Szybko minęło. Naprawdę mam wrażenie, że te trzy dni były bardzo krótkie. Ale tak zwykle bywa tam gdzie można znaleźć dużo zabawy i doborowe towarzystwo. Szósta edycja R-konu odbyła się w nowym lokum, mimo to przyciągnęła w dużej mierze wypróbowanych dobrze znanych starych znajomych. Zacznijmy jednak od początku.
Piątek.
W Rzeszowie można podziwiać piękny słoneczny dzień. Kto by jednak na to zwracał uwagę, kiedy trwają gorączkowe przygotowania i ostatnie poprawki. Jak zawsze panował mały kontrolowany chaos, mimo to imprezę udało się rozpocząć planowo. Blok SW wystartował od prelekcji RAMu. Dobrze było oglądnąć stare filmiki i powspominać dawne dzieje. Może nie wszystkich, aż tak zainteresował ten punkt, ale ja zawsze lubię się pośmiać i przyglądnąć starym wariactwom … ech . Prelekcja o Huttach była ładnie przygotowana i zawierała dużo informacji, kto wiele nie wiedział to mógł sobie uzupełnić brakujące dane za jednym zamachem . Kolejna pozycja w kolejce to konkurs wiedzowy. Co tu dużo mówić, dużo dobrej zabawy i śmiechu . Niektórzy byli lekko monotonii i wybierali pytania tylko z jednej kategorii, a na domiar tego wygrali i zgarnęli główną nagrodę. Choć muszę przyznać, że tu chyba najbardziej rozwalił mnie Kilm. Gość co miał za fuksy w kasynie to po prostu nie mogę. Rozbawiła mnie rywalizacja Lublinian, chłopaki zażarcie ze sobą walczyliście. Momentami miałem wrażenie, że ważniejsze jest aby nie wygrał ten drugi . Dzień zamknęła prelekcja o broniach na której mnie niestety zabrakło, a która z tego co słyszałem była całkiem niezła. Kto wie może uda się kiedyś namówić Tupteqa żeby ją powtórzył.
Sobota.
Kiepsko spałem, śniadanie było słabe i ledwo zdążyłem na konwent. Na starcie minimalne problemy ze sprzętem, ale na sali znalazła się pomocna dłoń, inaczej byłoby kiepsko. Na pierwszy ogień poszła muzyka Williamsa. Czyż nie jest ona piękna? Po prostu wielki facet. Dalej Star Wars na Wesoło czyli Robot Chicken i Blue Harvest zwabiły ponad 30 osób na salę (punkt cieszący się największym powodzeniem ). Krótko mówiąc kupa śmiech . Na prelekcji o legendach mnie zabrakło, ale koniecznie musiałem zajrzeć na konkurs muzyczny, bowiem czym byłby R-kon bez tej obowiązkowej i kultowej już pozycji. Następny w kolejce był turniej Sabacca. I tu choć długo przy stole nie siedziałem to fajnie się bawiłem. Shonsu dał czadu . Nie wiem czy to fart czy blef tak mu skutkował, ale facet przebojem wdarł się do finałowej trójki. Dobrze, że honoru miejscowej ekipy broniła Max bo byłaby porażka zupełna. A Kilmowi to sądzę, że już podziękujemy. Człowieku ostatni raz usiadłeś u nas przy kartach . No bo kurcze blade ile razy można. Nie jesteś sam żeby ciągle wygrywać! I wreszcie same karty, miło jak ludziom ślinka cieknie na ich widok . Po Sabaccu odbyła się prelekcja o nawiązaniach i wpływach SW. Bardzo bogata. Mnóstwo zróżnicowanych przykładów. Robi wrażenie jak bardzo Gwiezdne Wojny wpisały się w historię i kulturę kina, a przecież nie powiedziano wszystkiego. Kolejny punkt programu czyli fragmentowiec. Również fajna zabawa. Było by lepiej jednak gdyby prowadzące konkurs paskudy przyznały mi więcej punktów , a tak to musiałem nieźle się napocić. Oj, Max i Tori podpadliście mi. Będziemy mieli trochę do pogadania . Cieszę się, że Stewiemu pomimo nawału zajęć udało się zrobić ciekawą prelekcje i chociaż na chwilę wpaść na konwent by się wspólnie pobawić. Wkurzyli mnie tylko goście od telewizora, jakby nie mogli poczekać z końcem prelekcji. Sobotni dzień jak i również cały dwudniowy blok zakończył kącik gracza. Zgodnie z obietnicą odbyły się kalambury. Wyśmienita zabawa. Za prowadzenie spontanicznie wzięli się Wrocławianie. Panowie macie nieźle porypane umysły. Wiem, że tyko część haseł była waszego autorstwa, ale mimo to … . Kurde żeby Was, kto takie rzeczy wymyśla? Kilka sytuacji było naprawdę rozbrajających. Jak tylko o nich wspomnę to od razu poprawia mi się humor. „Laboratorium w otchłani” Abada, „dewastator” Kilma i przede wszystkim „rodeo” Szczygła ( filmik w poście Shonsu niestety nie oddeje tego w pełni) na długo pozostaną w mojej pamięci . Nie można zapomnieć o Greedolu którym uraczył nas Lublin. Każdy sobie pociągnął ten zielonkawy długo dojrzewający napój . Po kalamburach zalazło się jeszcze kilka godzina na gry konsolowe, sabacca i rozmowy. Naprawdę sympatyczne zakończenie. Oby więcej takich chwil. Przyznaję jednak, że w końcu mnie ścięło i z ulgą wróciłem do domu aby położyć się spać.
Niedziela.
Długo nie pokimałem, od rana ponownie na konwencie. Panel SW skończył się poprzedniego dnia, więc teraz można był spokojnie pogadać i się pożegnać. Teraz Lublin pewnie będzie patrzył inaczej na pomnik Wielkiej . Później wystarczyło tylko zebrać pozostałe graty, posprzątać salę (całkiem sprawnie poszło w przeciwieństwie do Nawikonu ) i do rychłego zobaczenia. I wreszcie do domu zjeść coś porządnego i się wyspać
Jestem zadowolony z tego dwudniowego bloku. Poszło całkiem sprawnie i zdarzały się tylko drobne potknięcia . Początkowo zastanawialiśmy się nad trzecim dniem, ale cieszę się, że z tego zrezygnowaliśmy. Niedziela i tak byłaby robiona na siłę, a zamiast tego każdy z Ramowiczów mógł się skupić na swoim punkcie i konkretnie go przygotować. Wszyscy stanęliście na wysokości zadania, każdy zrobił to co mógł i wydaje mi się, że fajnie wyszło. Miło było się z Wami tym zająć .
Cieszy mnie, że pomimo sporych odległości udało się tym paru osobom do nas wpaść i wspólnie bawić. Szczerze to głupio było by robić prelekcję do pustej sali , dzięki Wam nie musieliśmy siłą zaciągać biednych przechodniów na nasz blok .
Zdecydowanie największym bohaterem R-konu jest dla mnie Agnes. Dziewczyna jechała do nas 11 godzin i drugie tyle musiała poświęcić na powrót. Przyznaję, że to imponujące, mnie by się tyle chyba nie chciało .
Delegacjo z Wrocławia dawno się nie widzieliśmy i mam nadzieję, że następnym razem nie będziemy musieli tak długo czekać. Macie pokręcone pomysły i Waszym kalamburom w przyszłości już podziękuję, mimo to się trochę pośmialiśmy i pogadaliśmy . Rusis zainteresowałeś mnie TCG i dzięki za wyłożenie zasad. Szkoda tylko, że nie udało Ci się przypadkiem zgubić swojej gierki, ale w tym może pomogę Ci przy następnej okazji . Lordzie naprawdę wielkie dzięki za długo poszukiwaną muzykę. Gdy następnym razem będę czegoś poszukiwał to wiem gdzie się zgłosić .
Shonsu i Abad – chłopaki Wy to nieźle pokręceni jesteście. Fajnie było z Wami znowu się spotkać. Mam nadzieję, że tym razem kalambury sprostały waszym oczekiwaniom. No i dzięki za Greedola.
Weteran konwentów czyli Indiana. Wiele nie pogadaliśmy, ale fajnie było usłyszeć różne anegdotki z innych konwentów.
Balduran – przyszedłeś pierwszy i wyszedłeś ostatni. Byłeś chyba najbardziej wytrwały. Dzięki za pomoc przy porządkowaniu sali. Powodzenia z Twoim projektem i spróbuj wpaść na podkarpackie, które już niedługo.
Szczygieł – No stary, Twoje ujeżdżanie, dosiadanie czy co to było po prostu mnie urzekło . Z Tobą kalambury to … hehehehehe .
Kilm – jeśli nie liczyć Sabacca to w porządku z Ciebie facet, może uda się wypad do Tomaszowa.