Relacja spisana przez Bolka i Jenariego
Sezon konwentowy w końcu dobiega końca. Można założyć ciepłe kapcie, rozsiąść się na kanapie tudzież fotelu, schować się pod kocykiem i włączyć tryb jesieniary. Na pewno jednak chłodne wieczory będą nam rozgrzewać wspomnienia z dni 20-22 września, kiedy to w Toruniu odbyła się kolejna edycja znanego już na całą Polskę festiwalu Copernicon. Tym razem w ramach Polconu!
W zeszłym roku udało nam się dotrzeć jedynie na główny dzień imprezy tj. sobotę, ale tym razem plany pozwoliły odwiedzić Toruń na cały weekend. Miasto jest nam dobrze znane z powodu dawnych spotkań Toruńskiego Imperium Star Wars, a także minionych edycji imprez StarForce, która nawet jedną edycję połączyła z Coperniconem.
Dlatego też może i nie robi to na nas już takiego wrażenia jak kiedyś, ale trzeba na start podkreślić że Toruń jest idealnym miejscem do organizowania tego rodzaju eventów. Otoczka zabytkowej starówki pozwala jeszcze bardziej wczuć się w klimaty fantasy jakie towarzyszyły Coperniconowi. Przyjemnie było patrzeć na przeróżnych cosplayerów korzystających z dobrodziejstw miasta. Mieliśmy nie tylko bohaterów „Rodu Smoka” pozujących na tle średniowiecznych budynków rodem z Westeros, ale niektórzy też wybrali się na wycieczkę Wisłą, by odtworzyć sceny z „One Piece”.
Problemem jednak może być zbyt duże rozrzucenie interesujących nas punktów po okolicy. Wystarczy powiedzieć, że do Wydziału Matematyki i Informatyki dotarliśmy dopiero w niedzielę, ponieważ w międzyczasie woleliśmy szukać atrakcji przy rynku staromiejskim. Nie oznacza to, że nudziliśmy się w innych budynkach, ale już w zeszłym roku pisaliśmy o męczącym pokonywaniu odległości. W naszej opinii byłoby lepiej, gdyby jednak przenieść całość imprezy na rynek. Zwłaszcza, że w Collegium Minus było dość niezagospodarowanych klas.
Czym byłby konwent bez ciekawego programu? Pomimo, że w tym roku nie było takiego magnesu na fanów Star Wars jak Claudia Gray, to naprawdę nie można było się nudzić. W piątek mogliśmy posłuchać ciekawej prezentacji o temacie „Seriale Star Wars - hit czy kit?”, ale zdecydowaliśmy się spróbować sił w konkursie „Kinoman – Wielki Quiz Filmowy”, gdzie udało nam się zająć trzecie miejsce! Sobota to już główny dzień imprezy, w którym działo się zdecydowanie najwięcej. Od razu udaliśmy się na pierwszy punkt programu z naszej bajki – „Trudny książkowy konkurs starwarsowy”. Co prawda nowy kanon nie jest naszą najmocniejszą stroną, ale udało się zająć czwarte miejsce, więc chyba jednak coś w głowie z tych książek zostaje. Bardzo miło, że Wydawnictwo Olesiejuk zaoferowało nagrody pocieszenia, nie tylko plakaty z seriali Star Wars, ale też przepiękne zakładki do książek! Większość dnia poświęciliśmy na przeglądanie stoisk wystawców. Jak zawsze na tego typu imprezach główne skrzypce grały gadżety z mangi i anime, ale trafiliśmy też kilka stoisk na których spędziliśmy więcej czasu. Zawsze miło, gdy sprzedawcy poświęcają chwilę żeby nie tylko wcisnąć nam kolejny zestaw kości czy podręcznik do gier fabularnych, ale też porozmawiać o swojej pasji. Bardzo miły pan ze starymi gadżetami opowiadał nam jak po część przypinek, które u niego kupiliśmy, musiał wybrać się aż za Ural i o tym jakim problemem był powrót do Polski. Na stoisku z grami można było na konsoli Nintendo 64 stanąć do wyścigu w Star Wars Racer, albo wystrzelać Zombie na Playstation 3 (Dlaczego to już retro? ☹ ). Podobnie jak w zeszłym roku można było też kupić na miejscu pięknie wykonane repliki mieczy świetlnych.
W tym samym budynku udało nam się trafić też na prelekcję dotyczącą azjatyckich filmów o tematyce dotyczącej drugiej wojny światowej. Zajarany tematyką prelegent, na dodatek przebrany za japońskiego żołnierza, przedstawił nam kilka tytułów, które uznaliśmy że naprawdę warto poznać. To jednak w Collegium Minus spędziliśmy najwięcej czasu tego dnia i to właśnie tam można było poczuć najwięcej Mocy. Na pierwszym piętrze grupa kostiumowa Wielka Armia Republiki zorganizowała klimatyczną kantynę, gdzie można było rozegrać rundkę Dejarika albo tryb podboju galaktyki z gry Battlefront 2. Łezka w oku zakręciła się na widok iluminatora z sali tronowej Imperatora Palpatine’a z „Powrotu Jedi”, którą pamiętamy jeszcze z imprez StarForce. Super gadżetem było też działko na trójnogu wydające dźwięki znane z filmów.
Konwent zawsze roi się od cosplayerów i jeśli chodzi o Star Warsy to może i nie ma takiego zatrzęsienia jak przy premierach epizodów, ale nadal na ulicach można było spotkać mandalorian, żołnierzy klonów czy też rebeliantów z Endora. Z bardziej charakterystycznych postaci udało nam się wypatrzyć Ahsokę Tano, Barriss Offee, Vernestrę Rwoh i admirał Ar’alani. Szkoda, że w tym roku przedstawiciele oficjalnych grup kostiumowych przyjechali w cywilu. To zawsze przyjemność oglądać szturmowców na tego typu wydarzeniach.
Sobota skończyła się dla nas zwycięstwem w konkursie – Serialowa „Jaka to melodia?”. Lata spędzone przed ekranami telewizorów i komputerów w końcu zaowocowały! Szkoda tylko, że sklepik konwentowy, gdzie można było wymieniać żetony na nagrody był dość ubogi. Jedynie co tak naprawdę przykuło naszą uwagę to zestawy kości do RPG, a tych nigdy za wiele. Nam w szczególności spodobał się zestaw konwentowy czyli kości z logiem Coperniconu w sygnowanym woreczku.
Dla zainteresowanych zorganizowano też seanse filmowe. Uczestnicy eventu mogli na wielkim ekranie zobaczyć takie klasyki jak „Mucha”, czy „2001: Odyseja Kosmiczna”. Dla wielu mogła to być pierwsza okazja, by zobaczyć te filmy i wyobrażam sobie, że dla takich konwentowiczów musiało to być niezwykłe doświadczenie oglądać je w sali kinowej wypełnionej po brzegi przez fanów tych filmów.
Niedziela to już dzień rozjazdów, ostatnich zakupów i podsumowań. Wpadliśmy jeszcze z samego rana na konkurs o historii gier RPG. Poszliśmy tam bardziej z ciekawości niż z celem zajęcia jakiegokolwiek miejsca. Warto dodać, że pomimo zdobycia okrągłego zero punktów, to prowadzący zainteresowali nas na tyle, że zaraz pobiegliśmy do wystawców, aby zakupić książkę o historii gier RPG „Kostki zostały rzucone” Tomka Kreczmara. Ostatnim punktem programu jaki przyszło nam odwiedzić był „Świat komiksów Star Wars” redakcyjnego kolegi Komisarza Seva. Dla nas nie było to nic nowego, ale zaangażowanie słuchaczy i pytania sugerowały, że nadal warto przygotowywać takie spotkania dla osób, które dopiero chciałyby wsiąknąć w ten świat. Czy dobrze się bawiliśmy? Ano pewnie, że tak! I to chyba najważniejsze. Copernicon ma cudowny klimat, tak bardzo różny od innych dużych festiwali, na których byliśmy w tym roku. Pomimo tego, że urósł do naprawdę sporej imprezy, to nadal ma w sobie coś z małego eventu. Co prawda wynajęliśmy sobie hotel, ale dla uczestników zorganizowano chociażby szkołę noclegową, gdzie z tego co wiemy też organizowane były przeróżne atrakcje.
Pisząc te słowa staramy się znaleźć coś, do czego można by się przyczepić, ale tak naprawdę nic nie przychodzi do głowy. Pisaliśmy już o zbyt dużym rozstrzale budynków, ale skoro kolejny rok Wydział Matematyki i Informatyki jest wykorzystywany jako część imprezy, to musi być ku temu dobry powód. Można by się też przyczepić o mało ciekawe stoiska i sklepik konwentowy, ale tak naprawdę po prostu jest tam mało gadżetów dla fanów Star Wars, a że ta relacja celuje raczej w fanów tego uniwersum, to wiedzcie, że albo nie kupicie tam żadnego komiksu z Darthem Vaderem, albo musicie przygotować dwa tysiące na piękne repliki mieczy świetlnych. Szkoda, że nie było możliwości zakupu koszulki konwentowej! Czy warto za rok przyjechać do Torunia na Copernicon? Pewnie, że warto! My na pewno będziemy.
Czym byłby konwent bez ciekawego programu? Pomimo, że w tym roku nie było takiego magnesu na fanów Star Wars jak Claudia Gray, to naprawdę nie można było się nudzić. W piątek mogliśmy posłuchać ciekawej prezentacji o temacie „Seriale Star Wars - hit czy kit?”, ale zdecydowaliśmy się spróbować sił w konkursie „Kinoman – Wielki Quiz Filmowy”, gdzie udało nam się zająć trzecie miejsce! Sobota to już główny dzień imprezy, w którym działo się zdecydowanie najwięcej. Od razu udaliśmy się na pierwszy punkt programu z naszej bajki – „Trudny książkowy konkurs starwarsowy”. Co prawda nowy kanon nie jest naszą najmocniejszą stroną, ale udało się zająć czwarte miejsce, więc chyba jednak coś w głowie z tych książek zostaje. Bardzo miło, że Wydawnictwo Olesiejuk zaoferowało nagrody pocieszenia, nie tylko plakaty z seriali Star Wars, ale też przepiękne zakładki do książek! Większość dnia poświęciliśmy na przeglądanie stoisk wystawców. Jak zawsze na tego typu imprezach główne skrzypce grały gadżety z mangi i anime, ale trafiliśmy też kilka stoisk na których spędziliśmy więcej czasu. Zawsze miło, gdy sprzedawcy poświęcają chwilę żeby nie tylko wcisnąć nam kolejny zestaw kości czy podręcznik do gier fabularnych, ale też porozmawiać o swojej pasji. Bardzo miły pan ze starymi gadżetami opowiadał nam jak po część przypinek, które u niego kupiliśmy, musiał wybrać się aż za Ural i o tym jakim problemem był powrót do Polski. Na stoisku z grami można było na konsoli Nintendo 64 stanąć do wyścigu w Star Wars Racer, albo wystrzelać Zombie na Playstation 3 (Dlaczego to już retro? ☹ ). Podobnie jak w zeszłym roku można było też kupić na miejscu pięknie wykonane repliki mieczy świetlnych.
W tym samym budynku udało nam się trafić też na prelekcję dotyczącą azjatyckich filmów o tematyce dotyczącej drugiej wojny światowej. Zajarany tematyką prelegent, na dodatek przebrany za japońskiego żołnierza, przedstawił nam kilka tytułów, które uznaliśmy że naprawdę warto poznać. To jednak w Collegium Minus spędziliśmy najwięcej czasu tego dnia i to właśnie tam można było poczuć najwięcej Mocy. Na pierwszym piętrze grupa kostiumowa Wielka Armia Republiki zorganizowała klimatyczną kantynę, gdzie można było rozegrać rundkę Dejarika albo tryb podboju galaktyki z gry Battlefront 2. Łezka w oku zakręciła się na widok iluminatora z sali tronowej Imperatora Palpatine’a z „Powrotu Jedi”, którą pamiętamy jeszcze z imprez StarForce. Super gadżetem było też działko na trójnogu wydające dźwięki znane z filmów.
Niedziela to już dzień rozjazdów, ostatnich zakupów i podsumowań. Wpadliśmy jeszcze z samego rana na konkurs o historii gier RPG. Poszliśmy tam bardziej z ciekawości niż z celem zajęcia jakiegokolwiek miejsca. Warto dodać, że pomimo zdobycia okrągłego zero punktów, to prowadzący zainteresowali nas na tyle, że zaraz pobiegliśmy do wystawców, aby zakupić książkę o historii gier RPG „Kostki zostały rzucone” Tomka Kreczmara. Ostatnim punktem programu jaki przyszło nam odwiedzić był „Świat komiksów Star Wars” redakcyjnego kolegi Komisarza Seva. Dla nas nie było to nic nowego, ale zaangażowanie słuchaczy i pytania sugerowały, że nadal warto przygotowywać takie spotkania dla osób, które dopiero chciałyby wsiąknąć w ten świat. Czy dobrze się bawiliśmy? Ano pewnie, że tak! I to chyba najważniejsze. Copernicon ma cudowny klimat, tak bardzo różny od innych dużych festiwali, na których byliśmy w tym roku. Pomimo tego, że urósł do naprawdę sporej imprezy, to nadal ma w sobie coś z małego eventu. Co prawda wynajęliśmy sobie hotel, ale dla uczestników zorganizowano chociażby szkołę noclegową, gdzie z tego co wiemy też organizowane były przeróżne atrakcje.
Pisząc te słowa staramy się znaleźć coś, do czego można by się przyczepić, ale tak naprawdę nic nie przychodzi do głowy. Pisaliśmy już o zbyt dużym rozstrzale budynków, ale skoro kolejny rok Wydział Matematyki i Informatyki jest wykorzystywany jako część imprezy, to musi być ku temu dobry powód. Można by się też przyczepić o mało ciekawe stoiska i sklepik konwentowy, ale tak naprawdę po prostu jest tam mało gadżetów dla fanów Star Wars, a że ta relacja celuje raczej w fanów tego uniwersum, to wiedzcie, że albo nie kupicie tam żadnego komiksu z Darthem Vaderem, albo musicie przygotować dwa tysiące na piękne repliki mieczy świetlnych. Szkoda, że nie było możliwości zakupu koszulki konwentowej! Czy warto za rok przyjechać do Torunia na Copernicon? Pewnie, że warto! My na pewno będziemy.
SW-Yogurt2024-10-23 21:29:39
Zacna relacja. Minus za brak podpisów do obrazków, bo nie wiem na co patrzę. ~;)
Darth Paxis2024-10-21 08:01:00
Zrobienie Coperniconu w jednym budynku przy obecnym rozmachu imprezy jest niewykonalne. Żaden z budynków w okolicach starówki nie ma wystarczająco dużo odpowiednich sal.