W niedzielny wieczór na gdańskiej wyspie (ta!) Ołowiance, naprzeciw starówki odbył się koncert muzyki filmowej o swojsko brzmiącym tytule „Gwiezdne Wojny”. Orkiestra Polskiej Filharmonii Bałtyckiej pod dyrekcją Jana Walczyńskiego wykonała siedem kompozycji różnych twórców muzyki filmowej, zarówno polskiej jak i zagranicznej – z suitą z „Gwiezdnych Wojen” na finał.
Nie obyło się jednak bez początkowych zgrzytów. Wstęp na koncert miał być wolny. Okazało się jednak, że dotyczyło to ludzi zebranych na nabrzeżu, pod drugiej stronie Motławy. Możliwość siedzenia w amfiteatrze zarezerwowana była dla ludzi z zaproszeniami, których oczywiście nie mieliśmy. Niestety odbiór koncertu tuż przy orkiestrze na siedząco różni się od tego kiedy stoi się na drugim brzegu w tłumie ludzi, wśród pobocznych straganików i knajp skąd przy odrobinie pecha można było zasłyszeć jakąś konkurencyjną melodię. Na szczęście te komplikacje nie zakłóciły poważnie całej imprezy. Dźwięk, wzmacniany przez głośniki skierowane w stronę tłumu, niósł się wystarczająco dobrze.
W repertuarze, poza Star Warsami znalazły się tematy z takich filmów, jak „Stawka większa niż życie” i „Jak rozpętałem II Wojnę Światową” (J. Matuszkiewicz), „Most na rzece Kwai” (M. Arnold), „Romeo i Julia” (N. Rota), „C.K. Dezerterzy” (G. Selmeczy), „Wielka ucieczka” (E. Bernstein), „Żółta łódź podwodna” (J .Lennon & P. McCartney) i „1941” (J. Williams).
Gdy przebrzmiały już ostatnie dźwięki w/w utworów, orkiestra przeszła do punktu kulminacyjnego, do suity z tytułowych „Gwiezdnych Wojen” – a dokładnie Epizodu IV: „Nowej Nadziei”. W jej skład weszły: „Main Title”, „Jawa Sandcrawler”, „Luke’s Theme”, „Throne Room” (zaaranżowany w taki sposób, by zawrzeć jeszcze „Binary Sunset”). Tych melodii przedstawiać nie trzeba. Wykonanie było raczej bez zarzutu. Oczywiście dały się zauważyć różnice wynikające z odmiennej aranżacji, jak i mniejszej orkiestry, jednak wrażenie jakie wywołuje ta muzyka było takie jakie powinno być! Czyli jak zawsze fenomenalne. Można żałować jedynie, że suita ta nie zawierała utworów z wszystkich dotychczasowych filmów - szczególnie dał się odczuć brak „Imperial March”, na który wielu obecnych na koncercie fanów liczyło. Ale i tak było pięknie...
Neimoidian
Nie obyło się jednak bez początkowych zgrzytów. Wstęp na koncert miał być wolny. Okazało się jednak, że dotyczyło to ludzi zebranych na nabrzeżu, pod drugiej stronie Motławy. Możliwość siedzenia w amfiteatrze zarezerwowana była dla ludzi z zaproszeniami, których oczywiście nie mieliśmy. Niestety odbiór koncertu tuż przy orkiestrze na siedząco różni się od tego kiedy stoi się na drugim brzegu w tłumie ludzi, wśród pobocznych straganików i knajp skąd przy odrobinie pecha można było zasłyszeć jakąś konkurencyjną melodię. Na szczęście te komplikacje nie zakłóciły poważnie całej imprezy. Dźwięk, wzmacniany przez głośniki skierowane w stronę tłumu, niósł się wystarczająco dobrze.
W repertuarze, poza Star Warsami znalazły się tematy z takich filmów, jak „Stawka większa niż życie” i „Jak rozpętałem II Wojnę Światową” (J. Matuszkiewicz), „Most na rzece Kwai” (M. Arnold), „Romeo i Julia” (N. Rota), „C.K. Dezerterzy” (G. Selmeczy), „Wielka ucieczka” (E. Bernstein), „Żółta łódź podwodna” (J .Lennon & P. McCartney) i „1941” (J. Williams).
Gdy przebrzmiały już ostatnie dźwięki w/w utworów, orkiestra przeszła do punktu kulminacyjnego, do suity z tytułowych „Gwiezdnych Wojen” – a dokładnie Epizodu IV: „Nowej Nadziei”. W jej skład weszły: „Main Title”, „Jawa Sandcrawler”, „Luke’s Theme”, „Throne Room” (zaaranżowany w taki sposób, by zawrzeć jeszcze „Binary Sunset”). Tych melodii przedstawiać nie trzeba. Wykonanie było raczej bez zarzutu. Oczywiście dały się zauważyć różnice wynikające z odmiennej aranżacji, jak i mniejszej orkiestry, jednak wrażenie jakie wywołuje ta muzyka było takie jakie powinno być! Czyli jak zawsze fenomenalne. Można żałować jedynie, że suita ta nie zawierała utworów z wszystkich dotychczasowych filmów - szczególnie dał się odczuć brak „Imperial March”, na który wielu obecnych na koncercie fanów liczyło. Ale i tak było pięknie...
Neimoidian