TWÓJ KOKPIT
0
FORUM Opowiadania

Moje "Opowieści z Pałacu Jabby"

Dave 2008-03-29 11:05:00

Dave

avek

Rejestracja: 2007-03-04

Ostatnia wizyta: 2020-01-24

Skąd: Warszawa

Po przeczytaniu kilku "Opowieści z Pałacu Jabby" postanoiwłem napisać własne. Oto pierwsza(potem będzie jeszcze jedna):

Orzechowy akcent- opowieść Veknoida.

Ooulatr stał w półmroku filara w sali audiencyjnej Jabby i czekał na reakcję Jego Opasłości na nowe danie przygotowane przez Procellusa. Były to pączki pasztecikowe w polewie lukrowej, w posypce z gruszkocytryn feluciańskich. Ooulatr był nadwornym testerem Jabby. Sprawdzał czy dania dla Jego Opasłości nie są zatrute. Był przedstawicielem rasy Veknoidów. Jednym z charakterystycznym dla jego rasy był strusi żołądek. Veknoidzi mieli żołądki które nawet strawiły by pustaki. W okolicach gardzieli mieli bardzo przydatny narząd zwany uem który pobierał zawsze cząstkę zjadanego właśnie pokarmu. Sprawdzał w skomplikowanym procesie czy nie jest zatruty. Jeśli był zatruty, sygnał wysłany do mózgu o nieprawidłowości pokarmu dawał znak o kwaszeniu. Kwaszenie polegało na natychmiastowym wydzieleniu kwasu który rozpuszczał zatruty pokarm i wydzielał go w postaci zielonkawych oparów. Ooultar poza tym był wielkim smakoszem. To było typowe dla wielu osobników jego rasy. Uwielbiał najróżniejsze potrawy. Jego ulubioną, tą najbardziej ulubioną były łódka żabokurczaka toydariańskiego z surówką z kartofli cukrowych.
-Jego Opasłość jest w najwyższym stopniu...-Fortuna przerwał. Przybliżył ucho do obleśnych ust Jabby. Jabba wymamrotał coś w języku Huttów.- Jest zadowolony.- zakończył w końcu Fortuna.
Ooulatr specjalnie za nim nie przepadał. Bib Fortuna wydawał mu się jakiś...fałszywy. Coś knuł. Porcellus był rozradowany że Jabbie smakowały pączki. Ooultar i Porcellus byli najlepszymi przyjaciółmi w pałacu. Ale nagle podszedł do niego Porcellus i szepnął:
-Udało się!...Chodź do kuchni.
Zeszli po krętych schodach do lochów. Kiedy weszli do kuchni zobaczyli podkradającego faworki Barabela. Ooultar nienawidził jak ktoś podkradał smakołyki Porcellusa. Wyjął miotacz i zaczął strzelać do Barabela. Ten odskoczył od tacy z faworkami upuszczając dwa na podłogę. Skoczył na cztery łapy i zaczął w takiej pozycji uciekać. W końcu Ooultar trafił go w nogę a potem w plecy. Barabel przeleciał i uderzył się o żelazne wrota do wejścia do kuchni. Z jego łba zaczęła płynąć strumieniem krew.
-Śmieć...-warknął Ooultar.
-Coś ty zrobił! Nie dość że rozsypałeś faworki to jeszcze kogoś zabiłeś!- krzyknął przerażony Porcellus.
-No dobra. Z faworkami miałeś rację. Spoko. Ale z zabiciem kogoś? Nie przesadzajmy, jak mówią ogrodnicy! Śmierć w tym pałacu to częste zjawisko.
-Ale...-Porcellus pochylił się podnosząc faworka i sprawdzając jego wydajność.-...nie w tej kuchni.
Nagle do kuchni wszedł Malakili z wózkiem na którym zawsze woził mięso dla rancora.
-Ej, Porcellus masz...O w mordę! Co się tu dzieje!- krzyknął widząc strumień krwi Barabela zmieszany z cukrem-pudrem z faworka.
Popatrzył „wzrokiem który zabija” na Ooultara.
-To ty!- krzyknął wskazując palcem w stronę Veknoida.
-Tak to ja. No i co z tego?
-Eee...Jabba cię...
-...zabiję? Chyba żartujesz? Już szybciej rancor zacznie latać niż Jabba mnie zabije i to przez śmierć jakiegoś bezimiennego dworaka! Codziennie ginie tu co najmniej pięć osób! O jednego więcej...o jednego mniej. Co za różnica!
Porcellus nie wcinając się w dyskusje stał obok.
-Jesteś mordercą!
-Drogi Malakili- powiedział spokojnie Ooultar.- jesteś tu od niedawna. Chyba nie wiesz że mordercy, złodzieje i bandyci tu główni bywalce w tym pałacu. I w dodatku są tu mile widziani! Więc teraz wstępuje do klubu „lubianych” he, he...
-Dobra, kończcie tą dyskusję! Trzeba pozbyć się trupa!- w końcu wtrącił Porcellus.
Ooultar i Malakili popatrzyli na niego. Ciszę przerwał głos wejścia do kuchni. Był to kuchcik. Przyniósł tacę z której jadł Jabba. Nawet nie zwrócił uwagi na leżącego trupa.
-Dobra, zabieram go.- w końcu rzucił Ooultar.
Wrzucił trupa na ramię i rozpoczął przecinanie mroku lochów pałacu. Ciemność ograniczała trochę widoczność. Nagle dało się słyszeć ociężałe kroki. Coś człapało w stronę Ooultara. Ooultar wyjął miotacz. Wycelował i wtedy wyłonił się z mgły Gamorreanin, Gartogg. Spostrzegł trupa i zapytał:
-Czy on śpi?
-Spadaj, bo skończysz jak ten koleś którego trzymam! Złaź z drogi bo cię rozwalę!
-Czyli usnę?
Veknoid warknął złowieszczo .Gartogg odsunął się. „Jaki idiota...” pomyślał Veknoid. Ooultar przeszedł koło niego i doszedł do końca korytarza. Wyrzucił ciało Barabela na zsyp śmieci i otrzepał dłonie. Kiedy odwrócił się zobaczył Biba Fortunę.
-Czego, Fortuna?- zapytał chamsko Ooultar.
-Trup? Tak nagle? Myślałem że jesteś tylko przemytnikiem nie mordercą...
Wtedy za plecami Biba Fortuny pojawił się Hetaaet set Truck. Jeden z niewielu chudych Gamorrean. Posturę miał ludzką. Normalną. Jedyne co miał z Gamorreanina to głowę i oczywiście kolor skóry. Posługiwał się basiciem bez problemu. W wyniku modyfikacji biochemicznej.
-Daj mu spokój, Bib.- powiedział.
Fortuna obrócił się i odszedł szybkim krokiem.
-Dzięki.- powiedział Veknoid.
-Nie ma sprawy.
Ooultar wrócił do drzwi kuchni ale nagle zatrzymał się. W szparze wrót zobaczył trzy postacie. Był to Porcellus, Ree-Yes i martwy kuchcik. Rozmawiali o kuchciku. Ooultar wolał się nie wtrącać. To raczej nie był jego interes. Postanowił żeby pójdzie się napić. Kiedy szedł do sali audiencyjnej nagle dało się słyszeć jakby coś przebiegło przez korytarz i zniknęło. Nagle rzucił się na niego Barabel zakapturzony ze sztyletami w ręku.
-Zabiłeś Ehke-Rea!- zasyczał.- Klan Rea zemści się na tobie!
Odskoczył i odbiegł jak najszybciej się dało. Ooultara przeszył strach. Wtedy zobaczył nad sobą Gartogga niosącego kuchcika na ramieniu.
-Spałeś?
Ooultar wstał otrzepał ubranie i odszedł. Wszedł do kuchni i w pierwszej chwili podszedł do niego Porcellus i powiedział:
-O, dobrze że jesteś. Musisz mi pomóc. Jabba dzisiaj urządza bankiet dla swoich znajomych z okazji Święta Boonta. Będzie jeden wybredny Ongree. Ponoć jada tylko ekologiczne potrawy. Znalazłem w książce kucharskiej pewien przydatny przepis. Spagetti z makaronu bambusowego i sosem z mleka shaaka.
-Zaraz, przecież ja umiem to przyrządzać.
-No właśnie! Pomożesz mi.
-Dobra, potrzebna będzie tarka, litr mleka shaaka i oczywiście bambus tatooiński.
Po kilku godzinach nastał wieczór. Zostało wynajętych kilka kamerdynerów. Stół był cały zapełniony. Na początku jako przystawkę podano omlet kawowy a potem rosół miodowy. Główne dania czyli pieczeń z galoompa w sosie miodowo-czosnkowym, spagetti z makaronu bambusowego i sosem z mleka shaaka oraz tak zwane „złote frytki” ekologiczne. Oczywiście Ooultar musiał wszystkie sprawdzić. Żadna z nich nie była firfek. I tak Porcellus ruszył z olbrzymią tacą przez korytarz a za nim Ooultar. Nagle z cienia wyszedł Aden McSratte, lekarz Jabby.
-Widzieliście może małego gadoszczura jaskiniowego?
Porcellus i Ooultar popatrzyli na siebie ze zdziwieniem i ruszyli dalej. Weszli do sali audiencyjnej. Ooultar wbił wzrok w małpojaszczurkę Jabby, Sprośnego Okruszka. Zawsze chciał zjeść te...te coś. Nie wiedział nigdy czy to istota rozumna czy może zwierze. Kiedy tylko Sprośny zobaczył Ooultara i jego zabójczy wzrok jęknął i wskoczył za Jabbę. Kiedy w końcu Porcellus i Ooultar stanęli Bib Fortuna stojący koło Jabby oznajmił:
-Oto przygotowane specjalnie z okazji Święta Boonta, potrawy przez naszego zaufanego kucharza, Porcellusa!
Wtedy Porcellus zaczął się kłaniać a wszyscy(oprócz Ooultara) klaskać mu. Kamerdynerzy zaczęli odbierać z tacy talerze z daniami i stawiali je na stole. Było tam zaledwie sześć osób nie licząc Jabby. Był wspominany już Ongree, trzej ludzie, Gunganin i Sump. W końcu jeden z ludzi odezwał się do Ongree’a:
-Więc, Acros, czemu skończyłeś współpracę z Czarnym Słońcem?
-Nie myśl sobie że to z powodu Vekka!- odpowiedział.
Po swojej wypowiedzi nałożył na widelec trochę spagetti i znieruchomiał. Poprosił do siebie kamerdynera i szepnął mu coś na ucho. Ten przytaknął i podszedł do Porcellusa i oznajmił:
-Pan Acros-Krik, chciał abym w jego imieniu podziękował panu za tak smaczną potrawę.
-Doprawdy?- wtrącił Ooultar.
Muzyka była elegancka, dostojna. Po sali audiencyjnej nie kręcił się żaden dworak, z wyjątkiem strażników w wypucowanych zbrojach. Było ich trzech. Ooultarowi nie mieściło to się w głowie jak udało się pozbyć tych wszystkich mętów(czyli całej bandy dworaków). Nagle dało się słyszeć przeraźliwy dźwięk. Jakby ktoś donośnie kwiczał.
-Sprawdzę co to...-powiedział Ooultar wyjmując miotacz.- Niech państwo nie przejmują się i bawią dalej.
Wyszedł z sali i poszedł w miejsce, z którego dochodził dźwięk. Było to u wrót do wejścia do pałacu. Zobaczył ciało zakrwawionego Gamorreanina. Wtedy za jego plecami pojawił się znowu Gartogg.
-Śpi?- zapytał.
-Ty mnie szpiegujesz?
-Nie. Ty, razem barką żaglową następnym?
-Że jaki następny Barek Żaglowy?
-Eee...
-Idioto! Nie umiesz mówić pełnymi zdaniami a jak już próbujesz...i jeszcze pałętasz się po pałacu choć wiesz że nic nie zdziałasz! Nie znam powodu dla którego jeszcze tu pracujesz! Nie wiem jak Porcellus może być dla ciebie miły! Jedynie nadajesz się na karmę dla rancora.
Gartogg wyglądał jakby jego serce zostało przebite włócznią. Tak nikt mu nie przygadał odkąd mieszkał tu Reelo Baruk pracownik Jabby. Ooultar przykucnął przy ciele strażnika. Gartogg odszedł zasmucony. Strażnik miał poderżnięte gardło i wbity w lewą pierś nóż z lodu który roztapiał się bardzo szybko. Po chwili już go nie było. Nagle za nim przeleciał cień. Veknoid odwrócił się i naładował miotacz. Nagle z cienia wyszedł Porcellus.
-I co? – spytał.
-No nic...
Nagle gardło Porcellusa złapała zielona, łuskowata łapa z pazurami.
-Oddaj się w ręce klanu Rea albo przeszyje gardło twego przyjaciela sztyletem.- powiedział głos z cienia.
-A ja przeszyje twoje ciało laserem! Puszczaj Porcellusa albo skończysz jak ten Ehke-Rea którego chcecie pomścić.
-Twój wybór, pożegnaj się z Porcellusem!
Wtedy dało się słyszeć odgłos wyjmowanego sztyletu i jak ostrze tnie powietrze.
-Porcellus pochyl głowę!- krzyknął szybko Ooultar.
Porcellus pochylił ją i ukazała się twarz Barabela który groził Ooultarowi rano. Strzelił w tą mordę a strzał padł prosto pomiędzy oczy. Ciało padło na ziemię i wydał z siebie ostatnie tchnienie. Porcellus upadł na kolana. Nagle dało się słyszeć że coś obłazi na około Porcellusa i Ooultara. Z cienia wyszedł krąg Barabeli.
-Zabiłeś dwóch członków naszego klanu! Zasługujesz na wieczną hańbę, potępienie i śmierć!- krzyknął jeden z nich.
Zbliżali się coraz bardziej. Ooultarowi przeleciało przed oczyma całe życie. Od momentu narodzin na Concord Dawn do chwili obecnej. Kilku z Barabeli wyjęło blastery. Dało ostrzał. Ciała Ooultara i Porcellusa padły na ziemię. W ostatniej chwili Ooultar poczuł w ustach smak. Albo raczej jak to określało wielu kucharzy, „akcent”. Poczuł orzechowy akcent.

Część „Orzechowego akcentu” w epilogu- I co dalej...?

Ciało Ooultara(dwie godziny po śmierci Jabby) odnalazło dwóch mnichów. Postanowili umieścić jego mózg w podziemnej Sali Mózgów. Wyjęli go z ciała i umieścili w słoju. Jego ciało zostało spalone. Po szesnastu latach na Tatooine przybył Grevl, psychopata, łowca nagród który skradł kilka mózgów w tym mózg Ooultara. Został włożony do ulepszonego modelu droida IG MagnaGurad, Nevo który potem poprowadził wielkie powstanie maszyn. Nie znane są dalsze przygody Nevo ani mózgu Ooultara.

LINK

ABY DODAĆ POST MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..