TWÓJ KOKPIT
0
FORUM Opowiadania

Rozkaz to rozkaz

Mariobaryla 2008-10-21 21:36:00

Mariobaryla

avek

Rejestracja: 2008-10-05

Ostatnia wizyta: 2023-08-17

Skąd:

-Rozkaz to rozkaz

Odgłosy walki na górzystej planecie Vragyaran powoli cichły. Oddziały żołnierzy klonów pod wodzą mistrza Hakaazy Oeva ścigały niedobitki armii Separatystów. Po siedmiu miesiącach walk, planeta wreszcie została wyzwolona ze szpon armii droidów bojowych. Vragyaranie mogli nareszcie odetchnąć z ulgą. Łączność planety z resztą galaktyki był utrudniony, jednak w jakiś sposób dotarły tu informacje o uwolnieniu Kanclerza i śmierci hrabiego Dooku. Plotki głosiły, że Jedi ścigają Grievousa po całej galaktyce. Wyglądało na to, że wojna wkrótce się skończy.

Gero Karn z ukrycia obserwował jak droidy typu B1 rozpadają się rażone ogniem klonów. Miał zaledwie czternaśćie lat, ale zdążył się przekonać czym jest piekło wojny. Stracił całą rodzinę i przyjaciół. Większość miast na planecie została zrównana z ziemią. Planeta leżała daleko od światów środka, nie była zbytnio zaludniona, ani nie posiadała żadnej wartości strategicznej, dlatego też Republika przysłała tu swoje wojska dopiero dwa tygodnie temu. Kierował nimi doświadczony mistrz Jedi, Haakaza Oev. Był to wysoki, barczysty mężczyzna. Miał długie czarne włosy i sięgającą aż do klatki piersiowej brodę. Miał duże, zielone i przenikliwe oczy. Przez te dwa tygodnie, Gero zdążył zaprzyjaźnić się z Jedi. Imponowała mu jego siłą fizyczna, a także pogoda ducha. Oev bardzo dbał o swoje klony. Zawsze starał się, aby każdą bitwę przetrwało jak najwięcej . Teraz jednak został poważnie ranny i nie mógł dalej uczestniczyć w walce. Karn był jednak przekonany, że wyborowe odziały Wielkiej Armii Republiki z łatwością pokonają garstkę droidów bojowych.

Nie pomylił się. Trzy godziny później, zwycięska armia wracała do obozu niedaleko miasta Graygvor. Wszyscy się śmieli. Oev gratulował im wspaniałej walki. Gero dowiedział się, że oddziały zostaną tu do końca wojny. Nie było wykluczone, że gdzieś w górskich jaskiniach nie ukrywają się Separatyści. Przez siedem miesięcy zdążyli przecież zająć prawie całą planetę i niewykluczone, że znaczna ich część nadal znajduje się po drugiej stronie gór Ketto. Klony świętowały zwycięstwo do późna w nocy. Następnego dnia Hakaaza wraz z kilkoma klonami udał się na zwiad. Znudzony Gero wyruszył za nimi po kryjomu. Panował przenikliwy chłód. Karn zaczął słaniać się na nogach. Przypomniał sobie, że od kilku dni zjadł zaledwie kilka kawałków starego mięsa Botoxów. Ostre skały zaczynały wbijać mu się w nogi. Zaczynał żałować, że nie pozostał w obozie. Oddział zatrzymał się na krótki odpoczynek. Oev udał się nad skraj urwiska by przez lornetkę obserwować teren. Klony czyściły swoją broń. Dopiero teraz Gero mógł dostrzec liczne wgniecenia i pęknięcia na zbrojach klonów powstałe w czasie walki. Nagle dowódca klonów otrzymał wiadomość. W podręcznym hologramie ukazała się zakapturzona postać. Po chwili odezwała się chłodnym, nieprzyjemnym głosem:
-Sierżancie Jox. Wykonać rozkaz sześćdziesiąt sześć!
-Tak jest. - odpowiedział klon po chwili zastanowienia. Po chwili zwrócił się do reszty oddziału – Chłopaki. Mamy robotę. Wykonać rozkaz sześćdziesiąt sześć.
Klony popatrzyły się na siebie, po czym podniosły broń. Wszystkie zwróciły się w stronę Jedi. Gero wstrzymał oddech nie rozumiejąc co się dzieje. Nagle klony wycelowały w Oeva i jednocześnie oddały strzał. Jedi nawet nie zdążył się odwrócić. Jego martwe ciało runęło na ziemię. Lornetka polowa stoczyła się w przepaść.

Gero zamarł bez ruchu. Nie mógł zrozumieć co się stało. Jedi zginął z rąk własnego oddziału. Klony, którymi dowodził prawie dwa lata w jednej chwili obróciły się przeciwko nie mu. Oev nie mógł się nawet obronić. To nie był atak z zaskoczenia. To było zwykłe morderstwo. Zdrada.

Sierżant Jox sprawdził mistrzowi tętno. Jedi już nie żył. Jox i jego ośmioosobowa drużyna żołnierzy-klonów zaczęła szykować się do odwrotu. Karn był wściekły. Okazało się, że klony wcale nie służą Republice, a jakiemuś zakapturzonemu mężczyźnie. Chłopaka przebiegł dreszcz. A co jeśli wszystkie klony w galaktyce są zdrajcami? Przez jego umysł zaczęły przewijać się obrazy. Płonąca świątynia Jedi. Jedi padający od strzałów własnych oddziałów. Całe miasta niszczone przez klony. „Nie. To ni może się stać”. W jednej chwili wyskoczył zza skały. Porwał leżącą na ziemi broń. Zanim klony zorientowały się w sytuacji, sierżant Jox padł martwy na ziemię. Klony otworzyły ogień. Chłopak przyzwyczajony do powierzchni planety z łatwością lawirował między skałami i wspinał się coraz wyżej. Nie przyzwyczajone do takiego terenu klony, noszące ciężkie zbroje nie były w stanie go dogonić ani trafić. Chłopak położył się między skałami i strzelił w pierś najbliższego żołnierza. Ten, ciężko ranny, stracił równowagę i runął w przepaść. Okrążając skały Gero dobiegł do ciała Jedi. Odpiął mu od pasa miecz świetlny. Zerwał się do biegu, lecz strzał blastera rozciął mu ramię. Zaczął biec ile sił w nogach. Przywarł plecami do najbliższej skały. Słyszał ich kroki. Wiedział, że się zbliżają. Wychylił się zza skały i strzelił. Spudłował. Serce biło mu coraz szybciej. Wiedział, że nie ma szans. Co mógł zdziałać jeden chłopak przeciw siedmiu doświadczonym żołnierzom. Wychylił się jeszcze raz. Starał się celować jednak strach zmieszany z nienawiścią i żądzą zemsty nie pozwalała mu trzeźwo myśleć. Strzelił na oślep. Trafił jednego w nogę. Klon upadł. Wychylił się po raz trzeci. Tym razem trafił. Prosto w hełm. Klon akurat miał rzucić ładunek wybuchowy. Detonator upadł na ziemię. Przerażone klony rozbiegły się. Cztery odbiegły na bezpieczną odległość. Jednemu urwało rękę. Ten, który stał najbliżej... niewiele z niego zostało.

Chłopak zerwał się do biegu. Cudem unikał strzałów. Obrócił się i zaczął strzelać. Kolejny klon padł martwy. Karn na chwilę zatrzymał się. Patrzył jak martwe ciało głucho upada nie ziemię. Nagle poczuł wstręt na myśl o tym co zrobił. Zabił właśnie pięciu ludzi. Spojrzał na martwego Jedi. To nie ludzie. To nędzne klony człowieka. Łowcy nagród. Mordercy.

Ukrył się za załomem skalnym. Klony nie wystawiały się na łatwy strzał. Również zaczęły wykorzystywać otoczenie. Rozpoczęła się zacięta wymiana ognia. Ranny klon przykucnął na ziemi trzymając się za kikut ramienia. Był łatwym celem. Jego głowa wystawała zza skały. Zaczęły mu się trząść ręce. Ten żołnierz był bezbronny. Nie mógł strzelić do kogoś, kto nie był w stanie się obronić. A potem przypomniało mu się jak ten klon strzelił Hakaazie prosto w plecy. On również był bezbronny. Strzelił. Trafił, ale strzał nie był śmiertelny. Chłopak zaczął biec do drugiej skały. Cały czas ostrzeliwał kryjówkę klonów. Spojrzał w górę. Nad klonami wisiała skalna półka. Dokłądnie wycelował w najsłabszy punkt skały. Nacisnął spust. Skała się poruszyła. Strzelił drugi raz. I trzeci. Klony zorientowały się o co mu chodzi. Zerwały się do biegu. Gero strzelił czwarty raz. Skałą runęła przygniatając trzy klony.

Tylko jeden żołnierz pozostał przy życiu. Karn pamiętał jego imię. Nazywał się Kado. W zasadzie był to nadany mu pseudonim. Imiona klonów prawie niczym się nie różniły. Nie byli ludźmi, więc nie mogli nazywać się jak ludzie. Byli nieudolnymi kopiami człowieka, przeznaczonymi do wykonywania rozkazów. Ich życie było nic nie warte. Po zakończeniu wojny stały by się zupełnie bezużyteczne. A taka armia nie może być bezczynna. Wybuchła by kolejna wojna. Gdy ktoś dysponuje taką armią, nie może zachować pokoju. Jeśli klony wygrały jedną wojnę... dlaczego nie miałyby wygrać kolejnych? Nie. Gero nie mógł do tego dopuścić.

Chciał zastrzelić Kado. Odrzucił jednak blaster. Uznał, że strzał jest zbyt szybki. Śmierć musi trwać. Mieszkańcy galaktyki w czasie tej wojny ginęli w cierpieniach. Klony też muszą umierać w mękach. Ujął w dłonie miecz świetlny. Trzymając go poczuł siłę. Poczuł, że stać go na więcej niż sądzi. Podszedł do klona. Zdjął z jego głowy hełm. Chciał widzieć jak wygląda umierający człowiek. Chciał widzieć jego cierpienie. Mistrz Oev obiecał mu, że po zakończeniu wojny zabierze go na Coruscant. Obiecał mu nowe życie. Gero nie musiałby żyć na zniszczoną wojną planecie. Mógłby zacząć wszystko od nowa. Ale nie mógł. Klony mu to wszystko odebrały. Zabiły jego przyjaciela. Zabiły jego nadzieję.

Zbliżył się do żołnierza. Pożałował, że zdjął mu hełm. Gdyby nie widział jego twarzy, zabójstwo było by prostsze. Teraz musiał patrzeć mu w oczy. Widział w nich strach, ból i cierpienie. Nie mógł patrzeć mu prosto w oczy. Nie mógł go teraz zabić. Nie potrafił go tak po prostu zabić. Spytał go:
-Dlaczego to zrobiliście?
-Co...? - zapytał klon słabym głosem
-Dlaczego zabiliście mistrza Hakaazę?! Jak mogliście go zabić. Był waszym przyjacielem. Dbał o was. A wy jak mu się odwdzięczyliście! Jesteście żałośni – wrzeszczał płacząc
-To... to był roz...kaz... - sapnął klon – Rozkaz z ... góry.
-Kto go wydał!?
-Najwyższy dowódca... Pal...patine. Oszczędź mnie... Dla...czego chcesz mnie... zabić?
-To jest zemsta. To kara za to co zrobiliście! Za czyn, którego się dopuściliście! Podobno jesteście najlepszymi żołnierzami w galaktyce. Dobry żołnierz to taki, który jest dzielny, odważny, honorowy. Wykonuje rozkazy. Ale umie też odmówić wykonania rozkazu w imię wyższej idei. W imię wartości, których broni. Nawet jeśli miałby to być ostatni rozkaz jaki otrzyma!!
-To... to nie ma znaczenia. Wszys...cy Jedi... nie żyją. Rozkaz... to rozkaz. – wyjąkał klon
-Wszyscy nie żyją?
-Może ktoś... przeżył... Rozkaz sześćdziesiąty szósty nakazuje... zabić... wszystkich Jedi... bez wyjątku.
Gero patrzył z furią na klona. Nie chciał go zabijać. Ale wiedział, że musi. Skierował miecz świetlny w pierś klona. Zamknął oczy. Wszystko ucichło. Czuł, jak całe jego ciało przejmują dreszcze. Jego kciuk spoczął na włączniku miecza. Trzęsła mu się cała dłoń. Opuściły go siły. Nagle poczuł jak jego palec sam wciska przycisk. Usłyszał charakterystyczny dźwięk miecza świetlnego, a zraz potem cichy jęk. Otworzył oczy. Zielona klinga wbiła się w pierś Kado. Wyłączył miecz. Przyczepił go do pasa. Zamknął oczy. Poczuł, że nie jest już tym samym człowiekiem. Poczuł, że... już nie jest człowiekiem....[b]

LINK
  • "Rozkaz to rozkaz"

    Dave 2008-10-21 21:52:00

    Dave

    avek

    Rejestracja: 2007-03-04

    Ostatnia wizyta: 2020-01-24

    Skąd: Warszawa

    Hm...Przeczytałem. Nawet, nawet. Widzę że ostatnio mamy wylew fanficków na Bastionie A wracając do tematu: nieźle, dobrze napisane opowiadanko. Daje 6/10, dałbym więcej gdyby nie...to:
    -Sierżancie Jox. Wykonać rozkaz sześćdziesiąt sześć!
    -Tak jest. - odpowiedział klon po chwili zastanowienia. Po chwili zwrócił się do reszty oddziału – Chłopaki. Mamy robotę. Wykonać rozkaz sześćdziesiąt sześć.

    Klony raczej by w towarzystwie rycerza Jedi nie mówły o tym swobodnie. O to chodziło, że bez słowa odwracały się i...strzelały.
    Bez zastanownienia.
    Bez komentarzy.
    Naprawde dobre opowiadanie, daje 6/10, na zachętę

    LINK
    • LOL

      Prezi 2008-10-21 22:10:00

      Prezi

      avek

      Rejestracja: 2006-06-24

      Ostatnia wizyta: 2022-02-18

      Skąd: Ułan Bator

      A skąd niby Jedi miał wiedzieć jak brzmi rozkaz 66?

      LINK
    • "Udawajmy

      Timonaliza1 2008-10-21 23:47:00

      Timonaliza1

      avek

      Rejestracja: 2007-08-20

      Ostatnia wizyta: 2010-08-02

      Skąd: Timonaliza1

      że sie znamy a może nikt nie zauważy." Ten cytat oddaje wpełni twoje zachowanie, ale nie o tym chce mówić. Opowiadanie jest dobre (ba, nawet smaczne) jednak czegoś mi zabrakło. Dopracuj opisy bo są nieciekawe. No to tyle ode mnie. Pisz dalej bo fabuła ciekawa.

      LINK
    • Dzięki

      Mariobaryla 2008-10-22 20:24:00

      Mariobaryla

      avek

      Rejestracja: 2008-10-05

      Ostatnia wizyta: 2023-08-17

      Skąd:

      Dzięki za rady, na pewno skorzystam z nich w przyszłości. Co do rozkazu 66. Rzeczywiście głupio to trochę wyszło. Chodziło mi o to, że klony sobie siedziały, a Jedi odszedł dalej, by obserwować teren przez lornetkę i nie słyszał co się dzieje. Poza tym nie znał i tak treści rozkazu 66 (gdyby Jedi wiedzieli, że taki rozkaz zakodowano klonom, to by je od razu wybili ;p). Niedługo zacznę pisać następne opowiadanie i na pewno skorzystam z Waszych uwag.

      LINK
  • Kontynuacja

    Mariobaryla 2008-11-16 19:44:00

    Mariobaryla

    avek

    Rejestracja: 2008-10-05

    Ostatnia wizyta: 2023-08-17

    Skąd:

    W najbliższym czasie mam zamiar zabrać się za kolejnego fanfika, rozważam też kontynuację tego opowiadania. Dlatego chciałbym prosić o radę. Czy uważacie, że ta historia warta jest kontynuacja, czy lepiej wymyślić nową, niezwiązaną z tym opowiadaniem? Jeśli jednak ktoś uważa, że jestem kompletnym beztalenciem i nie powinienem się w ogóle za to zabierać - proszę śmiało pisać, przyjmę wszelką krytykę ;]

    LINK
  • Aż dziw..

    Maxi Sith 2008-12-07 13:51:00

    Maxi Sith

    avek

    Rejestracja: 2007-08-28

    Ostatnia wizyta: 2016-04-15

    Skąd:

    ...że tego do tej pory nie rpzeczytałem, bardzo mi się podobało daję 9/10. Bardzo fajne według mnie, mi się by podobało gdyby kolejny fanfic był kontynuacją. Mario pisz, pisz, pisz bo oczekuję na kontynuację przygód Gero Karna.

    LINK

ABY DODAĆ POST MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..