Lord Sidious napisał(a):
krajem, a to oznacza, że nie ma cenzury jako takiej, a to pozwala firmom i innym instytucją rejestrować znaki handlowe, towarowe, zastrzeżone na co im się tylko podoba. Niezależnie jak się to pisze, czy zgodnie z zasadami przyjętej ortografii, czy nie. I tak nazwa (np. franczyzy jaką są Gwiezdne Wojny) w tym momencie jest poprawna. Czyni to ten magiczny znaczek TM, do którego regułka na którą się powołujesz nie ma zastosowania. (poza tym pisałem, że odnosimy się tam do franczyzy nie do konkretnego filmu, co zgubiłeś). Ba analogiczna sytuacja dotyczy to także już Władcy Pierścieni - czemu w przedmowie we wszystkich nowych wydaniach, niezależnie od wydawcy jest właśnie Władca Pierścieni? Ze względu na modę? Jeśli tak, to czemu to samo wydawnictwo (nie Amber, żeby nie było, że tylko oni tak robią, a Zysk) - wydaje inne książki pt. "Gra o tron" a nie "Gran o Tron"? Właśnie z tego powodu, że George R.R. Martin nie ma jakiś swoich specjalnych agentów, choć jednocześnie gra na podstawie jego książki jest sprzedawana w Polsce. Tylko, że nie ma nikogo, kto koordynowałby sprzedaż w ramach jednej licencji, jednej franszyzy, a sam tytuł książki nie jest w Polsce ani znakiem handlowym ani zastrzeżonym. Jasne może Ci się to nie podobać, nie chcesz się dostosowywać, Twoja sprawa, problem w tym, że masz małe pole manewru, by coś z tym zrobić. Ja osobiście wolałem politykę Lucasfilmu, gdy zamiast promować globalne logo Star Wars, mieli loga narodowe jak Gwiezdne Wojny, ale zmienili to na Star Wars, acz Gwiezdne Wojny wracają głównie przy filmach. I co ważniejsze, dystrybutorzy używają nazwy Gwiezdne Wojny, nie dlatego, że nie wiedzą jak to się pisze, ale celowo, biznesowo korzystając z tego, co próbowałem wyjaśnić . Tyle.
________
Dobra, ale po co mi to piszesz, przecież napisałem, że być może masz rację i nie mam zamiaru dyskutować . Wszystko tamto (z 20:55) zrozumiałem, nie martw się o mnie, tylko po prostu trochę mi się to nie podoba (tzn. pisownia wielką literą), ale to już są moje odobiste odczucia.
PS. Ale Władca Pierścieni to znowu nie jest za dobry przykład. W przypadku Gwiezdnych wojen nie mamy żadnych konkretnych wojen, nie jest to nazwa własna, w przeciwieństwie do Władcy Pierścieni gdzie chodzi o konkretne 20 pierścieni, a nie o biżuterię/pierścienie jako ogół.