autor: CoVert
KTO POWINIEN ZAPŁACIĆ ZA ARMIĘ KLONÓW?
„Gwiezdne Wojny” fascynowały mnie od zawsze – pokochałem je jako dzieciak i ta miłość towarzyszyła mi przez całe życie. Ostatnio, w trakcie lektury „Utraconych gwiazd” Claudii Grayjednej, zacząłem zastanawiać się nad całym wielkim spiskiem, który doprowadził do wybuchu wojen klonów. Wtedy też skrzywienie zawodowe wzięło górę i w mojej głowie pojawiło się pytanie: czy Republika musiała przyjąć te nieszczęsne klony? Przecież ona ich nawet nie zamówiła!
W „Ataku Klonów” Obi-Wan Kenobi, prowadząc śledztwo w sprawie zamachu na Padme Amidalę, trafia na smaganą ulewami planetę Kamino, gdzie z kolei odkrywa tworzoną rzekomo dla Republiki armię klonów. Na słuszne skądinąd pytanie, kto zlecił tworzenie takiej armii, zdumieni klonerzy odpowiadają, że uczyniła to... Republika. Ustami mistrza Jedi, niejakiego Sifo-Dyasa.
Tu opuszczamy na chwilę świat Gwiezdnych Wojen i zanurzamy się w prawie cywilnym (polskim, z braku wiedzy, jakie obowiązywało wtedy w Znanej Galaktyce). Sifo-Dyas zamówił armię klonów, rzekomo dla Republiki – zawarł zatem umowę (najprawdopodobniej o dzieło). Skoro nikt w Republice nie miał pojęcia o takim zamówieniu, to znaczy, że Sifo-Dyas nie miał umocowania do działania w imieniu Republiki. Oznaczałoby zatem, że zachodzi sytuacja opisana w art. 103 Kodeksu cywilnego – tj. Sifo-Dyas pełni w tym przypadku rolę tzw. rzekomego pełnomocnika (falsus procurator).
Zgodnie z tym przepisem, jeżeli zawierający armię pełnomocnik nie ma umocowania albo przekroczy jego zakres, ważność umowy zależy od jej potwierdzenia przez osobę, w której imieniu została zawarta (art. 103 § 1 k.c.). Jak pamiętamy z późniejszych scen, Jedi przybywają z Armią Klonów na Geonosis, by uratować Anakina, Padme i Obi-Wana z rąk Separatystów. Potwierdzenie, o którym mowa w art. 103 k.c. byłoby oświadczeniem woli, zgodnie zaś z art. 60 k.c., wola może zostać wyrażona przez każde zachowanie się osoby, która ujawnia jej wolę w sposób dostateczny. Zatem odebranie armii klonów z Kamino przez mistrzów Jedi teoretycznie załatwiałoby sprawę... pod warunkiem jednak, że Zakon Jedi działałby w imieniu Republiki.
No właśnie, bo jaka jest rola ustrojowa Zakonu Jedi w systemie prawnym Republiki? Czy jest to instytucja całkowicie od niej niezależna, czy też stanowi jeden z organów galaktycznego państwa? Z jednej strony, Zakon cieszy się znaczną autonomią; z drugiej jednak strony, np. w nowelizacji „Zemsty Sithów” Matthewa Stovera widzimy próbę poddania Zakonu Jedi zwierzchności kanclerza, co sugerowałoby, że jednak jest to organ państwowy, a nie niezależna instytucja. Nadto, z powieści Karen Traviss z serii „Komandosi Republiki” wynika, że klony stanowią własność Republiki – a zatem oznacza to, że w którymś momencie musiało dojść do przejęcia tychże przez Republikę.
Przyjmując zatem, że Zakon Jedi działał jako organ Republiki – należy uznać, że w jej imieniu potwierdził zawartą umowę.
SIFO-DYAS JAKO DARCZYŃCA
Można również rozważyć inną sytuację – w której Sifo-Dyas działa w imieniu własnym, z zamiarem podarowania później armii klonów Republice.
W takim wypadku mówilibyśmy o zawarciu w sposób dorozumiany umowy darowizny – bardzo zmodyfikowanej, ale jednak. Warto przy tym jednak mieć na uwadze, że co do zasady umowa darowizny powinna być dokonana w formie aktu notarialnego (art. 890 § 1 k.c.).
Zgodnie jednak z drugim zdaniem tego przepisu, darowiznę pomimo niezachowania powyższej formy uważa się za ważną, jeżeli przyrzeczone świadczenie zostało wykonane. Mistrz Sifo-Dyas na pewno odetchnął teraz z ulgą.
CHARAKTER PRAWNY UMOWY O KLONOWANIE
To, jakiego rodzaju była umowa zawarta przez Sifo-Dyasa z klonerami, to jeszcze inna kwestia. Przyjmując, że prawo galaktyczne opierało się chociaż w części na prawie rzymskim, należałoby uznać tę umowę za klasyczny przykład zobowiązania rezultatu – umowę o dzieło.
Zgodnie z art. 627 k.c., przez umowę o dzieło przyjmujący zamówienie zobowiązuje się do wykonania oznaczonego dzieła, a zamawiający do zapłaty wynagrodzenia.
Biorąc pod uwagę fakt, że klony były traktowane przez Republikę jak mięso armatnie – nie przymierzając, niewiele lepiej, niż Separatyści traktowali swoje droidy – można uznać, że umowa z klonerami była umową o dzieło. Dzieło polegające na wykonaniu kilkudziesięciu tysięcy klonów.
Tutaj jednak pojawia się kolejna kwestia. Chociaż klony zostały wykonane na zamówienie Republiki (przyjmijmy takie uproszczenie, pomimo wcześniejszych rozważań), to „materiału” niezbędnego do ich wytworzenia dostarczył hrabia Dooku. Dooku nie działał na zlecenie Republiki – a jednak w sprawy stworzenia armii się mieszał (dlaczego, to już inna sprawa). Należałoby zatem uznać, że w tym wypadku działałby jako prowadzący cudze sprawy bez zlecenia – tzw. negotorium gestor (art. 752 k.c.).
Zgodnie z tym przepisem, kto bez zlecenia prowadzi cudzą sprawę, powinien działać z korzyścią osoby, której sprawę prowadzi, i zgodnie z jej prawdopodobną wolą, a przy prowadzeniu sprawy obowiązany jest zachowywać należytą staranność. Czy hrabia Dooku działał zgodnie z prawdopodobną wolą Republiki? Śmiem wątpić. W ostateczności można by jednak stwierdzić, że wielokrotnie wyżej przywoływane odebranie klonów przez Republikę stanowiło potwierdzenie, że jednak Republika klony chciała. Jak zaś stanowi art. 756 k.c., potwierdzenie osoby, której sprawa była prowadzona, nadaje prowadzeniu sprawy skutki zlecenia.
PRAWO ZAMÓWIEŃ PUBLICZNYCH
Osobną kwestią pozostaje to, czy przypadkiem tak wielkie zamówienie jak armia klonów nie powinno przypadkiem zostać objęte procedurą zamówień publicznych – czytaj: czy nie powinien zostać zorganizowany przetarg…
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 0,00 Liczba: 0 |
|
Krych2018-03-19 12:22:03
O armii klonów powinni napisać w biuletynie informacji publicznej