TWÓJ KOKPIT
0
FORUM Opowiadania

ok oto pierwsze kompletne opowiadanie jakie napisałam razem z X-Yurim...

X-tla 2007-09-05 23:12:00

X-tla

avek

Rejestracja: 2006-06-30

Ostatnia wizyta: 2012-05-02

Skąd: Poznań

Opowiadanie jest co prawda ze środka historii o losach Xtli i Yuriego, ale ponieważ jest kompletne i poprawione, to zamieszczam je jako pierwsze. Samo opowiadanie dzieje się około 145170 lat ABY (ach ta rozciągłość czasu i przestrzeni), i zachowuje tylko główne założenia SW...
Tak wiec miłego czytania...


Lodowaty wiatr z olbrzymią prędkością pędził przez wielki kanion zwany Otchłanią. Wysokie na kilka kilometrów, czarne niczym noc, granitowe skały stanowiły wspaniałą naturalną osłonę dla wielkiej fortecy. Wykuto ją w tej skale blisko 900 lat wcześniej, jeszcze w czasach wielkiego kryzysu, gdy Forteca Otchłani, oraz tak zwana Flota z Otchłani były jedyną większą siłą zdolną powstrzymać rozpad cywilizacji na tym terytorium. Potem około 30 lat wcześniej z Fortecy Otchłani korzystało Mroczne Bractwo, a teraz po 3 latach odbudowy i unowocześnień, Przymierze Cienia. Pół roku temu przybyła tu szukając nadziei, nie tylko dla siebie ale i dla swojego utraconego świata. Dziś już znała swoją drogę, nie bała się. Choć przed nią była pierwsza bitwa, pierwsza ale z pewnością nie ostatnia. Była na to absolutnie gotowa...
Nova Andrej stała na samotnej skale wznoszącej się na niemal kilometr ponad powierzchnie planety, a więc około 6 kilometrów ponad dno otchłani. Jej ciało okrywał czarny lśniący pancerz syntozbroi. Czarna poniekąd żywa materia z jakiej ją wykonano doskonale pochłaniała strzały z miotacza. Wiatr targał ciemnymi włosami, które dziewczyna związała tak aby nie wchodziły jej w oczy. Dziś nie mogła pozwolić by cokolwiek rozpraszało jej uwagę. Po drugiej stronie wąwozu do walki przygotowywał się wróg. Armia Republiki, cóż właściwie nikt już nie zaprzątał sobie głowy tym jaki to numer, choć tak na prawdę od dobrych kilkudziesięciu tysięcy lat jest to nazwa bardziej umowna, w sumie teraz było to bodajże dziewiętnaste, a może dwudzieste wskrzeszenie tej idei. Na pewno zaś szóste pod znakiem Wielkiej Unii. Nova dobrze znała historię, dziś jednak znacznie bardziej przydadzą się jej inne umiejętności, nabyte przez ostatnie pół roku.

Yuri stał na czele malej armii, patrzył w kierunku miejsca przypuszczalnej konfrontacji z wrogiem... Za jego plecami znajdowało się 300 Elitarnych komandosów republiki... Najlepszych z najlepszych... a na ich czele On, niedoświadczony w dowodzeniu ludźmi Jedi... Powoli odwrócił się do nich, stali w 6 grupach po 50 Wojowników.
- Żołnierze ! -zaczął swą krótką przemowę- za chwilę zmierzymy się z wrogiem który ma przewagę liczebną, ale jest to jego jedyna przewaga. Wy macie doświadczenie. Walczcie tak jakby od tego miało zależeć wasze życie...-kilku mężczyzn roześmiało się na te słowa...- No tak, macie rację, przecież zależy ono od tego...-powiedział chłopak, trochę zawstydzony, choć starał się nie dać tego po sobie poznać.
Po tych słowach ponownie obrócił się w stronę kanionu... Miał jakieś niepokojące przeczucie odnośnie tej bitwy, ale sam nie był pewny dlaczego...

Nova patrzyła teraz w dół, na swą stacjonującą u podnóża skały armię. Blisko 2 tysiące Syntoidów. Przy nich Armia wroga była zaledwie niewielkim oddziałem. Dziewczyna czekała aż wiatr nieco osłabnie. Źle było walczyć przy tak silnym wietrze. Chociaż syntoidom i tak nie robiło to większej różnicy. "Jeszcze chwilę" pomyślała dziewczyna. Czuła coś, nie była pewna co ."Jeszcze chwila" Usłyszała chrzęst swojej syntozbroi. Poczuła że wiatr słabnie. To był czas. Dwa miecze zapłonęły krwawym blaskiem.
-Atak - warknęła w komunikator "zaczęło się..."
***
Bitwa trwała od dobrych dwóch godzin. Yuriemu wreszcie udało się przedostać na drugą stronę wąwozu. Przy pomocy swojego miecza o purpurowym ostrzu zamieniał kolejne syntoidy w złom, zbliżał się coraz bardziej do dowódcy odziałów wroga. Był zbyt skupiony na bieżących zagrożeniach aby zastanawiać się kim tez może być jego główny przeciwnik. Gdy dotarł na mniejsza odległość zauważył ze jest to kobieta. Jej postawa wydawała mu się znajoma. Była do niego odwrócona tyłem, walczyła akurat z grupka jego 6 żołnierzy... kolejno ginęli od ciosów jej Mieczy. Gdy sobie z nimi poradziła odwróciła się do niego, wtedy zobaczył kim była naprawdę...
-To ty...- powiedział lekko zaskoczonym głosem... - Co... co ty robisz ?-spytał z niedowierzaniem
Dziewczyna początkowo nie odpowiedziała. Przyskoczyła do niego, klingi ich mieczy zderzyły się ze sobą. Wtedy usłyszał jej głos, bardzo cichy , ale wyraźny.
-Zwyciężam!
po tym jedynym słowie odepchnęła go od siebie, z taką siłą iż zatrzymał się dobre 4 metry od niej.
-W czyjej walce? - Spytał chłopak.
Dziewczyna spojrzała na niego.
- Nie twoja sprawa- krzyknęła- nigdy tego nie zrozumiesz.
Ostrze świsnęło tuż koło jego głowy
- Nie zrozumiem jeśli nawet nie spróbujesz mi wytłumaczyć.
Chłopak przeszedł na zdecydowanie ofensywny sposób walki.
-Niema czego wyjaśniać- warknęła dziewczyna- Zwyciężę, ciebie i wszystkich , którzy będą próbowali mi odebrać to co mi się należy. Ty masz swój dom. więc nie będziesz mnie pouczał.
Dziewczyna chciała mieć to już za sobą. Teraz nic jej nie przeszkodzi. Nie po tym co już przeszła. - Jeśli będę musiała - powiedziała - zniszczę cię.
-Zniszczysz?- powiedział chłopak parując wszystkie jej ciosy- Naprawdę chcesz to zrobić ?- Musiał się schylić aby nie stracić głowy- Myślałem ze cos nas łączyło...- Używając Pchnięcia odsunął ja od siebie na bezpieczna odległość...
- TAK.- krzyknęła Nova- Zabiję cię, jeśli znów staniesz mi na drodze.
Dziewczyna znów zaatakowała. Jej twarz znalazła się na przeciw twarzy Yuriego. W jej oczach płonął ogień.
-Jesteś gotowa aby mnie zabić? -spytał odbijając jej ciosy
Dziewczyna zamiast odpowiedzieć, kopnęła chłopaka w brzuch.
Zabolało go, ale starał się zachować postawę obronna. Stwierdził ze ma dość tej walki... walki której sam zakończyć nie będzie mógł... Wyprostował się przed dziewczyna, i wyłączył swój miecz
- A wiec rób co musisz...
Dziewczyna spojrzała na niego pogardliwie. Zamachnęła się mieczem. Była gotowa do bitwy , była gotowa...Ale...
Yuri stał przed nią, ręce opuścił wzdłuż tułowia. Wyglądało to tak jak by czekał na ten cios.
-Czego tak stoisz?- spytała- broń się.
-A co mi innego zostało ? Kochałem cię... Dalej kocham... i cóż... jeśli to co nas łączyło... co łączy nic dla ciebie nie znaczy, to nie mam po co żyć.
- Jesteś głupi - powiedziała. Ponownie zamachnęła się mieczem. Walka trwałą wokoło nich. A ona stała pośród strzałów z miotaczy, pośród krzyków ginących żołnierzy i szczęku upadających syntoidów. Patrzyła w twarz młodego Jedi. Nova zawahała się. " Nie mogę " Krzyknęła w myślach. Opuściła miecz.
- Nie mogę. - powiedziała na głos – nie mogę zabić człowieka który nie ma broni. - "nie mogę zabić Ciebie" pomyślała.
- Więc nie rób tego- powiedział Yuri- Xtla , nie musisz ...
Chłopak nie skończył, dziewczyna uderzyła go w twarz.
-NIE NAZYWAJ MNIE TAK!- ryknęła. Yuri podniósł się . - Xtla umarła wraz ze swoim ojczystym światem. Ona była słaba i głupia, dlatego nie mogła go ocalić. A teraz włącz miecz i walcz ze mną, Miej dość odwagi...

Walka trwała. Nova i Yuri przesuwali się w górę zbocza. Żadne z nich nie mogło osiągnąć trwałej przewagi. Byli już niemal na samym szczycie. W dole pod nimi toczyła się zażarta bitwa, Choć armia przymierza topniała, wciąż utrzymywała przewagę liczebną. Obie strony mogły zwyciężyć. Na szczycie wzgórza Nova Andrej i młody Jedi kolejny raz skrzyżowali miecze. Po chwili dziewczyna uderzyła go w twarz rękojeścią. Chłopak upadł.
Po tym ciosie wypuścił z ręki miecz. Ukląkł pokonany przed dziewczyna.
-A wiec wygrałaś... wygrałaś walkę... co zrobisz teraz ?
- Mogła bym cię zabić- powiedziała zbliżając klingę do szyi Yuriego- Nie zrobię tego jednak, bo i tak przegrałeś bitwę.
Chłopak spojrzał na pole walki, bitwa wcale nie wyglądała na rozstrzygniętą. Co prawda jego oddział skurczył się niemal o połowę, ale i siły wroga znacznie się zmniejszyły. Właściwie to przewaga liczebna Sił przymierza niebyła już aż tak rażąca.
-Przegrałem? Nie byłbym taki pewny... tu stoczyły się dziś rożne bitwy... a ta najważniejszą wygrałem... nie możesz mnie zabić... w tobie wciąż jest dobro -powiedział chłopak
Dziewczyna odwróciła się do niego.
-Myślisz że to jest zwycięstwo?- jej spojrzenie było pełne pogardy.- Przegrałeś wszystkie bitwy.
- Nie, wcale nie.- powiedział- zresztą moi żołnierze, też nie wyglądają na przegranych.
Dziewczyna spojrzała na pole bitwy. Uśmiechnęła się pod nosem."tak to fakt" pomyślała "Teraz jednak pora odkryć resztę kart". Yuri zobaczyła jak dziewczyna wyciągnęła rękę w stronę w kierunku ziemi, zamknęła oczy.
-Shiasshi idrr khhandeii- powiedziała to tak cicho iż chłopak miał problem z dosłyszeniem słów, żadnego z nich nie zrozumiał. W tym momencie z powierzchni planety uniosły się tumany piasku, stworzyły olbrzymią piaskową burzę i przesłoniły niebo.
-Hmm, efektowne... ale czy ma to jakieś zastosowanie ? - Spytał chłopak
-Wiesz, moi wojownicy mogą walczyć w cieniu, gdy burza przysłoni blask słońca...
Po kilku minutach zapadła całkowita ciemność. Nie było nic widać, chłopak mógł tylko słuchać. Z pola bitwy dobiegały odgłosy walki . Obecnie w śród nich przeważały krzyki rannych i umierających żołnierzy.
-Co tam się dzieje? Co im robisz? - spytał wojownik...
- JA ?- usłyszał głos dziewczyny- to moi żołnierze, są niepokonani.
na dłuższą chwilę zapadła głucha cisza. Po chwili głos Novej odezwał się znowu tym razem tuż koło Yuriego.
-ZWYCIĘŻCIE ! ! !- krzyknęła w komunikator - NIE BRAĆ JEŃCÓW
Na kilka sekund zrobiło się widniej. Yuri dojrzał niewyraźny zarys dziewczyny malujący się wśród piaskowej burzy. Chłopak spojrzał na nią, na jej syntozbroje, a później na twarz- prosto w oczy.
-Dlaczego to robisz? to co robisz jest złem - powiedział, po czym odszedł od niej i ponownie włączył swój miecz świetlny.
- Co ty chcesz zrobić? - zapytała dziewczyna, gdy chłopak włączył miecz.
-Nie mogę stać bezczynnie gdy giną moi ludzie... powstrzymam cię... -chłopak skierował miecz w jej kierunku. Wiedział ze nie może je zabić, ale miał nadzieje ze dziewczyna zajmie się walka i nie będzie mogła kontrolować... tego czegoś
- Myślałam że nie chcesz ze mną walczyć - powiedziała w ciemności dziewczyna - cóż. I tyle są warte słowa Jedi. - dodała po chwili.
Pośród burzy, zapłonęły znów dwa miecze. Widać było jedynie ich blask, tak gęsto w powietrzu było od piasku. Było go tak wiele, że aż ciężko było oddychać.
Nova w mgnieniu oka znalazła się przy Yurim.
-Bo nie chcę, ale jeśli to jedyny sposób, to zrobię co muszę - powiedział, po czym przeszedł w postawę obronną.
Walka znów się rozpoczęła. Trwała i trwała wciąż w piaskowej zamieci. Z czasem burza zaczęła tracić impet. Powoli, lecz nie ubłaganie Nova Andrej opadała z sił, a wraz z nią słabła i piaskowa zamieć. Najpierw zniknęły trudności z oddychaniem, potem ostatnie promienie słońca zaczęły przedzierać się przez kożuch piasku. Potem powoli z burzy wyłonił się kształt samotnej skały i krawędzi wąwozu. A na koniec, gdy wiatr już ucichł a pył opadł, oczom Yuriego ukazało się pobojowisko. Przy życiu pozostało nie więcej niż dwudziestu jego żołnierzy. Tłoczyli się oni u podnóża samotnej skały, walcząc z syntoidami.
Chłopak spojrzał na Xtlę, po czym odskoczył od niej na bezpieczna odległość, wyłączył miecz i powiedział tylko jedno krótkie słowo - Dość ! - po czym pobiegł w kierunku swoich żołnierzy.
Nova nie starała się go gonić. Wyłączyła miecze. Znów, tak jak pół roku wcześniej poczuła się rozdarta. Młody Jedi miał racje, wciąż coś do niego czuła, ale musiała robić co jej kazano, jeśli chciała odzyskać swój świat. Po chwili kiedy Yuri był już zbyt daleko by ją usłyszeć postanowiła wydać ostatni w tej bitwie rozkaz swoim syntoidom.
- Zepchnąć ich nad brzeg kanionu! Zmusić do wycofania się!
Widziała jak syntoidy wykonują rozkaz. Po pewnym czasie Yuri i jego ludzie znaleźli się po drugiej stronie przepaści.

Chłopak zastanawiał się co właściwie powinien zrobić. Znalazł się przy swoich ludziach, a syntoidy zamiast ich atakować aby zabić starały się ich tylko dokądś popchnąć... Przyjrzał się uważnie pozostałym przy życiu wojownikom... Ich zbroje były pobrudzone krwią i innymi rzeczami, których pochodzenia wolał nie poznawać... Niektórym brakowało sporych fragmentów pancerza...
Spojrzał w stronę pobojowiska. Ujrzał setki zniszczonych syntoidów, kanciaste sztywne kształty. Trudno było uwierzyć, że te bezlitosne, ślepo posłuszne maszyny są w pewien sposób żywe. Widział pojedyncze ślady krwi zarówno na otwartej przestrzeni jak i u podnóża samotnej skały. Widział tu i ówdzie porozrzucane fragmenty zbroi. Spojrzał w górę, ku szczytowi samotnej skały na stojącą tam samotną czarną postać, wyraźnie odcinająca się od żółtawego nieba.
„To wszystko jest jej wina... gdyby nie ona, gdyby nie Przymierze to nikt by nie musiał zginąć...” - pomyślał młody jedi - a mogłem to zakończyć... pokonać ją... gdybym tylko umiał z nią walczyć pełnią umiejętności... gdybym umiał...
Chłopak zauważył, że zbliżają się do brzegu kanionu. Zobaczył też że dziewczyna stojąca na samotnej skale odwraca się i znika mu z oczu. Nie wiedział dokąd zmierza.
- Niedobrze, jak dalej damy się spychać w stronę brzegu to nas strącą w przepaść - pomyślał zaniepokojony. Wtedy przypomniał sobie o pomoście którym tu się dostali. Spychano ich właśnie w jego kierunku. Przejście na drugą stronę przepaści zajęło im trochę czasu. Kilku jego żołnierzy spadło przy wejściu na pomost.
Syntoidy zmusiły ich do pozostania po drugiej stronie. Yuri nie był z tego zadowolony. Postanowił czekać. Wtedy z wnętrza Otchłani wyleciał pojedynczy syntomyśliwiec. Słońce odbijało się w lśniącej czarnej powierzchni statku. Yuri wiedział kto siedzi za jego sterami, czuł to... Nova Andreij opuściła Karegat.
***
Pewnie wkroczyła do obszernej sali w olbrzymim, starym, pałacu znajdującym się gdzieś na terenie Odległych Szańców. W skład Odległych Szańców wchodziło dwanaście planet, z których każda przygotowana była do długotrwałej obrony. Było to serce całego Przymierza, do niedawna praktycznie zapomniane, leżące na granicy znanych światów. To w jednej z tych fortec przez blisko piętnaście lat Avard, przywódca Przymierza Cienia, poszerzał swoją wiedzę i umiejętności, i stąd rozpoczął rozszerzanie swoich wpływów.
Pałac w którym się znajdowała stał się fortecą tak dawno temu, iż jego historia tonęła w mrokach niepamięci. Sala, której próg przekroczyła, wysoka i obszerna, cała tonęła w półmroku. Pojedyncze promienie księżyca wpadały do niej przez nieliczne wąskie szpary znajdujące się tuż pod sklepieniem. Na końcu Sali, oświetlony przez jeden z takich promieni, stał prosty tron wykuty z czarnego kamienia. W kamieniu tym zatopione były srebrzyste żyłki. Gdy na tron padało światło księżyca wydawało się jak gdyby czerń jaśniała, a jednocześnie pochłaniała całe otaczające ja światło. Wchodząc Nova zauważyła dwie postaci. Jedną z nich był pan i władca jej losu, którego każdy rozkaz musiała spełnić bez najmniejszego sprzeciwu. Był to mężczyzna w kwiecie wieku choć na wygląd mógł mieć zarówno dwadzieścia jak i trzydzieści pięć lat. Jego opadające aż do ramion włosy były białe, nie siwe, lecz lodowato białe. Natomiast oczy przywodziły na myśl swą barwą kratery najgorętszych wulkanów. Trudno było ocenić czy więcej jest w nich nienawiści, czy też pogardy dla niemal wszystkiego co istnieje. Drugą postacią była dziewczyna. Wyglądała na rówieśniczkę Novej, co oznaczało że jest od niej o kilka lat młodsza. Drobna i wystraszona, siedziała u stóp tronu skulona niczym wystraszone zwierzątko. I tak jak gdyby w istocie była zwierzątkiem, Avard co jakiś czas gładził dłonią jej głowę.
Mężczyzna spojrzał wprost na Novą, poczym odezwał się do dziewczyny siedzącej u stóp tronu:
- Brino odejdź stąd. Natychmiast.
Dziewczyna wstała i ruszyła przez komnatę, a jej czarne włosy bezładnie opadły na twarz i ramiona. Prawie cały czas szła ze spuszczoną głową, tylko gdy mijała Novę podniosła na nią swoje wielkie szafirowe oczy.
Gdy już opuściła salę, Nova pytająco spojrzała na Avarda.
– Chyba nie chcesz się mnie pozbyć ? Prawda?
– Nie. Na razie jesteś niezastąpiona. NA RAZIE. - odpowiedział Avard, kładąc wyraźny nacisk na ostatnie słowo. – O ile nie przyniosłaś mi wieści o klęsce.
Nova uśmiechnęła się „Oczywiście” - pomyślała - Zabił by mnie na miejscu, gdybym nie zwyciężyła na Karegat.”
– Zwyciężyłam, ale uważam, że... – nie dokończyła
– Nie interesuje mnie dokładne sprawozdanie. Wygłosisz je na naradzie wojennej, za jakąś godzinę. A po naradzie zjawisz się w moich komnatach. Zrozumiałaś, dziecko?
Nova poczuła się jakby nie swojo, ale trwało to jedynie ułamek sekundy. Potem tylko kiwnęła głową i wyszła.
***
Narada wojenna skończyła się dobre dziesięć minut temu. Wygłosiła dokładne sprawozdanie z bitwy o Otchłań Karegat. Oczywiście z godnie z jej przewidywaniami, walki w okolicy Karegat będą jeszcze trwać ale tym razem nie będzie to już jej zmartwienie. Avard przydzielił jej nowe ważniejsze zadanie.
Teraz, nie bez lęku, przekroczyła próg komnaty swojego mistrza. Komnata byłą przestronna i wygodnie choć skromnie urządzona.
Komnata miała kształt sześcianu, pozbawiona była iluminatorów oraz większych źródeł światła. Avard, siedzący za swoim - wyglądającym na bardzo drogie, pomimo swej prostoty – biurkiem, przeglądał coś na ekranie komputera. Nova wiedziała ze powinna zaczekać aż mistrz sam się do niej zwróci. Przerywanie mu nie było bowiem najmądrzejszym pomysłem... Tak więc czekała.
- Usiądź - powiedział po chwili wskazując na proste, choć praktyczne krzesło. - Teraz przedstawisz mi „raport” z Karegat. - powiedział podchodząc do niej.
– Jak to? Przecież raport zdałam przy wszystkich, na naradzie...
– Nie chodzi mi o to suche sprawozdanie, dziecko.- Spojrzał na zdziwione oczy Novej. Odsunął się od niej- Podejdź tu.- rozkazał. Dziewczyna siedział jak wmurowana – mówiłem PODEJDŹ TU.
Nova spełniła rozkaz.
– Grzeczna dziewczynka. – powiedział Avard - a teraz uklęknij. No dalej, jak na razie nie zależy mi na tym abyś sobie rozbiła głowę.
Nova nie rozumiała tego co się dzieje, ale wolała nie nadwyrężać jego i tak już wątpliwej cierpliwości, więc spełniła rozkaz. Avard przyłożył dłoń do jej skroni...
Novej wydało się że krzyknęła, ale nie mogła być pewna. Cały świat wokół niej zawirował, i pochłonęła ją fala bólu. Czuła się tak jakby coś ją ściskało. I nagle gdzieś zza tego wszystkiego usłyszała głos Avarda:
- Przestań się bronić, bo będzie bolało.
Potwierdziła to kolejna fala potwornego bólu jaka przetoczyła się przez jej umysł. Wszystko było bólem, wirowała w przestrzeni powstałej z bólu, przed oczami miała jedynie ciemność tak mroczną, ze wydawała się jarzyć i wypalać jej oczy.
– Do cholery, głupia dziewczyno - ozwało się z jeszcze dalszych ciemności – Bariery, opuść bariery.
Kolejna fala cierpienia, nic więcej tylko ból i pustka. Po prostu pusta otchłań stworzona z cierpienia.
Na granicy świadomości poczuła jakby jej umysł znalazł się w czarnej dziurze. A potem nie było już nic.
***
Nova ocknęła się na posadzce komnaty Avarda. Była ścierpnięta i bolała ją głowa, a w oczach wirowały jej czarne plamy.
– Ty głupia dziewczyno – usłyszała gdzieś nad sobą - Jeszcze chwila, a zmiażdżył bym twój umysł!
- Co... Co zrobiłeś, panie?
- Nic takiego... nic czym powinnaś się martwić - powiedział Avard patrząc na nią z góry.
Nova spróbowała wstać, lecz była zbyt wyczerpana… Ledwie udało jej się usiąść.
-Dlaczego… dlaczego się tak czuję?
-To także nie twoja sprawa.- odpowiedział Avard- a teraz odejdź, musze pomyśleć.
-Nie wiem… czy… czy dam rade. – Odpowiedziała wyczerpana dziewczyna.
-Otwórz się na MOC, otwórz się na swój gniew, on ci da siłę.- Odrzekł Avard.
Dziewczyna ponownie spróbowała się podnieść, jednak mięśnie nóg odmówiły jej posłuszeństwa. Mężczyzna zgromił ja spojrzeniem. Po chwili jednak jego twarz złagodniała. Podszedł do niej i postawił ją na nogi.
– Musisz wyjaśnić mi kilka rzeczy dziecko. Ten chłopak, nie zabiłaś go, choć mogłaś. Nawet kilka razy. – Spojrzał na nią - Wiem co czułaś przez cały czas. Powinnaś się pozbyć tych beznadziejnych sentymentów. I swoich głupich zahamowań, dotyczących metod prowadzenia walki.
Dziewczyna wbiła wzrok w posadzkę.
– Niestety to nie jest takie proste.
-Dlaczego?- Spytał patrząc na nią
– Ja. Ja nie potrafię - powiedziała z rezygnacją
-A wiec musisz się tego nauczyć... jeśli chcesz dobrze służyć Przymierzu... - rzekł patrząc na nią potępiającym wzrokiem
– Panie. Nie mogę usunąć swojego sumienia.- powiedziała
- Nova niema sumienia. - zaśmiał się – chyba ze wciąż jesteś tym kim byłaś?
-Postaram się poprawić swą postawę, jestem absolutnie lojalna względem przymierza.- rzekła dziewczyna.
– Nie wątpię. Jednak w kwestii twojego sumienia poprawa musi być natychmiastowa. Tylko sprawne działanie, przybliży cię do twojego świata. Pamiętasz co mówiłem ci na temat Erdii?
-Pamiętam, nie mogłabym przecież zapomnieć - Powiedziała dziewczyna lekko urażona, starając się nie dać tego po sobie poznać.
Mężczyzna zaśmiał się głucho.
– A jednak nie starasz się. Albo jesteś za słaba...
– Nie. – powiedziała – Nie jestem słaba!
– Zadziwiasz mnie dziewczyno. Skoro nie potrafisz sama sobie poradzić z własną słabością, i to tak lichą jak wyrzuty sumienia...
– PORADZE SOBIE - krzyknęła w przestrzeń
– Tak? Ciekawe ile to potrwa? - podszedł do niej przyłożył palce do któregoś z zagłębień w jej zbroi – Krkhta avrej – wyszeptał . Oczy dziewczyny rozszerzyły się.
Pustka, pustka przestrzeni. I dwie myśli w tej bezdennej pustce. Dwie osobne a zarazem połączone myśli.
– Kim jesteś.- pytanie rzucone w otchłań
– Tobą. - i z przestrzeni odpowiedź.
– Mną? Ale ja? Przecież ja jestem sobą.
– Ty jesteś częścią siebie. Tą słabszą.
– Kim jesteś? Nie możesz być mną.
– Jestem tobą. Jestem Nova.
– A wiec ty to nie ja. Ja nazywam się Xtla.
I śmiech z przestrzeni.
- Ty słaba moralistko. – powiedział głos – dlatego jesteś do niczego. Dlatego nie masz domu, dlatego Erdia nie istnieje. Bo dałaś z siebie zrobić bezbronną idealistkę. To tylko twoja wina.
W jej umyśle pojawiła się rozpacz
–Tak moja wina, ale nie będziesz...
– No właśnie, a teraz przez swoje głupie fochy chcesz zaprzepaścić jedyną szansę na odzyskanie wszystkiego. Do dziś byłaś górą ale to koniec, teraz ty będziesz niczym - z samego dna umysłu.
– Co? – krzyknęła pierwsza myśl – Nie! Myślisz że zgodzę się.....
i znowu śmiech z przestrzeni.
– Nie masz wyboru
I nie było już nic... Jedna myśl poczuła tylko dziwne ciążenie siebie samej i jakby spadanie. A potem...
A potem Dziewczyna otworzyła oczy.
– Kim jesteś? – padło pytanie gdzieś zza jej pleców
– Nova Andreij.- brzmiała odpowiedź
– Jaki jest twój cel?
– Zwyciężać dla Przymierza
– A gdy ktoś stanie ci na drodze co masz zrobić?- kolejne pytanie
– Zabić.
– A jeśli ktoś, znów nazwie cię dawnym imieniem?
- Zabić.
– Dobrze.- powiedział Avard stając za Novą. Poczym, kładąc dłonie na jej ramionach, dodał – Ale niestety nadal powinnaś się poddawać sondowaniu umysłu. Po każdym zadaniu jakie wykonasz, przybędziesz do mnie, a ja poddam cię temu zabiegowi. A zawsze przy okazji ....- to ostatnie wypowiedział wprost do jej ucha
– Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele - syknęła
Mężczyzna zaśmiał się.
–A kto powiedział że mam zamiar sobie coś wyobrażać - Przejechał dłonią po jej szyi. Syntozbroja, od razu zredukowała się do prostego napierśnika.
Dziewczyna zagryzła dolną wargę. Sytuacja zaczęła ją co najmniej irytować.
Avard przesunął dłonią po jej ciele.
– Podoba ci się to?- zapytał zjadliwe. Dziewczyna nie odzywała się. Choć bardzo chciała wrzeszczeć. Jednak w milczeniu zniosła kolejne „pieszczoty”, jakimi Avard ją obdarzył. Była wściekła jak nigdy dotąd. Nienawidziła tej sytuacji. Przez krótką chwilę rozpaczliwie pragnęła sięgnąć po miecz. Jej dłoń zatrzymała się w połowie drogi. Byłą zdecydowana, ale... Myśl, myśl z dna umysłu „Erdia”.
Avarda bawiła jej wściekłość.
– Teraz odejdziesz – rozkazał - Musisz przygotować się do swojego zadania. Prawda?
Dziewczyna bez słowa ruszyła ku drzwiom. Gdy tylko przekroczyła próg, jednym ruchem aktywowała zbroję. Oddaliła się obiecując sobie w duchu, że jeśli ta sytuacja się powtórzy, nawet owa cicha myśl jej nie powstrzyma.

LINK
  • ...

    Raith 2007-09-07 23:11:00

    Raith

    avek

    Rejestracja: 2007-06-29

    Ostatnia wizyta: 2010-07-03

    Skąd:

    Ano, zacne. Kilka błędów intepunkcyjnych itp, ale to treść się liczy, prawda? :> Za prawdę powiadam wam, dajcie więcej... tylko może trochę wcześniej?

    LINK
  • Hmm...

    Darth Phabious 2007-09-07 23:54:00

    Darth Phabious

    avek

    Rejestracja: 2004-12-11

    Ostatnia wizyta: 2018-05-06

    Skąd: Katowice

    Udane, udane opowiadanie, ale ta data to nieco przesadzona jest. Rozumiem, że nie chciałaś zahaczyć o EU, ale jak tak dalej pójdzie, to... dobrniecie do naszego układu słonecznego XX wieku
    A, i brakowało mi tam trochę opisów starć między armiami. Przed spotkaniem bohaterów mogło być trochę taktycznych opisów.
    Ale nie no, nie jest źle, udało się Wam nawet.



    Muszę się zastanowić nad zajrzeniem w swoje stare opowiadania i może je zamieszczę. Choć wstyd mi...

    LINK
  • No no

    Louie 2007-09-08 09:57:00

    Louie

    avek

    Rejestracja: 2003-12-17

    Ostatnia wizyta: 2024-11-20

    Skąd:

    Ciekawe, bardzo fajnie się czyta. Tylko trochę rzeczywiście przesada z tą odległą datą, no ale to nie ma wpływu na fabułę Czekam na więcej

    LINK
  • :)

    Makoto 2007-09-08 18:44:00

    Makoto

    avek

    Rejestracja: 2007-07-03

    Ostatnia wizyta: 2007-10-31

    Skąd:

    Pikne Mam nadzieje, ze będzie ciąg dalszy :]

    LINK
  • Cholera czemu

    Horus 2007-09-08 23:40:00

    Horus

    avek

    Rejestracja: 2006-04-15

    Ostatnia wizyta: 2024-08-10

    Skąd: Zabrze

    te opowiadania zawsze są takie długie Będę czytać jutro

    LINK
  • Ok

    X-tla 2007-09-15 21:32:00

    X-tla

    avek

    Rejestracja: 2006-06-30

    Ostatnia wizyta: 2012-05-02

    Skąd: Poznań

    to tyle pozytywów... A czy są jakieś opinie negatywne?? Tz, co poprawić(poza datą, co jest beznadziejne, a co dobre, czego brakuje itd...

    LINK
  • No Ok Oto następna część naszych opowiadanek...( w komentarzach proszę mnie nie oszczędzać)

    X-tla 2008-01-27 18:33:00

    X-tla

    avek

    Rejestracja: 2006-06-30

    Ostatnia wizyta: 2012-05-02

    Skąd: Poznań

    Czarna przestrzeń kosmosu.
    A na jej tle Atra - planeta z granic znanych światów.
    Nagle w przestrzeni tuż koło niej wyłoniła się flotylla statków. Czarne powłoki byłyby niewidoczne na tle bezkresnej pustki gdyby nie światło czerwonej gwiazdy które odbijając się w ich gładkiej powierzchni nadawało im niezwykły połysk półpłynnego, czerwonego metalu. Przybyli z bez uprzedzenia, a mimo to spodziewano się ich.
    -A wiec przybyli... zgodnie z raportami szpiegów... - Powiedział Yuri po czym zwrócił się do jednego z obsługujących przyrządy - Mógłbyś udostępnić mi pełny skan floty wroga?
    -Postaram się.
    -Dziękuję- odparł Jedi
    – Dowódco - krzyknął chłopak – to jest dość dziwne. To same myśliwce! Blisko dwa tysiące myśliwców. I żadnych statków więcej.
    -Uhm... to chyba nie powinien być problem, nasze tarcze wytrzymają ataki takich małych stateczków, prawda ?-Zapytał Jedi
    W tym momencie jeden z niewielkich myśliwców uderzył we fregatę. Oba statki w jednej chwili stanęły w płomieniach. W pierwszej chwili Yuriego zdziwiło takie samopoświęcenie pilota, ale po chwili zrozumiał że te myśliwce nie maja pilotów, albo raczej że same są pilotami i statkami. Były to syntomyśliwce, kolejne rozumne maszyny Przymierza. Wyczuwał jednak coś jeszcze; jedyny naprawdę żywy organizm. Jej organizm.
    Yuri spróbował wysłać do tej jednej jedynej istoty przekaz myślowy, jednak na trafił na… nie na pustkę, raczej na cos jak… umysłową czarna dziura nie wypuszczająca niczego na zewnątrz.
    -Przywódczyni przymierza jest na tamtym statku- powiedział wskazując na jeden z myśliwców, nieco różniący się od pozostałych.- powinniśmy spróbować pojmać ten myśliwiec razem z pilotka.-Dodał po chwili.
    -Połącz mnie z dowództwem- powiedział i wrócił do naprzemiennego obserwowania realnego pola bitwy przez iluminator oraz ekranu taktycznego. Ich przeciwnicy mieli ogromna przewagę liczebną, ale poza tym właściwie żadnych atutów. Niestety ten jeden całkowicie wystarczył aby odnieśli sukces w tej walce.

    Tym czasem Nova Andreij zasiadając za sterami swojego syntomyśliwca patrzyła w przestrzeń przed sobą. Nagle poczuła ukłucie czyichś myśli, odpędziła je. Nie był to nikt z kim powinna się kontaktować
    Był to ktoś, kogo powinna zniszczyć tak jak pozostałych przeciwników. Jej zadanie było proste - przełamać ewentualną obronę planety, tak ażeby główne siły desantowe które przybędą za około pół godziny, mogły ją bez większych przeszkód zająć. W sumie sam świat nie miał ani ważnego strategicznie położenia, ani imponującej siły zbrojnej, ani nawet surowców. Sama z siebie Atra nic nie znaczyła. Była jednak w posiadaniu pewnej ciekawej technologii, umożliwiającej wydobywanie pierwiastków z serc gwiazd. Pomijając fakt że owa technologia bardzo przydałaby się zakładom zbrojeniowym samego Przymierza, to kilka silnie uprzemysłowionych układów było gotowe przyłączyć się do Przymierza w zamian za tę pilnie strzeżoną przez Atran tajemnicę.
    Novę zdziwił jednak fakt, iż na nich czekano. Oznaczało to że gdzieś w sekretnych szańcach był szpieg. Ale kto? Kto mógł słyszeć naradę wojenną? Albo kto mógł poznać jej przebieg od kogoś kto ją słyszał? Dużo opcji i możliwości. „Niech to, zastanowię się później” pomyślała „ Skup się na bitwie”.
    – Jednostki od 1do 400 zajmijcie się myśliwcami. Jednostki od 401 do 601 za mną. Jednostki od 602 do 1000 lewe skrzydło jednostki od 1001 do 1401 prawe skrzydło, jednostki 1402 do 1700 - okrążyć planetę i zaatakować od tyłu. Reszta pozostać w bezpiecznej odległości.- krzyknęła w komunikator. Wiedziała że usłuchają i zrobią dokładnie to czego zażądała. Najpierw jednak została jej jeszcze jedna sprawa. Nawiązała kontakt z okrętem dowodzącym obroną planety...

    Mistrz Tanad właśnie odebrał połączenie od swojego ucznia, ale ledwie zdążył go powitać jeden z łącznościowców zasygnalizował, że są wywoływani przez statek przymierza.
    -Łącz mnie! - zawołał i przełączył się na wskazany kanał.
    -Tu mistrz Jedi, Tanad, przywódca wojsk obronnych planety.
    Na ekranie pojawiła się postać w hełmie, do którego wypustek przyłączone były liczne rury i przewody, prawdopodobnie część systemu podtrzymywania życia w myśliwcu. Przez przesłonę hełmu widział jedynie oczy rozmówcy. Oczy które pragnęły walki.
    – Mówi Nova Andreij, głównodowodząca floty Przymierza, tu reprezentująca samego Avarda. Przekazuję wam jego słowa. Jeżeli poddacie się i przysięgniecie wierność memu Panu, nie tylko ocalicie swoje życie, a nawet zostaniecie nagrodzeni.- powiedziała dziewczyna.- Jeżeli wypowiecie nam bitwę, zostaniecie zniszczeni. Przymierze nie będzie brać jeńców, ani oszczędzać tych którzy poddadzą się w czasie bitwy. Teraz macie pierwszą i ostatnią szansę.
    -Dajcie nam 3 dni na rozważenie propozycji- Odpowiedział Mistrz Tanad
    – Daję wam trzy minuty.- odparła dziewczyna.- Potem rozpocznie się bitwa.
    – Trzy minuty według jakiego czasu? Lokalnego? Birdanskiego? – spytał mistrz.
    Przysłuchujący się rozmowie Yuri niemal parsknął śmiechem; mistrz starał się wyprowadzić Novą z równowagi. Natychmiast jednak poczuł ukłucie bólu na myśl o Novej…
    - Dobrze wiesz ze chodzi mi o czas standardowy- odparła dziewczyna lodowatym tonem – I jeśli nie przestaniesz prowadzić tej głupiej gry, to zredukuje ten czas do zera. – warknęła – A teraz żądam odpowiedzi.
    -Odpowiedzi? Cóż, czekaj, postaram się zorganizować walne zebranie przywódców i ustalimy nasze stanowisko.- Powiedział mistrz i przerwał połączenie.- Łączność, wyślijcie prośbę o wsparcie do wszystkich naszych jednostek w tym rejonie galaktyki, dowódcy strategiczni, opracować jakiś plan ataku i wprowadzić go w życie. Natychmiast.

    Gdy zerwano połączenie Nova aż wrzała z wściekłości. Potraktowaną ja jak dziecko, jak byle uczniaka. To uwłaczało jej zdolnościom, jej obecnej pozycji... „Nikt mnie nie będzie tak traktował, nikt!!!” Grzmiały jej myśli. Droczyli się z nią, nie cierpiała gdy tak ją traktowano, nie obchodziło jej co powiedziała przed chwilą, rozniesie tę żałosną „flotę” w pył. „Chwileczkę? Czy to Zitrjańskie pancerniki typu beta?” Pomyślała patrząc na sześć dużych statków kołyszących się przed nią w przestrzeni. Tak to były Zintrjańskie pancerniki. Stanowiły trzon floty obronnej. „Wspaniale” pomyślała.
    – Wszystkie jednostki od 1 do 1700, do ataku, zmieńmy ich w gwiezdny pył.
    Jej własny syntomyśliwiec przyspieszył i wnet znalazła się na wprost chmary startujących ze statku dowodzenia myśliwców. Nova mocniej ścisnęła drążek sterowniczy i z całej siły szarpnęła w górę. Po chwili z powrotem zanurkowała jednocześnie ostrzeliwując kłębiące się pod nią myśliwce.

    Yuri, obserwując co się dzieje w przestworzach, zawołał do jednego z obecnych na mostku ludzi - Przygotuj mój myśliwiec, musimy użyć wszystkich naszych jednostek - Powiedział. Ale nie była to do końca prawda, w rzeczywistości Yuri chciał móc stanąć naprzeciw Nowej w czystej walce jeden na jednego.
    -Statek gotowy, silniki się grzeją.- Zameldował żołnierz. Yuri ruszył szybkim krokiem do turbowindy, zjechał na poziom hangaru i szybko podbiegł do swojej maszyny. Przeprowadził szybki test wszystkich systemów, i wystartował. Dość szybko zestrzelił trzy myśliwce przymierza i w końcu mógł nawiązać kontakt ogniowy z swoją przeciwniczka. Jednak tylko wszedł na jej ogon, i wiernie powtarzał wszystkie jej manewry
    -Xtla, tu Yuri, proszę, podaj się. - Powiedział do komunikatora.
    Nie było odpowiedzi. Czarny syntomyśliwiec w mgnieniu oka zanurkował w dół, znikając z pola widzenia Yuriego. Po chwili spadł na niego grad laserowych błyskawic. Chłopak spróbował zejść z linii strzału wrogiego myśliwca, i jeszcze raz nadał komunikat "Xtla, proszę, odezwij się!" I znów cisza w eterze....

    Dziewczyna zauważyła ze ktoś wywołuje ją, przez komunikator i uruchomiła go.
    – Mówiłam, gdy bitwa się rozpocznie nie przyjmuję błagań o litość.- warknęła poczym znów przełączyła komunikator na kanał syntomyśliwców. Czułą że zna pilota niewielkiego myśliwca który miała przed sobą. Nie miała jednak zamiaru tracić czasu na osobistą rozgrywkę. – Wszystkie sprawne jednostki od 401 do 420 zajmijcie się tą nieznośną muchą którą mam przed nosem.
    Kilkanaście stateczków rzuciło się w stronę niewielkiego myśliwca.
    – jednostki od 420 do 520 podzielić się na 5 oddziałów po 20 jednostek, po jednym oddziale na pancernik. Ten najbliższy jest mój. Poczekajcie aż z nim skończę, a potem postarajcie się powtórzyć mój manewr.
    „Zawsze mówiłam ze głupotą jest umieszczanie hangaru tak blisko silników i reaktora” pomyślała Nova. Zestrzeliwując kolejne myśliwce wroga znalazła się na wprost hangaru pancernika. Wymyśliła jak można zniszczyć statki tego typu już dawno temu. Próbowała tego na symulatorze, choć nigdy jej się nie udało. Ale wtedy była słaba. Teraz mogła wszystko. Musi tylko przebić się przez tylna ścianę hangaru. Przypomniała sobie chwile gdy dowódca tej żałosnej floty bawił się z nią jak z dzieckiem, przypomniała sobie wszystkie rzeczy czy zdarzenia które kiedykolwiek wyprowadziły ją z równowagi. Każdy kawałek swojego ciała wypełniła ślepą furią. Pozwoliła żeby ta furia przelała się do serca syntomyśliwca i otoczyła statek siła swego gniewu.

    Yuri zobaczył jak myśliwiec Novej wpada w ruch wirowy po czym z niespotykaną szybkością wlatuje do hangaru pancernika. Przypomniały mu się wszystkie wspólne ćwiczenia na symulatorze i wszystkie próby wykonania przez Xtlę tego manewru. W normalnych warunkach jego niepowodzenie oznaczało śmierć.
    Yuri był zaniepokojony. Wbrew zdrowemu rozsądkowi miał nadzieję ze manewr jej się uda, co oznaczało że po stronie republiki zginą ludzie.
    Już wydawało się że nic się nie stanie, że mały stateczek Novej zginie roztrzaskując się o ściany hangaru pancernika. Wydawało się że to już koniec. Yuri krzyknął w głuchy komunikator. I wtedy jedna ze ścian pancernika otwarła się w eksplozji, a mały czarny kształt wyrwał się z jego trzewi razem z falą ognia. Poczuł dziwna ulgę. Jednakże już po chwili zrozumiał ze to co zobaczył jest prologiem tragedii. Po chwili syntomyśliwce zaczęły powtarzać manewr Novej. A na jednym z pancerników, noszącym dumną nazwę „Eraj” stanowiącym okręt flagowy znajdował się mistrz Tanad...
    "Do wszystkich statków, zamykać hangary !" Krzyknął do komunikatora nastawiwszy go na częstotliwość republiki

    Udało się. Tak. Po raz pierwszy od zawsze. Udało się. Myśli Novej pędziły szybko, wprost galopowały przez wszechświat. Teraz była pewna zwycięstwa. Najdalej za 10 minut przybędą główne siły uderzeniowe, i zmiażdżą resztki tej żałosnej namiastki floty. Widziała jak syntomyśliwce niszczą dwa kolejne pancerniki. Pozostałe trzy, w tym okręt flagowy, zdążyły zamknąć hangary. Nova zaklęła pod nosem. Postanowiła zająć się myśliwcami wroga które zaczynały ja poważnie irytować.
    Goniła za nimi kilkanaście minut gdy nagle dostrzegła olbrzymie syntookręty wychodzące z nadprzestrzeni. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Ocalały okręt flagowy, trzy fregaty, kilka małych jednostek wspomagających i ocalałe myśliwce ratowały się ucieczka do nadprzestrzeni.
    Jak cudownie było zwyciężać....

    ***

    Avard analizował właśnie wieści o kolejnych zwycięstwach. Jak na razie przymierze ponosiło nieliczne klęski i miało niewielkie straty. Za chwilę zjawi się tu Nova Andreji i znów pozwoli mu penetrować swój umysł, nie będzie miała innego wyjścia. Zastanawiał się jak dziewczyna zareaguje na pewną niespodziankę która dla niej szykował. Z rozmyślań wyrwał go cichy jęk. Oczy Avarda zwróciły się ku niewielkiej czarnowłosej istocie zwiniętej w kłębek. Dziewczyna prawie się nie ruszała, oczy miała otwarte szeroko jej oddech był przyspieszony. Avard uśmiechnął się pod nosem. Jak beznadziejnie głupie i prostoduszne było stworzenie, które miał przed sobą.
    – Brino.- zwrócił się do dziewczyny – Zejdź mi z oczu.
    Brina wyszła z pomieszczenia. Marzyła o tym aby moc być kiedyś kimś więcej dla swojego Pana niż teraz... Jedynym jej celem było zadowalać Avarda i dobrze o tym wiedziała. Chciała być kiedyś kimś takim jak on, kimś o takiej potędze. Może gdyby tak było nie traktował by jej jak przedmiot, jak zabawkę służąca jedynie do... Omal nie rozpłakała się na samo wspomnienie.
    Na korytarzu wpadła na dziewczynę w czarnej syntozbroi. Przerażona spotkaniem cofnęła się o krok. Widziała ją tylko kilka razy i bała się jej, prawie tak samo jak swojego Pana. Bała się Novej Andrej ale i bardzo jej zazdrościła. Nie chodziło jednak o zwierzchnictwo nad częścią armii przymierza, o jej pozycję w samym Przymierzu, tylko... Być może gdyby miała talent Novej, Avard traktował by ją inaczej.
    Nova z pogarda spojrzała na stworzenie jakie miała przed sobą. Widziała tę dziewczynę raz lub dwa.
    – Jakim prawem wchodzisz mi w drogę?!- warknęła, wymierzając Brinie policzek. Była w wystarczająco złym nastroju i nie miała zamiaru tracić czasu tylko dlatego, że jakaś ofiara losu weszła jej w drogę. Miała ważniejsze sprawy na głowie. Tu w sekretnych szańcach był szpieg. Znów uderzyła czarnowłosą dziewczynę. Brina w strachu przed kolejnymi ciosami skuliła się. Nova widząc to doszła do wniosku, że szkoda jej czasu i ruszyła dalej, do komnat Avarda . Brina widząc ze dziewczyna odchodzi wyprostowała się, i ze spuszczoną głową ruszyła przed siebie "Tak bardzo chciałabym móc być kimś... żeby mnie zaczęli szanować. Choć trochę." myślała sobie.

    Nova weszła do komnaty przywódcy Przymierza Cienia nie całkiem pozbawiona lęku, choć nie bała się już tak jak za pierwszym razem. Wiedziała już jak to będzie wyglądać, jak zwykle. Krótka wymiana zdań, sondowanie umysłu, znów rozmowa, potem dostanie nowe zadanie i zostanie odprawiona. Jak zawsze. Ale najpierw musi mu powiedzieć.
    – Panie – powiedziała bez zbędnych wstępów. – Mamy problem. Tu na terenie sekretnych szańców jest szpieg. Co najmniej jeden. Gdy wyskoczyliśmy z nadprzestrzeni w przestrzeni w pobliżu Atry, czekano na nas.
    – Wiem- Odparł Avard, beznamiętnym tonem- To nic wielkiego. Schwytaliśmy osobę która, przekazała informacje o ataku Wielkiej Unii. A teraz dziecko podejdź tu.
    Nova Andrej spełniła rozkaz.

    ***

    Znów to koszmarne uczucie ... Jakby coś wyssało ją z sił. Nova klęczała na zimnej posadzce, mięśnie nóg odmawiały jej posłuszeństwa, ale za kilka chwil będzie mogła wstać i opuścić to miejsce.
    – Wstawaj – rozkazał jej Avard. Dziewczyna, choć z trudnością, wykonała rozkaz. ”Chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję” pomyślała. – Wstawanie idzie ci coraz lepiej- stwierdził ironicznie Avard. – A teraz chodź, ktoś czeka na nas w lochach.
    Dziewczyna zdziwiła się, ale bez słowa ruszyła za swym panem.
    Droga do lochów nie zajęła im wiele czasu. Gdy weszli do jednej z niewielkich, zimnych cel Nova ujrzała młodą, jasnowłosą kobietę, a raczej dziewczynę o kilka lat starszą od siebie. Dziewczyna miała na sobie prosty, choć nieco dziwny, czarny uniform z czerwonymi wykończeniami, z symbolem Ligi Wydobywczej na piersiach. Uniform był w kilku miejscach podziurawiony, a jasnozłociste włosy dziewczyny pozlepiane były potem i zastygłą krwią. Gdy weszli, podniosła na nich swoje harde spojrzenie. Jej oczy były jadowicie zielone, jak promienie lasera i z ta samą siła gromiły oprawców.
    – Czego tu chcecie? Nic wam i tak nie powiem, Możecie mnie zabić od razu.- Warknęła
    - Nie bądź taka pewna. – powiedział Avard – zresztą kto powiedział że trzeba od razu coś mówić.
    – Nie wiem co masz na myśli. Ale co tam.
    – Na twoim miejscu tak szybko nie odmawiał bym współpracy.
    – Tak wiem co zaraz powiesz ,że jak będę grzecznie gadać to będę żyć. Phi. Nie chcę litości- powiedziała – Chcesz wiedzieć co myślę o tobie i tym twoim przymierzu...- splunęła mu pod nogi.
    – Cóż twoja wola. Nova, podejdź tu. Wiesz mniej więcej na czym polega sondowanie umysłu. Może chcesz spróbować?
    Nova spojrzała lekko przerażona na Avarda.
    – I tak nic ci nie powiem, możesz próbować czego chcesz – powiedziała dziewczyna stanowczym głosem do Novej.
    - Zobaczymy – odparła Nova i spróbowała "wejść" do umysły uwięzionej.
    - Nie wahaj się, zrób to szybko, tak jakby to było czymś naturalnym, w ten sposób nie będziesz miała problemów... Choć to nie wrażliwe na Moc ścierwo i tak nie ma możliwości aby zbytnio opierać się takim atakom" Powiedział Avard pogardliwie patrząc na obiekt ich działań
    Nova znów spróbowała zaatakować, i po raz drugi odbiła się od myślowej bariery. Zaczęła się powoli irytować swoim niepowodzeniem. Spróbowała jeszcze raz i nic się nie stało.
    -Musisz się bardziej postarać, ta bariera która wyczuwasz, to także cześć jej myśli, nie przebijaj się przez nią, tylko ja wchłoń, spenetruj-Rzekł Avard.
    Kolejny raz odbiła się od bariery jej myśli. Przeszył ją spazm wściekłości. Zalała tamten umysł swoim, i bariery pękły. Stanęła przed plątanina bezładnych myśli. Czułą się jak w wirze pełnym niezrozumiałych danych. Powoli co raz szybciej myśli jednak zaczęły się porządkować , myśli, wspomnienia, marzenia. Wszystkie wypełniały teraz umysł Novej. Szybciej, szybciej . Wciąż widziała nowe obrazy . Nagle jej uwagę przykuło coś co wyglądało jak jakaś odprawa. Było tam pięcioro ludzi i ona, i jeszcze chłopak. Ona go znała, z dzieciństwa, nie, nie ona. Nie tylko ta dziewczyna, ale ona sama także „ YURI!”. Potem koniec narady. Wiedziała kim są pozostali, wszystko wiedziała. Ale teraz Yuri podszedł do niej, nie, nie do niej, do tej dziewczyny.
    – Poradzisz sobie – powiedział- wiem ze sobie poradzisz, inaczej bym nie proponował ci tego zadania.
    – Niema sprawy. – Powiedziała dziewczyna.- To nic. Jestem w tym dobra.
    – Wiem, wiem. Ale gdybyś jednak potrzebowała przerwy to wracaj śmiało.- powiedział.
    – Nie trzeba. - Chłopak położył rękę na jej ramieniu , odwzajemniła ten gest- Jak za dawnych lat, znowu wydajesz mi polecenia
    – ja? Nie...- zaśmiał się serdecznie – Powodzenia.
    I koniec, koniec, wyrwała się z jej myśli. Bolało, bardzo. Ale to nie ważne.” Nieważne” wrzasnęła w myślach’ to przeszłość, to nic, to niema znaczenia” A jednak bolało.
    -Panie Wiem już kim są pozostali. – powiedziała, usilnie starając się zachować obojętny wyraz twarzy.
    -Nie próbuj ukrywać przede mną swoich reakcji, zwłaszcza w tak nieumiejętny sposób. Czy ktoś z osób których tożsamość poznałaś, jest dla ciebie kimś z kim łączyłyby się jakieś wspomnienia ?- Rzekł Avard.
    – Nie – odparła krótko i była to absolutna prawda- Chodziło o osobę która zleciła im to zadanie.
    -Czyli o kogo ?
    Dziewczyna zawahała się przez sekundę, i to wystarczyło by Avard zgromił ja spojrzeniem.
    – Yuri Tyrdea. – odparła krótko. Nie chciała, roztrząsać tego tematu. Zauważyła kontem oka że więzień drgnął lekko, na dźwięk znajomego imienia.
    -Aha, to wiele wyjaśnia.- Odpowiedział jej mistrz. – A teraz, pozbądź się jej. Tylko szybko nie będę czekał cały dzień. – Powiedział do uczennicy i wyszedł. Szedł w kierunku swoich komnat… „Yuri, znowu Yuri… Ostatnio stanowczo za często pojawia się w moich planach” Myślał Avard

    Oczy Novej rozszerzyły się lekko. Chciała to zrobić, nie cierpiała, nie to za mało powiedziane, nienawidziła tej istoty, ale z drugiej strony cos w jej głowie wrzeszczało żeby tego nie robić. „Nie bądź głupia. Zresztą, to szpieg, szpieg to też żołnierz, Tak to też żołnierz” Tej ostatniej myśli uchwyciła się kurczowo , wiedziała jaki będzie jej los jeśli nie wykona rozkazu. Zresztą co jej po jednej marnej istocie, nic niewartej, a w dodatku... Ale... Nie, nie było „ale.” Nie chciała tylko na to patrzeć, wciąż nie cierpiała widoku śmierci. Zacisnęła powieki , nie chciała patrzeć na to co miała zamiar zrobić. Wyciągnęła przed siebie rękę, palce zacisnęła w pięść. Usłyszała okropny dźwięk, wydawany przez powoli duszącą się dziewczynę. „Byle tylko znieść to rzężenie” pomyślała. Od słuchania tego dźwięku robiło jej się niedobrze. Trwała tak wciąż zaciskając powieki. W pewnym momencie stwierdziła iż nie zniesie tego dłużej. Zacisnęła pięść mocniej i po chwili usłyszała chrzest pękających kości. Rozwarła uścisk, Cos upadło na podłogę. Otwarła oczy, nieruchome ciało dziewczyny leżało u jej stóp. Novej zakręciło się w głowie, zebrała w sobie resztę sił i utrzymała pion. Wyszła z celi , z kamienna twarzą, ale nie mogła powstrzymać fali tego obrzydzenia które poczuła do siebie samej. Po chwili fala odpłynęła i wszystko było jak przedtem , jakby nic się nie zdarzyło. Choć na prawdę zmieniło się wszystko.

    LINK
  • Hmm

    Dorg 2008-01-27 20:12:00

    Dorg

    avek

    Rejestracja: 2007-08-30

    Ostatnia wizyta: 2011-12-08

    Skąd: Lubin

    Ciekawe, choć jest trochę błędów składniowch, no i dużo kobiecego stylu pisania, ale ogólnie całkiem fajne, no i dosyć wciągające.

    LINK
  • Wiem jestem namolna...

    X-tla 2008-03-25 00:15:00

    X-tla

    avek

    Rejestracja: 2006-06-30

    Ostatnia wizyta: 2012-05-02

    Skąd: Poznań

    ale która z (jak narazie) kreowanych przez nas postaci wydaje sie wam najciekawsza i dlaczego?

    LINK

ABY DODAĆ POST MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..