To jest moje pierwsze opowiadanie,więc prosze bez ostrych komentarzy piszcie co poprawić w dalszym ciągu tego opowiadania.
Nie dało się ukryć zmęczenia,które dokuczało mi od wielu dni na wskutek ciągłych treningów. Mówiono mi,że jestem jednym z najlepszych pilotów Imperium Galaktycznego.Nie wierzyłem w to do czasu kiedy zestrzeliłem 11 X-wing’ów i 6 Y-Wing’ów podczas bitwy nad drugą Gwiazdą Śmierci. Jako jedyny z pierwszej eskadry przeżyłem.
Bez przerwy miałem badany refleks i celność. Gdy testy wypadły pomyślnie przeniesiono mnie do jednostki „Wilki Coruscant”. Była ona elitą w Imperium. Otrzymałem myśliwiec TIE Interceptor.Była to miła odmiana,ponieważ było w nim trochę luźniej niż w zwykłej gale*(Tak nazywano pogardliwie myśliwce typu TIE). Kiedyś przechadzając po uliczkach stolicy miałem różne myśli.Patrząc na plakaty propagandowe wydawało mi się,że nic nie zagraża naszemu cesarstwu.Myliłem się. Odczułem to później na własnej skórze.
10009 dzień walki z rebelią 4:40 dywanowy nalot na Coruscant ginie 160000 obywateli.
4:45 Gwiezdny niszczyciel Mon Calamarii ostrzeliwuje westerstone bazę na asteroidzie.Rozpoczyna się bohaterska obrona Ojczyzny.
Obrona archiwum Ranskiego na asteroidzie.
Żołnierze bothańscy z usuwają szlabany na granicach ośrodków imperialnych
10009-12 Bitwa na Naboo między armią „Błyskawica” Gen. Markusa Kureha a 3 armią rebeliancką Gen. Hustana rod Machliera.
10019-22 Obrona Hoth 700 snowtrooper’ów powstrzymuje liczną 42 tyś. Żołnierzy armii rebelianckiej.
10020-21 Bitwa o Kashyyyk
10021 Bitwa nad Polus flota „Duma Imperatora” i „Egzekutor” przeprowadzają 2 natarcia na rebeliancką 8 i 10 armię. Odwrót w kierunku Coruscant.
10029 Atak piratów na Imperium. Armie „Victory” i „Siła Galaktyki” Podejmują walkę na Fondor.
10032-Koniec bitwy o Kashyyyk.
10034 Kapitulacja Tatooine przed oddziałami piratów.2 bitwa o Fondor.
10039 Ostatnia szarża stormtrooper’ów na Dagobah.
10040-Akurat byliśmy przy symulatorach,gdy nagle rozległ się alarm. Czym prędzej wybiegłem na zewnątrz,by dopaść swojego myśliwca.Wsiadając zobaczyłem lądujący transportowiec piechoty.Ustawiłem maksymalną siłę ognia i począłem strzelać do niego.Po chwili wspomogli mnie towarzysze i transportowiec nie miał szans.Po tym incydencie usłyszałem w głośniku głos admirała „Egzekutora”:
-Do wszystkich zzzzzzzz jednos zzzzzzzzzzzzzzzz „Duma zzzzzz peratora” już zzzzzzz nie zzzzzzz tnieje zzzzzzzzzzzz potrzebujemy zzzzzzz ws zzzzzzzzzzz cia
-Uwaga „wilki” !„Egzekutor” ma kłopoty.Lecimy w przestrzeń.Z tego co wiem są tam tylko trzy krążowniki Mon Calamarii i 990 myśliwców.Nasza flota składa się z 505 myśliwców i dwóch krążowników klasy Imperial. O.K. więc lecimy.-Poinformował lider naszej eskadry złoty jeden.Kiedy tylko wyszkliśmy z atmosfery przywitało nas 24 X-wing’i i siadło nam na ogonie.
-Szóstka osłaniaj mnie!Siódemka i ósemka za mną w górę.Dziesiątka!(czyli ja)Oddal większość myśliwców od niszczyciela „Mroczny Ogień”.-Mówił lider
-Tak jest Sir!-Poleciałem w prawo powtórzyło to po mnie 20 myśliwców.Wszystko było dobrze, póki nie zaczęły do mnie strzelać.
-Dziewiątka!Siedzą mi na ogonie!POMOCY!-Dziewiątka zrobił nawrót i zestrzelił napastników.
-Dzięx Dziewiątka.-Podziękowałem.
-Drobiazg.-Odparł.
-Dziesiątka! Tu lider zdejmij mi ich z ogona bo zaraz odlecę w gwiazdy*(Dość popularny zwrot w języku pilotów. Oznajmiał „Zaraz zostanę trafiony”, „Zaraz będę zestrzelony” itp.)
-Zrozumiałem Sir!- Zrobiłem nawrót w lewo i usiadłem tęponosym*(Tak nazywano pogardliwie X-wing’i) na ogonie.4 Błyskawice poszybowały niszcząc cztery nieprzyjacielskie myśliwce.
-Gratuluję zdobyłeś fourton’a*(Zestrzeliłeś cztery myśliwce czterema strzałami.Takie strzały były wielką rzadkością.)-powiedział piątka.
-Dobra chłopaki lecimy w stronę „Mrocznego Ognia”.- Oznajmił lider.
-Do wszys zzzzzz ich zzzzzzzzzzzz dnostek Ka zzzzz itan Piett zzzzz nakazu zzzzzzzz ochra zzzzzzzzzzzzz ać bombowce zzzzzzzz one zzzzzzzz ma zzzzz ą swoje za zzzzzzzz nie.
-Słyszeliście ochrona bombowców to nasz główny cel.Za mną!-Potwierdził lider.Eskortowaliśmy je aż nad okręt Mon Calamarri.Tam zaczęły spuszczać bomby,które zniszczyły jego tarcze i wtedy „Mroczny Ogień” dobił go.
-Jeeeehaaaaaaaaaaaa!-Krzyknął lider.-Wrak bardzo wolno opadał w dół,ale zrobił piękne fajerwerki wybuchając w atmosferze.Wtem doszedł do nas komunikat,że drugi z naszych niszczycieli „Szkarłatna Perła”Został zniszczony przez pozostałe dwa rebelianckie krążowniki.Zrobiliśmy taki sam manewr jak poprzednio tylko,że wcześniej użyliśmy tak zwanych bomb odłamkowych, a teraz użyliśmy centralne,które były trochę gorsze. I nie wystarczyło to na zniszczenie krążownika dowdzenia.Trzeba było szybko działać.
-Sir bombowce nie zniszczyły tarcz „Buntownika”,ale uszkodziły je na tyle mocno by mógł przez nie przejść człowiek.-Zameldował admirałowi Piett’owi oficer mostka.
-Bardzo dobrze przygotować Spacetrooper’ów*(
Najciężej uzbrojone jednostki szturmowców w siłach Imperium to Zero-G Oddziały Szturmowe określane jako spacetroopers. Ta elita żołnierzy miała ciężkie, potężnie zasilane zbroje dające im siłę rażenia porównywalną do małego czołgu. Choć standardowe opancerzenie dawało pewną ochronę przed warunkami próżniowymi to jednak tylko ci żołnierze byli kompleksowo szkoleni do działań bojowych w przestrzeni kosmicznej.
Spacetrooperzy to śmiercionośni komandosi najwyższej rangi. Wyżej od nich w hierarchii była tylko Imperialna Gwardia. Do ich podstawowych zadań należało przejmowanie wrogich statków i pacyfikowanie rebelianckich załóg. Zorganizowani byli w grupy szturmowe liczące 40 ludzi. Taki oddział był w stanie opanować duże statki, nawet przy zdeterminowanej obronie.
Zbroja spacetroopera funkcjonowała jak samodzielny statek kosmiczny i pojazd bojowy. Każdy żołnierz najpierw zakładał standardowa zbroję, a potem podłączał się do zasilanej części swojego opancerzenia, co razem dawało ponad 2 metry wysokości i szerokość 2 razy większą niż nieuzbrojonego człowieka. Ze względu na tak potężny wygląd nazywano ich czasem "chodzącymi czołgami" (walking tanks).
Oprócz zbroi było też potężne uzbrojenie. Na ramionach znajdowały się wyrzutnie rakiet, do których można załadować wstrząsowe, ogłuszające czy gazowe pociski. Na prawej rękawicy było działo blasterowe a na lewej miotacz torped protonowych. Poza tym rękawica miała też przecinaki laserowe lub wiertła umożliwiające poradzenie sobie z opancerzonym kadłubem statku.
Taka zbroja była zbyt kłopotliwa w warunkach grawitacji. Przez lata stworzono wiele jej modeli i te nowej generacji były dużo bardziej poręczne niż na początku.)
-Tak Sir!- Zasalutował i odszedł.
Przez szybę widziałem jak z hangaru startowali na swoich plecakach odrzutowych „Chodzące czołgi”. Był to piękny widok podkreślający,że Imperium nigdy nie umiera.Wszyscy widzieli jak lądowali na kadłubie „Buntownika”.
W porządku chłopaki! Nasza misja to rozwalić te powalone drzwi do hangaru! Wkroczyć i zrobić małą rozróbę!Jakieś pytania? Nie? To zaczynamy.-Powiedział dowódca czerwonych.Lecieli w stronę hangaru od ładnych paru minut. Nie wiedzieli,że w środku czeka ich piekło.
Dziesiątka! Wywal w te drzwi dwie torpedy.Pomóż tym dzieciom dostać się do środka-Oznajmił lider,mówiąc o Spacetrooper’ach.
-Tak jest!-Odparłem i spełniłem rozkaz.Dwie torpedy poleciały po skosie i trafiły cel.
-Jakiś pilot postanowił ułatwić nam życie.Za mną!-Rozkazał dowódca czerwonych.Po czym wpadli do hangaru,gdzie wysadzili troche X-wing’ów.
-Dobra trzeba iść dalej!-Powiedział po raz drugi.
-Mam jakieś złe przeczucia Sir.-Rzekł Komandor Cody.
-Okręt przestał do nas strzelać!To pewnie robota naszych!-Krzyknął do mikrofonu uradowany lider.
-Zgasło światło! Włączyć latarki!-Rozkazał dowódca czerwonych.
-Okej!Wchodzimy!-Powiedział i wywarzył z kopa drzwi.
-Mamy małe zakłócenia łączności Sir!-Poinformował Cody.
-Nie marudź wszyscy boimy się tam wejść.Za mną!
-Tak jest!-Przeszli już znaczny kawałek i nie napotkali żadnego oporu.
-Dowódco korytarz się rozdziela.W którą stronę idziemy?-Zapytał Cody
-W prawo.-Oznajmił stanowczo dowódca.Po stu metrach korytarza weszli do wielkiego pomieszczenia.To tam doznali szoku.
-Ale masakra!- Wyksztusił z siebie Cody.-To prawda pomieszczenie było czymś w rodzaju wielkiego laboratorium. Wszędzie leżały szczątki rebelianckich żołnierzy.Ciała były bardzo zmasakrowane.Nie mogli na nie patrzeć nawet zawodowi żołnierze.
-Nie wiem kto lub co to zrobiło,ale trzeba podwyższyć czujność.
-Pomocy!-krzyczał żołnierz rebelii dusząc się.Kiedy spojrzeli na niego Spacetrooper’rzy,okazało się,że nie miał nóg,ale czołgał się tym co miał w naszą stronę i po chwili umarł. Chodzące czołgi rozeszły się po pomieszczeniu i sprawdzały różne przyrządy. Wokół była krew,a gdzie niegdzie leżały nawet narządy ludzkie i nie tylko ludzkie.
-GRRRROLALSJI- Poleciał bardzo dziwny dźwięk.I nagle na oddział Spacetrooper’ów zeskoczyły jakieś zmutowane istoty.Pozabijały wszystkich z wyjątkiem Cody’iego.On rzucił się do ucieczki.Udało mu się wylecieć w przestrzeń i dotrzeć na pokład „Egzekutora”.
-Zest zzzzz lić „buntownika”.-Powiedział Admirał Piett w rozkazie.Lider lecąc obok krążownika Mon Callamarii puścił dwie torpedy w jego silniki.To wystarczyło,żeby położyć bardzo uszkodzony statek.Nagle siadł mi na ogonie
A-wing i zestrzelił mnie. Błyskawice z jego dział trafiły i oderwały mojemu myśliwcowi prawe skrzydło.Miałem wielkie szczęście,że nie uszkodził mi kabiny.
Tylko sama gała ze mną wchodziła w atmosferę,ponieważ lewe skrzydło zdążyło się oderwać. Opadający myśliwiec zarył w ziemię.Zainteresował się mną pluton maszerujących obok rebeliantów obok.Kiedy wydostałem się z wraku otworzyli do mnie ogień. Zacząłem uciekać. Czym prędzej wskoczyłem w boczną uliczkę i pędziłem do przodu nie patrząc na nic.Nagle trafiłem na wrota do twierdzy,w której ukrywał się Gubernator imperialny Astron Jeil.Pilnujący wejścia szturmowcy poznając swojego wpuścili mnie do środka.Kiedy wszedłem powiedziałem do porucznika TK-1410:
-Muszę koniecznie się spotkać z gubernatorem Coruscant.I to jak najszybciej.
-To niemożliwe gubernator jest na naradzie kryzysowej.-Odparł szturmowiec.
-Nie da się go jakoś zwolnić na chwilę bo mam bardzo ważną sprawę.
-Spróbuję,ale nic nie gwarantuję.I mam nadzieję,że to będzie ważny powód,bo inaczej zostaniesz rozstrzelany za zdradę i opóźnianie obrony terenów Imperium Galaktycznego.
-Bądź spokojny mam ważny powód.- Żołnierz podszedł do panelu komunikacyjnego. Nacisnął parę guzików i przed nim ukazał się w hologramie.
-Czego?-Niegrzecznie zapytał gubernator.
-Jeden z pilotów „Wilków Coruscant” ma dla pana bardzo ważną wiadomość.Chce gubernator z nim rozmawiać?-Zameldował porucznik.
-Każ mu tu podejść!-rozkazał Jeil.
-Tak jest.-Odparł posłusznie szturmowiec.
-Pilot chodź tutaj, gubernator wyraził zgodę na rozmowę z tobą!-rozkazał.Podszedłem do panelu komunikacyjnego.
-Więc co to za powód,ŻEBY PRZERYWAĆ RADĘ KRYZYSOWĄ!?-Krzyknął Jeil
-Wojska rebelianckie przygotowują się do szturmu na twierdzę.-Zameldowałem.
-Skąd to wiesz?-Zapytał
-Byłem i widziałem.-odparłem.
-Cóż…-W tej chwili podbiegł do panelu szturmowiec odpychając mnie.
-Sir rebeliancki wojska zaatakowały twierdzę!- krzyknął
-Jakie mamy szanse?-Zapytał gubernator.
-Tylko 10% szans.-Oznajmił żołnierz.
-Utrzymać twierdzę jak najdłużej, minimum 2 godziny.
-Tak Sir!- Krzyknął salutując.
-A ty!-Jeil wskazał na mnie.-Będziesz w mojej eskorcie.Czekaj na lądowisku 789754.
- Tak jest!-Odparłem salutując.Idąc wąskim korytarzem wielokrotnie ustępowałem miejsca pędzącym naprzód plutonom szturmowców. Szedłem prosto po czym skręciłem w prawo,do windy prowadzącej na lądowisko nr. 789754.Kiedy wjechałem na samą górę to wychodząc z windy nic nie widziałem i nie słyszałem od dymu i huku.Okazało się,że platformę ostrzeliwuje rebeliancka artyleria. Spojrzałem do góry i zobaczyłem migające światła startującego wahadłowca klasy Lambada. Kiedy pył opadł czym prędzej spojrzałem na teren twierdzy i widziałem wojska rebelii,wkraczające do środka.
-Już po mnie.- Powiedziałem pod nosem i czekałem,aż mi przystawią lufę do skroni. Pluton żołnierzy wdarł się na górę.Widząc mnie dowódca krzyknął:
-Ręce do góry! Nie ruszaj się!-Nie mogłem nic zrobić.Nagle poczułem ostry ból karku.Wszystko zaczęło robić się czarne. Zemdlałem.
Ocknąłem się bez hełmu ani zbroi leżąc na czymś w rodzaju łóżka.Chciałem się podnieść,ale nie mogłem.Całe moje ciało było sparaliżowane. Jedynie mogłem ruszać oczami i powiekami.Rozejrzałem się byłem w pomieszczeniu medycznym, w którym było bardzo dużo sparaliżowanych osób.Uspokoiłem się trochę.Z hałasu z poza pomieszczenia doszedłem do wniosku,że jestem na jakimś statku.Słyszałem:
-Zbliżamy się do Kessel!Przygotuj więźniów!
-O.K.-Chwilę później wleciało do naszego pomieszczenia 20 sond medycznych, które wstrzykiwały nam jakąś zieloną ciecz.Gdy jedna z nich zrobila to mi,od razu odzyskałem władzę nad ciałem. W drzwiach stał tylko jeden wartownik,więc bez zastanowienia, jednym energicznym ruchem rzuciłem się na niego i przyłożyłem mu pięścią w twarz.Rebeliant cofnął się chcąc strzelić do mnie z blastera,ale nie pozwoliłem mu na to kopiąc go w krocze.Żołnierz skulił się i padł na kolana,upuszczając broń(Wziąłem ją oczywiście).Mój przeciwnik zemdlał.Podążałem w stronę mostka. Poczułem ostry ból i nagle straciłem przytomność.Ocknąłem się leżąć na ziemi.Strasznie bolała mnie głowa.Kiedy na dobre oprzytomniałem okazało się,że jestem w celi więziennej.