Oto moje opowiadanie:
Mile Nightwolf wysiadł ze swego statku który dopiero co wylądował na Malastar. Był to młody osiemnasto - dwudziesto letni chłopak. Widać to w jego twarzy, zarumienione policzki, mały nos. Zupełnie inne wrażenie sprawiały oczy, oczy bez żadnego blasku, radości, przepełnione zadumą i smutkiem. To nie były oczy młodego pełnego nadziei człowieka. Mile był szczupłym i rosłym mężczyzną. Ubrany był w ciemną szatę do samych stóp, miał krótko ostrzyżone włosy i zwisający cienki warkocz-znak padawana.
Chłopak wiedział co ma zrobić, ma przeszukać całą planetę w poszukiwaniu dzieci, dzieci mocy. W tych ciężkich czasach każde takie dziecko, było na wagę złota. Mile miał problem z wyczuciem jakiegokolwiek źródła mocy, dręczyły go myśli, których nie mógł odgonić. Jego moc została zachwiana, jego duchowy spokój został naruszony. Próbował zebrać się w sobie, ale nie mógł. Wiedział, że musi wykonać misje dla dobra Republiki. Przyklęknął na chwilę i wziął głęboki wdech, był gotowy, skupił się tak mocno jak tylko mógł. Wstał, i od razu zaczął coś wyczuwać, nie miał pojęcia dokąd iść, ale wiedział, iż źródło mocy, najprawdopodobniej dziecko, jest tutaj. Stwierdził, że przetrząśnie całą planetę, i odnajdzie swój cel. Ponownie wsiadł do statku. I nagle wyczuł, następne zaburzenie mocy, poczuł, iż Ciemna Strona jest blisko. Niepokój znów zagościł w jego umyśle. Moc Mila była bardzo wyczulona, padawan potrafił poczuć z łatwością źródło mocy, natomiast, gdy coś go dekoncentrowało jego moc przestawała działać. Mile musiał bardzo ciężko ćwiczyć w Akademii, by to opanować. Teraz te wszystkie nauki poszły na marne. Jego mózg przyjął bardzo trudny cios, z którego nie będzie łatwo się wyleczyć. Chłopak zamyślił się na chwilę, a potem wystartował.
Leciał na południe, źródło mocy stawało się coraz bardziej wyraźne. Kiedy uznał, iż jest dość blisko, wylądował. Postanowił, że popyta się tubylców. Wiedział, ze to Dugowie, ale spróbuje. Szukał, pytał, i dowiedział się, o samotnym domku, mieszczącym się za najbliższą osadą. Był już prawie pewien, że musi się tam udać. Gdy udało mu się tam dostać, spojrzał na dom w którym mieszkało dziecko mocy, była to stara i bardzo zniszczona posiadłość, jego rodzina nie była zbyt bogata, ale właśnie najczęściej tak było z Jedi.
Nagle usłyszał głos, którego tak się obawiał:- Witaj Mile.- był to Pherd Windu, uczeń ciemnej strony.-Witaj Pherd.- odpowiedział spokojnie Mile, mimo, że nie wiedział co ma zrobić.-Nie nazywaj mnie tak. Teraz jestem Darth Salvaite, i nikt już tego nie zmieni. Pherd Windu nie istnieje. Przyznam, że nie przyleciałem tu po dziecko mocy, ale po ciebie Mile, ciebie. Masz ostatnią szanse, jeśli poprzesz mnie przeżyjesz, jeśli nie, to będę musiał cię zabić.- Mile spodziewał się tych słów. Bardziej zdziwił go wygląd, nowego mrocznego Jedi. Zmienił się on od ich ostatniego spotkania . Miał podkrążone oczy, twarz nabrała bladości, a w oczach można było odczytać żądze zemsty. Jego umysł był jak otwarta księga, każdy rycerz Jedi mógł poznać wszystkie myśli chłopaka. Gdy go zobaczył obszedł go dreszcz, on tak się zmienił, minął dopiero rok, a wygląda zupełnie inaczej. Ciemna Strona zmienia ludzi, Mile dobrze o tym wiedział, ale jedynie teraz zwrócił na to swoją uwagę. – Nigdy cię nie poprę nigdy nie zdradzę zakonu! Nie jestem tchórzem. – odpowiedział Mile.- Dobrze w takim razie zginiesz. Zginiesz za te wszystkie lata w akademii, kiedy zawsze byłem gorszy od ciebie, kiedy ty na każdym kroku szydziłeś ze mnie, poczuj smak zemsty i nienawiści. Poznaj potęgę Ciemnej Strony!- Darth Salvaite otworzył miecz świetlny, Mile poszedł w jego ślady. Szykował się ciekawy pojedynek. Padawan stosował Soresu, natomiast Pferd jako Jedi używał Makashi, a po Ciemnej Stronie Mocy uczył się Teras Kasi, bardzo ofensywnego stylu. Uczeń Sithów rozpoczął walkę, wręcz kipiał złością, wykonywał straszne cięcia, które padawan spokojnie blokował.
W pewnym momencie Pferd przestał panować nad sobą. Coś wybuchło w jego umyśle, i przepełniło szalę goryczy. Moc eksplodowała w jego wnętrzu. Wydał z siebie dziki okrzyk i ruszył do jeszcze bardziej ofensywnej walki. Po jakimś czasie jego cięcia stały się zbyt powtarzalne, ponieważ nie myślał racjonalnie. Mile zauważył to i skrzętnie wykorzystał, odbijając cios w taki sposób, że miecz świetlny wyleciał Pferdowi z ręki. Zanim Darth Salvaite zorientował się w sytuacji leżał na ziemi, z wymierzonym w pierś ostrzem Mile, nie mogąc nic zrobić. – Nie zabije cię, nie zrobię tego. Zbyt dobrze cię znałem, i po części moją winą jest to, że stałeś się rycerzem Ciemnej Strony. To ja w młodości szydziłem z ciebie przyznaję, ale już dorosłem. A ty chyba jeszcze nie.- to mówiąc wyłączył miecz świetlny, wsiadł do statku i odleciał. Darth Salvaite nie zareagował, cały czas leżał na ziemi z trudem łapiąc oddech.
Proszę abyście je ocenili i powiedzieli co trzeba poprawić.