Boss szedł głównym korytarzem Akademii Komandosów Imperium na Byss wracając z ćwiczeń rekrutów. Chełm niósł pod pachą i rzucał kamienne spojrzenia na wszystkich dokoła. Miał już siwiznę i trochę zmarszczek. Wszyscy witali go z szacunkiem ponieważ był najlepszym trenerem i komandosem w całym Imperium. Właśnie szedł do Centrum Dowodzenia. Wszedł do dużego pomieszczenia. Pośrodku stał stół hologramacyjny na którym był wyświetlony plan jakiejś misji. Boss podszedł do niego i popatrzył na swoją drużynę. Bardzo brakowało mu Seva. W końcu miesiąc po Bitwie o Kashyyyk okazało się że Seva dopadły droidy IG-100 MagnaGuard. Chcieli im przydzielić nowego człowieka ale odmówili. Te osiemnaście lat i śmierć Seva zmieniły Scorcha. Stał się o wiele poważniejszy. Drużyna B-S-F(to nazwa zamiast Delta którą dał im sam Vader) była głównie drużyną szkoleniową. Ale wszyscy pragnęli znowu poczuć dreszczyk emocji tak jak podczas Wojen Klonów. Wszyscy zostali wezwani przez dyrektora Akademii, Marvola Tomesa. On jeszcze rozmawiał z oficerem ale kiedy jego szare oczy ujrzały komandosów przerwał rozmowę i podszedł do stołu.
-Witam chłopcy. Zebrałem was tutaj w pewnej sprawie. Na planecie Zonju V doszło do zabójstwa gubernatora. Nie wiemy kto to zrobił ale mamy pewność że to Jedi ponieważ na ciele znaleziono ślady miecza świetlnego. - powiedział Tomes.
-Masz racje. Te ścierwa Jedi nie zawahają się zrobić niczego.- powiedział podburzony Scorch.
-Racja.- odparł Fixer.
-Nie...Znam Jedi. Nie posunęli by się do morderstwa bez powodu.- powiedział Boss pocierając się po brodzie.
-Może mieli motyw?- zapytał Marvolo.
-Trudno orzec...-powiedział Boss.
-I to jest właśnie waszym zadaniem.- powiedział głośno i z radością w głosie Tomes.
-Przecież nie jesteśmy detektywami.- powiedział Scorch.- Im to zleć.
-Ale sami narzekaliście na brak misji. Cieszcie się że w ogóle wam coś dałem! Kto mi będzie teraz szkolił rekrutów?!
-Dobra człowieku...polecimy na te misję.
-Co ty, Boss?- powiedział oburzony Fixer.
-Polećmy tam tak z ciekawości. Może trafią się jacyś rebelianci...?- powiedział z nadzieją Boss.
-Więc postanowione. Polecicie tam jutro o piątej. Pakujcie się. Załatwimy wam broń.
Wtedy Boss, Fixer i Scorch wyszli z sali i poszli się pakować. Boss kiedy się pakował znalazł na dnie metalowej szafy swoją starą zbroję z czasów Wojen Klonów. Przypomniała mu się misja na Nar Kreeta podczas Rozkazu 66 kiedy miał zabić wraz z towarzyszami Mistrza Jedi Rahmenda. Kiedy do niego strzelał wiedział że źle robi ale to był przymus. Gdyby zaczął go bronić, Scorch i Fixer rozstrzelali by go do gołych kości tak jak zrobili z Mistrzem Rahmendem. Wtedy już zakończył pakowanie. Przygasił światło, położył się na łóżku, przykrył kocem i zasnął. Obudził się o czwartej więc miał godzinę. Wstał ubrał się w mundur poplamiony wczorajszą kolacją. Poszedł do stołówki i szybko zjadł śniadanie co zajęło mu dziesięć minut. Nie spotkał nikogo znajomego. Potem pobiegł do siłowni i do piątej za dziesięć ćwiczył; pobiegł do pokoju. Włożył zbroję i wziął plecak. Chełm niósł jak zwykle pod pachą. W hangarze spotkał swoich ludzi.
-No to co, kiedy przyleci prom?- zapytał Scorcha, Boss.
-Za pięć minut.- odpowiedział.
I tak było. Wsiedli na prom klasy Lambada i odlecieli. Pilot nastawił koordynaty na Zonju V. I polecieli...
****
-Zbliżamy się do Zonju V.- powiedział pilot przez hełm.
-Bardzo dobrze. Mam dość tego lotu.- powiedział Scorch.
Lecieli około kilometra nad ziemią. Zbliżali się do Bazy Wojskowej Imperium gdzie znaleziono martwego gubernatora. Kiedy mieli już kontakt widokowy z bazą zobaczyli że z otwartego hangaru wylatują odepchnięte mocą szturmowce.
-To pewnie ten Jedi!- krzyknął Fixer kiedy zobaczyli to przez okno kokpitu. Baza była położona miej więcej czterysta metrów nad ziemią więc spadające szturmowce były skazane na śmierć. Nagle na szybę kokpitu wpadło pocięte mieczem świetlnym ciało szturmowca. Kiedy piloci stracili widoczność Lambada zachwiała się i to nie z powodu turbulencji, coś przyczepiło się pod pokład. Nagle czerwone ostrze miecza świetlnego zrobiło dziurę w pokładzie. Bossa, Scorcha i Fixera zaczęło wysysać. Ledwo co się trzymali i w końcu zostali wessani i wylecieli. Patrzyli bezsilnie jak ktoś lub coś niszczy silniki Lambady a ta eksploduje.
-Manewr 3-2-1-3!- krzyknął Boss.
Wtedy Scorch, Fixer i Boss kliknęli na przyciski na swoich plecakach i włączyły im się rakiety. Wtedy już polecieli spokojnie na powierzchnię planety. Stanęli i wyłączyli plecaki rakietowe.
-Super, po prostu super!- krzyknął zdenerwowany Scorch.- No i gdzie jesteśmy. Nawet nie mamy holomapy ani komunikatora. To wszystko przez Jedi! Nienawidzę ich!
-Poczekaj. Jedi chyba nie korzystają z mieczy o czerwonych ostrzach...-powiedział Boss.
-Czemu ciągle ich bronisz?- zapytał Scorch.- Jesteś po ich stronie?
Boss odczuł strach co było w jego przypadku bardzo rzadko spotykane.
-Może tak co? Rozkaz 66 TO BZDURA. Palpatine chciał zdobyć władze!
Fixer stał obok nie wtrącając się w kłótnię.
-Ty...-powiedział już kompletnie oburzony Scorch.
I Scorch poszedł sam.
-Jeśli mamy tutaj zginąć to ja na pewno nie chce zginąć w twoim towarzystwie. Fixer, idziesz ze mną?
Fixer był zakłopotany. Nie wiedział czy zostać z liderem drużyny czy z Scorchem.
-No?- krzyknął Scorch.
I Fixer poszedł z nim. Boss został sam. Ale nie bał się. Kal Skirata znał się na Zonju V z czasów jednej trudnej misji na tej że planecie. Boss szedł przez wąwóz które był często spotykane na tej planecie. Co kilkanaście metrów były pobudowane totemy Kultu Wielkiego Zinoaiia, bożka rodowitych mieszkańców Zonju V, owadowatych Tazingów. Byli pod władzą Huttów. Podczas Rewolucji Tazingów, Tazingowie mogli chociaż odzyskać możliwość stawiania swoich totemów które były czcią dla ich boga , a Huttowie im tego zabraniali. Boss wyszedł z wąwozu. Zobaczył przed sobą małą wioskę. Postanowił do niej pójść. Kiedy wszedł do wioski zobaczył gliniane chatki. Nagle przybiegł do niego jakiś Tazing.
-Pomóż!- krzyczał do Bossa.
-Co się stało?
-Zaatakowali wioskę! Chodź za mną.
Kiedy weszli do wioski głębiej okazało się że wszędzie leżą martwe ciała Tazingów. Boss był zaszokowany. Niby po co Jedi z miałby zabijać niewinne istoty?
-Wiesz o co poszło?- zapytał Tazinga Boss.
-Tak.
-O co?
-O płytkę z holonagraniem którą dał nam pewien Hutt.
-Wiesz może co było na niej nagrane?
-Nie. Tylko wódź wioski wiedział ale go zabili.
-A jaki to był Hutt?
-Nie wiem. To wódź negocjował z Huttem.
-W ogóle po co wam ją dał?- zapytał Boss.
-To też wiedział tylko nasz wódź. To było wszystko ściśle tajne.
-A kto zabił innych?
-Sith.
-Teraz jasne. To nie Jedi zabił gubernatora i szturmowców tylko Sith. Ale dlaczego? A w ogóle jak ty masz na imię.
-Urhuti.
-Wiesz coś więcej Urhuti?
-Tak. Jeśli chcesz go znaleźć będziesz musiał przejść przez Wąwóz Trupiej Główki, który jest najbardziej niebezpiecznym wąwozem na planecie. A ja z moimi braćmi i ojcem chodziliśmy tam na polowania. Znam ten wąwóz bardzo dobrze. Mogę ci pomóc. Tam właśnie poszedł ten Sith.
-Więc chodź ze mną.
I poszli...
****
Szli równiną. Urhuti dreptał szybko tak jak inni przedstawiciele jego rasy. Widac było że jego rasa jest spokrewniona z rasą Geianosisna. Zbliżali się do Wąwozu Trupiej Główki.
-Powiedz mi, co jest niebezpiecznego w tym wąwozie?- zapytał Boss.
Nagle dało się słyszeć ryk rancora z oddali.
-Czy to był rancor?- zapytał Boss, Urhutiego.
-Oby to tylko był rancor...-odpowiedział z uśmieszkiem.
Mijali co chwilę totemy. Urhuti wydawał się z lekka przestraszony. I doszli do wejścia do wąwozu. Był porośnięty dziką puszczą. Słychać było przerażające odgłosy.
-No to idziemy.- powiedział z trudem przełykając ślinę Boss.
I ruszyli. Boss zastanawiał się co tam u Scorcha i Fixera. To było dla niego nie do pomyślenia. Wychowywali się razem od początku życia a oni go opuścili. Jego dumanie przerwał przerażający dźwięk.
-Co to?- zapytał Boss.
Urhuti trząsł się ze strachu. Nagle wydawało się że coś w cieniu przed nimi przebiegło. Boss wyjął broń. Nagle z cienia wyszedł gadopodobny, zgarbiony stwór. Zasyczał niczym wąż. Czuć było strach Urhutiego.
-Uciekajmy...-szepnął do ucha Bossa.
Boss stał nie ruchomo i nie odpowiadał. Nagle z cienia wyszły jeszcze trzy stworzenia. Boss stał jak słup.
-Boss...-szepnął Urhuti.
I Boss ruszył niczym strzała. Urhuti zaczął za nim biec a stwory gonić ich. Urhuti był na tyle lekki że skoczył Bossowi na plecy kiedy go dogonił i uciekali razem. Stworów ciągle przybywało. Zrobiła się z nich cała wataha. Nagle dało się słyszeć ryk rancora. Wataha przestraszyła się i uciekła.
-Chowajmy się.- powiedział Boss. Schowali się za wielkim konarem.
Rancor ten nie były zbyt bystry więc ich nie zauważył. Kiedy zobaczył uciekającą watahę zaczął ją gonić.
-Całe szczęście.- powiedział Urhuti.
-Idziemy dalej? Tam może być więcej rancorów.
-Nie...raczej ich tam nie ma. Jesteśmy jakiejś dwa kilometry od wyjścia z wąwozu.
Szli potem żwawym krokiem przez godzinę i dotarli do wyjścia. Wyszli z Wąwozu Trupiej Główki i poczuli ulgę. Boss wyjął cyfrową lornetkę i z daleka zobaczył zburzoną Bazę Wojskową Imperium.
-Jak to? Zrobiliśmy wielkie koło?- zapytał sam siebie Boss.
-Nie wiem.
-Ale to chyba tutaj.
-No wiesz...Wąwóz Trupiej Główki ma kilka wyjść ale myślę że ten Sith nie ma raczej mapy Zonju V.
-No dobra...idźmy.
Szli jeszcze jakieś dwie godziny aż dotarli do ruin. Musieli jeszcze wspiąć się czterysta metrów ponieważ baza była przytwierdzona do skały. Urhutiemu to nie sprawiało najmniejszego problemu. Boss wyjął raki i zaczęli wspinaczkę. Zajęło im to dwadzieścia minut. Kiedy weszli do ruin wszędzie znaleźli nie tylko ciała szturmowców ale także rebeliantów i kilka wraków X-Wingów.
-Rebelianci zrobili atak. Może ten Sith zginął?- powiedział Boss.
-Może...
Weszli głębiej do bazy i szukali ciała Sitha. Postanowili pójść do centrum dowodzenia gdzie mogło być ciało. Kiedy tam weszli znaleźli związanych Scorcha i Fixera. Podbiegli do nich i rozwiązali ich. Zdjęli im kneble a Fixer powiedział:
-Tu jest bomba, wybuchnie za minutę!
Nagle Urhuti i Boss zobaczyli przyczepioną do ściany bombę. Kiedy Urhuti, Scorch i Fixer już uciekli Boss wyjął płytkę z hologramatora z holonagraniami z bitwy. I też uciekł. Uciekając włączył swój plecak rakietowy a reszta(oprócz Urhutiego który uczepił się nogi Fixera)zrobiła to samo. Wylecieli i baza została wysadzona. Spokojnie wylądowali.
-Urhuti,- powiedział Boss-wiesz może gdzie jest najbliższy port kosmiczny?
-Tak. Na wschód.- odpowiedział Urhuti wskazując palcem wschód.- To port Es Seetung. Znajdziemy tam jakiegoś dobrego pilota.
-No dobrze.- powiedział Fixer.- Więc ruszajmy.
I ruszyli...
****
Mijali totemy. Szli już od kilku godzin. Wszyscy byli zmęczeni.
-Może się zatrzymamy?- zapytał Fixer.
-Nie. Już jesteśmy na miejscu.
Zobaczyli małe miasteczko które przypominało Mos Espa. Chodzili tam głównie ludzie i Tazikowie ale także przybysze z innych planet.
-Wiem gdzie znajdziemy pilota. W kantynie „Mroczny Księżyc”.- powiedział Urhuti.
Szli przez miasteczko i spoglądali na przechodniów. Po chwili stanęli przd budynkiem z tablicą nad drzwiami na której było napisane:
„Mroczny Księżyc
Właściciel: Diva Donna Primea”
-To tu.- powiedział Urhuti.
Weszli przez owalne drzwi. W „Mrocznym Księżycu” kręciło się naprawdę wielu ludzi i innych istot. Prawie wszyscy oglądali występ jakiegoś zespołu muzycznego.
-To gdzie znajdziemy pilota?- zapytał Boss, Urhutiego.
-Musimy iść do Donny.- odpowiedział Tazing.
-Kto to?- zapytał Scorch.
-Zaraz się dowiesz. Idźcie za mną.
Podeszli więc do ochroniarzy a Urhuti powiedział im:
-Powiedzcie Donnie że przyszedł Urhuti.
Jeden ochroniarzy kiwnął i wszedł do środka. Po chwili wszyscy zostali zaproszeni do środka. Weszli i ujrzeli piękną ciemnoskórą kobietę o zgrabnej sylwetce.
-Witaj Urhuti!- powiedziała z radością w głosie.
-Donna!- odpowiedział z entuzjazmem Urhuti.
-Gdzieś się podziewał przez te lata? Myślałam że tamten łowca nagród cię zabił po tym jak przemycaliśmy ryll Jabby razem z Kodteekiem.- zapytała.
-Nie. To Kodteeka zabili.
-Szkoda. Miłym był Twi’lekiem. Co cię tu sprowadza Urhuti.
Wtedy Urhuti opowiedział całą historię jaka mu się przydarzyła z Komandosami Imperium. Donna z zaciekawieniem wysłuchała całej historii.
-...i potrzebny teraz nam jest pilot.
-Wiem kto się do tego nada. Spotkasz go na zapleczu. To Devaronianin. Żegnaj Urhuti.
-Żegnaj Donno.
I wyszli. Poszli na zaplecze i spotkali kilku ludzi. W końcu znaleźli starego Devaronina który naprawiał ścigacz.
-Witaj. Przysłała nas Diva Donna Primea.- powiedział Devaronianinowi Boss.- Masz być naszym pilotem.
-Dobrze.- powiedział zachrypniętym głosem Devaronianin.
Podniósł się. Wtedy ujrzeli jego twarz. Nie miał jednego rogu i oka. Był stary.
-Jak się nazywasz?- to głupie dziecięce pytanie wydostało się z ust Urhutiego.
-Vilmarh Grahrk a co?
Scorh i Boss poczuli jakby to imię kojarzyło się im z kimś.
-Kiedy startujemy?- zapytał Boss.
-A kiedy chcecie?
-Teraz.
-Więc chodźmy do hangaru.
Poszli za Grahrkiem a ten wszedł do obszernego hangaru pośrodku którego stał dość spory statek. Był w kilku miejscach porysowany.
-Należy się 20 000 kredytów.- powiedział Grahrk.
-Zaraz, zaraz. Ludziom z Imperium przysługuje 50 % zniżki za każdy lot kosmiczny.- powiedział stanowczo Boss.
-Dobra. Więc 10 000.
-Bierzemy na kredyt.- powiedział Boss.
-Dobra, wsiadajcie na mój statek i lecimy.
Wsiedli na statek. Na pokładzie było dość obskurnie. Boss znalazł zakurzony, stary hologramator. Widać było że był od bardzo dawna nieużywany. Boss włożył płytkę z holonagraniem z bitwy. Wtedy ujrzał szokujący materiał. Sith klęczał przed hologramem Dartha Vadera który mówił:
-Świetnie mój uczniu. Ten gubernator zasłużył na śmierć za oddanie za pieniądze planów „Pogromcy Słońc”. Teraz udaj się na Mustafar i zabij szefa firmy „Extraction Igneous Rock S.A”. Winny jest Imperium i mnie długi w miliardach kredytów. I PAMIĘTEJ, zabijaj wszystkich którzy są świadkami tego że jesteś Sithem. Mogą się domyślić że jesteś moim uczniem i powiadomić o tym Imperatora. Dalsze instrukcje będę ci dawał ze czasem wykonywania twoich misji.
-Tak mój mistrzu.- odpowiedział Sith.
-Żegnaj.
Dalej na hologramatorze były tylko sceny walki. Nagle usłyszał że ktoś idzie. Szybko wyłączył nagranie i schował płytkę.
-Ej, gdzie lecimy?- spytał Grahrk.
-Na Mustafar.
Grahrk poszedł do kokpitu i nastawił koordynaty na Mustafar.
Wystartowali. I ruszyli...
****
Lecieli już kilka godzin. Scorch i Fixer rozmawiali w kokpicie z Grahrkiem. Boss rozmyślał o hologramie który widział. Ale niewiadomo gdzie był Urhuri. Boss w końcu znalazł go rozwalonego na fotelu i pijącego żółty napój ze szklanej, przezroczystej butelki.
-Co ty pijesz?- zapytał z zaciekawieniem Boss.
-Likę. To mój ulubiony drink.- odpowiedział.- A najlepsze jest w nim to że jak się go duże napijesz to nie jesteś pijany, ha ,ha.
-A to ciekawe...-powiedział Boss.
Boss wyszedł i poszedł do kokpitu. Kiedy tam przyszedł zapytał Grahrka:
-Daleko do Mustafaru?
-Nie. Jeszcze cztery godzin i jesteśmy na miejscu.
-Dobra.
Potem Boss zawahał się czy opowiedzieć grupie o nagraniu. Ale w końcu opowiedział.
-Co?- powiedział zszokowany Scorch po tym jak usłyszał o hologramie.- To dlatego lecimy na Mustafar. Musimy się pospieszyć. Dalej Grahrk wdepnij!
Przyspieszyli. Boss był wycieńczony dwoma dni bez snu i ciągłej wędrówki. Postanowił się zdrzemnąć. Położył się w tym samym pokoju gdzie spał Urhuti. Urhuti spał tam na obrotowym fotelu i chrapał a Boss położył się na skórzanej kanapie i zasnął...
Sen Bossa...
Boss siedział w kanonierce. Nie było z jego ludźmi Seva. Wszyscy byli w republikańskich zbrojach. Czuć było że wylądowali. Klapa się otworzyła. Wysiedli. Byli na Nar Kreeta. Poczuł co jest jego zadaniem. Zabicie Mistrza Jedi Rahmenda. Nikt nic z jego drużyny nie mówił. Panowała niezręczna cisza. Po chwili usłyszał że ktoś do nich biegnie. Nagle zobaczył że biegnie na nich Jedi z zapalonym zielonym mieczem świetlnym.
-Rozwalić go!- z ust Bossa wydobyły się te słowa bez jego władzy nad językiem.
Wszyscy zaczęli do niego strzelać. Ten bronił się bardzo dobrze. W końcu dostał w nogę. Ale jeszcze podbiegł do Fixera i odciął mu głowę. Potem Scorch strzelił mu w pierś ale nie trafił i został zabity. Wtedy Boss prawie zabił Jedi ale został zraniony i upadł na ziemię. Jedi kiedy podniósł na niego miecz został rozstrzelany przez Bossa ale miecz przebił żebro Bossa. Kiedy Jedi leżał martwy na ziemi Boss ledwo wstał aby go zobaczyć. Nie wiedział skąd wzięła się ta chęć. Wtedy kiedy Boss stał nad ciałem Jedi wyszedł z Jedi czarny duch i opętał Bossa. Nagle Boss znalazł się w jakiejś szklanej komorze z zieloną mazią w której się kąpał nago. Ale uderzył mocno pięścią w szybę która się rozbiła. Wyleciał z zieloną mazią i obejrzał się. W takich samych komorach znajdowali się Fixer i Scorch. Na końcu sali znajdowały się komory z ich sobowtórami. Boss był w jakimś laboratorium. Nagle podbiegł do niego jakiś człowiek który krzyczał: „Spokój, spokój!”. W końcu Boss uderzył człowieka a ten stracił przytomność. Po chwili podbiegły szturmowce które do niego strzelały i zamiast jego trafiły komorę z jego sobowtórem a potem samego sobowtóra. Wszystko to było bardzo rozmazane i kiepsko widoczne. Szturmowce nagle zaczęły krzyczeć:
-Boss! Boss! Boss!
Boss się obudził. Potrząsał nim Fixer mówiąc:
-Boss. Boss, Boss, obudź się. Jesteśmy na miejscu.
I Boss wstał. Nie wiedział czy sen był fikcją czy „zapomnianym” wspomnieniem. To był raczej koszmar. Założył hełm i wziął broń. Poszedł za Fixerem. Wyszli na powierzchnię Mustafaru. Stali na lądowisku. Boss podszedł do Mustafariana odmiany południowej i zapytał:
-Wiesz gdzie jest gabinet szefa firmy „Extraction Igneous Rock S.A”?
-Tak tam.- wskazał palcem w stronę wieży.
We wieży wydawało się jakby ktoś tam był i to nie jedna osoba. Pobiegli do niej i włamali się do gabinetu. Tam na obrotowym fotelu siedział Mustafarian odmiany północnej. Nic nie mówił.
-Ej! Żyje pan?- powiedział w końcu Scorch.
Boss podszedł do Mustafariana i nagle zza jego krzesła wyskoczył uczeń Vadera który odepchnął mocą wszystkich a potem mocą zamknął drzwi i przyciął nimi nogę Scorcha. Scorch krzyknął. Grahrk postanowił pomóc. Odsunął trochę Scorcha od drzwi i stanął plecami do tych drzwi. Kiedy opatrywał Scorcha przebiło go czerwone ostrze miecza świetlnego. Upadł na Scorcha a ten przesunął go na bok. Boss szybko wziął Scorcha na plecy i zaczęli uciekać. Uczeń Vadera rozwalił drzwi i zaczął gonić komandosów.
-Na statek!- krzyknął Urhuti.
Szybko wbiegli na statek a Fixer zasiadł za sterami.
-Startuj!- krzyknął z drugiego końca statku Boss.
Fixer włączył silniki i w ostatniej chwili odleciał.
-Musimy o tym powiadomić Imperatora Paplpatine’a.- krzyknął do Bossa, Fixer.
-Tak. Wiesz gdzie obecnie się znajduje?
-Tak ale...
Fixerowi przerwał szum radia z którego nagle zaczęły się wydobywać dźwięki:
„-...widzieli cię młody uczniu?
-Niestety, mistrzu.
-No dobrze. Tym razem ci daruje ale jeśli jeszcze ktoś cię zobaczy i ty go nie zabijesz...A poza tym, leć na Polis Massa i znajdź w Globalnym Archiwum Medycznym Republiki wszystkie informacje na temat Padmé Naberrie. Zabij każdego kto będzie stawiał opór i cię zobaczy. Żegnaj.”
I przekaz się zakończył.
-Musieliśmy odebrać rozmowę z komunikatora Vadera i jego ucznia. – powiedział Boss.
-Tak. To co teraz robimy?- zapytał Urhuti zajmujący się opatrywaniem razem z Bossem, Scorcha.
-Polecimy na Polis Massa. Może uda nam się uratować kilka osób których ten Sith nie zabije.- powiedział Boss.
-Nastawiam koordynaty na Polis Massa.
Weszli w nadprzestrzeń. I polecieli...
****
-Zaraz będziemy na Polis Massa.- powiedział Fixer.
Scorch już mógł wstać o kuli. Urhuti pomógł mu pójść do kokpitu a Boss ich wyprzedził i już był w kokpicie. Usiadł na fotelu obok fotelu Fixera. Powoli zbliżali się do planetoidy. W końcu wylądowali w „Hangarze A1.
-Scorch, zostaniesz sam na statku. Ja, Urhuti i Fixer musimy znaleźć ucznia Vadera.- powiedział Boss.
-Nie. Chce iść z wami.
-I tak tu zostaniesz.
Boss wyszedł ze statku razem ze Urhutim i Fixerem. Pobiegli do drzwi i nastawili bombę aby je zdetonować. Boss odliczył palcami od trzech do jednego i bomba wybuchła. Wbiegli do pomieszczenia. Wszędzie leżały martwe ciała Polis Massan pocięte mieczem świetlnym.
-Idziemy! Ruchy, ruchy, ruchy!- krzyknął Boss.
Biegli wąskim korytarzem. Urhuti wziął broń z jednego ciała i biegł dalej za komandosami. Napotkali kolejne drzwi. Fixer założył bombę i po trzech sekundach drzwi zostały wysadzone. Wbiegli i zobaczyli jak odważni Polis Massanie strzelają do ucznia Vadera. Oni też zaczęli strzelać do ucznia Vadera. Tymczasem Uczeń zabił Polis Massanów i pobiegł znaleźć informacje jakie zlecił mu Vader. Wtedy komandosi zaczęli go gonić. Ale ten odepchnął ich mocą a oni polecieli na koniec wielkiej sali. Uczeń uciekł.
-Szybko! Chodźmy, Uczeń nie może nam uciec.- krzyknął Boss.
Wstali i pobiegli do drzwi którymi Uczeń uciekł. Nie musieli ich wysadzać ponieważ były wyważone mocą. Wbiegli do pomieszczenia gdzie Uczeń zdobywał informacje. Komandosi i Urhuti zaczęli do niego strzelać. Uczeń zdobywał informacje dalej nie zwracając na nich uwagi. Jedynie zamachnął się i trzymał miecz za plecami a strzały odbijały się. Urhuti strzelał z obrzyna karabinu blasterowego. W końcu Uczeń zgrał wszystkie dane na dysk i uciekł. Wybił szybę i poleciał do hangaru gdzie znajdowały się ich statki. Kiedy wsiadał do swojego myśliwca zgniótł jak wielką puszkę mocą statek komandosów.
-Scorch!- krzyknęli wszyscy jednocześnie.
Pobiegli do hangaru i Urhuti(był jedynym który zmieścił się w „puszce” wszedł do rozgniecionego statku który zaraz miał zacząć płonąć.
-Scorch! Scorch!- krzyczał na cały statek Urhuti.
-Tutaj...- usłyszał jęk.
Urhuti poszedł w stronę miejsca gdzie usłyszał jęk. Nagle zobaczył przygniecionego częściami statku Scorcha.
-Pomóż...-jęknął Scorch.
Urhuti zaczął wyciągać Scorcha. Był cały zakrwawiony. Urhuti wyciągnął go z „puszki” i położył na ziemi.
-Scorch! Scorch! Powiedz coś chłopie!- krzyczał Boss.
Scorch jedynie jęczał. Jego strój był cały we krwi a on też. W jego oku były odłamki szkła a jednego już niestety nie miał. Jego nogi i lewa ręka była złamane. Z wszystkiego z czego można było krwawił.
-Te...raz...dajcie mi was...opuścić...-wyjąkał.
-Nie, nie damy. Wyliżesz się.- powiedział płacząc Fixer.
Scorch jedynie ledwo co zasalutował i...nastąpił zgon. Fixer płakał co w przypadku komandosów i w ogóle klonów było naprawdę rzadko spotykane jak strach. Boss wziął Scorcha na ręce.
-Znajdźmy jakiś statek.- powiedział Urhuti.
Poszli do „Hangaru A2” i tam znaleźli kilka statków. Wsiedli na pierwszy lepszy z lewej. Fixer zasiadł za sterami. Boss położył na łożu Scorcha i przykrył jego twarz czarnym ręcznikiem. Potem poszedł razem z Urhutim do kokpitu. Wystartowali. Wylecieli z hangaru i zobaczyli w oddali myśliwiec Ucznia.
-Goń go!- krzyknął do Fixera, Boss.
Przyspieszyli. Prawie go mieli.
-Boss! Leć do działa! Zestrzelimy tego śmiecia!- krzyknął Fixer.
Boss pobiegł do działa i stanęła z nim. Wycelował w myśliwiec i strzelił. Trafił.
-Tak! Trafiłeś!- krzyknął Fixer.
Myśliwiec zachwiał się ale po chwili odzyskał równowagę i zawrócił w stronę statku komandosów. Zaczął do nich strzelać. Kiedy strzały trafiły silnik ten zaczął płonąć. Zaczęli spadać w otchłań kosmosu. Ogarnął wszystkich strach...
****
Fixer próbował coś zrobić ale byli bezradny.
-Do kapsuł ratunkowych!- krzyknął Urhuti.
Boss ostatnia rzeczą jaką zrobił przed pobiegnięciem do kapsuły, podszedł do ciała Scorcha i powiedział: „Żegnaj bracie.” Urhuti wsiadł do tej samej do której wsiadł Boss, a Fixer miał to szczęście ze mógł lecieć sam. I kapsuły wyleciały ze statku.
-Chyba rozbijemy się na Polis Massa. Nie możemy ścigać kapsułami ratunkowymi Ucznia przez pół galaktyki.- powiedział Urhuti.
-Nie...ale możemy podczepić się jego myśliwca i wejść z nim w nadprzestrzeń.-odpowiedział Boss.
-Ty to masz łeb.- powiedział przez komunikator Fixer.
Zawrócili kapsułami w stronę myśliwca Ucznia i przyspieszyli. Włączyli haki i zaczepili się statku Ucznia.
-Oho, wchodzi w nadprzestrzeń...-szepnął Urhuti.
I tak zrobił.
-Ciekawe gdzie lecimy...-pomyślał Fixer.
Kilka godzin później...
-Chłopaki coś się święci!- powiedział przez komunikator Fixer.
-Lądujemy.-odpowiedział Urhuti.
Nagle statek się zatrząsł.
-Chyba to nie turbulencja.- stwierdził Boss.
Obejrzeli się w swoich kapsułach i przez szybkę zobaczyli kalmariański krążownik i Y-Wingi.
-Rebelianci robią atak!- krzyknął Fixer.
Statek Ucznia przyspieszył. Przelecieli przez atmosferę planety na którą mieli lecieć.
-Puszczamy się!- krzyknął Boss.
I haki ich kapsuł puściły. Polecieli. Wpadli do wielkiego jeziora. Szybko wypłynęli z kapsuł i popłynęli na brzeg.
-Zaraz...Ja znam to miejsce. To Szczyt Odo w jeziorze! Tutaj robiłem ćwiczenia moim zaawansowanym rekrutom. Jesteśmy na Byss!
-Tak. Rzeczywiście.- rzekł Fixer.
-O nie. Domyślam się po co Uczeń tu przyleciał. Razem z Vaderem chcą obalić Imperatora! Musimy go uratować!- krzyknął przerażony Boss.
Urhuti nie wcinał się w rozmowę.
-Szybko! Biegnijmy do pałacu!- odpowiedział Fixer.
I pobiegli. Nagle na niebie zobaczyli statek Rebelii. Ludzie w mieście zaczęli panikować a wszyscy z Akademii wybiegli na ulicę i postanowili bronić Imperatora. Urhuti postanowił zostać na bitwie. Statek rebeliantów wylądował a z niego wybiegli gotowi do walki rebelianci. I zaczęła się bitwa.
Tymczasem Fixer i Boss pobiegli do pałacu Imperatora. Nagle zobaczyli że Uczeń tam wchodzi. Pobiegli za nim. Drzwi jak zwykle były wyważone mocą. Gonili ucznia. Śladami tego że był w danych miejscach były pozabijane szturmowce. Uczeń już wycinał drzwi do Imperialnej Sali Tronowej ale zwrócił się w stronę komandosów i odciął Fixerowi wszystkie kończyny a Bossowi jedynie nogi ale obu poraził błyskawicami mocy. Wtedy Uczeń już wszedł do sali Imperatora i podniósł na niego zapalony czerwony miecz świetlny. Wtedy konający z wycieńczenia Boss strzelił Uczniowi w plecy. A ten...padł martwy na ziemię. Boss uśmięchnął się pod hełmem i przypominało mu się powiedzonko Seva: „Dobry jaszczur, to martwy jaszczur.” Ale Boss powiedział:
-Dobry Sith, to martwy Sith.
I zdechł.