczas wojen klonów, kiedy to Yularen swą decyzją uratował go przed śmiercią.
    Imperialny wahadłowiec wzbił się w powietrze, a Organa wrócił do swego gabinetu. Wziął podręczny komunikator:
    -Zgłoś się Raymusie.
    -Zgłaszam się. Co słychać w Alderze?
    -Była u mnie kontrola z Imperium, ale wszystko w porządku. Jak tam wasze pertraktacje z Czarnym Słońcem?
    -Wszystko idzie zgodnie z planem. Ten syndykat ma naprawdę niezłych szpiegów! Podobno 501 legion podjął właśnie działania zbrojne na Duro, a na Naboo pozostała jakaś inna imperialna formacja, z którą może łatwiej pójdzie.
    -To dobra wiadomość! Powodzenia Raymusie.



    LINK
  • Proszę was,komentujcie! + rozdział 4

    Obi-Jan 2008-11-19 22:37:00

    Obi-Jan

    avek

    Rejestracja: 2008-04-01

    Ostatnia wizyta: 2021-01-22

    Skąd: Katowice

    Proszę was komentujcie moje opwiadanie!
    Przed wami 4 roździał mojego opowiadania.

    4
    Gulmaridzki przemytnik stał na mostku swojej barki desantowej typu Warlord i wpatrywał się w ekran komputera nawigacyjnego. Jego statek właśnie wleciał w atmosferę Naboo. Z dużą szybkością zbliżał się w stonę stolicy. Gdy był 500 metrów nad ziemią, Gulmarida wydał rozkaz zrzucenia z pokładu śmigacz Gaba-18. Pojazd z pełną mocą silników pognał w dół. Warlord .
    -Barka Warlord – odezwał się czyjś głos w głośniku wleciałeś na teren imperialnej placówki, podaj cel wizyty.
    -Oto cel naszego przybycia! – Gulmarida machnął ręką, a wtedy wszystkie działka jego statku otworzyły ogień do wieży kontroli i działek przeciwlotniczych. Warlord zręcznie wyminął posłane w jego stronę wiązki laserowe i podleciał do włazu głównego hangaru pałacowego…

    Gaba-18 mknął obrzeżami Theed. Na jego pokładzie znajdowali się Ric Olie, Porro Dolphe i trzech gangsterów z czarnego słońca. Kierowali się w stronę domu kanalarza Gelvana. Olie po mistrzowsku prowadził wszelkiego rodzaju pojazdy latające. Gdy znaleźli się przed domem Gelvana, Ric rozkazał gangsterom zostać przy śmigaczu, a sam razem z przyjacielem zadzwonili do jego drzwi. Torn zdziwił się na ich widok:
    -Myślałem że zwialiście z Naboo!
    -No po zwialiśmy – Dolphe zaczął wyjaśnienia – przyłączyliśmy się do Rebelii i wróciliśmy tu po myśliwce. No i po ciebie stary.
    -Po mnie?
    -No przecież umiesz latać – odezwał się Olie
    -I to całkiem nieźle – wtrącił Dolphe.
    -Chceci bym latał w Rebelii?
    -Nie w rebelii, a w eskadrze brawo, pod wodzą Rica – Porro uśmiechnął się szeroko – no to co? Wchodzisz w to?
    Zapadło chwilowe milczenie, które przerwał sygnał komunikatora Oliego:
    -Tu Olie. O co chodzi?
    -Mamy myśliwce – w komlinku odezwał się głos Gulmaridzkiego kapitana Warlorda – Będziemy w na was czekać w osadzie Kannell, tylko się śpieszcie bo ściga nas Imperium.
    -Powiedz im żeby nie czekali Ric – odezwał się Torn – wchodzę w ten interes. Mam swój statek. Nim polecimy.
    -Ok.- olie zwrócił się do Gulmarida – Warlord, lećcie bez nas, spotkamy się w bazie, bez odbioru.
    -No to gdzie masz ten statek? –spytał Dolphe.
    -Na najbliższym lądowisku, ale proponuję lecieć śmigaczem, będzie szybciej. A, i jeszcze jedno: Ukrywam w domu pewnego Gunganina, Cap Nar Tankara, be zemnie zginie, a potrafi całkiem nieźle latać, więc się wam przyda.
    -No to go wołaj i lecimy…

    Lekki frachtowiec YT-2400 osiadł na lądowisku w niewielkiej wiosce w górach Alderaanu. Z rampy zeszły trzy postacie: Porro Dolphe, Torn Gelvan i gunganin Cap Nar Tankar. Na spotkanie z nimi wyszli Antilles, Wendik i Sykes. Wszyscy trzej wyglądali na przygnębionych.
    -Przedstawiam Torna Gelvana i Cap Nar Tankara, który będą członkami eskadry Bravo.
    -A gdzie Ric? – spytał Arven.
    -On…nie żyje…
    -Nie…to nie możliwe… - Wendik nie wiedział co powiedzieć.
    -To stało się zaraz po naszym przybyciu na lądowisko – Torn zaczął opowiadać – wysiedliśmy ze śmigacza, a w tedy ukryty za jakimś statkiem szturmowiec otworzył ogien.
    -Jego zabiła Rica, a potem szczekała do nas – do rozmowy wtrącił się Cap Nar – Nasze zaczęliśmy strzelać do niego.
    -Udało mi się go zastrzelić, ale zaraz przybiegli następni – kontynuował Dolphe – ludzi Mózga któży nam pomagali i tylko nam trzem udało się uciec.
    -A kto teraz poprowadzi eskadrę bravo na Christophsis?-zapytał ze zrezygnowaniem Arven.
    -Ty Bravo lider – odpowiedzieli chórem Porro i Gavyn.
    -Ja liderem? – Arven pokiwał głową ze zwątpieniem – nie wiem czy dam sobie radę…

    Myśliwce N-1 specjalnie zmodyfikowano do służby w rebelii. Na potrzeby misji na Christophsis, zamontowano im specjalne systemy zagłuszające radary, by zbliżyć się jak najbliżej do stacji, nie alarmując Imperium i zwiększono szybkość. Żółty lakier przemalowano na czarno, a srebrne elementy na bordowo. Po bokach gniazda wymalowano symbole sojuszu rebeliantów. Eskadra miała liczyć 12 myśliwców. W skład eskadry oprócz nabooańczyków i Gunganina wchodzili Alderaańscy piloci i Papaou Hante, Neimoidiański jedi ukrywający się do tej pory na Nar Shaddaa.
    -Ok.! Jesteśmy już prawie wszyscy, czekamy tylko na pilota którego miał przysłać książę Antilles. Za chwile powinien się zjawić.
    -Już jestem – do hangaru wkroczył Antilles w towarzystwie niebieskiego Astromecha – Bravo siedem w gotowości.
    -Pan leci z nami? – Arven był wyraźnie zdziwiony.
    -Oczywiście – Antiles uśmiechnął się – nie po to uwalniałem Gangstera, żeby teraz ominęła mnie dobra zabawa. Mam tylko jedną prośbę.
    -Słucham, o co chodzi?
    -Wyciągnijcie droida z mojego myśliwca, chcę lecieć z moim R2-D2.
    -Jak pan sobie życzy.
    Po chwili tuzin czrnych myśliwców N-1 mknął w nadprzestrzeni. Arven potwornie się bał. Jeszcze nigdy w swojej karierze tak się nie bał. Bał się że może popełnić jakiś błąd który spowoduje klęskę. Zamigała dioda hipernapędu:
    -Tu bravo lider. Za chwilę wychodzimy z nadprzestrzeni. Eskadra bravo meldować się!
    -Bravo 2, gotowy!
    -Bravo 3, gotowy!
    -Bravo 5, gotowy!
    -Bravo 6, gotowy!
    -Bravo 7, gotowy!
    -Bravo 8, gotowy!
    -Bravo 9, gotowa!
    -Bravo 10, gotowy!
    -Bravo 11, gotowy!
    -Bravo 12, gotowy!

    LINK
    • ------------

      Dorg 2008-11-19 23:59:00

      Dorg

      avek

      Rejestracja: 2007-08-30

      Ostatnia wizyta: 2011-12-08

      Skąd: Lubin

      Tak szczerze mówiąc to twoje opowiadanie wygląda bardziej jak jakieś streszczenie, żadnych opisów miejsca akcji, żadnych opisów emocji targających bohaterami, dialogi też strasznie prymitywne. Podejrzewam, że jest to jedno z twoich pierwszych opowiadań i dlatego język jest jaki jest, więc nie będę cię za bardzo gnoił , ale następnym razem po napisaniu wstępnej wersji przeczytaj ją kilka razy za każdym razem coś dopisują i poprawiając błędy aż uznasz, że opowiadanie jest ukończone i wtedy dopiero je opublikuj. Nie zniechęcaj się moim komentarzem, ale następnym razem się po prostu bardziej postaraj. 5/10

      LINK
  • Rozdział piąty + epilog

    Obi-Jan 2009-01-22 23:21:00

    Obi-Jan

    avek

    Rejestracja: 2008-04-01

    Ostatnia wizyta: 2021-01-22

    Skąd: Katowice

    Po dłuższej przerwie wsadzam zakończenie opowiadania. Może faktycznie jak streszczenie, ale co tam... Może kiedyś zastąpie "demówkę", "pełną wersją,

    Oto ostatni roździał:
    5

    12 myśliwców typu N1 wyskoczyło z nadprzestrzeni i pomknęło w stronę zawieszonej na orbicie krystalicznej planety Christophsis, stacji zaopatrzeniowej.
    -Działka w gotowości – rozkazał Lider.
    Nagle nadzieja pilotów zmalała prawie do zera. Z nad przestrzeni wyszedł gwiezdny niszczyciel klasy Gladiator i zagrodził myśliwcom drogę do stacji. Z pokładu niszczyciela wyleciała chmara V-skrzydłowców.
    -Rosproszyć szyk! – wrzasnął Lider – Brava od 2 do 7, zająć się myśliwcami, pozostali za mną sprujemy utorować sobie drogę do stacji!
    Arven popchnął drążek sterowniczy i zwiększył prędkość do maksimum. Jego myśliwiec pomknął w dół. To samo zrobiły pozostałe myśliwce i V-skrzydłowce, które otworzyły ogień do Nabooańskich N-1. Po chwili Lider wyrównał lot i skierował się w stronę stacji. Na kanale komunikacyjnym usłyszał jęk i kątem oka ujrzał rozbłysk eksplodującego myśliwca pilotowanego przez Neimoindiańskiego Jedi.
    -Bravo 8, 9 i 12, zróbcie zwrot i strząśnijcie nam z ogona te natrętne gzy! – Ciemnoskóry pilot wżasną w kom link, po czym wpadł w ruch wirowy, uniknął zestrzelenia i pomkną dalej razem z „jedenastką”, otwierając ogień i strącając myśliwce lecące między nim a stacją. Był już coraz bliżej, teraz tylko musiał uważać na niszczyciel, który ku jego zdziwieniu nadal nie otworzył ognia. Po chwili stwierdził że nie ma takiej potrzeby, bo siły imperialne wysłały prawe trzykrotną ilość myśliwców niż rebelia. Odsunął myśliwiec sprzed laserowej salwy i stwierdził że jest niebezpiecznie blisko Gladiatora. Chciał się z tamtąd jak najszybciej wynieść, ale stwierdził że zamiast oddalać, zbliża się. Uruchomili promienie ściągające, pomyślał Arven, tylko po co?
    Jego myśliwiec był już w hangarze niszczyciela. Gdy tylko został posadzony na pokładzie, podbiegło do niego kilkunastu szturmowców i nakazało wyjść z maszyny. Operator dźwigu rokowniczego schwytał N1 w magnetyczne kleszcze i wypuścił w przestrzeń. Jak na nieszczęście spadający myśliwec uderzył w przelatujący niżej inny N1, sprowadzając śmierć na pilota.
    Dowódca drużyny szturmowców, ubrany w czarny mundur, skuł Wendikowi ręce kajdankami i zameldował do podręcznego komunikatora:
    -Admirale Apabel, mamy lidera wrogiej eskadry.
    -Znakomicie – odezwał się głos w komunikatorze – już lecę.
    Po chwili do hangaru wleciała elegancka, stebrna Delta-7. Wysiadł z niej niski mężczyzna w średnim wieku, ubrany w mundur admirała imperialnej marynarki.
    -Witam pana! – odezwał się do Arvena –Przybywam ze stacji i wydaje mi się że ta garstka rebeliantów z którą pan tu przyleciał nie jest w stanie nawet jej drasnąć. –teraz zwrócił się do dowódcy szturmowców: -Niech pan rozkuje więźnia komandorze, nie lubię rozmawiać z zaobrączkowanymi ludźmi.
    -Czy to aby na pewno dobry pomysł, Admirale?
    -Bez gadania!
    Arven tylko czekał na tę chwile. Cieszył się jak dziecko z niewiarygodnej głupoty imperialnego oficera. Miał w rękawicy ukryty mały wibronóż. Wiedział że kiedyś zrobi z niego użytek. Błyskawicznie wyciągnął go i dźgnął dowódcę szturmowców prosto w serce, i błyskawicznym ruchem ciął admirała przez brzuch. Rzucił się w stronę Delty. Szturmowcy otworzyli ogień, Arven dał nura do kabiny, zamknął owiewkę i aktywował działka. Wiedział że Admirał przeżył, bo słyszał jak krzyczał do szturmowców, by nie uszkodzili Delty. Zmiótł prawie wszystkich szturmowców. Kontem oka zauważył wbiegających do hangaru nowych szturmowców. Uruchomił silniki i wyleciał z hangaru niszcząc osłony. Ustawił komunikator na częstotliwość Eskadry Bravo:
    -Tu Arven Wendik! Pilotuję srebrną Delte-7. Zarządzam odwrót eskadry! Bravo 7, ustaw wspużędne do fikcyjnego miejsca docelowego, powtóż tą czynność kilkukrotnie, a potem leć do właściwego miejsca, ja jakoś sobie poradzę, nie mam hipernapędu ale prześlizgnę się na powierzchnię Christophsis i dam sobie radę, powodzenia Eskadro.
    Arven wyłączył komunikator i przyśpieszając, oddalił się. Delta była ztuningowana i z łatwością prześcignęła V- wingi, wchodząc w atmosferę krystalicznej planety. Z nadprzestrzeni wyszedł niszczyciel klasy Imperial, ale za późno, bo wszyscy którzy przeżyli, oprócz Wendika, czyli Brava 4,7 i 9, skoczyły w nadprzestrzeń…


    Epilog

    Arven Wendik (brawo lider) – Ukrywał się dwa lata na powierzchni Christophsis, gdzie założył komórkę rebelii. Aresztowany i osadzony w Imperialnym więzieniu na Kessel, podczas próby przedostania się na Coruscant. Uwolniony trzy lata po powstaniu Nowej Republiki.

    Gavyn Sykes (bravo4) – po nieudanym ataku na stację Christophsis, przyłączył się na stałe do rebelii. Walczył jako strzelec Y- skrzydłowca w bitwie o Yavin.

    Raymus Antilles (bravo7) – Po ataku na stację zaopatrzeniową wykonywał wiele misji dla rebelii, głównie latając swoim Tantive 4. Zginął na jego pokładzie uduszony przez Dartha Vadera.

    Cap Nar Tankar (bravo 9) – Został przydzielony do siatki rebelii w systemie Roon. Zginął podczas likwidacji tej rebeliantów w tym systemie.

    Admirał Apabel – Przeżył atak ze strony Wendika. Dowodził flotą imperialną w bitwie o Nim Drovis, zginął z ręki Hana Solo na pokładzie pierwszej Gwiazdy Śmierci.









    LINK
  • Sry

    Reivo 2009-01-22 23:54:00

    Reivo

    avek

    Rejestracja: 2005-01-18

    Ostatnia wizyta: 2020-11-29

    Skąd: Warszawa

    ale to co prezentujesz to raptem trochę dłuższe posty, w żadnym wypadku nie nazwał bym tego rozdziałem.

    LINK

ABY DODAĆ POST MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..