Po ponad 40 latach, Gwiezdne Wojny cieszą już kilka pokoleń widzów, współcześni fani Gwiezdnej Sagi żyją w komforcie, o którym wcześniej nie można było nawet marzyć. Co roku pojawia się nowy film, którego polska premiera następuje równie szybko jak w reszcie świata, co miesiąc pojawia się nowy komiks, a średnio co kwartał nowa książka Star Wars. Wreszcie wszechobecny internet umożliwia nam nawiązanie kontaktów z innymi fanami z całego świata, na prowadzenie nieskończonej dyskusji o niuansach odległej galaktyki, oraz na dzielenie się twórczością fanowską, w przeróżnych formach. Nie zawsze było tak łatwo.
O polskich początkach fanów Star Wars opowiada filmu dokumentalny „Wojna Gwiazd". Reżyser filmu, Radosław Salamończyk, sam przyznaje, że do nakręcenia filmu zachęciły go współczesne wydarzenia związane z Gwiezdnymi Wojnami. W 2014 roku Disney, który już posiadał prawa do marki Star Wars, postanowił unieważnić kanon Expanded Universe, czyli wszystkich książek, komiksów i gier poszerzających historię galaktyki. Wywołało to spore oburzenie wśród bardziej zaangażowanych fanów Gwiezdnej Sagi, a w redakcji jednego z najbardziej popularnych polskich serwisów internetowych o Star Wars wywołało to tak silne emocje, że na oficjalnym kanale strony opublikowali wideo, w którym spalili książę starego kanonu „Gwiezdne Wojny: Dziedzic Imperium”. Cytując reżysera, ta „tragikomiczna scena”, zachęciła go do nakręcenia filmu o fanach.
Reżyser spotkał swojego scenarzystę w Poznaniu, dzięki stronie StarWarsy.pl (tutaj kilka słów o tej stronie), gdzie Jakub Turkiewicz zajmuje się katalogowaniem podrabianych figurek Star Wars, oraz starych kolekcji, wycinków z prasy, czy fotografii. Wspólna pasja naprowadziła ich na zbadanie samych początków filmów w Polsce i pierwszych polskich fanów Star Wars. Tytuł filmu pochodzi z cytatu z polskiej kroniki filmowej, która jako pierwsza zaprezentowała polskiej widowni jakiś przedsmak Gwiezdnych Wojen.
Film „Wojna Gwiazd” oparty jest przede wszystkim na nagranych wywiadach, tzw. „gadających głowach”, w których wypowiadają się fani, oraz eksperci od historii popkultury w Polsce, organizatorzy pierwszych fanklubów w Polsce, oraz współcześni organizatorzy imprez Star Wars. Niestety wśród przedstawianych fanów nie znalazła się żadna kobieta, ale słychać było w opowieściach, że fandom od zawsze był różnorodną grupą. Wszystkie opowieści ilustrowane są udanymi animacjami opartymi o wczesną twórczość artystyczną fanów.
„Wojna Gwiazd” to jest głównie opowieść o historii polskiej zaradności. Zachodnia kultura popularna była w PRL bardzo ograniczona, nie było szansy na oficjalne wydanie amerykańskich książek czy komiksów. Jednak potrzeby miłośników Star Wars były tak duże, że sami zaczęli organizować fankluby korespondencyjne, a lokalne organizacje fanowskie. To właśnie dzięki ich działalności publikowano własnym sumptem pierwsze fotografie do kolekcjonowania, później pierwsze tłumaczenia książek Star Wars. To w Polsce w kilku różnych ośrodkach produkowano własnym sumptem podróbki figurek Star Wars firmy Kenner. Dzisiaj te podrabiane polskie gadżety mogą na rynku kolekcjonerskim kosztować więcej niż oryginały. O tym film również opowiada, udowadniając, że od zawsze gadżety związane z filmem były ważną częścią bycia fanem.
Film jest jak najbardziej obrazem dokumentalnym, ale nie zabrakło w nich scen chwytających za serce. Oczywiście spora jego część opiera się na nostalgii. Takie czasy sprzed Internetu pamiętają już jedynie najstarsi fani. I tak też nawet w takim filmie pojawia się wzruszająca scena, gdy jeden z bohaterów obrazu odwiedza grób swojego zmarłego przyjaciela na cmentarzu i pozostawia na nagrobku figurkę z naszej ukochanej sagi. Udało się tutaj w niejednej scenie pokazać, że Star Wars to coś więcej niż tylko film. Dzięki George’owi Lucasowi udało się połączyć wiele osób nićmi przyjaźni na wiele lat.
Wydawałoby się, że jest to film w którym miłośnicy Gwiezdnych Wojen mogą sobie tylko wyobrazić jak wyglądało fanostwo w latach 80. Jednak ci odrobinę młodsi, którzy pokochali dzieło Lucasa w latach 90 też znajdą moment głębokiej nostalgii. Fragment „Wojny Gwiazd” opowiada o tym jak pod koniec lat 80 na bazarach pojawiły się pierwsze kasety z Gwiezdnymi Wojnami, z pirackim lektorem. To z tych wersji niektórzy fani mogą pamiętać, że imperator tłumaczony był jako „cesarz”.
W teorii film „Wojna Gwiazd” jest kinem niezależnym, ale pod względem technicznym jest zrealizowany bardzo umiejętnie. Na przykład muzyka, stereotypowo w filmach dokumentalnych potrafi być żmudna, zaś filmy fanowskie Gwiezdnych Wojen lubią naśladować Williamsa. Tutaj ścieżka dźwiękowa jest miłym połączeniem muzyki tła dobrze towarzyszące wypowiedziom specjalistów, przeplatana uroczymi hołdami do muzyki z Gwiezdnych Wojen. Udała się cała narracja filmu, bo choć film oparty jest głównie o wywiady, to udało się te wypowiedzi podzielić na bardziej szczegółowe tematy. Półtoragodzinny film utrzymuje uwagę widza.
George Lucas mówił, że sztuka powinna przede wszystkim wywoływać emocje. „Wojna Gwiazd” naukowo i rzeczowo opisuje zjawisko wczesnego fandomu, ale pokazuje emocjonalne przeżycia kilku pasjonatów, którzy tak bardzo zainspirowali się filmami, że potrzebowali czegoś więcej. Jeden film dokumentalny nigdy nie opowie o wszystkim co może być ważne dla fana Star Wars, ale udało się tutaj to co najistotniejsze: najważniejszymi bohaterami tego filmu są zdecydowanie fani. I myślę sobie że wszyscy czytelnicy będą doskonale potrafili zrozumieć barwnych bohaterów, którzy przewijają się na ekranie. „Wojna Gwiazd” to jest film o pierwszych polskich fanach Star Wars. Ale to jest też trochę film o nas.
W momencie publikacji tej recenzji nie ma jeszcze oficjalnego potwierdzenia, ale wiemy, że producenci filmu prowadzą rozmowy z polskimi dystrybutorami. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze film „Wojna Gwiazd” trafi do szerokiej dystrybucji kinowej latem 2019 roku.