Najpierw pójdę do kina, zobaczę wersję z dubbingiem(z napisami pewnie nie dojdzie). Albo skrzyknę grupę, pojedziemy do Dużego Miasta, zrobimy zakupy, nabierzemy słodyczy i popcornu i obejrzymy sobie jak królowie w klimatyzowanej sali(wy wielkomiastowi nie znacie tego szoku, kiedy odkrywacie, że możecie wybrać godzinę i język sensu a krzesła nie są oblodzone) . Później zobaczę serial w TV. Jak wyjdzie na płycie to kupię i posłucham w oryginale ( a jak nie wyjdzie to pomyślę co zrobić).
Torrenty zgrywane z kinowego ekranu to dla mnie półśrodek,a ja półśrodków nie uznaję. Obejrzenie filmu to dla mnie cały ceremoniał- pojechać do miasta, kupić bilet, coś na ząbek, poczekać w oblepionym plakatami holu, obejrzeć reklamy( bez reklam film jest nieważny, jak nie ma reklam to czuję się jakbym nie była w kinie!) i dopiero zobaczyć film. I jak jeszcze jest go z kim obgadać to nawet najgorsza szmira nie zepsuje mi przyjemności z seansu.