Ciekawe?
2007-10-13 16:54:00
Ciekawe?
nad tym zastanawiałem. Przyszło mi do głowy, że może dlatego Lucas nakręcił najpierw OT, a potem NT, ponieważ wiedział, że wielu NT wyda się dużo mniej interesująca niż OT(większości osób z tego co wiem bardzo się podoba OT, a patrząc na części z NT wzdychają z sentymentem do starej trylogii).
..a mówi Ci coś bariera techniczna :>
kurtyny albo kulis chyba
ale Lucas w latach 70{kiedy kręcił ANH) jeszcze nie obmyślił dokładnie fabuły NT(tylko ogólny zarys), więc to nie ma wiele do rzeczy. Mogło być przecież tak, że to NT byłaby pierwsza i miałaby gorsze efekty specjalne, a OT druga i miałaby lepsze efekty specjalne.
Oczywiście, Lucas nie był pewien czy swoje pomysły zrealizuje, był przekonany, że ANH będzie klapą.
jak na mnie to Lucas miał zarys Wojen Klonów, jako naprawdę ostrej rzezi, więc po prostu wolała poczekać aż technika pójdzie to przodu...
-...fascynacja Campbellem...
Zamiast snuć dywagacje o uschłej niezabudce lepiej poczytaj o modyfikacjach scenariusza i ogólnym pomyśle Lucasa. Artykuł na ten temat znajdziesz gdzieś na Bastionie
W skrócie co myślę: weźmy poprawkę na czasy. Gdyby NT była nakręcona wtedy zapewne byłaby nakręcona inaczej/kwestie techniczne, światopoglądowe, fascynacje ówczesne samego twórcy, oczekiwania widza itd/. Innymi słowa..nie ma nas tam
osadzenie w rzeczywistości jak najbardziej należy brać pod uwagę, ale w mojej skromnej opinii (chociaż ROTS przypadło mi do gustu)na popularność starej trylogii duży wpływ miało zachowanie dystansu do tematu i bohaterów, historia była trochę opowiadana z przymrużeniem oka. Tego nowej trylogii zabrakło, a nawet jeśli jest, to jakieś wymuszone. To po pierwsze, a po drugie, szanse tematu w NT nie zostały wogóle wykorzystane i to się odczuwa. Widz nawet jak nie potrafi czegoś nazwać, to i tak wyczuje fałsz. CZasem myślę, że różnica pomiędzy OT i NT to różnica pomiędzy dobrym filmem i złym filmem.
PS. mała dygresja: mój ulubiony cytat z nowej części padł w AOTC, mówi to Amidala na Varykino, uświadamiając Anakinowi, że senator i przyszły Jedi nie mogą być razem, bo: "We live in the real world".
j.w + ...fascynacje ówczesne samego twórcy. /Psst.. to zdanie z mojego poprzedniego posta / czy aby nie to implikuje rozwiązania wykorzystane w filmie, owe "z przymrużeniem oka" o którym wspominasz
? Zmienił się sam twórca, zmieniły jego zainteresowania to i sposób podejścia do tworzenia filmu się zmienił.
Tu masz rację. NT zamiast świetnej rozrywki przynosi niedosyt i nieznośny głód. To właśnie NT sprawiła, że sięgnęłam po EU, czemu? W poszukiwaniu tej magii z OT, która jakby trochę straciła ze swej MOCy w kolejnych odsłonach produktów spod znaku Star Wars. NT można było zrobić o niebo lepiej. Możliwe, że "wtedy", a możliwe, że i teraz pod warunkiem zmiany podejścia twórcy.
oho pojawił się kolejny nabijacz postów...
z dupy wyssany ten temat. Po kiego grzyba mamy gdybać, hę?
Ray Solar napisał(a):
[cytat]
z dupy wyssany ten temat.cytat]
________
Czy ja wiem.........mi się temat wydaje ciekawy.
no dobra... wydaje się ciekawy i fajnie, ale po kiego h... grzyba mamy gdybać? Jak na mnie to będzie kolejny topic, w którym albo będą toczyć bekę, albo zacznie się najazd na n00bów ot po prostu nabijacz postów kolejny.
A jak Ci się podoba to się wypowiadaj... ja napisałem swoje zdanie
zdaniem prawie nic by się nie zmieniło, oprócz tego, że NT (TPM, AotC, RotS) była by ta lepszą trylogią, czyli tą z niezapomnianym klimatem i orginalnością, a OT (analogicznie ANH, TESB, RotJ) była by tą gorszą, bardziej komercyjną itp...
że lepsza technologia kręcenia filmów(konkretnie efekty specjalne) odbiera filmowi uroku?
a niby gdzie on napisał słowo choćby o efektach specjalnych? Nie sugeruj, że inni coś sugerują jeśli tego nie robią..to się nazywa nadinterpretacja, a inaczej: szukaniem dziury w całym
ale wydaje mi się że o to może Malakowi chodzić, bo zasadniczą różnicą między NT a OT są właśnie efekty specjalne(pomijam fabułę, bo każda część ma inną, niezależnie od tego czy jest w starej czy nowej trylogii)
Dlatego właśnie pytam, bo na 100% nie jestem pewien, co Malak chciał w ten sposób wyrazić. Zobaczymy, co odpowie
że odpowiednio użyte efekty specjalne dodają klimatu, a nieodpowiednio go odbierają...
Podając przykład, powiem o Matrix`ie, jak każdy wie przewspaniała produkcja. A 2 i 3 już nie... 3 moim zdaniem głównie przez nastawienie się na efekty specjalne i akcje, w sensie wyrzynania się oczywiście, a nie fabuły...
Czyli chodzi mi o to, że NT jest bardziej komercyjne i nastawione na zysk, wiec w pewnym stopniu straciło tą magię, czy ten urok, jaką niosła ze sobą stara trylogia...
No to.......mamy odpowiedź
i co zrobicie z tym faktem?
Gdyby było tak jak piszesz, to wtedy NT byłaby OT, a OT NT. Paranoja!
gdzie się podziali wszyscy modowie?
teraz modowie??
OT zachwycała wszystkich - starszych widzów klimatem, fabułą, a młodszych efektami specjalnymi. Gdyby zaczęto od NT pewnie filmy byłyby znacznie lepsze - nie trzeba było trzymać się OT, kręcili by to różni ludzie. Ale gdyby Star Wars powstały dopiero w 1999 roku od NT, a później dopiero kręcono by OT to nikt by się tym nie przejął - byliby fani, skończono by kręcić to szybko Saga została zapomniana. Ogólnie - dobrze, że jest jak jest...
Temat głupi i bezsensowny... Kicha, kaszana i w ogóle...
temat z dupy. niech ktoś to wywali.
go usuwać, rzeczywiście zrobił się z tego niezły syf, ale jakby mikus poza założeniem topica się sam w niego zaangażował i inni by też potraktowali to poważnie, to mogłaby być z tego ciekawa dyskusja. A tak to....
Miało być dobrze, a wyszło jak zawsze
ehh, temat z założenia ssie, bo takie dyskusje do niczego nie prowadzą. Swoją drogą jak zobaczyłem nazwę tematu to od razu wiedziałem, że założył go mikus
Yeleniu napisał(a):
Swoją drogą jak zobaczyłem nazwę tematu to od razu wiedziałem, że założył go mikus
________
To nie sprawiedliwe, bo mógł jeszcze zrobić to:
Prezi
Iron
Horus
Nebl Draygo
Łotr 123
Łotr 122
i inni...
Wiec nie bądź taki do przodu...
Nie żebym się czepiał, ja się tylko czepiam...
Wiesz nie to , żebym się czepiał , ale się czepne tego co JA robię na tej liście , ja rozumiem , że moje tematy do orłów nie należą , ale jednak pomysł jest dobry (wykonanie ssie) , a jeżeli , gdieś mnie już umieszczas to innym rób pogrubienie
(coraz mniej lubie mojego idola B.A.)
wybacz, ale wryło mi się w głowę, że kilka głupich tematów założyłeś, wiec czemu kolejny raz miałbyś się nie potknąć? Błądzić rzeczą ludzką, wiec luuuuuzzz, źą!
Żeby się specjalnie nie wywyższać, powiem, że ja do orłów też nie należę (w sumie to na każdego coś się znajdzie), ale przynajmniej specjalnie, ewidentnie itp nie spamuje...
że kilka z tych osób figuruje na liście.
Łotr122 i Łotr123: oni się moim zdaniem wypowiadają sensownie
Horus: on też się wypowiada moim zdaniem zwykle sensownie
Prezi: na początku jak go broniłem(topic OSTRZEŻENIA DLA USERÓW-wersja druga), nie wiedziałem że w przeszłości robił aż taki syf(bo ogólnie o robieniu syfu to mi wspominał), dopiero potem zobaczyłem jego stare posty i rozumiem, czemu jest tu przez większość nieszanowany, ale, jak to pisały różne osoby, zmienia się na lepsze.
O Ironie i Draygo niewiele wiem, więc się nie wypowiadam
Myślę , że gdyby Pan Prezi nie pokazywał się na bastionie , przez jakiś czas , a potem nagle pojawił się niejaki Izer i zaczął się wypowiadać jak stary wyga (ale na początku bez drzewek , żeby się nikt nie skapnął) to było by O.K. Łotry ? Łotry to Łotry , a ja ? No cóż złe nastawienie niektórych do mnie powoduje zgrzyty za każdym razem gdy coś powiem , szczerze wątpie by ktoś się odezwał , gdyby ...hmmm... Lord B. założył "tablicę Ogłoszeń"
chyba krótko jesteś na tym forum.
Ja może i też nie specjalnie długo, bo jakieś 2 lata, ale swoje zauważyłem, Irona, Clone Troopera, Horusa i Joruusa (tzn FatBante
) przeżyłem...
Ale racja, część osób, które wymieniłem już nie spamują, przynajmniej nie tak jak kiedyś...
Po pierwsze, gdyby temat byłby kolokwialnie mówiąc `z dupy`, to tyle osób by się w nim nie wypowiedziało. Po drugie, mam wrażenie, że frustracja społeczna z powodu zbliżających się wyborów (albo czegokolwiek innego) sięga takiego poziomu, że każdy odczuwa potrzebę wyładowania się na noobie. Nie pierwszy raz zresztą; fakt faktem, że Mikus nie potraktował tego tematu poważnie, ale sam w sobie jest on intrygujący. A tutaj widzę jeno nalot natury gnębiącej z nielicznymi elementami merytorycznych ujęć tej kwestii. Wrzućcie ludziska na luz i albo się nie wypowiadajcie, albo załóżcie bardziej sensowne tematy; wtedy unikniemy sytuacji, w której 60 ze 100 postów w lateście sprowadza się do stwierdzenia, że `nie ma sensu pisać w takim beznadziejnym topicu`. I period.
Ad rem; myślę, że gdyby filmy miały (abstrahując od warunków realizacji i aktorstwa) podobnie zbudowaną fabułę, to ich popularność byłaby znikoma. Przede wszystkim należy wziąć pod uwagę fakt, iż boom na tego typu produkcje wywołała swego czasu właśnie ANH, wcześniej przeciętny widz nie tolerował i nie spodziewał się nic dobrego po filmach kojarzących się z s-f. Dlatego TPM musiałoby wywołać podobny boom, a scenariusz nie do końca na to pozwala; a wynika to z mitu campbelliańskiego, a raczej ze sposobu realizacji. W TPM nie ma wyrazistego głównego bohatera, wiemy, że ma nim być Anakin, ale większość scenariusza koncentruje się jednak na Qui-Gonie. ANH zaś jako pojedynczy film znakomicie realizuje monomit. To samo robi sama OT czy cała Saga, natomiast NT jako taka tego potencjału nie ma, bowiem Anakin - chociaż ewidentny main hero - zawodzi w każdym niemal punkcie istotnym dla monomitu. Poza tym kręcenie chronologiczne zawaliłoby najmocniejsze rzeczy w Sadze, jak "I am your father" albo funkcję narracyjną droidów. A tajemnica związana z Sidiousem/Palpatinem by tego nie zrekompensowała. I wszyscy bylibyśmy fanami Czarodziejki z Księżyca.
Misiek napisał(a):
I wszyscy bylibyśmy fanami Czarodziejki z Księżyca.
...a co Ty masz do pań w kusych mundurkach :>
Dlatego TPM musiałoby wywołać podobny boom, a scenariusz nie do końca na to pozwala; a wynika to z mitu campbelliańskiego, a raczej ze sposobu realizacji.
...a co tu sam w sobie mit campbellański ma do rzeczy? W jaki sposób owa koncepcja teoretyczna pozwoliła sprawdzić się ANH ale jednocześnie nie pozwoliłaby TPM? Sama w sobie koncepcja owego monomitu jest Bogu ducha winna, a skargi kierować do Lucasa, że 30 lat wcześniej patrzył na świat w inny sposób, a na starość zapatrzył się w możliwości techniczne i postawił na efekciarstwo. NT naszych czasów to przerost formy nad treścią, ale niewykluczone, iż nakręcone 30 lat wcześniej wyglądałoby inaczej....lepiej
TPM nie zrobiłoby boom`u? SW powstało w końcowej fazie kontrkulturowego zamieszania rozpoczętego w latach 60-tych nacechowanego New Age`owym postulatem przebudowy systemu wartości i zwrócenia się "do wewnątrz". Czy rzeczywiście TPM nie realizuje tego schematu? Poza tym bariera technologiczna zmusiłaby zapewne twórców do innych rozwiązań niż te zastosowane w latach 90-tych, co mogłoby/choć nie musiałoby/ wpłynąć na plus, więc byłabym ostrożna w szafowaniu wyrokami....Gdyby to NT powstała wcześniej dziś kilka rzeczy wyglądałoby inaczej niż wygląda
I to tylko jedyny pewnik w tej dyspucie.
Dzisiaj tego tak nie czujemy, bo w USA koncepcję monomitu zna każde dziecko kręcące filmy, ale w ówczesnej sytuacji społeczno-kulturowej (New Age - oczywiście, ale nie zapominajmy, że zasięg SW był jednak większy) zapotrzebowanie na modern myth było ogromne. I prób też było sporo, ale SW najbardziej przemawiały do wyobraźni, za sprawą realizacji monomitu, który wszak stanowi (w haniebnym uproszczeniu) przepis na przemawiającą do psychiki fabułę.
Od warunków technicznych i aktorskich abstrahowałem na początku, bo zakładam apriorycznie, że myślący w ówczesny sposób Lucas kierowałby się w tamtych warunkach analogicznym myśleniem w kwestii doboru obsady i efektów specjalnych, które - nie możemy o tym zapominać - na tamte czasy były szokujące i TPM w tamtych realiach też byłoby pod tym względem szokujące, nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Tyle, że oddziaływanie na wyobraźnię efektami to jedno, a zakotwiczenie opowieści w psychice odbiorcy (ergo monomit) to zupełnie inna kwestia. A więc dochodzimy do tego, o czym mówię od początku: scenariusza.
Wyjaśnię dokładniej. Campbelliańska droga bohatera ma trzy etapy:
- wezwanie do wyprawy i wyrwanie bohatera ze znanego mu świata
- droga prób, podczas której bohater przemierza nowy świat; zwieńczona ostateczną próbą, którą bohater przechodzi dzięki wewnętrznej sile;
- powrót, czyli przemiana w mistrza obu światów.
Jako się rzekło, ANH realizuje samodzielnie wszystkie trzy etapy: Luke zostaje wezwany do walki z Imperium, przechodzi serię przygód, ocala księżniczkę, wreszcie ratuje Sojusz i powstrzymuje Gwiazdę Śmierci; wręczenie medalu stanowi zaś namaszczenie na mistrza.
OT realizuje wszystko w innym wymiarze i jeszcze ładniej, bo ANH odpowiada za wezwanie do wyprawy, TESB za próby, a ROTJ za próbę finałową i powrót. Bez zbędnych szczegółów powiem tylko, że wszystko - od zamknięcia w brzuchu bestii po manifestację kompleksu Edypa - znajduje odbicie w OT. A co za tym idzie, w psychice łaknącego nowego mitu odbiorcy.
Teraz NT. Ponieważ faktycznie, ciężko powiedzieć, jak wyglądałby scenariusz TPM 30 lat temu, założyłem post wcześniej, że miałby opowiadać tę samą historię. Pewnie nie byłoby Jar Jara, Darth Maul byłby mniej kozacki, a R2-D2 to już w ogóle, ale - i tutaj znów Campbell - podczas, gdy ANH mogło realizować samodzielnie cały monomit, TPM tego nie robi; przede wszystkim dlatego, że w filmie skupiamy się przede wszystkim na Qui-Gonie, ale też z powodu dostrojenia Anakina do szerszej realizacji monomitu przez całą Sagę; mały Skywalker poza wyścigiem podów żadnych prób nie przechodzi, mistrz mu nie umiera (tzn. umiera, ale on o tym nie wie, kiedy walczy nad Naboo), nie zostaje mistrzem obu światów, bo na fecie pod koniec stoi z boku, a na Tatooine wrócić nie może ("don`t look back"). I chociaż ten nieszczęsny monomit wisi w powietrzu, to jednak raczej na zasadzie reminiscencji z OT, niż świadomej konstrukcji fabularnej, zdolnej zafascynować odbiorcę. Tym bardziej, że dochodzi do tego demityzacja świata przedstawionego (której pewnie by nie było 30 lat temu, ale w scenariuszu jest) w postaci midichlorianów na przykład. Przy takich mykach SW osiągnęłoby status co najwyżej klona Star Treka i sprawdziłyby się przewidywania Lucasa, że kasowe to to nie będzie.
Jak dla mnie SW nie byłoby tak popularne gdyby odwrócić je kolejnością.
Większośc widzów zniechęciłaby się po Mrocznym widmie,a tak oglądała z zafascynowania OT.
Określałoby się SW jako przeciętną serię z najgorszą 1 częścią,a z najlepszą 3.
Kiedy by nakręcono wreszcie NT(OT)i tak tak dużo osób by się tym nie zainteresowało,znając przeciętność OT(NT).
PS.NIE ZAMYKAć TEGO TOPICU.
Dlaczego uważasz, iż: Określałoby się SW jako przeciętną serię z najgorszą 1 częścią,a z najlepszą 3. ...wybacz, ale choćby na tym forum znajdziesz wiele osób, które stwierdzą, iż to 3 część jest najgorsza 1 najlepsza. Nie generalizuj zatem Zresztą co w takim razie z osobami, które zaczęły przygodę z SW od NT i uważają, ja za lepszą niż OT?
Poza tym, dodam jeszcze taki argumencik jak brak skali porównawczej. W czasach gdy powstała OT, była czymś nowatorskim, zaskakującym i trudnym to zdefiniowania. W czasach NT jesteśmy zasypani produkcjami s-f i fantatsy co sprawia, iż stajemy coraz bardziej wymagający i wybredni w tych kwestiach, gdyż mamy ogromną skalę porównawczą.
Gdyby było jak mówisz...możliwe, iż NT nigdy, by nie powstało bo po co kręcić coś co było klapą
...chyba, że jakiś remake
PS. popieram ...tyle nabitych postów nie może się zmarnować
Naprawdę uważasz,że ktoś z NT może najbardziej lubić Mroczne Widmo.
No sorry Tarrisu,ale sobie nie wyobrażam.
Do niedawna NT wydawała mi się lepsza niż OT lecz jak obwjrzałem sobie każdą częśc kilka razy zmieniłem zdanie.Lecz nawet wtedy najlepsza wydawała mi się 3,a nie 1
Masz rację NT mogłoby nigdy nie powstać nie pomyślałem.
zostały by inaczej wykonane - epizody 1,2,3 uważano (zrobione inaczej i przez innych reżyserów) uznano by za wiekopomne dzieło, natomiast 4,5,6 określane byłyby jako słabe w stosunku do "wielkich" poprzedników i wszyscy by robili jednym głosem "ochy" i "achy" mówiać o pierwszych trzech częściach.Acha mówiono by jeszcze, że w epizodach IV-VI klimat poprzedników został zabity przez efekty specjalne.
Tym nie mniej pomimo różnych niedocognięć nie czuję typowej dla wielu nienaiwści do prequeli i cieszę się że wszystko potoczyło się w takiej a nie ninnej kolejności.
Tym nie mniej pomimo niedociągnięćnie czuję nienaiwści
... co by było gdyby? .. a kto może wiedzieć równie dobrze można przygotować np. 10 prawdopodobnych odpowiedzi i rzucać kostką
Gdyby TPM puszczono w takiej wersji jaką mamy 1977r w kinach to uznano by to za NAJBARDZIEJ WYJEBISTY film jaki kiedykolwiek powstał ... efekty powaliły by ludzi na kolana.
to owszem, gdyby po prostu zamienić filmy miejscami, to przez efekty nowa trylogia w latach 70. i 80. wzbiłąby się na taki poziom, że przez następne dziesięć lat nikt nie byłby w stanie nawet się zbliżyć do nich. Z drugiej strony gdyby GL w roku 1999 wypuścił ANH z jej efektami i dynamiką zostałaby zjechana pewnie jak Wiedźmin (notabene z tegoż samego roku). Ale w obu przypadkach zabrakłoby jednej rzeczy a mianowicie odniesień do rzeczywistości (choć z tym po AOTC GL dał sobie spokój). Siłą ANH nie był tylko mit, nie były tylko poglądy religijne Lucasa, nie tylko technologia, ale i świetnie ujęta psychoza tamtych czasów, żelaznej kurtyny i walk o wolność. To działało na współczesnych, to nie był tylko film typowo rozrywkowy, ale było w nim coś, co przyciągało, co inspirowało - jak nawet prezydenta Reagana, który chciał budować program Gwiezdnych Wojen. Gdyby wtedy GL pokazał upadającą i gnijącą od środka demokrację, to pewnie znalezłyby się głosy, że to komunista... Tak samo jak gdyby dziś pokazywał walkę z namacalnym reżimem, którego odpowiednika jednak nie można już tak łatwo pokazać na mapie, którego się człowiek nie boi.
Problemem jest to, że na opowiadaną historię miały także wpływ i czynniki zewnętrzne, jak miejsce i czas. W obu przypadkach GL przecież sięgał do monomitu i nim jechał, ale inaczej go interpretował, mając w swoim warsztacie bagaż swojego życia. A tego de facto nie da się zamienić miejscami. Na pewno natomiast stracilibyśmy jedno, przejście między I - III i IV Epizodem. Pierwszy bajeczny klimat sielankowej i przerysowanej Starej Republiki, III mnóstwa kolorów, prędkiej akcji i chaosu, no i IV, totalnego zwolnienia... Zwłaszcza skok III - IV nie byłby tak zauważalny, owszem byłby, ale poszłoby to w kompletnie inną stronę.
ja chciałem dać tylko głupi przykład a w odpowiedzi uzyskałem wypracowanie
Ogólnie powiem tak...caaaaałkowicie się z tobą zgadzam ... każdy film powstaje w pewnej specyficznej otoczce (spoecznej, kulturowej, politycznej, itp.), która ma wpływ na cały aspekt powstawania filmu. TPM kręcone w 70` czy ANH kręcone współcześnie były by całkowicie innymi filmami. Uwarunkowani zewnętrzne, sytuacja życiowa GL, jego "bagaż" życiowy spowodowały, że poszczególne epizody wyglądają tak jak wyglądają
nakręcenie na samym początku starej trylogii spowodowało pewną przewidywalność nowej. Wiedzieliśmy, że Darth Vader to w rzeczywistości Anakin Skywalker. Mogliśmy domyśleć się większości wydarzeń z EPIII. Jednakże dla prawdziwego fana SW kolejność nakręcenia obu trylogii nie ma znaczenia.