Pozwolę sobie założyć nowy temat traktujący o przyszłości świata SW.
Moim zdaniem ta seria powinna już zostać zakończona, gdyż staje się zbyt schematyczna i nudna.
Pozwolę sobie założyć nowy temat traktujący o przyszłości świata SW.
Moim zdaniem ta seria powinna już zostać zakończona, gdyż staje się zbyt schematyczna i nudna.
...Gwiezdne wojny stały się dla Ciebie zbyt schematyczne i nudne, to po co tu jeszcze siedzisz?
Brawo tak bardzo dobre pytanie
Nie powiedziałem nic odkrywczego, więc nie nabijaj sobie postów proszę.
Ale żeby trochę rozwinąć: nadzieja w serialach. Na moim przykładzie: skoro zostałem zagorzałym fanem LOSTa (Prison Break i innych seriali również, ale LOST najbardziej) i wypatruję z utęsknieniem każdego najmniejszego spoilera do 4 sezonu... to w takim razie co będzie, jak wyjdzie serial SW? Więc jestem dobrej myśli. Ale każdy człowiek jest inny i komuś może serial wcale nie przypasować - cóż, wtedy ma problem. Ja na szczęście w seriale wkręciłem się i wkręcam w coraz ich większą liczbę (może za jakiś czas dogonię nawet Shedao, chociaż wątpię
)... oczywiście DOBRYCH seriali, żeby ktoś tutaj sobie nie myślał o telenowelach w stylu Na dobre i na złe czy Magda M
bo to nie są seriale a właśnie telenowele, ale że mamy parę przychlastów na tym forum to wolę wyjaśnić zawczasu.
Ja w SW nie widzę wcale schematyczności. EU było bardziej schematyczne w 96 roku bo co chwila była superbroń i Luke wygrywał. NEJ bardzo urozmaiciło EU, teraz niezła zadyma jest w Legacy (i powiem Wam że Betrayal to dopiero początek, w Tempest się zaczyna zabawa dopiero a co będzie dalej to aż strach się bać), tak samo serial będzie bardzo ciekawy no i KOTOR - genialny okres który można świetnie wykorzystać.
dobrze wszystko uporządkowałeś, NEJ wyłamała się jako pierwsza. Modlę się teraz by uśmiercili kogoś z wielkiej trójcy w ostatnim tomie Legacy (najlepiej Luke`a, chociaż jakby i starzy Solo zginęli to też by było git), to ostatecznie przełamaliby schemat nieśmiertelności głównych postaci....
Sejsziro zasugerowal ze ostatni tom Legacy (Niezywciezony), moze odnosic sie do Luka. I nie chodzi tu o jego umiejetnosci walki mieczem, moze on umrzec ale byc nie zwyciezony, bo nie zapomni wartosci o ktre walczyl. Czyli cos na przekor tego co zrobil Jacen. Zlamanie schematu niesmiertelnosci bylo by rewelacyjne i nie chodzi tu o to ze kogos mozna nie darzyc symaptią, ale to ze pora na nowych bohaterow. Przeciez galaktyka nie jest mała. : - )
Nie przeczytałem jeszcze serii Legacy - mam trochę informacj na temat tych książek - niechcę tu jednak zbytnio spoilerować, ale nie podoba mi się prowadzenie EU w takim kierunku, albo raczej w takim tempie. Postaci znane nam z filmów(te które jeszczę niezostały zabite )
Nie będą przecież żyły wiecznie, a bez Luke`a, Hana czy Leii zostanie zatracona dusza serii. Bardzo bym chciał aby autorzy przystopowali z tym pędzeniem naprzód, a zajeli się pisaniem powieści w okresie np. przed Yuuzhanami. Skąd w ogóle ta tendencja długich ciągnących się latami serii? Czy nie powinni zająć się pozycjami bardziej "szczegółowymi" tzn. takimi, które nie dzieją sie na przestrzeni długich okresów, na korzyść mniejszych, acz bardziej miłosiernych dla wieku naszych ulubionych bohaterów? () Może przesadzam, ale polityka Sue Rostoni, nie podoba mi się coraz bardziej. Śmierć początek spoilera Chewiego - i tak chyba wszyscy o tym wiedzą
koniec spoilera jakoś jeszcze zniosłem, mimo że to postac z filmów, ale z tego co się naczytałem o serii Legacy szczęka mi opadła- niedługo to już w ogóle będą pisać o Jainie itp. zostawiając na pastwę jakiegoś Sitha którego imię zostało wybrane w ankiecie (NC!) biednych Skywalkerów
. Po prostu szkoda mi tak wspaniałych bohaterów (czyt. początek spoilera MARA - nieee!!! koniec spoilera) zabitych po to, by kolejne książki lepiej się sprzedawały.
90% forum raczej jest odmiennego zdania, czyli że to z Lukiem, Hanem i Leią wszystko zaczyna tracić sens i popadać w rutynę I uśmiercanie main characterów nie jest skokiem na kasę (niby dlaczego i od której strony?), a właśnie przełamywaniem schematów. Czas najwyższy po monotematycznych rządach Ballantine Books (czy jak to się pisze...) wprowadzić jakiś powiew świeżości - Del Rey ładnie to rozpoczęło NEJ, teraz ładnie kontynuuje Legacy. Oby tak dalej i oby jak najwięcej śmierci. Może wtedy wreszcie Gwiezdne wojny naprawdę staną się bardziej realne
A tak w ogóle to jest to Twój 3 post na forum, a napisałeś go lepiej niż połowa "zaawansowanych użytkowników", czytaj: żadnych błędów, spoilery oznaczone, wszystko jasno i klarownie... normalnie podziw, naprawdę rzadko się zdarza
Masz rację trochę przesadziłem z tą kasą , ale po prostu nie podoba mi się takie zachowanie - wszystko pięknie ładnie, uśmiercili jedną postać w NEJ(swoją drogą seria nie była zła) i starczy. Prawda, że zwykle unikali tego tematu, ale z tego co słyszałem i czytałem na temat Legacy to już wielka przesada. W poprzednim poście głównie chodziło mi o coraz częstsze omijanie znacznych okresów czasowych w EU, może rzeczywiście większość fanów woli "gnać" do przodu, ale wolałbym żeby autorzy trochę przystopowali, co nie znaczy że odwrócę się od SW.
wieszsz, oni i tak muszą kiedyś zginąć... wyobrażasz sobie, żeby początek spoilera Mara koniec spoilera zmarła ze starości??
...chyba mnie trochę źle zrozumiałeś, rzeczywiście w tym przypadku się z Tobą zgadzam (chociaż Yoda żył 900 lat i nikomu to nie przeszkadzało ), ale jakbyś choć ciut dokładniej przestudiował mój poprzedni post, wiedział byś, że chodziło mi RACZEJ o coś zgoła innego.
hmm, jur rajt. Zgodzę się w kwestii gnania, ale jestem średnio nastawiony do wypełniania okresów czasowych. Z prostej przyczyny: trudno sobie wyobrazić książkę z "wojną" w tytule opowiadającą o pokoju, a nie za bardzo mi pasuje wymyślanie ciągłych "wypełniających" konfliktów
...Star Warsami, niby tytuł wskazuje na "Gwiezdne Wojny", ale to wcale nie oznacza, że w każdej książce muszą być wielkie batalie decydujące o losach galaktyki. Rzeczywiście teraz jest już za późno na "zapychanie" EU, lecz myślę, że dzielenie powieści na trylogie, dylogie i antologie(czy coś ) było lepszym rozwiązaniem. Niby te niekończące się serie są powiewem świeżości, ale wydaje mi się, że co za dużo to nie zdrowo.
cenie OT ponad NT, ale zdobyłam się jedynie na przeczytanie książki Ja, Jedi z rzeczy "po-endorowych", czemu? bo han, luke i leia są dla mnie, póki co, postaciami wystarczająco wyrazistymi, a to co mnie pasjonuje to świat "przed-mroczno-widmowy", czemu? bo nieznany. I szybciej przekonam się do Legacy niż do wszystkich historii z czasów Solów i Skywalkerów. I pasjonuje mnie zgłębianie losów kolejnych postaci z tła zatem sugeruję nie generalizować
że:
- OT - wojna domowa
- NT - wojna domowa
- Dziedzictwo Mocy - wojna domowa
Dalej
- w filmach jak i komiksie Legacy mamy wymordowanie Jedi
- Sithowie mieszją gdzie się da jakby nie szło wymyślić innych przeciwników
Nie chce mi się wymieniać dalej.
Fanem SW jestem niemal od dziecka i żal mi patrzeć na to co się z wyrabia z jedną z moich ulubionych sag
I wymyślili Yuuzhan Vongów. I ludzie uznali że to już nie jest SW.
Same wojny domowe, same rozlamy, sami Jedi i sami Sithowie... Rzeczywiscie to jest wszystko liniowe i nie nadaje sie do dalszej eksploracji.
Tylko nie zauwazasz roznic miedzy wszystkimi konfliktami. Kazdy ma inna geneze, przebieg i zazwyczaj zakonczenie.
... dokładnie to samo chciałem napisać co Ty w moim poście powyżej, ale po prostu nie starczyło mi słów...
Ale cóż, tak to jest, jak autor tematu ma najwyraźniej znikomą wiedzę na temat SW
Moją wiedzę jestem spokojny. Jest wystarczająca do stawiania tezy, której będę bronił niczym Żołnierze Legii Cudzoziemskiej hacjendy Camerone
No okej, to pokaz mi podobienstwa miedzy Wojnami Klonow a wojna domowa z LOTF. A ja postaram ci pokazac wiecej przeciwienstw.
Wojny Klonów toczą się pomiędzy Republiką a Separatystami, którzy nie zgadzają się z jej polityką. (zostali wypuszczeni w maliny)
Galaktyczna Wojna Domowa z OT toczy się pomiędzy Imperium a Sojuszem Rebeliantów, który także nie zgadza się na politykę Imperatora lub jego przydupasów.
Zarówno Separatyści jak i Sojusz występuje przeciwko legalnie wybranej władzy. Niedługo dopiszę coś jeszcze.
A teraz zobacz roznice:
-Separatysci walcza z powodow ekonomicznych a Rebelianci z politycznych
-Separatysci chca obalic demokracje, a Rebelia dyktature
-za prowodyrami konfliktu stoja inne frakcje (Sith/Jedi)
Troche marny argument, ze walcza ze wzgledow politycznych, bo to przeciez jedna z przczyn kazdej wojny...
podyskutuję z omnibusem
...bardzo zabawny. Proszę bardzo, podaję Ci na talerzu niektóre różnice, jeśli coś niejasne to atakuj. Wybacz że tak chaotycznie napisane ale źle się czuję i średnio mi się chce dbać o estetykę.
Wojny klonów
Po jednej stronie władza legalna, czyli Republika, po drugiej Separatyści. Faktyczny lider obu stron: Palpatine. Cała wojna to wielka intryga uknuta przez jedną osobę. Przebieg wojny: ogromne siły zarówno jednej, jak i drugiej strony. Spustoszone tysiące planet. Jedi po stronie legalnej władzy. Koniec - Palpatine przekształca Republikę w Imperium i ogłasza Jedi zdrajcami.
Galaktyczna wojna domowa
Po jednej stronie władza legalna, czyli Imperium, po drugiej - Rebelianci. Cała wojna nie jest jedną wielką intrygą, po prostu grupki istot zjednoczyły się przeciwko reżimowi i zaczęły z nim walczyć. Jedi (jeżeli w ogóle już byli) po stronie nielegalnej, z rebeliantami. Przebieg wojny: o wiele spokojniejszy niż wojny klonów. Rebelianci początkowo nie byli liczni, atakowali małymi siłami i się wycofywali. Imperium miało zdecydowaną przewagę, co zmieniło dopiero utrata Imperatora. Nie był to konflikt na taką samą skalę jak wojny klonów, poza tym był z innych przyczyn: wojny klonów - ekonomiczne, jak powiedział Nestor, wojna domowa - polityczne, ideologiczne, przywrócenie demokracji... Wojny klonów były gwałtowne, szybkie, brutalne, tutaj - wszystko szło bardzo wolno... po śmierci Imperatora zaś Nowa Republika zaczęła stopniowo rosnąć w siłę, spychając Imperium na ubocze... Wojny klonów - zaledwie 3 lata, zakończone wielkim booom i przewrotem. Rzeczywiście, bardzo podobne.
Wojna domowa w LOTF
Tutaj wypowiem się najmniej, bo z książek mam przeczytaną jedynie Zdradę, resztę wiem z internetu, opisów.
Legalna władza - Sojusz Galaktyczny. Zaczyna nakładać coraz więcej praw, co nie podoba się niektórym systemom. W rezultacie wybucha rebelia, z korelianami na czele. Jedi lojalni Sojuszowi, choć nie wszyscy - następuje duży podział wśród głównych bohaterów: Luke, Jacen (jako wielki wybawca, przywódca- w rezultacie taki ktoś jak Vader, choć na pewno nie tak głupi )/Leia, Han. Cała akcja kręci się wokół Jacena, tak, znów są Sithowie, a Jacen wyjątkowo podobny do Anakina - możesz to uznać za podobieństwo. Jak się skończy, cóż, poczekamy, zobaczymy.
Jest tyle MASAKRYCZNYCH różnic, że nie sposób wszystkich wymienić. Dobrze, ogólnie w każdym z trzech przypadków było tak, że legalna władza vs rebelianci, ale za każdym razem z innych przyczyn, z innymi sojusznikami, występowały inne podziały...
Podłoża tych konfliktów są różne, ale efekt ten sam. WIELKA WOJNA. O wiele lepiej by to wszystko wyglądało jakbyśmy mieli setki mniejszych konfliktów.
za czasów NR było wiele mniejszych konfliktów. Dopiero NEJ to zmieniło, bo np. Kryzysu Czarnej Floty nie można nazwać WIELKĄ WOJNĄ. Jedynie Thrawn jakoś zagroził Republice i to można było nazwać wojną, a tak to były kilkutygodniowe konflikty na jakiejś tam dalekiej planecie albo sektorze kosmosu...
...Twoim głównym argumentem jest że wszystko to były WIELKIE WOJNY, no to wybacz, ale niepotrzebnie się wysilałem, Misiek tym bardziej... co do mniejszych konfliktów - patrz niżej post TheMichala
...uzupełnić post Sky`a i dorzucić kilka innych ogólnie znanych konfliktów.
Wojny klonów - przyczyny ekonomiczne, legalna władza (Republika) walczy z samozwańczą Konfederacją, która dokonuje jako pierwsza aktu agresji. Wojna totalna, na wyniszczenie przeciwnika; dwie ogromne armie ścierają się ze sobą, gdzie bądź. Konfliktem sterują Sithowie, starając się doprowadzić do jeszcze większego wyniszczenia. I to oni wygrywają wojnę, przekształcając Republikę w Imperium.
Galaktyczna wojna domowa - przyczyny społeczne i polityczne. Konflikt długi i przewlekły, charakteryzujący się ogromną ilością bitew o charakterze partyzanckim, z nielicznymi wyjątkami. Bunty zaczynają się krótko po proklamacji Imperium i na dobrą sprawę trwają do ostatecznej śmierci Imperatora w 11 ABY. Przeciwko nielegalnej, bo uzurpowanej władzy Palpatine`a stają niezliczone nacje i planety, legitymizujące samozwańczy Sojusz, opowiadajaćy się za restauracją dawnej, legalnej władzy. Ostatecznie wygrywają Jedi, wspierający Sojusz.
Inwazja Yuuzhan Vongów - kolejna wojna totalna, 5 lat krwawych i wyniszczających bitew, konflikt nawet nie ma podłoża politycznego, chodzi o anihilację jednej strony przez drugą. Jedi znów wygrywają, jednak przy okazji następuje rozpad znanych struktur politycznych oraz głębokie zmiany społeczne, które trwają jeszcze przez dziesiątki lat. Konflikt nie ma nic wspólnego z dychotomią Sith-Jedi (tzn. ma bardzo niewiele)
Insurekcja koreliańska (znana też jako druga insurekcja koreliańska) - konflikt o podłożu typowo politycznym, podobny do wojen klonów tylko dlatego, że Korelia próbuje zawiązać nielegalną konfederację. Po jednej stronie stają w przedziwny sposób początek spoilera Jedi i Sithowie koniec spoilera, ale do czasu. Teatr działań jest ograniczony, w zasadzie początek spoilera militarna strona konfliktu to tylko Hapes i Korelia, większość działań to posunięcia natury politycznej, z uwzględnieniem zamachów terrorystycznych koniec spoilera. Jak się skończy - nie wiemy.
Wojna domowa Jedi - czyli agresja Sithów pod wodzą Revana na Republikę. Kilkuletni konflikt, z pojedynczymi bitwami, wyniszczający, ale selektywnie. Sithowie próbują uzurpować władzę w galaktyce, jednak przegrywają z Jedi (wojnę kończy ten, kto ją zaczął, nawiasem mówiąc). Pomimo upadku Sithów Republika wojnę przegrywa, bo nie jest w stanie odrobić strat do wciąż istniejącego i agresywnego Imperium Sithów.
Te konflikty są zróżnicowane, wystarczy się wczytać
En Sabah Nur napisał(a):
- Sithowie mieszją gdzie się da jakby nie szło wymyślić innych przeciwników
________
W sumie to jakbyś nie popatrzył w większości książek fantasy zło, choć zniszczone ileśtam lat temu powraca tylko po to, żeby mieć się z kim bić...
Gar Aruetyc Jetiise lise nau`ur ca ti jetii`kade, a`a`denla Siite hibira atiniir darasuum - Wy zdradzieccy Jedi możecie rozświetlić noc przy pomocy waszych mieczy świetlnych, ale mściwi Sithowie nauczyli się wytrzymywać was na zawsze - coś w tym jest...
Chba jestem już za stary na obecną fantastykę. Za bardzo nasiąkłem Frankiem Herbertem, H. G. Wellesem oraz J. Verne`m. Chciałbym aby G. Lucas poprowadził SW w tamtym kierunku. Wtedy seria ta byłaby do odratowania.
...jest ta sama nudna walka dobra ze złem.
żygać się chce...
podsumowując, jeden WIELKI schemat
_____
Nie no ale tak na serio, to mi się nie znudziło, i mam nadzieję, że nigdy się nie znudzi. A jeśli chodzi o Yuuzhan, to uważam iż był to kapitalny pomysł, dosłownie strzał w dziesiątkę IMO oczywiście...
Łotr122 napisał(a):
podsumowując, jeden WIELKI schemat
_____
Nie no ale tak na serio, to mi się nie znudziło, i mam nadzieję, że nigdy się nie znudzi. A jeśli chodzi o Yuuzhan, to uważam iż był to kapitalny pomysł, dosłownie strzał w dziesiątkę IMO oczywiście...
________
Ja jestem innego zdania.Wg mnie Yuzhaan Vongowie raczej zniżają SW do poziomu Star Treka
Mam wrazenie ze nie lubisz Star Treka ? Dlaczego ?
Po prostu nie kręci mnie Star Trek.Wg mnie jest nudny i bez klimatu.
Uhm, ze bez klimatu to bym sie klocil, ale coz, sam za St nie przepadam (inna sprawa ze moja znajomos ST jest minimalna) wiec to by bylo bez sensu
wg mnie SW nie sa schematyczne, kolejne konflikty sa inne, nie zawsze dobrze przedstawione, ale zawsze oryginalne... no poza komiksowym Legacy, ale ja najzwyczajniej jestem wrogiem tego ustrojstwa (chyba zaloze Lige Anty-(Comic)Legacy )
Mnie natomiast zastanawia co innego. Na ile autorzy odeszli od oryginalnej wizji Lucasa. Czasem mam wrazenie, ze bardzo...
En Sabah Nur napisał(a):
Pozwolę sobie założyć nowy temat traktujący o przyszłości świata SW.
Moim zdaniem ta seria powinna już zostać zakończona, gdyż staje się zbyt schematyczna i nudna.
________
Nieprawda, fanów jest coraz więcej, a każdy z nich może wnieść coś nowego do świata SW(jak napisze o tym książkę, która zostanie zaliczona do kanonu czy inaczej przedstawi pomysł).
i może się powtarzają, ale po 6 filmach, kilku serialach i takiej ilości książek o to nie trudno...
Co do przyszłości, to nadzieję pokładam w książkach oraz serialu The Clone Wars i oczywiście największą moją nadzieją jest serial aktorski...
A i są jeszcze komiksy!
Ciekawe czy w serialu aktorskim bedzie darth vader
pewnie będzie, ale raczej nie za często - na moje oko, to bardziej skoncentrują się na nowych postaciach, taniej, no i łatwiej uniknąć jakiegoś buraka w EU
Malak The Sith Lord napisał(a):
i może się powtarzają, ale po 6 filmach, kilku serialach i takiej ilości książek o to nie trudno...
Co do przyszłości, to nadzieję pokładam w książkach oraz serialu The Clone Wars i oczywiście największą moją nadzieją jest serial aktorski...
A i są jeszcze komiksy!
________
oł, je błagam o inkwizytorów! zobaczyć w tym serialu Tremayne`a... to by było coś! (ciekawe, kto by go zagrał)
chętnie zobaczyłbym wszelkie postacie drugoplanowe, bo pierwszoplanowe już się trochę przejadły...
Ogółem mam nadzieję, że serial skoncentruje się ta tych mniej znanych postaciach, a postacie takie jak Luke, Vader czy Han będą tylko występować dla smaczku, albo gdzieś w tle będą się przewijać, chociaż na Hana, czy Luke nie liczę, za droga zabawa by to była...
Malak The Sith Lord napisał(a):
chętnie zobaczyłbym wszelkie postacie drugoplanowe, bo pierwszoplanowe już się trochę przejadły...
Ogółem mam nadzieję, że serial skoncentruje się ta tych mniej znanych postaciach, a postacie takie jak Luke, Vader czy Han będą tylko występować dla smaczku, albo gdzieś w tle będą się przewijać, chociaż na Hana, czy Luke nie liczę, za droga zabawa by to była...
________
Ja mam nadzieję, że Luke`a i Hana nie będzie w ogóle... zaś Leia może przemknąć (zależy, w którym roku dokładnie akcja bedzie sie dziać)
Niczym Tarkin w EIII.
Bohater serialu będzie przechodził przez kosmoport, a na piętnastym planie będzie Chewie i Han odwrócony plecami
...swoich oczekiwań nawet nie artykułuję, bo znowu się rozczaruję. Bardziej, niż nawiązania w stylu "matka Lando Calrissiana nalewająca głównym bohaterom w knajpie sok z gumijagód" bawiłyby mnie jednak takie, jakich uświadczyliśmy w komiksach "Evasive Action". Z tego bym się cieszył jak różowa piętnastka z płyty Paris Hilton
Malak The Sith Lord napisał(a):
chętnie zobaczyłbym wszelkie postacie drugoplanowe, bo pierwszoplanowe już się trochę przejadły...
Ogółem mam nadzieję, że serial skoncentruje się ta tych mniej znanych postaciach, a postacie takie jak Luke, Vader czy Han będą tylko występować dla smaczku, albo gdzieś w tle będą się przewijać, chociaż na Hana, czy Luke nie liczę, za droga zabawa by to była...
________
A ja odwrotnie, raczej bym wolał pierwszoplanowe niż drugoplanowe.
Mi tam sie jeszce nie przejadły, przeciwnie, apetyt rośnie w miare jedzenia
itp.
brawo, jesteś chyba jedyny
Stary, serię można zakończyć w tylko jeden sposób: Galaktyka musiałaby być zniszczona w jakimś gigantycznym katakliźmie, żeby położyć kres jakimkolwiek próbom dopisywania jakichś nowych historii.
Ale póki co, IMO świat SW ma się całkiem dobrze. Było i jest kilka przeholowań w rodzaju Dark Empire. To znaczy, nie zrozumcie mnie źle, DE osobiście bardzo lubię i uważam za jedną z najlepszych serii. Ciężki, mroczny klimat połączony z tym ze starej trylogii. Takie "Gwiezdne Wojny" jakie ja kocham. Ale mają jeden "drobny" błąd. Poświęcenie Vadera idzie na nic. Co z tego, że Aankin zabił Palpatine`a, skoro ten miał do dyspozycji jeszcze całe magazyny swoich klonów? Niemniej seria ma specyficzny, właściwy Star Warsom klimat.
Gorzej już z komiksowym Legacy. Historia może też fajna i nowa, ale ma ten sam mankament: znów powoduje, ze wszystkie trudy, jakie podejmuje tym razem Luke tracą sens. Zakon staje na głowie, żeby uchronić Galaktykę od wojny, a tu kupujemy komiks i nagle mamy Imperium Sithów. Dziwnie się teraz ogląda końcową scenę z RotJ. Człowiek se myśli: "No i czego się tak cieszycie?". O czymś takim powinni pomyśleć ludzie Lucasa. Czy czasem to co wymyślają, nie zniszczy tego, o co walczyli Luke i Spółka. Zresztą nie lubię takiego wybiegania za bardzo w przyszłość. Dziury się robią i trzeba się potem męczyć z ich zatykaniem. Cała nadzieja chyba w Legacy of the Force. Jest chyba tym, czego Gwiezdnym Wojnom trzeba było od dłuższego czasu, bo całkiem sensownie wypełnia czas między NEJ a Legacy komiksowym. Nareszcie jest poważny, świeży konflikt na linii Skywalkerowie - Solo. A że w końcu zaprowadzi do czego zaprowadzi, to osobna historia.
Zdaje mi się, że czas na chwilę zostawić przyszłość i przeszłość w SW i zająć się doszlifowaniem tego, co już istnieje. Mało to mamy nieścisłości i luk czasowych? Po co robić nowe?
Jestem za popracowaniem nad spójnością tego EU, które teraz mamy. A potem to się pomyśli...
w jakimś katakliźmie może nie. ale ciekawe by było np spowodowanie sytuacji, w której cała galaktyka została w taki sposób podzielona że dopiero po bardzo wielu latach ktoś chciałby doprowadzić ją do zjednoczenia. Stworzył by to o wiele więcej nowych możliwości niż obecnie. Wyobraź sobie galaktykę SW po kilku tysiącach lat tworzoną niemal od zera z nowymi bohaterami nie mającymi żadnego związku z obecnymi.
Piszesz, że dziwnie ogląda ci się zakończenie RotJ. Zupełnie niepotrzebnie. Pamiętaj o entuzjaźmie danej chwili życia. Jak bierzesz ślub, to nie myślisz, że za dwadzieścia pare lat twoja córka będzie słuchała muzyki, której nienawidzisz, a syn rozwali po pijanemu wypaśne auto, którego się ciężko dorobisz. Entuzjazm chwili O tym chyba rozmawiali Antilles z Leią w bodajże "Ryzyku Wedge`a", nawiązując do zniszczenia akurat pierwszej Gwiazdy Śmierci. Serio, Phab, już chyba nie masz się czym martwić
Wiem o co Ci chodzi, ale ja mówię o sytuacji, kiedy człowiek ogląda RotJ i chytrze sobie myśli: "Wiem co was dalej czeka, a wy nie"
-początek spoilera jestem jebonem koniec spoilera
to wysałem ci mailem coś fajnego w sam raz dla ciebie
Przyszłość jest jasna, pełna barw (w tym mroku) i wielkich historii do opowiedzenia. Bo w SW najfajniejsze jest to, że to nieskończenie wielki świat i zawsze można opowiedzieć coś więcej. Byle to dobrze opowiedziane było. Początek "Legacy of the Force" uświadomił mi, że nadal warto opowiadać o starych bohaterach starych filmów. Luke, Leia i Han, oraz cała reszta starej ferajny nadal jest dobrym tematem do pisania, bo SW pisze się teraz trochę inaczej niż te 15 lat temu - jakoś tak poważniej i nieco sensowniej. A z zapowiedzi wydawniczych wychodzi na to, że poznamy sporo ciekawych historii z przeszłości galaktyki, która wciąż pozostaje dla nas (niekiedy) tajemnicą.
A przede wszystkim szykujmy się na czas Mrocznych Czasów (), gdzie obok serialu aktorskiego będą wydane też jakieś książki, komiksy, wydawnictwa. Będzie fajnie
.
przygody Hana i Leii są spoko, ale Han ma już jakieś 75 lat i jakoś nie pasuje do tego jak jest ukazywany. Wiele osób w tym wieku chodzi powoli o lasce na krótkie spacery, a on strzela, walczy, skacze, turla się jak w książkach gdy miał 30 lat mniej. Jedynie Threepio mu tam gadał w NEJ o gorszych czasach reakcji, bo inaczej można powiedzieć że czas dla niego stanął w miejscu...