Dawno nie było mnie na forum , dużo pracy i innych problemów . Więc witam wszystkich i na "dzień dobry" oddaje w wasze ręce mój najnowszy utwór : akcja rozgrywa się w osiemnastym wieku , w miejscach takich jak Ameryka , Wielka Brytania i mała część Europy . Jest to powieść horrorowo - kryminalna utrzymana w mrocznym klimacie który pokazuje się dopiero później ... zapraszam do czytania , Oceniajcie
Rozdział 1 .
rok 1766 , 13 grudnia
Nowy York
Poranki w Noym Yourku są zawsze takie same , pomyślał Richardson pośpiesznie wstawając ze swojego łóżka . Przywykł on co prawda do wczesnych pobódek , lecz dzisiaj musiał być koniecznie punktualny . W końcu nie codziennie ma się okazję oglądać na żywo referat z ust byłego wykładowcy najsławniejszego uniwersytetu w Ameryce , tym bardziej że będzie on zapewne mieć ścisły związek z nim , więc nieobecność byłaby nietaktowna . Zważając na to iż Richardson pochodzi z wysoko ustawionej rodziny w której długi czas uczył się odpowiednich manier , więc nie mógł sobie pozwolić na minutę spóźnienia . Po niewielkim upływie czasu , zdążył się ubrać i wyjść z mieszkania . Na wszelki wypadek zabrał kilka kartek papieru , żeby być w stanie zrobić parę notatek . Gdy wyszedł z swojej bogato urządzonej kamienicy na ośnieżoną drogę , pomyślał że dobrze mu zrobi nowy krajobraz . Richardson Hokley pracował jako prawnik w sądzie Horvard przy Briget street , lecz był równierz znany zswoich telentów detektywistycznych jak i umiejętności rozszyfrowywania rozmaitych symboli i znaków . To właśnie przez kancelarię dostał zadanie zbadania sprawy czterech zabójstw w małym miasteczku Seed Mollow w Angli . Bardzo go adziwiło otrzymane dwa dni temu zaproszenie na prezentację profesora Wolfganga , chociaż wiedział że łączy go z nim mocna więź ( ponieważ był jego byłym nauczycielem ) , nie rozumiał czemu miałby wybrać akurat taki temat . Profesor był bardzo zapracowany i rzadko usządzał wykłady dla swoich podopiecznych , więc czemu to zrobił dla niego ? Wolfgang jest też przewodniczącym stowarzyszenia kryptologów , a to miasto nie ma zbyt wiele wspólnego z symboliką , ale czemu w takim razie zaprosił prawie samych członków tego klanu ? Richardson szedł na to spotkanie z nadzieją że uzyska odpowiedzi na te pytania . Tak , czy inaczej jest zadowolony z zaproszenia , ponieważ to wspaniała okazja do uzupełnienia jego powierzchownych informacji na temat Seed Mollow . Gdy zauważył że wiatr staje się coraz silniejszy , a płatki śniegu "bombardują" jego niewyspaną twarz , przyśpieszył słysząc jak mróz trzeszczy mu pod nogami . Kiedy datarł do celu zatrzymał się by podziwiać architekturę uniwersytetu Wilson . Budynek został zbudawany w formie trzypiętrowego "muru" otaczającego ogród z kaplicą w środku , do którego można było się dostać przechodząc przez niewielkie drewniane wrota . Główne wejście do uniwersytetu było większe i ozdobione szklanymi drzwiami , które tworzyły kontrast z starym zabudowaniem budynku . Z zewnątrz możnabyło podziwiać ogromne okna z delikatnie zwisającymi zasłonami , oraz masywne kolumny podtrzymujące spadzisty dach . W środku można było na próżno szukać małych pomieszczeń , dlatego że wypełniały go wielkie sale wykładowe , muzea , salony oraz pomieszczenia bankietowe . To wszystko sprawiało że uniwrsytet nabrał kształt pałacu . Nie czekając ani chwili dłużej Richardson przekroczył próg ...
Rozdział 2 .
Gdy otworzył lekko skrzypiące drzwi , znalazł się w bogato urządzonym salonie . Gdzie tylko spojrzał można było zauważyć małe detale dopełniające nastrój wnętrza . Z jadnej strony stały pięknie obite fotele , z drugiej orginalnie wyrzeźbiony kominek , a na środku dominowały piękne marmurowe schody wiodące na pierwsze piętro . Richardson nie mógł odpędzić jednego słowa , które było w stanie opisać wszystko co ujrzał , ogromny przepych ... nic więcej . Zmusił się do zrobienia kilku kroków naprzód , gdyż oślepiające świeczniki wywoływały w nim "mieszane" uczucia . Chciał już wejść do sali wykładowej , gdy drogę zagrodził mu mężczyzna ubrany w biały fartuch mężczyzna i spytał norweskim akcentem :
- Czy mogę prosić o zaproszenie ?
Richardson doskonale wiedział że w pośpiechu zostawił je w domu , więc zdecydował się odegrać małą scenkę , jakgdyby to zgubił po drodzę .
- Przykro mi Msr ale musiałem je po drodzę zgubić . Tłumaczył się Richardson
- Ma pan moje pełne współczucie Msr.Hokley , lecz muszę pana prosić o opuszczenie tego budynku . Odpowiedział stanowczo .
Męszczyzna zasłaniający wejście nie wyglądał jakoby dobrowolnie ustąpił , może rozsądnym wyjściem byłoby wręczenia mu kilku dolarów , które co prawda nie były oryginalnym zaproszeniem , ale zapewne równie dobrze spełniłyby swoją rolę .
Richardson chciał już włożyć rękę do kieszeni , gdy usłyszał znajomy , niezwykle głęboki głos . Doskonale zdawał sobie sprawę kogo zaraz ujrzy , lecz mimo to się odwrócił . Był to nikt inny jak sam profesor Wolfgang osobiście . Jak zwykle był nienagannie ubrany , lubował się w ciemnych kolorach dlatego jego strój był zwykle w tych odcieniach , wzbogacał go złoty medalion i czerwona chusta pod szyją . Jego oblicze wywołało na Richardsonie szeroki uśmiech z nutką westchnienia , nawiązującą do starych czasów. Nie tracąc czasu podszedł do profesora i powiedział :
- Minęło wiele czasu Wolfgang ... - wyszeptał
- Za wiele przyjacielu , dopiero cię znalazłem a ty znów się gdzieś wybierasz , nie zmieniłeś się ani trochę . - zażartował prrofesor .
- To źle ? - spytał
- Nic o tym nie wspomniałem .
- Lepiej chodźmy już na tą twoją prezentację - zaproponował
- Oczywiście , Doremi czy mógłbyś nas przepuścić ? - spytał uprzejmie męszczyznę w białym fartuchu .
- Naturalnie Msr Wolfgang - zasalutował
Gdy Richardson przekroczył próg sali wykładowej ogarnęła go ciemność . Całe pomieszczenie było starannie pozbawione wszelkiego światła , jedynie przy miejscach siedzących można było po chwili zobaczyć małe świeczniki . Na środku sali ustawione były krzesła i właśnie tam Richardson się udał . Kiedy usiadł poczuł że jego ciało się stopniowo zapada . Zdenerwowany ustąpił miejsce komuś innemu , a sam oparł się o ścianę , która była co prawda zimna i twarda ,ale wolał to niż przesadną przytulność . Wyjrzał trochę naprzód i zobaczył zarysy Wolfganga , który szedł pośpiesznie w kierunku szerokiego podestu na końcu sali . Ggy już pewnie stał na nim , wyjął z kieszeni mały , srebrny dzwoneczek , którego dźwięk uspokoił tłum widźów . Następnie podniusł z ziemi mało widoczny przedmiot . Zapewne były to tylko zapałki , ponieważ Wolfgang zgrabnie zapalił małą świeczkę , która mimo swej wielkości zdołała oświetlić całą ścianę . Po chwili na oświetlonej płaszczyźnie zaczęła widnieć mapa Wielkiej Brytanii . Na siedziącej widowni odbiło się to wielkim echem , jednak Richardson nie podziwiał tego czynu tak bardzo jak oni . Optyka było mu już dawno znana , więc doskonale wiedział że jeśli promienie świetlne wychodzące z źródła światła ( jakim jest świeczka ) kierują się na mały przezroczysty obiekt , nie odbijają się od niego lecz przez niego przechodzą . Jak nam wiadomo promienie świetlne nigdy nie podążają jedną ścieżką , tylko wybierają zróżnicowane drogi , w ten sposób tworzą na płaszczyźnie ( którą jest ściana ) wierną kopię pierwotnego obrazu , z tą różnicą że jest o wiele większy . Tą metodą posłużył się Wolfgang by ukazać nam pełną mapę Angli . Richardson oswojił się z tą teorią , lecz kryptolodzy z stowarzyszenia profesora najwyraźniej nie . Na mapie można było zaobserwować obszar oznaczony czerwonym kołem , znajdował on się na północ od Londynu . Richardson stał daleko , ale mimo to umiał odczytać ledwo widoczny napis pod czarnym punktem "Seed Mollow" , wyszeptał jakgdyby czytał egipskie hieroglify .
Po chwili profesor w całej swojej okazałości zaczął swoje przemówienie :
- Witam was przyjaciele !! Dzisiaj zebraliśmy się tu po to by skupić się na małym miasteczku położonym w Wielkiej Brytanii , mam na myśli Seed Mollow .
Po tych słowach wziął cienki kijek by pokazać czerwony zarys na mapie .
- Seed Mollow to miasteczko założone przez francuzkie hrabiostwo l`Sevoir które osiedliło się w Angli . Jest ono położone na terenach będocymi dawnymi polami bitew między Germanami i Brytami , ta wiadomość wzbudziła platkę iż są nawiedzone przez demony czy duchy . W miasteczku panuje niemiła atmosfera ze względu na często powtarzające się zbrodnie którymi zostali obarczeni "przybysze z zaświatów" , fakt pozostaje faktem iż nikt jeszcze nie był świadkiem takiego mordu , więc podchodzimy do tej wiadomości wyjątkowo sceptycznie . Pogoda w mieście jest taka sama jak w całej Brytanii , tylko jeszcze bardziej nasilona , mam na myśli częste burze , deszcze i nierzadko mgły , to jednak nie wyjaśnia czemu Seed Bollow nie rozwinęło się tak jak pozostałe Brytyjskie miejscowości . Na koniec dodam iż wioska jest zdominowana przez religię chrześcijańską .
Gdy wszyscy zorientowali się że to już koniec , zaczeły się głośne wiwaty . Richardson nie podzielał tej opinii , ponieważ prezentacja była krótka oraz mało barwna ( zbyt ogólna ) . Wiedział on że applaus jaki dostał profesor był czystym wyrazem szacunku , który nie miał jednak nic wspólnego z prawdą . Mimo to zdecydował się nie wdrażać dłużej w ten temat i mimowolnie zaczął klaskać .
Kiedy wszyscy śpieszyli ku wyjściu Wolfgang dał znak dla Richardsona by ten przyszedł do niego . Hokley podbiegł do małych drewnianych drzwiczek na których widniał złoty napis " biuro Prof. Wolfganga " . Z tego co słyszał Richardson , Profesor rzadko zapraszał znajomych do swojego prywatnego biura . Nie zastanawiając się dłużej wchwycił za klamkę i wszedł . Pokój w którym się znalazł był co prawda mały , ale bardzo przytulny . Ściany były ozdobione malowidłami sławnych artystów , a biurko stojące na samym środku było wytworzone z najpiękniejszego odcienia brązu , jaki Hokley kiedykolwiek widział w swoim życiu .
- Twó referat bardzo dobrze się przyją ... - zaczął Richardson , poczym dokończył - ... u widzów .
- Jestem ci wdzięczny że nie powiedziałeś tego z jeszcze większym sarkrazmem .
Richardson chciał już coś powiedzieć , dgy zatrzymał oddech by się zastanowić co profesor chciałby ewentualnie usłyszeć .
- Sarkrazmu używamy gdy mamy komuś coś za złe , ironia jest tego przeciwieństwem ... - podją Richardson
- Lecz w obu przypadkach nie wyrażamy się pochlebnie o przedmówcy ... - odciął Wolfgang
To zdanie wzbudziło w Holkleu lekką nutkę rozbawienia ... , ... chociaż sam nie wiedział dokładnie czemu .
- Proszę , usiądź - zaczął spokojnie profesor .
Richardson usiadł na pięknie obitym , kręconym fotelu .
- Zapewne masz wiele pytań ... mogę ci obiecać że otrzymasz wszystkie odpowiedzi .
- W takim razie , słucham .
- Mój referat był taki krótki i nieurozmaicony , ponieważ nie zawierał wszystkich informacji które napisałem .
- Więc czemu ich nie zamieściłeś ?
- Bo pomyślałem że należą się one wyłącznie tobie .
- Czyżby było w nich coś aż tak sekretnego ? Moim zdaniem to kolejna , rutynowa zbrodnia . Gdzie się odbyła jest mi w tym przypadku zupełnie obojętne .
- Posłuchaj mnie Richardson , posłuchaj mojej rady i nie jedź tam . Wysłano już tam pięciu posłańców , a żaden nie wrócił . Popełniono tam 4 zabójstwa w jednym miesiącu !!!
Ta informacja zaintrygowała Richardsona .
- A to tylko niektóre z informacji które dla ciebie przygotowałem , czy jesteś pewien że chcesz usłyszeć resztę ?
- Profesorze , moja decyzja jest nieodwołalna i pojadę tam bez względu na to czy mi pan pozwoli czy nie ... tam giną ludzie z niewiadomych przyczyn , a uciekanie przed problemami nie pomoże żadnemu z nas .
Wolfgang westchnął widząc wyraźnie iż Richardson nie ustąpi ...
- Orginalny referat z wszystkimi informacjami wysłałem już do Seed Mollow , jest bezpieczny i zaszyfrowany . Nie mam nic przeciwko temu byś z niego skorzystał . Zawiadomiłem już Msr. Van Williama że niedługo przybędziesz .
- Dziękuję że mi zaufałeś Wolfgang , na ciebie można liczyć ...
- Uważaj na siebie Richardson ... - szepną Profesor .
Kiedy Holkey wstał , był świadom że może to być ostatnie ich spotkanie , przeznaczenia nie da się zmienić , pomyślał ...
Rozdział 3
Richardson Hokley uwielbiał krótkie spacerki , lecz niemniej nienawidził długich podróży . Po niedługim namyśle zdecydował że ta należy do jego najbardziej niemiłych . Brytyjskie piaszczyste drogi nie należały do najbardziej zadbanych , były w nich liczne wgłębienia i pagórki , które wywierały na trzeszczącej dorożce nieprzyjemne wibracje . To pogłębiało tylko uczucie nudności . Anatomia człowieka była Richardsonowi dobrze znana , więc urwał kawałek jednej z swoich kartek , po czym zwinął je i umieścił sobie w uszach . Zrobił to ponieważ był świadom iż to niezwykle nieporządane uczucie jest powodem nagłych fal powietrza , które ludzki umysł nie jest w stanie tak szybko zarejestrować , a one natomiast dostają się do niego tylko przez bębenki w uszach . Hokley mądrze postąpił blokując te dojście .
Richardson nie był w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie , czemu prof. Wolfgang podjął takie środki ostrożności przy transporcie swojego referatu że nawet nie pozwolił Hokleyowi zapoznać się z nim podczas tej paskudnej podróży . Wspomniał też że jest zaszyfrowany , lecz w jaki sposób było jedną z wielu niewiadomych które go ciągle nękały . Richardson rzucił okiem na swoje odręcznie rysowane mapy i stwierdził że od Seed Mollow dzieli go około jakiś dzień podróży . Następnie położył łokieć na surowym oparciu z drewna , po czym zagłębił się w krajobrazie , który był niepokojący i senny . Hokley otworzył okno by zaczerpnąć świerzego powietrza , lecz sekundę później uświadomił sobie że jest ono suche oraz przeszywające i że wdychanie jego można przyrównać raczej do udręki a nie przyjemności . Richardson starał się wyłapać więcej detali by zanotować je w swoim małym pamiętniku lecz przez niewiarygodnie gęstoł mgłę , graniczyło to z cudem . Mógł on jedy nie ujrzeć pola uprawne i strachy na wróble , które nie były za bardzo oddalone od niego . Akceptując to że nie może dokładniej zbadać otoczenia , odprężył się by nasłuchiwać dzwięki natury . Był poważnie zaskoczony gdy nie był w stanie wychwycić żadnego dzwięku czy odgłosu , tylko nieprzepełniona niczym cisza ... . To wszystko utworzyło przytłaczające wrażenie które Ricgardson starał się za wszelką cenę odrzucić i jak najszybciej zasnąć . Nie tracąc czasu przymknął oczy i popadł w nietrwały sen . Jakiś czas później obudziło go wycie wilków w lesie przez który przejerzdźał . W świetle nocnego księżyca dostrzegł prowadzącego który grzecznie otwiera mu dzwiczki i pokazuje by zszedł po wąskich schodkach na ziemie .
- Gdzie teraz jesteśmy ? - spytał uprzejmie Richardson
- Na miejscu , do Seed Mollow prowadzi ta ścieszka przez las , niestety jest zbyt wąska bym mógł tamtędy przejechać .
- Rozumiem - odparł Hokley , po czym chwycił swoje bagaże i ruszył bez pożegnania . Był zmuszony iść szybko ponieważ ciągle wydawało mu się że słyszy za sobą tajemnicze kroki . Po sekundzie odniusł wrażenie że jakaś czarna smuga przeleciała koło niego . Postanowił nie zwracać na to uwagi i iść pośpiesznie dalej . Scieżka otoczona była skałami które dzieliły las na dwie części . Krok po kroku wiodąca dróżka rozszerzała się coraz mocniej i pokazała małe miasteczko w głębokiej leśnej dolinie .